Jakiś nowy „trynd” się pojawił. Dziennikarze skarżą dziennikarzy. Zamiast walczyć na pióra, mikrofony i kamery zaczęli włóczyć się nawzajem po sądach! Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale zaczęło się od Michnika. Zamiast w swoim wysokonakładowym dzienniku polemizować wolał to robić na… wokandzie. Nie pamiętam ile procesów miał Jerzy Targalski.
W jednym z pierwszych, a ciągnącym się kilka ładnych lat, poszło o napisanie w artykule o stosunku Michnika do byłych komunistów. Wszyscy o tym wiedzieli, gdyż symbolem tych relacji było nazwanie przez redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” gen. Kiszczaka „człowiekiem honoru”. Ten „oberżandarm” stanu wojennego, w którym zginęli nie tylko górnicy z KWK „Wujek” ale i przeszło sto osób uniknie odpowiedzialności za tragedię dziesiątków tysięcy rodzin w Polsce.
Teraz przed oblicze sprawiedliwości trafi Zygmund Miernik ze Śląska, uciekinier z obozu internowania w stanie wojennym. Aby zwrócić uwagę społeczeństwa na uniewinnianie Kiszczaka, musiał zainteresować czymś media. Rzucił więc w wysoki sąd tortem. Można się jedynie zastanawiać nad słusznością marnowania „pyszności”. No cóż, media już od dawna interesują się sensacją. Nie obchodzą ich poważne debaty. Pokazują wciąż dyżurne autorytety – od wszystkiego. No i mamy efekty takiej tresury.
Kuriozalny był pozew red. Michnika przeciwko red. Ziemkiewiczowi, odczytany zresztą publicznie przez pozwanego! No cóż można i tak. Ja jednak wolę toczyć spory z endekiem, Ziemkiewiczem na łamach prasy. Pożytek z tego większy. Pośmiać się też można.
Redaktor Tomasz Sakiewicz i jego zespół „Gazety Polskiej” od lat, można powiedzieć, że nie wychodzi z sądów. I co z tego, że wygrywa, jak traci czas i zdrowie.
Przygody na wokandzie mieli i mają redaktorzy: Wojciech Sumliński, Roman Graczyk, Jerzy Jachowicz, Tomasz Szymborski… lista jest długa. Teraz cała plejada byłych dziennikarzy „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” zamiast pisać teksty obija się w kancelariach adwokackich i pisze – tylko, że odpowiedzi na pozwy.
Dziennikarstwo śledcze jest w zaniku. Któż bowiem w takiej sytuacji zdecyduje się na tropienie afer i działanie w interesie społecznym. Redakcje odmawiają też wsparcia prawnego swoim pracownikom i współpracownikom. To już nie wygląda mi na zwykłe pieniactwo, a na zamykanie ust mediom. Czyżby nowa forma cenzury? Nie pisz, nie mów – bo cię zniszczymy finansowo i czasowo!
Najśmieszniejsze jest to, że red. Łazarewicz skarży SDP za to, czego nie dostał. „Hienę” za 2012r. otrzymali panowie Wojewódzki i Figurski za… „Ukrainki”. Łazarewicz dostał jedynie nominację, ale inni byli zdecydowanie lepsi. Być może jemu zdarzył się jedynie wypadek przy pracy i gorszy dzień. Tego nie wiem.
Nie będę mu, ani jego medialnym obrońcom wytaczała na pewno pozwu wzajemnego, za opluwanie mnie w artykułach. Odszczeknęłam się i tyle. Sprawa zakończona. Nie mam do niego żalu, mało tego, nawet rozumiem, że mógł się wkurzyć. Nie rozumiem tylko po jakiego grzyba poszedł do sądu? Widać czasu ma za dużo. A może dał się wkręcić w jakieś akcje przeciwko SDP? Zastanawiają mnie pytania obrony próbujące zaszufladkować mnie prawie jako bigotkę, dziennikarza katolickich mediów i pisowca.
