Zmywanie statków trzeba zacząć od zdjęcia żagli uważając, aby nie uszkodzić cieniutkiego, jak muślin tworzywa. Potem należy wypucować maszty specjalnym płynem do mycia statków, by nabrały szlachetnej barwy ciepłego mosiądzu.
Opuszką małego palca otulonego w gazę szoruje się pokład na wysoki połysk. Puchem z gołębiego brzuszka przeciera się okrągłe okienka kajut. Niech błyszczą. Gąbką z trzewi oceanów zaś, wszystkie po kolei wiosła, od dulki po krawędź pióra. Burty i kil glansować trzeba pieczołowicie do czysta. To prawdziwie galernicza praca.
Na koniec statku płaszcz dobrze jest wypolerować jedwabną chusteczką. Trzeba rozpiąć żagle. Potem, przez wąską szyjkę wprowadzić statek na redę butelki i całość rzucić na pastwę pomyślnych wiatrów, mając nadzieję, że zetknięcia z morzem butelka nie przetrzyma.
Maria