Powoli zbliżamy się do dnia – 1 lipca br., kiedy zgodnie z nową ustawą śmieciową za odbiór odpadów od mieszkańców odpowiedzialne będą gminy. W Opolu są to dwie firmy: Remondis i Elkom. Tyle, że środki jakie zostały przewidziane na ten cel w budżecie miasta o około 20% odbiegają od rzeczywistych kosztów, jakie miasto będzie musiało ponieść z tytułu odbioru śmieci. 20% w tym przypadku oznacza około 2 mln dodatkowych złotych z budżetu.
Realizacja ustawy śmieciowej w większości gmin w Polsce przebiega z problemami; w niektórych miejscach, jak na przykład w Warszawie jest nawet jednym z argumentów za odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta stolicy. Gminy nie są przygotowane na odbiór odpadów komunalnych od mieszkańców, źle oszacowały koszty, nie zdążyły na czas z umowami. Wszyscy, którzy byli zmuszeni wypełnić w Opolu deklaracje śmieciowe, wiedzą jaki horror miał miejsce w ratuszu; deklaracja przypominała raczej formularz wizowy dla zainteresowanych wyjazdem do USA, a samodzielne wypełnienie to decyzja, na którą zdobyli się tylko najodważniejsi. Wiceprezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski bronił się przed zarzutami o złe przygotowanie Urzędu Miasta do realizacji ustawy śmieciowej twierdzeniem, że „w całej Polsce mieszkańcy mają problemy z ustawą śmieciową”, nazywając ją „gniotem, który wyszedł z parlamentu”, z czym trudno się nie zgodzić, choć warto przypomnieć Panu Wiceprezydentowi z PO, że to jego własna formacja polityczna przygotowała i wypuściła do realizacji tę ustawę.
Inny aspekt nowej sytuacji na „rynku śmieci: to horrendalne stawki za wywóz odpadów, jakie płacić teraz będą rodziny z więcej niż jednym dzieckiem. Moja znajoma mieszkająca z mężem i trójką dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym w jednej z kamienic w Opolu od lipca zamiast dotychczasowych 21 zł/mc (segregowała odpady), będzie płaciła 65 zł/mc. W skali roku daje to dodatkowo 528zł w budżecie rodziny – wzrost o ponad 300%. W tym kontekście warto pamiętać, że specjalna strefa demograficzna – ulubione dziecko marszałka Sebesty – to projekt priorytetowy dla naszego województwa, wyludniającego się najszybciej ze wszystkich regionów w Polsce i charakteryzującego się najniższym w kraju przyrostem demograficznym.
Nowa ustawa śmieciowa to także eliminacja z rynku części firm zajmujących się odbieraniem odpadów; zwłaszcza tych małych, rodzinnych, konkurujących z molochami typu Remondis ceną i jakością usług. Ze względu na ograniczone możliwości, nie są one w stanie objąć swoim działaniem całego miasta; nie mają wystarczającej ilości sprzętu i ludzi. Teraz jednak nie mogą już podpisywać indywidualnych umów z zarządcami osiedli, czy pojedynczymi klientami. W nowej rzeczywistości śmieciowej, kto nie załapał się na umowę z gminą, ten musi się zwijać z rynku. W założeniu ustawa ma regulować odbiór odpadów tak, aby eliminować sytuacje, w których ludzie nie płacą za odbiór odpadów, wywożąc je po prostu do okolicznych lasów. W rzeczywistości jednak sankcjonuje na rynku kolejną branżę, w której zdrowa konkurencja zostaje ograniczona przez regulacje państwa i pozarynkowe decyzje. W ostatecznym rachunku zapłacimy za to wszyscy, czy w postaci podniesionych cen za wywóz odpadów, czy w formie wspólnej podatkowej zrzutki na dodatkowe opłaty z budżetu miasta.
Małgorzata Wilkos