Jak daleko potrafi posunąć się homopropaganda, żeby osiągnąć swoje cele ideologiczne? Słyszeliśmy już o tym, że posłowie i posłanki posługują się niepoprawnymi zwrotami: „ministra“, czy „sekretarzyni“. Tym razem, środowiska Genderrewolucyjne atakują klasycznego poloneza. Czy głupota ma jakiekolwiek dno?
W czwartkowej „Rzeczpospolitej“, możemy przeczytać o kolejnej książce, jaką wydaje lewy front ideologiczny. Książka skierowana jest do nauczycieli, choć MEN odcina się od niej. Jest to podręcznik „Lekcja równości” Wiktora Ferfeckiego, która to książka została wydana przez ideologiczną grupę Kampania przeciw Homofobii. Przypominamy, iż Kampania przeciw Homofobii jest grupą, która za cele swojej działalności, stawia „pomoc prawną i psychologiczną dla ofiar homofobii.“ Są też „zaangażowani w lobbing na rzecz poszanowania praw gejów i lesbijek na szczeblu ogólnopolskim i międzynarodowym.” Czyli, po prostu, zajmują się promowaniem postaw pederastycznych wśród młodzieży, oraz dorosłych, tworząc pseudonaukowe dane. Swoim patronatem objęli go, między innymi: minister do spraw równego traktowania Agnieszka Kozłowska – Rajewicz i Związek Nauczycielstwa Polskiego. – Nauczyciele powinni podczas lekcji akcentować, że Maria Konopnicka była lesbijką, a do szkół zapraszać zdeklarowanych gejów – jak możemy przeczytać w owej publikacji, jaką zachwala wyborcza na swojej stronie internetowej. Jak podaje dalej wyborcza: „Wśród przykładów Ferfecki podaje katechizm Kościoła katolickiego, który uczniowie poznają na lekcjach religii, a który„- jego zdaniem – „w protekcjonalny sposób podchodzi do osób homoseksualnych”. Jest to kolejny przykład skrajnej głupoty, jaką próbują promować te środowiska, a co ciekawe – jak się okazuje – całkowicie bezprawnie!
W Analizie prawnej roszczeń LGBTQ autorstwa Centrum Prawnego Ordo Iuris, opierając się na przykładzie dotacji od Fundacji Batorego dla toruńskiej organizacji LGBTQ: „Pracownia Różnorodności“, jest podane, iż „Pracownia Różnorodności“ dostała na lata 2010 – 2012 znaczne dotacje, aby przeprowadzić analizę „podręczników do biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie używanych w szkołach ponadpodstawowych pod kątem sposobu przedstawiania w nich problematyki LGBTQ oraz wypracowanie rekomendacji ewentualnych zmian w treści podręczników i podstawach programowych”. W owej analizie prawnej Centrum Prawnego, znajdziemy następujące przypomnienie:
Pamiętać należy, że transpłciowość (transseksualizm) wciąż uznawany jest za zaburzenie identyfikacji płciowej (Gender Identity Disorder) i wyszczególniony pozostaje zarówno w International Statistical Classification of Diseases and Related Health Problems registry (ICD-10 CM) jak i w Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM-IV DR). Zważywszy, że transpłciowość stanowi integralny element środowiska LGBTQ nie sposób nie postrzegać jego całości w kontekście problematyki zaburzeń tożsamości płciowej, mimo że środowisku temu udało się przeforsować eliminację homo- oraz bi-seksualizmu z oficjalnych rejestrów stanów patologicznych, w których znajdowały się do lat 90. XX w.
Należy wyłuszczyć więc konkluzję, dość znaczącą, iż środowiska pederastów, szerzej znane jako LGBTQ, dążące do rewolucji Gender, mającej u podstaw zniszczenie klasycznego wzorca rodziny – a, co za tym idzie, zniszczenie cywilizacji chrześcijańskiej – powołują się na listę chorób WHO tylko wtedy, gdy dyskusja dotyczy „homoseksualizmu“, epatując pseudonaukowymi słowami i definicjami, jakoby samo wykreślenie na mocy raportów APA tej dewiacji, było dowodem na naturalność owego zaburzenia. Gdy zaś temat dotyczy transseksualizmu, środowiska te nie chcą powoływać się na tę listę, a każdego, kto publicznie i otwarcie o tym wspomina, albo ignorują, albo pozywają za szerzenie nienawiści.
Tak więc, już kończąc felieton, należałoby jasno to powiedzieć: Tak, Panie Ferfecki. Polonez jest tańcem, w którym spotykają się na najwyższym gruncie kulturalnym (znacznie powyżej „kultury“ dyskusji Pani Szczuki u Tomasza Lisa), dwie płcie. Nie przeciwne sobie, a uzupełniające się. Jeżeli więc jakiś biedak siedzi, płacząc, iż żaden przystojny chłopczyk nie chce go zaprosić do tańca – trudno. Nawet niektóre piękne kobiety nie mają czasem mężczyzny, by móc z nim tańczyć. Lecz dla „gejów“ i „lesbijek“ mam jedną radę: jest wyjście z tej niewygodnej sytuacji! Leczenie, proszę Państwa. I mocne postanowienie poprawy.
Maciej Kałek
www.facebook.com/Narodowykatol
w oparciu o:
http://www.rp.pl/artykul/19,
http://wiadomosci.gazeta.pl/
http://wyborcza.pl/1,75478,
http://www.kph.org.pl/pl/kim-
http://www.batory.org.pl/
http://www.ordoiuris.pl/
Autor ciekawie ujął temat.Trudno się dziwić,ze upadamy jako państwo,skoro polityka kręci się wokół majtek .Nie widzę aby w najbliższym ,coś się zmieniło. Tym bardziej,ze i podręczniki gotowe, a i plaże dla Toplles – bez tekstylnych , oferuje Miasto-Rzym Słowiański-Nysa., Cóż nam pozostało?? Prosić o Dar rozumu.
Zauważyłam,że panowie nie umieją tańczyć, może to jest przyczyną ze orientacje zmieniają? Taniec ma coś z magii a oni mylac kroki nie potrafia sie do partnerki przytulić. Wiec wygodniejszy jest słomiany chochoł.
Przecież ten chłoptaś na zdjeciu sam wygląda na homo!!
@ znajomy. Wyrażajmy się o rodakach po ich osobistym poznaniu. Każdy z nas stara się wyglądać pięknie i elegancko. Zapewne garnitur i krawat to strój także dla dziennikarzy.
Szkoda wzroku na czytanie tekstów tego pana Pani Ireno
@ P.Historyk. Proszę napisz artykuł.Chętnie przeczytam. Nie tylko ja . Skoro młodzi widzą ten świat tak jak widzą, to dobrze byłoby korygować.Pozdrawiam.