To miasto jest stanowczo zbyt gęsto upchane ludźmi. Za małe, nie tyle dla nich dwóch, bo dwóch by się jeszcze zmieściło, ale dla tych tysięcy deptaczy – mieszkańców, turystów studentów i meneli, jest stanowczo za małe.
Siedzimy w Szewskiej Pasji – nawiasem, fajna nazwa dla kawiarni – ulicą przejeżdża siódemka z łomotem i gwizdem aż trzęsą się filiżanki. Niemożliwością jest, w takim hałasie spokojnie rozmawiać a jednak miejscowi to potrafią. Nie słyszą go, przywykli, że do każdej rozmowy wtrąca im się miasto. Że ono po prostu tu jest.
To samo na moście tumskim i grunwaldzkim. Idąc czujesz pod stopami zastygły asfalt, jak wielkie taśmy źle rozwałkowanej plasteliny. Przy każdym większym samochodzie czy tramwaju most ugina się i rezonuje, musi tak być, inaczej nie utrzymałby ciężaru. A jednak człowiek na tysięczną część sekundy traci bezpieczne oparcie a to nie jest fair. To nie najlepiej działa na psychikę, gdy wszystko dookoła trzęsie się i ugina.
Budowle z prusko – niemieckiego okresu dziejów przytłaczają ogromem. Nie sa majestatyczne, budynek nie może mieć majestatu. Owszem, stanowią wielkie osiągnięcie niemieckiej myśli inżynieryjno – technicznej, lecz mimo to, pozostaną na zawsze tym, czym były od początku – uporządkowaną kupą cegieł. Wielką kupą cegieł. Obok nich, na tych samych ulicach, przerażające relikty ubiegłej epoki. Powojenne plomby, całe osiedla socrealistycznej szczęśliwości. Szczęśliwi ci, którzy znają temat tylko z opowiadań.
Przejażdżki samochodem po tym mieście, kiedy akurat nie jest po brzegi zakorkowane, bywają nawet przyjemne. W aucie człowiek czuje się bezpiecznie, poza tym auto jest prywatnym środkiem transportu. Nie jest na wyposażeniu miasta.
W środkach komunikacji tzw. publicznej bywa zdecydowanie gorzej a zwłaszcza w tramwajach. Tam ludzie dyszą, sapią, wsiadają z kwiatami, zakupami i z dziećmi, znów jest ich za dużo.
Żeby tak choć odrobinę zieleni, żeby jakaś łąka… a jeśli już domy to bodaj trochę niższe, mniej pompatyczne. Przyłapujesz się na tym, ze tęsknisz za miastem takim, jakie było dawniej, gdy przez bramę oławską pędzono na targ prosięta a na szewskiej stukot młotków zwiastował powstawanie nowych butów. I czasem ktoś naprawdę dostawał szewskiej pasji. Marzysz o starym mieście, do którego nikt poza tobą nie chce już wracać. Nie po to miasto ma teraz długą i bogatą tradycję, by wracać do tego, co było. Pragniesz niemożliwego, marzenie ściętej głowy księżniczko. A szkoda. Bardzo szkoda.
Maria
Planistów,architektów mamy pod dostatkiem.Ale nie wiem,dlaczego nie uwzględniają w projektach urbanistycznych np. ilości mieszkańców na kilometr kwadratowy powierzchni, Człowiek potrzebuje swobody.
W artykule wiernie oddano ciasnote, niestabilność podłoża,trzęsące się filiżanki.
Powracamy myslami do przeszłosci ,do niskich domów.bogatej zieleni,rynku,mostku i prawdziwych miłości.