„Nie możemy się poddawać, nie możemy mówić, że sprawa jest przegrana” – z Tomasz Kostusiem Wicemarszałkiem Województwa Opolskiego rozmawia Tomasz Kwiatek
Panie Marszałku, kto na tym zyskał, że nie będzie najbardziej oczekiwanej inwestycji w województwie opolskim? Kto zyskał na tym, że nie będzie wydanych 11 miliardów na rozbudowę Elektrowni Opole?
Kto zyskał? Z pewnością zyskała Polska Grupa Energetyczna. Czy zyskała w perspektywie strategicznej, czy tylko krótkiej, związanej z dywidendami, to jest w dalszym ciągu pytanie otwarte. Na pewno zyskał Bełchatów jako konkurencyjna inwestycja, która mogłaby być realizowana w oparciu o węgiel brunatny. Ta decyzja zarządu PGE o wycofaniu się z realizacji rozbudowy Elektrowni Opole, a więc budowy 5-tego i 6-tego bloku, zbiegła się nieszczęśliwie z pewnymi dylematami inwestycyjnymi na poziomie samej spółki. Otóż zarząd nadal nie podjął ostatecznej decyzji, czy PGE pójdzie w kierunku budowy elektrowni jądrowej, czy będzie inwestować w energetykę odnawialną, czy będzie wreszcie realizować duże projekty w zakresie energetyki konwencjonalnej. Z tym związany jest kolejny problem, bo jest lobby, któremu zależy na rozwoju energetyki konwencjonalnej w oparciu o technologię przetwarzania węgla brunatnego, inni zaś mówią o węglu kamiennym. To wszystko zbiegło się z bardzo poważnym opóźnieniem samej inwestycji przez protest ekologów, którzy zakwestionowali decyzję środowiskową i ścieżkę wydawania pozwolenia.
Wydaje się, że ekolodzy już to co mogli zrobić zrobili, inwestycja była na dobrej drodze – przetargi wygrane, dokumentacja zrobiona i nagle taka decyzja? To niepokoi i rodzi podejrzenie, że ta sprawa ma jednak jakieś drugie dno…
Rok temu, wtedy kiedy zarząd PGE był zdecydowany aby tę inwestycję realizować, nie było żadnych wątpliwości i żadnych dylematów. Wtedy jednak skutecznie zaprotestowali ekolodzy, a ich protest opóźnił cały proces prawie o rok. To opóźnienie zbiegło się z sytuacją nadwyżki energetycznej przy spadku cen za energię oraz z dylematami inwestycyjnymi samego PGE, o których mówiłem wcześniej.
Ale nie możemy się poddawać, nie możemy mówić, że sprawa jest przegrana. Przeciwnie, jest w tej chwili wielka mobilizacja naszych parlamentarzystów, marszałka, wojewody. Warto podkreślić, że ten bój o przywrócenie inwestycji rozbudowy Elektrowni Opole nie ma barw politycznych. Stałoby się bardzo źle, gdyby ta walka była upolityczniona, gdybyśmy zaczęli się w jej trakcie przerzucać odpowiedzialnością kto zawinił. W tej chwili potrzebne są „wszystkie ręce na pokład” – zarówno posłowie lewicy jak i prawicy, a przede wszystkim parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej, którzy przecież reprezentują formację rządzącą, bardzo się zaangażowali w ratowanie tego projektu. Zmierzam do tego, że w tej chwili powinniśmy szukać naszych sojuszników w tej walce. Takim sojusznikiem są bez wątpienia parlamentarzyści śląscy, którzy mają problem niezagospodarowanych hałd węgla.
A Elektrownia Opole byłaby naturalnym odbiorcą tych nadwyżek. A więc ten „kierunek śląski” i wspólne inicjatywy z parlamentarzystami śląskimi powinny przynieść pozytywny skutek.
W tej chwili nie doszukiwałbym się raczej jakiegoś bliżej nieokreślonego drugiego dna. Proszę pamiętać, że po raz pierwszy od czasu przemian ustrojowych roku 1989 mamy do czynienia w Polsce ze spowolnieniem gospodarczym i musimy tak naprawdę jako społeczeństwo od podstaw nauczyć się wykorzystywać okresy dekoniunktury do realizowania dużych inwestycji po niższych cenach, z korzyścią dla wszystkich sektorów istotnych dla gospodarki, tak by w momencie ponownego przyspieszenia nie było w Polsce chociażby ryzyka zachwiania bezpieczeństwa energetycznego, a w konsekwencji na przykład utraty ciągłości dostaw energii do odbiorcy. To nie jest tylko kwestia nieroztropnego i krótkowzrocznego zaniechania inwestycji w Opolu, ale również wstrzymania inwestycji w Rybniku, czy anulowanie przetargu na budowę bloku w Ostrołęce.
