Jak podają encyklopedie, jemioła jest pasożytem lub półpasożytem. Wrasta w korę drzew, przebija ją i za pomocą odpowiednich ssawek przyczepia się w środku i rozgałęzia, a następnie wysysa stamtąd sole mineralne i wodę. Posiada kulisty przekrój do jednego metra średnicy. Z czasem rozrasta się w kolonie i masowo wyniszcza drzewa. Kwiaty ma niepozorne, żółtozielone, owoce jagody białe lub żółtawe. Ciekawe, że zasiedla drzewa, które ukończyły co najmniej 20 lat.
Warto jednak zwrócić uwagę na proces, jaki towarzyszy rozwojowi jemioły. Najpierw obsiada drzewo, potem systemem ssawek podłącza się do jego życiodajnych soków i wody, którymi żywi własny oddzielny organizm. W ten sposób kosztem żywiciela zwiększa swoją potencję, a jednocześnie osłabia macierzyste drzewo doprowadzając je z czasem do wyschnięcia. Na końcu sama ginie z braku pożywienia.
Obserwując proces trawienia, trudno nie zauważyć, że w pewnym momencie piękno kulistych czupryn jemioły może być atrakcyjniejsze od samego drzewa, które atakuje. Ileż tam jest życia, ileż radości. Są w pełnym rozkwicie, tryumfują, są sexy! Jemioła jest pierwsza, to ona rozświetla drzewo na zielono, to ona czyni je przyjemnym dla oka – zanim nadejdzie wiosna. Gdy przyjdzie maj i wszystko wokół się zazieleni, drzewo obsiadłe przez jemiołę zaczyna umierać. Umiera w maju, kiedy pąkują najpiękniejsze liście i kwitną kwiaty. Gdy drzewo uschnie, jemioła też uschnie. Pozostają kikuty – symbol śmierci. Na tym symbolu siadają czarne ptaszyska.
Można powiedzieć, że jemioła jest pasożytem, który atakuje słabe drzewa i czyni pewien porządek w przyrodzie. Nasuwa się jednak pytanie – dlaczego drzewo jest słabe? Dlaczego tyle drzew jest podatnych na jemiołę? Dlaczego będąc tak potężnym przegrywają z kolonią niewielkich pasożytów i dlaczego to one dyktują im warunki? Dlaczego jemioła pospolita sieje wokół aż tak wielkie spustoszenie? Wystarczy spojrzeć na polski krajobraz – w nim panoszą się kolonie pasożytów, a drzewa, symbol życia, zaczynają masowo ginąć. I nikt nawet nie zastanowi się nad ich stanem.
III Rzeczpospolita jak jemioła pospolita
Bardzo podobnie dzieje się w kulturze, w polskim państwie i polskim narodzie. Nasze tysiącletnie drzewo zaczyna ginąć. Jemioła dostała się do naszych głów i mózgów. Ktoś zapyta skąd się wzięła? Przyniósł ją komunizm, narodziła się więc w PRL. W III RP zatwierdził ją nadmierny liberalizm i bezkrytycyzm. Jemioła przejęła stery naszej świadomości i od lat żywi się naszymi życiodajnymi wielowiekowymi sokami. Nasze Drzewo życia przestało kwitnąć, przestało rodzić dojrzałe owoce – rodzi dziczki. Usycha. A Polacy, spadkobiercy 1000-letniej wielkiej kultury zapomnieli o swojej przeszłości, nie chcą wiedzieć kim byli i do czego mają prawo. Chcą być nikim. Nosząc na głowie seksowną jemiołę doświadczają swoistej fotosyntezy, która zmienia realizm na wyobrażenia. Sztuczne światło i pożyczone sztuczne ideały, za pomocą swoistego chlorofilu, przysłaniają im świat i zmieniają na kolor różowy. Takich Polaków wśród nas jest bardzo wielu.
Proces rozwoju jemioły w jednakowym stopniu dotyczy drzew, jak i naszej kultury. W PRL odłączono nas od kultury macierzystej i wykończono jej nośniki – tradycyjną polska inteligencję. W III RP uderzenie przyszło z Zachodu – wybraliśmy najgorszą jego tradycję i po 20 latach, pozbawieni rodzimych odżywczych soków i czystej wody, stroimy się w pawie pióra chcąc zwrócić na siebie uwagę. Ale ciekawe, bo pawie pióra nie są symbolem rozumu, lecz bardziej seksu i zabawy. PRL ubrany więc w szaty III RP zwiększa swoją potencję poprzez negację własnej tradycji, wyprzedaż majątku narodowego i własnego dziedzictwa. Wróbelki nie lubią kanarków i chcą dokończyć dzieła rytualnego mordu na swojej Matce – II RP, jako punktu odniesienia prawdziwej Polski. Ba, wróbelki nie znają swojej matki. Taka praktyka osłabia macierzystą kulturę i zubaża swoją spiżarnię, z której ten korowód, na zasadzie przekory, wciąż czerpie siłę.
Ileż w tym chocholim tańcu jest życia, ileż radości, jakie przyjaźnie, jaka płynie z niego towarzyska lekkość – sam miód i czereśnie. Kiełbaski pachną, piwo się leje, dziewczyny piszczą. Euroradość w zenicie. Zabawa ponad wszystko, ona rozświetla nasze życie koncentruje nasze cele. Wszystkie kwiaty dla nas i pod nasze stopy… A za węgłem czai się żniwo ułudy i głupoty. No, ale mowa o tym nie jest optymistyczna, nie jest trendy; nie wypada. Nie zauważamy wewnętrznych jemiolich kulistych czupryn, sądzimy, że maj będzie trwał wiecznie, że zabawa jest naszym przeznaczeniem, początkiem i końcem. Ale kultura jest uprawą, wymaga pracy umysłu i rąk. Owszem posiada elementy zabawy, ale zabawa jest odpoczynkiem, nie jest pracą.
Nasuwają się więc pytania: dlaczego nasza kultura słabnie, dlaczego jałowieje obyczaj i język, dlaczego karleje wyobraźnia, dlaczego człowiek dla człowieka staje się wilkiem? Dlaczego 1000-letnia kultura przegrywa z patologią, dlaczego PRL-em próbuje się zawrócić 10 wieków naszej tradycji i 8 wieków świetności, dlaczego czarne ptaszyska obsiadły ją i nadal złowieszczo kraczą, a puszczone w ruch koła młyńskie próbują nas zetrzeć z powierzchni ziemi?
Ale to nie koniec pytań? Dlaczego coraz trudniej znaleźć dobrego piekarza, szewca, polityka, dziennikarza, nauczyciela, historyka, prawnika i lekarza? Dlaczego liście z drzewa naszej kultury opadają w najlepszych miesiącach. Dlaczego pąki nie mogą się rozwinąć a kwiaty ujrzeć światła dziennego? Dlaczego pozwalamy się trawić pasożytniczej jemiole? Dlaczego nasze drzewo jest tak słabe i tak podatne na jemiołę. Dlaczego nie zauważamy kikutów, jakie pozostawia nasza działalność psedokulturalna? Na miłość Boga, dlaczego jesteśmy tak naiwni?
Autor: Ryszard Surmacz
Na miłość Boga – Dlaczego jesteśmy tak naiwni????????????
Chciałoby się wołać o rozsądek. Trafnie, trafnie ,dosadnie,dosadnie ujęte.Czy my zmądrzejemy?
Czytający ten artykuł,zapewne tak.
Rozpowszechniajmy więc artykuł mojego ulubionego Autora, którego pozdrawiam. serdecznie.