Cóż bowiem znaczą pytania o współpracę z TV „Niepokalanów”? Owszem prowadziłam działalność gospodarczą, bo tego zażądała ode mnie TVP SA i zrobiłam kilka filmów o historii klasztorów, architekturze. Zaczęłam chyba od filmu dla MON, o pierwszym kapelanie Marynarki Wojennej RP, błogosławionym komandorze Miegoniu. Ordynariuszowi Polowemu biskupowi gen. Głódziowi bardzo się podobał. Czasem byłam jedynie producentem, a dokument reżyserował ktoś inny. Pracowałam w „Dzienniku Zachodnim”, „Super Expressie”, TVP O/Katowice, Redakcji Wojskowej TVP SA, robiłam programy dla Redakcji Rolnej TVP SA, nie jest mi obce Radio Katowice. Wycofałam się z pracy w TVP w Warszawie, po zawale w 2001r.– nie miałam siły biegać po poligonach i żyć życiem hoteli garnizonowych. Ostatni mój program na antenę TVP SA opowiadał o, już teraz śp. panu Henryku Myrciku z Siemianowic Śl. – kolejno: członku polskiego ruchu oporu (Orzeł Biały), więźniu Auschwitz, żołnierzu Wehrmachtu i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Teraz jestem wolnym strzelcem – piszę teksty na zamówienie do kilku tytułów i robię audycje radiowe. Zajmowałam się w TVP O/Katowice między innymi historią najnowszą Górnego Śląską, a ostatnio publikuję cykl historyczny na łamach „Gazety Śląskiej”. Potem poszły pytania o moje poglądy polityczne. Widziałam zaskoczenie nie tylko w oczach pytającego adwokata Łazarewicza, ale i sądu, a nawet naszego obrońcy! Otóż stwierdziłam, że to co myślę o klasie politycznej III RP – postmagdalenkowej i okrągłostołowej, można przeczytać w wielu moich artykułach od 24 lat.
Pytano nawet o to, czy dostałam order od Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I znów moja odpowiedź zaskoczyła. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że tak – Krzyż Komandorski Polonii Restituta, ale od prezydentów innych krajów też. Od Prezydenta Litwy – Valdasa Adamusa, za walkę z komunizmem we wszystkich byłych republikach Związku Sowieckiego o niepodległość. Czyli w skrócie „za nasza i waszą wolność”. Tak więc ani „pisiara” ani bigotka, a coś całkiem innego – straszniejszego! „Solidarność Walcząca” – ukrywający się przez prawie 9 lat, jeden z szefów radykalnego podziemia niepodległościowego. Listy gończe okazały się nieskuteczne. Współpraca wywiadowcza SB, KGB i STASI nie dała rady Chmielowskiej! Polecam dokumenty Instytutu Gaucka. „Dzieci komusze” można mną straszyć – przyjdzie baba Jaga i zrobi z wami porządek – łaaa….!
Niestety zapomniałam kiedy próbowano ze mnie zrobić na sali sądowej „pieska PiS-u”, opowiedzieć, jak lubią mnie niektóre śląskie „szmondaki”. Od takich typków, w każdej partii politycznej III RP aż się roi. W jednej jest ich więcej w innej mniej. Można śmiało powiedzieć, że PiS wygląda stosunkowo nieźle.
Ale i w PiS, jakiś generalny porządek by się przydał, oj przydał. RAŚ-olubni politycy PiS, co rusz mnie straszą. No cóż zajęcie bez sensu, bo i skutek odwrotny. Ostatnio podejrzewam, że jest wręcz próba prowokacji. Dokładnie na miesiąc przed Kongresem PiS na Śląsku, pisowski działacz Wojciech Jerzy Poczachowski, postanowił pozwać mnie do sądu za to, że uniemożliwiłam mu pastwienie się nad ludźmi w Radiu Katowice, gdy był prezesem w latach 2006-2008, oraz za moje teksty, na moim blogu (ostatni z 2011r.) odsłaniające szczegóły jego życiorysu. Ciekawe dlaczego nie pozwał dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, „Gazety Wyborczej” „NIE” i innych mediów, które publikowały na swych łamach znacznie więcej informacji z życiorysu i działalności Pana Poczachowskiego. Mam wrażenie, że gość stęsknił się za moimi tekstami i chce się po prostu przypomnieć.
Tylko Kaczyński powinien go spytać – dlaczego teraz, przed Kongresem PiS na Śląsku atakuje dość znaną na Śląsku postać? Szaleju się najadł, czy co? Mógł poczekać jeszcze miesiąc i zrobić to po 29 czerwca. A może jednak dobrze się stało dla PiS-u. Ktoś w jego kierownictwie zacznie w końcu nie tylko myśleć, ale i działać. Trzeba pamiętać, że żadna partia nie jest celem sama w sobie. Celem nadrzędnym jest dobro Rzeczpospolitej. Przysłowie ludowe głosi „psy szczekają karawana jedzie dalej”. Katharsis jest zawsze potrzebne.
Jadwiga Chmielowska
TEKST UKAZAŁ SIĘ NA STRONIE STOWARZYSZENIA DZIENNIKARZY POLSKICH.
lz
Żałosne gnoje! Trzymam kciuki Pani Jadwigo!!!
Dobrze się stało,że Autorka te paradoksy opisała.Bo zapewne nie śą „roztrząsane” na co dzień. i społeczeństwu raczej nie są znane.
Tortu nie ma co żałować, bo tłuczy. Ale swoją rolę tort doskonale odegrał. Przynajmniej wystraszył Wymiar Niesprawiedliwości. Obecnie ,szkoda czasu i zdrowia. na pozywanie się do sądów. Wygrywa już ten,który pozwu nie złożył.