Siwe włosy nadają sylwetce człowieka powagi, podobnie patyna, obejmując swym korozyjnym władaniem lśniące niegdyś zdobienia czyni je jeszcze bardziej zdobnymi.
Poorana zmarszczkami twarz zwiastuje życiowe doświadczenie, a pożółkły list staje się źródłem historii.
Niegdysiejszy przedmiot codziennego użytku, niedbale rzucany w kąt, z upływem czasu staje się reliktem przeszłości z pietyzmem umieszczany w muzealnych gablotach.
Rozejrzyj się dookoła.
Strych, od lat niewietrzony pokój po dziadkach czy, uginająca się pod wpływem czasu, szpetna szopa może stać się sezamem, skarbcem przeszłości, przechowalnią niemych świadków historii, czekających na odkrywcę, który przemówi w ich imieniu.
Kufer zesłańca
Zbliżała się typowa noc powstania styczniowego, jedna z tych mrocznych nocy, która odbiera nadzieję, że przyjdzie po niej słoneczny dzień.
Rosyjscy żandarmi brutalnie wyłamali drzwi młodego konspiratora rodem z Galicji.
– Tymoczko z Kołomyji?
– Zbieraj się, zostajesz zesłany na Syberię!
Słowa naprawdę potrafią odebrać wszelką nadzieję.
Podobnie było w tym przypadku.
Drobny mężczyzna z charakterystycznym wąsikiem, z fantazyjnie zawiniętymi do góry końcówkami zaczął nerwowo pakować swój skromny dobytek, który zmieścił się w podróżnym kufrze.
Przed wyprowadzeniem udało mu się jeszcze zabrać obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej, być może uświęcony łzami matki, która żegnając syna ofiarowała mu ten święty talizman.
Bezkarne rewizje zesłańców były na porządku dziennym więc Tymoczko, obawiając się utraty symbolu matczynej miłości, przykleił święty obrazem od wewnętrznej strony wypukłego wieka kufra, w ten sposób każdorazowo podnosząc wieko miał przed oczyma wizerunek Matki Boskiej.
Od tego czasu prosty, podróżny kufer stał się nie tylko strażnikiem skromnego dobytku zesłańca, ale również ołtarzem, strażnikiem wiary i nadziei.
Każdego wieczora katorgi, tysiące kilometrów od rodzinnego domu, w środowisku obcym i wrogim, młody zesłaniec, podnosząc wieko kufra, oddawał się niemej kontemplacji.
Minęło wiele takich wieczorów, w trakcie których niepozorna czynność otwierania kufra przywracała katorżnikowi z Galicji nadzieję i wiarę w powrót do domu.
Pewnego dnia w majątku Tymoczków w Kołomyji pojawił się obdarty mężczyzna, przed frontem domu postawił sfatygowany kufer.
Z syberyjskiego zesłania powrócił dawno oczekiwany syn.
Kufer nie zaznał jednak spokoju, jego udziałem była jeszcze jedna daleka podróż w nieznane.
Tym razem daleki wschód zastąpił równie odległy zachód, a wyblakły już wizerunek Matki Boskiej był oparciem dla wdowy z dwójka dorosłych dzieci, której wujkiem był zmarły już konspirator-zesłaniec.
Był rok 1946 gdy na peronie małej, poniemieckiej stacyjki Lubień wyładowano transport z repatriantami z Kołomyji.
Wśród setek tobołków, skrzyń i innego dobytku, w niewyobrażalnym gwarze i chaosie, wyciąganych z wagonów, można było zapewne dostrzec podróżny, wiekowy już kufer.
Minęło wiele kolejnych dziesięcioleci, Lubień w tym czasie władze administracyjne przemianowały na Lewin Brzeski.
Pierwsze pokolenie repatriantów dawno już obsypała nobliwa siwizna, a przywiezione przez nich przedmioty codziennego użytku, stały się, dla nowych pokoleń, bezużytecznymi.
Strychy, piwnice i szopy zapełniły się więc szpargałami przeszłości, przysłowiowymi „dziadkowymi sierpami”, stając się, po śmierci swoich właścicieli, osobliwymi na Śląsku reliktami pochodzącymi z innego kręgu kulturowego i innej czasoprzestrzeni.
Wiele przedmiotów otrzymało nowe, zaskakujące często, przeznaczenie.
Kufer zesłańca na progu XXI wieku stał się przybornikiem na ogrodnicze narzędzia.
Pomalowany olejną, zieloną farbą pełnił swoją nową funkcję na ogródku działkowym należącym do potomka zesłańca.
W 1997 roku powódź tysiąclecia, która swoją niszczycielską falą przetoczyła się przez dolinę Odry i Nysy Kłodzkiej, nie oszczędziła Lewina Brzeskiego, ogródki działkowe zamieniły się na wiele tygodni w rozlewisko. Gdy woda ustąpiła, ukazał się obraz zniszczenia.
Obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej, który dawał wiarę i nadzieję przez blisko 150 lat pokoleniom które przeżyły zesłanie syberyjskie i repatriację, który był świętym reliktem rodzinnym przepadł wraz z wielką wodą!
Jeszcze przez kilkanaście następnych lat zdewastowany kufer, świadek niezwykłych historii, spoczywał zapomniany w wilgotniej i zapleśniałej altance.
Dziś, po renowacji, kufer jest ozdobą w przedpokoju do rodzinnej firmy, w miejscu gdzie niegdyś święty wizerunek Matki Boskiej przywracał styczniowemu zesłańcowi wiarę, wyziera jaśniejszy kolor wyznaczając kontury osobliwego talizmanu.
Kto z wchodzących do budynku firmy ma świadomość, że drewniana skrzynia dawała wiarę i nadzieję, będąc osobliwym ołtarzem na dalekiej Syberii w XIX wieku?
Ile takich przedmiotów czeka jeszcze na swoich odkrywców?
Apeluję do was.
Bądźcie odkrywcami!
Przywracajcie do zbiorowej pamięci „Utracone dziedzictwo”!
Autor: Tomasz Greniuch
Ciekawa historia kuferka.obrazka i zesłańca. Trzeba przywoływać pamięć i szanować pamiątki.Szkoda,że nie potrafią same przemówić.