Czy już się coś dzieje w sprawie szukania sojuszników na Śląsku?
Oczywiście – są spotkania, są rozmowy. Ale nie chciałbym mówić o detalach – o to proszę pytać naszych posłów. Ale poza parlamentarzystami, naszymi sojusznikami są radni i sejmik województwa śląskiego. A więc mówimy o wspólnych działaniach zarówno na poziomie centralnym, jak też w samorządzie. My, Opolanie, mamy nadzieję na podobną do opolskiej rezolucję w tej sprawie sejmiku województwa śląskiego.
Naturalne powinno być, że cały Śląsk uruchamia się wokół tej inwestycji, a Opole jest tylko miejscem, gdzie się te interesy zbiegają. Rozumiem, że też w tym kierunku będą te działania szły…
To dobry pomysł. Głównym odbiorcą energii wytwarzanej na Opolszczyźnie jest Dolny Śląsk, natomiast pierwsze działania poszły w kierunku Górnego Śląska, bo właśnie ten region ma w podjęciu tej inwestycji żywotne interesy. Wszystkim nam trudno jest zrozumieć decyzję PGE, zwłaszcza w sytuacji, kiedy premier Donald Tusk w swoim drugim expose i nie tak dawno wicepremier Janusz Piechociński na Politechnice Opolskiej (trzy tygodnie przed decyzją PGE – przyp. red.), potwierdzali tę ważną i potrzebną inwestycję nie tylko dla regionu, ale również dla Polski, zarówno w wymiarze bezpieczeństwa energetycznego, jak i w wymiarze gospodarczym i ekonomicznym.
Mnie się wydaje, jakby zarówno premier jaki i wicepremier nie wiedzieli o tym, że PGE już taką decyzję podjęło. Przecież nie mogła taka decyzja powstać w ciągu trzech tygodni, ona już musiała powstawać od kilku miesięcy w myślach komitetu sterującego PGE… Czy to możliwe, że znów nie było przepływu ważnych informacji? Trochę to niepokoi naszych czytelników, że takie decyzje strategiczne nie są podejmowane w kręgach rządowych tylko rzeczywiście w spółkach.
Możemy wpływać na te decyzje przez podejmowanie działań politycznych – i to się właśnie dzieje. Głęboko wierzę w to, że przyniosą one spodziewany efekt, ponieważ mamy całą masę argumentów merytorycznych. Począwszy od tego, że według szacunków do roku 2019 trzeba będzie wyłączyć z Krajowego Systemu Elektroenergetycznego około 6,5 tysiąca megawatów ze względu na przestarzałe technologie, zagrażające środowisku. Między innymi zagrożone są bloki 1 i 4 Elektrowni Opole, które bez modernizacji mogą zostać w perspektywie kilkunastu lat wyłączone. Musimy tutaj zachować ciągłość wytwarzania energii.
Mówi się, że jak nie będzie tej inwestycji, to tak naprawdę Elektrownia Opole za 20 lat zostanie zamknięta…
Tak. Warto tutaj przypomnieć wystąpienie pana profesora Jerzego Buzka, do niedawna przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, który goszcząc w Opolu podejmował często problematykę energetyczną. Zwracał uwagę na to, że Europie, a w szczególności Polsce grozi deficyt energetyczny i jest on bardzo realny. I jeżeli w najbliższym czasie nie nastąpią zdecydowane działania związane z realizacją inwestycji energetycznych, to możemy mieć bardzo poważny problem.
Ten problem dostrzegają już nawet spółki przesyłające energię, jak Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Prezes Zarządu spółki PSE S.A. Henryk Majchrzak, zresztą były prezes Elektrowni Opole, powiedział kiedyś w wywiadzie, że zmniejszają już kontrakty na duże korporacje z dostawą energii, zabezpieczając się tym, że będzie właśnie zniżka energii, już to przewidują w kontraktach na ileś tam lat podpisywanych.
Ale my nie możemy być zdani tylko i wyłącznie na import energii, pozyskiwanie jej od naszych sąsiadów. To są absolutnie kluczowe, strategiczne kwestie i tutaj nie ma mowy o żadnych kompromisach. Nie możemy być uzależnieni od jakiegokolwiek kraju, jeżeli chodzi o energię elektryczną. Zwróćmy uwagę, że w najbliższym otoczeniu jesteśmy jedynym krajem, który nie ma energii atomowej, czyli tego najbardziej czystego, bezpiecznego, wydajnego źródła energii. Jest decyzja polityczna rządu, by budować elektrownie atomowe, ale to jest długotrwały proces i moim zdaniem w ciągu najbliższych 10 lat bardzo trudno będzie taką elektrownię uruchomić.
