„Cezary Gmyz urodził się 24 maja 1967 r. we Wrocławiu. Polski teatrolog, dziennikarz i publicysta. Absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Wiceprzewodniczący Niezależnego Zrzeszenia Studentów na tej uczelni…” – krótką notką biograficzną pani Agnieszka Zakrzewska-Kubów rozpoczęła spotkanie z redaktorem Cezarym Gmyzem, o którym było głośno po jego wyrzuceniu przez Grzegorza Hajdarowicza z Rzeczpospolitej. Spotkanie rozpoczęło się krótko po 18:00 w auli starej Uniwersytetu Opolskiego.
Dziennikarz rozpoczął swoje wystąpienie od podziękowania za zaproszenie do Opola, w to szczególne miejsce związane z braćmi Kowalczykami. Następnie poinformował o ostatniej sprawie, którą „prowadził” – sędzia Tuleya. Po tym krótkim wyjaśnieniu wygranej z Rzeczpospolitą p. Gmyz przeszedł do sprawy artykułu w Rzeczpospolitej, po którym stracił pracę.
Sprawa trotylu
Wszystko zaczęło się od niejasnych konsultacji na linii barska – prokuratura o czym poinformowało jedno ze źródeł. Redaktor Cezary Gmyz od razu rozpuścił wici aby dowiedzieć się więcej na ten temat. Jednak odpowiedź jaka przyszła po tygodniu zmroziła krew w żyłach – polscy prokuratorzy i biegli odkryli trzy substancje na wraku Tu – 154 : trotyl (TNT), nitrogliceryna oraz C4. Po zapoznaniu się z informacjami z innych źródeł potwierdzona została informacja o dwóch pierwszych. Z uwagi na brak dodatkowej weryfikacji niezależnych źródeł w artykule nie został poruszony temat obecności nowoczesnego materiału wybuchowego C4.
Tajny tekst
Rozpoczęło się gorączkowe pisanie publikacji na ten bardzo drażliwy temat. Całkowite odcięcie komputera od internetu, zapis na szyfrowanym nośniku – tak wyglądała praca pana redaktora opracowującego jeden z bardziej kontrowersyjnych teksów minionego roku. Nie raz inwigilowany nie używał nawet telefonu komórkowego.
Gotowy tekst został przekazany redaktorowi naczelnemu – Tomaszowi Wróblewskiemu. Natychmiast wykonano telefon do prokuratora naczelnego Andrzeja Sermenta, który usłyszawszy tematykę wezwał pana Wróblewskiego do siedziby prokuratury. Po spotkaniu w/w już ze schodów wykonywał telefon, że tekst trzeba natychmiast puścić. Z powodu druku Rzeczpospolitej w tym samym miejscu co pismo Agory -Gazeta Wyborcza – nałożono embargo. Puszczono go tylko w warszawskim wydaniu pisma Presspublicy oraz zablokowano jego publikację w internecie. Tekst nie był konsultowany przez kolegium redakcji.
Zaczęło się …
Dzień publikacji artykułu rozpoczął się od ogromnego poruszenia. Tytuł wywoływał wiele kontrowersyjnych reakcji. Na niezależnych portalach pojawiły się informacje potwierdzające wersję Rzeczpospolitej. Prokuratura miała świadomość, że tekst pojawi się w najbliższym wydaniu.
„Graś rżnął głupa, że nie wiedział o wydaniu tej publikacji.” – stwierdził w Opolu Gmyz.
Redaktor Cezary Gmyz nie zjawił się na konferencji prasowej – powodem absencji była zwykła niechęć do tego typu wydarzeń dziennikarskich. Wcześniej również nie zjawiał się na konferencjach. Pan Gmyz był jednak bardzo zdziwiony, że prokuratura wojskowa wchodziła w ubraniach cywilnych. Zrozumiał jednak co się dzieje w momencie kiedy otworzyli usta.
Na stronie Rzeczpospolitej pojawiło się oświadczenie, że się pomylili. Niektórym dziennikarzom nerwy puściły – weszli do redaktora naczelnego pytając o co chodzi.
Zwolnienie czy rezygnacja?
Po ostatnim tekście „Prawda ukarze się za pół roku”, który w pełni został zaakceptowany, nasz prelegent zrezygnował z pracy w Rzeczpospolitej. Następnego dnia przekazał swoją decyzję Tomaszowi Wróblewskiemu. Naczelny jednak poinformował, że to nie on się zwalnia a zostaje zwolniony.
„Tomek zapytał mnie czy mogę jakoś udowodnić, że napisałem prawdę. Powiedziałem, że spróbuję. (…) Informatorzy otrzymali od redakcji listy żelazne, które gwarantowały im zachowanie anonimowości.” – wspominał Gmyz.
Tylko dwa źródła odpowiedziały na prośbę. Spowodowane było to świętem Wszystkich Świętych. Wszystkie spotkania odbywały się twarzą w twarz – z powodu obaw o inwigilację użycie telefonu było wykluczone. Informatorzy nie mieli zamiaru wydawać oświadczenia – nie chcieli zaufać redakcji, która wyrzekła się swojego pracownika. O fakcie oraz personaliach źródeł ( w zgodzie z prawem prasowym) został poinformowany redaktor naczelny.
5 listopada na godzinę 14:00 Cezary Gmyz dostał zaproszenie z Rzeczpospolitej. Grzegorz Hajdarowicz pouczał go o zasadach konspiracji oraz wręczył wymówienie. Natychmiast na stronie Rzeczpospolitej ukazała się informacja dotycząca rekomendacji zwolnienia p. redaktora.
Warto zauważyć, że Gmyz nadal publikował w „Uważam Rze”, tygodniku prowadzonym przez pana Lisickiego. Ten ostatni został za tą decyzję trzy razy zwolniony – ostatni raz dyscyplinarnie.
Zakończenie
Część wykładowa zakończyła się po około 40 minutach. Następnie osoby uczestniczące zadawały pytania przez półtora godziny. Główną kwestią była katastrofa lotnicza w Smoleńsku. W spotkaniu brała udział zarówno młodzież jak i osoby starsze. Ludzie zapełnili całą aulę oraz bardzo aktywnie uczestniczyli w spotkaniu. Prelegent był odbierany bardzo pozytywnie przez publiczność. Można było zauważyć szczere zainteresowanie poruszanymi kwestiami. Spotkanie zostało zorganizowane przez Wszechnicę Solidarności, OSPN oraz Klub Gazety Polskiej w Opolu. Wkrótce fotorelacja ze spotkania.
Autor: Michał Sosna
Byłem na spotkaniu, warto było, bardzo ciekawie mówił pan Gmyz, spotkanie oczywiście całkowicie przemilczane przez Głos Helmuta, co innego gdyby do Opola miała zamiar przyjechać pani Gessler, wtedy info byłoby już na kilka dni przed :) :)
bardzo dobre wystąpienie Cezarego Gmyza w przeciwieństwie do wystąpienia a właściwie odczytania i to dość dobrze nie przygotowanego przez Panią Agnieszkę, powiem tak ta pani nawet nie powinna czytać, ale jak się za to bierze niech robi to dobrze, bardzo chce się pokazać ale chyba za bardzo nie ma z czym, nie ma polotu a tego nie łatwo się nauczyć to trzeba mieć w sobie