Trzeba tutaj zwrócić uwagę na fakt, że zarówno raporty Komisji Europejskiej, jak i nasze ekspertyzy krajowe wskazują, że za chwilę będziemy mieć do czynienia z poważnym problemem deficytu energetycznego. To znaczy, że Polska będzie musiała wygaszać te elektrownie, które zagrażają środowisku ze względu na przestarzałe, nieefektywne technologie wytwarzania energii. Jak mówiłem, proces budowy elektrowni atomowej jest bardzo długi, a polską specyfiką jest – tu warto przypomnieć negocjacje w sprawie pakietu energetyczno-klimatycznego w UE – oparcie energetyki na węglu kamiennym. Mocno postawiliśmy na technologie węglowe, m.in. w takim strategicznym dokumencie, jakim jest strategia bezpieczeństwa energetycznego państwa. W tych kluczowych dokumentach Elektrownia Opole jest ważnym elementem polityki państwa. A warto też podkreślić, że już wydano około 70 mln zł na przygotowanie rozbudowy Elektrowni Opole.
PGE podaje dokładnie 64 mln, ale specjaliści szacują, że wydano nawet powyżej 100 mln zł. Sam zresztą znam przykłady, że osoby dwa lata angażowały się w ten projekt i dziś są rozczarowane. Ktoś za to zapłacił, a tak naprawdę tych wszystkich wydatków się nie mierzy. No i jeszcze mówimy o kosztach społecznych, miało być ponad 1000 osób zatrudnionych przez Rafako…
Ja mówię o bardzo ostrożnych szacunkach, czyli o tych 70 milionach. Natomiast wszyscy, którzy tę inwestycję znają nieco bliżej mówią o tym, że rzeczywiste koszty były dużo, dużo wyższe. W tej sytuacji mogę przyjąć taką argumentację, że rok 2013 nie jest dobrym rokiem na to, by tak ogromną inwestycję rozpoczynać. W sytuacji deficytu budżetowego nie tylko PGE koncentruje się na dywidendach, czeka na nie również rząd. Można zatem tę inwestycję przesunąć i rozpocząć ją za rok, góra za dwa lata. Jednak my, tu, w województwie opolskim na pewno nie rezygnujemy z rozbudowy Elektrowni Opole, z 5 i 6 bloku, które mają nam dać 1800 MW.
Moim zdaniem powinien się zrodzić jakiś oddolny protest działaczy PO. To w końcu rząd PO podjął taką a nie inną decyzję. Muszę więc Pana zapytać jako członka Platformy Obywatelskiej, jak się Pan z tym czuje?
Cały czas głęboko wierzę że opinia komitetu budowy działającego przy zarządzie PGE, która miała wpływ na decyzję zarządu, zostanie zmieniona przez największego udziałowca, czyli Skarb Państwa. Mam nadzieję, że zarówno bezpieczeństwo energetyczne państwa, jak i poniesione już wydatki na przygotowanie inwestycji będą tym, co zaważy na ostatecznej decyzji.
Pojawia się taka teza, może Pana marszałka trochę zaszokuje, że wycofanie się z inwestycji rozbudowy Elektrowni Opole jest dobrą decyzją dla Niemiec, bo będzie zapotrzebowanie energetyczne na energię odnawialną, a przez to import sprzętu z Niemiec?
Ja żadnych kompromisów w tym zakresie sobie nie wyobrażam. Jeżeli będziemy inwestować w energię odnawialną, to tylko w najnowsze technologie. Na żadne szroty demontowanie z Niemiec nie ma i nie będzie zgody. Takie pierwsze turbiny wiatrowe na początku lat 90. były montowane, ale to było raczej takie testowanie czegoś, co w Europie było standardem. Takie trzy stare wiatraki zdemontowane i przywiezione z Niemiec stoją np. w Jemielnicy. Ale to nie ma charakteru masowego, bo na to nie było zgody i nigdy nie będzie.
Zapotrzebowanie energetyczne na energię odnawialną już dziś jest spore i w najbliższej przyszłości będzie rosło. Zgodnie z przyjętym ,,pakietem energetyczno –klimatycznym 3 x 20’’ musimy czynić starania, aby do 2020 r., w łącznym krajowym bilansie energetycznym 15% pochodziło z energii odnawialnej (w tym samym okresie kraje członkowskie Unii Europejskiej mają osiągnąć 20-procentowy udział energii odnawialnej w ostatecznym zużyciu energii – przyp. red.). Rzeczywiście, montowane na początku lat 90. pierwsze krajowe turbiny wiatrowe pochodziły z Niemiec, ale to było raczej testowanie sprawdzonych rozwiązań, które w Europie były standardem. Dzisiaj, jeżeli będziemy inwestować w energię odnawialną, to tylko w najnowsze technologie, które mogą również pochodzić od producentów z Niemiec jak choćby koncernu Siemens AG. Dokładnie mówimy o tym w wojewódzkim planie rozwoju energetyki odnawialnej. Dziś powstają kolejne, nowoczesne inwestycje w energetykę odnawialną. W Kamienniku powstała pierwsza duża farma wiatrowa o mocy całkowitej 30,75 MW, mamy pierwszą biogazownię rolniczą w Zalesiu koło Namysłowa o mocy ok. 2,0 MW, mamy 43 elektrownie wodne o mocy ok. 28,67 MW. W regionie przybywa kolektorów słonecznych, rozwijają się instalacje fotowoltaiczne oraz płytka geotermia.
Czyli Opolszczyzna może zrealizować te 15%?
Może zrealizować, choć przychodzi nam to z trudem. Dlaczego? Dlatego, że jesteśmy regionem autonomicznym energetycznie – w przeciwieństwie do innych regionów, produkujemy więcej energii elektrycznej niż zużywamy. Nie mamy takich problemów jeśli chodzi o zaopatrzenie w energię jak choćby województwo zachodniopomorskie czy Mazowsze.
A może o to właśnie chodziło? Może chciano tę inwestycję przesunąć tam, gdzie są większe problemy?
Myślę, że biorąc pod uwagę położenie regionu opolskiego, potencjał i funkcje transportowe rzeki Odry, gęstą sieć drogową i bardzo dobre skomunikowania kolejowe, jest nam dużo łatwiej znaleźć wspólny mianownik ze Śląskiem i po prostu dogadać się dla realizacji dużej inwestycji energetycznej, gdzie mamy ten węgiel prawie pod nosem i transport tego surowca nie jest jakimś logistycznym wyzwaniem. Oczywiście nie jest to taka komfortowa sytuacja jak w Bełchatowie, gdzie węgiel jest tuż obok. Ale 100 km to nie jest istotny dystans, aby rezygnować z inwestycji, o której mówi premier w swoim expose. Podkreślam, że tu nie chodzi o rozwiązanie jakichś lokalnych czy regionalnych problemów, ale o spójny i bezpieczny system dostaw energii dla kraju zamieszkałego przez 38 mln mieszkańców, a Opole dobitnie i bezdyskusyjnie wpisuje się w ten system jako jego kluczowy punkt zasilania. Przypominam, że decyzja o lokalizacji Elektrowni Opole w systemie sieci przesyłowych kraju zapadła ponad 40-lat temu.
Czyli premier w tej sprawie nie ma nic do powiedzenia?
No nie, tak nie można powiedzieć. Myślę, że tutaj powinniśmy się uzbroić w cierpliwość i poczekać na efekty działań, jakie już zostały podjęte. Marszałek Sebesta w najbliższym czasie będzie w tej sprawie rozmawiał z premierem, nasi parlamentarzyści włączyli się w tę sprawę. Nie chciałbym używać tutaj patetycznych słów, ale ta inwestycja to opolska racja stanu. Powiedziałem to kiedyś publicznie i w dalszym ciągu to podtrzymuję. Zgoda, możemy też powiedzieć, że nie możemy rozwoju regionalnego opierać tylko na jednej inwestycji. Bo mogło powstać takie wrażenie, że jak tej inwestycji nie będzie, to Opolszczyzna powinna się zwijać. Ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam, ta inwestycja jest nam bardzo potrzebna, powinniśmy o nią walczyć, ponieważ będzie ona swoistym kołem zamachowym dla lokalnej gospodarki.
I tu wracamy do tego poziomu regionalnego…
Tutaj mówimy o tysiącu miejsc pracy, o impulsie dla handlu, usług, dla lokalnej gospodarki, w szczególności branży budowlanej, z której przecież Opolszczyzna słynie. Wizytówką naszego regionu jest dobrze zorganizowana branża budowlana. To tu na Opolszczyźnie jest największa cementownia w Europie, to tutaj są wielkie kopalnie kruszyw, z których budowane są drogi ekspresowe czy autostrady, mamy tu też największych producentów okien. Tu naprawdę jest wiele takich zakładów, ale też jest mnóstwo małych firm, które kooperują z tymi wielkimi zakładami i w czasach. kiedy ilość zleceń spada, taka inwestycja jest bardzo ważna, jest bardzo potrzebna.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Specjalne podziękowania dla Izydora Wielochy za pomoc w redakcji wywiadu.
Siad! Waruj!! i POczytaj!! http://niezalezna.pl/41386-tylko-u-nas-alganow-w-polsce-rosyjska-firma-inter-rao-jes-negocjuje-z-polskim-rzadem
Siad,Waruj.Siad.Waruj panie Kostuś…@ P.z Niemodlina. Trzeba powtarzać,aby nie zapomnieć.
Myślę, że warto przypomnieć całą sprawę http://ngopole.pl/2013/02/21/nasz-temat-wojna-w-po-niezalezne-media-a-sprawa-kostusia/