Był „ostatnim partyzantem Langiewicza”, tym, który samotnie poniósł sztandar powstańczy, gdy inni zwątpili.
Dionizy Czachowski, kresowy „magnat”, spokrewniony z Fryderykiem Chopinem, sławę zawdzięcza zwłaszcza przymiotom charakteru, które sprawiły, że został nazwany „Strasznym Starcem”.
Cykl II: Oto wasz Czachowski! Oto wasz król Polski! – „Straszny Starzec”
Staruszek z bronią na dzika
W dniu wybuchu powstania styczniowego na punkt zborny pod Świętym Krzyżem przybył 53-letni mężczyzna uzbrojony w „myśliwską” dubeltówkę.
Obraz ten zapewne nie był krzepiący dla Jana Pędrowskiego, którego zadaniem było zorganizowanie oddziału powstańczego z przybyłych „rekrutów”. Jeśli nawet dowódca oddziału tak pomyślał, to szybko musiał zweryfikować swoje zdanie na temat „staruszka z bronią na dzika”.
Dionizy Czachowski jako znakomity myśliwy nie tylko umiał świetnie strzelać, ale doskonale znał lasy guberni radomskiej i miał tu liczne kontakty. A dzięki swoim osobistym zaletom, jak wrodzona odwaga, nieugięta wola i niebywałe poczucie dyscypliny błyskawicznie awansował. Po koncentracji w Wąchocku Langiewicz mianował Czachowskiego szefem swojego sztabu, a reorganizując podległe mu oddziały mianował go dowódcą 3 batalionu.
3 batalion pod dowództwem Czachowskiego przeszedł cały szlak bojowy nazywany „kampanią Langiewicza”.
Jednostka ta pod dowództwem Czachowskiego w całym zgrupowaniu odznaczała się karnością i męstwem dorównując elitarnym wojskom carskim, od których zapożyczyła taktykę natarcia z kolbą zwróconą ku nieprzyjacielowi. Gdy zdezorientowany przeciwnik nie wiedział z czym ma do czynienia, wówczas w ostatniej chwili strzelec Czachowskiego odwracał karabin na którym tkwił bagnet, który przeszywał wroga.
Wszystkie walki 3 batalionu były dla niego zwycięskie. Czachowski, będąc pod Langiewiczem, nie przegrał ani razu, zawsze wypełniając powierzone mu zadania przy minimalnych stratach własnych.
U Langiewicza
Swój „chrzest bojowy” 3 batalion przeszedł 1 lutego 1863 roku pod Suchedniowem biorąc na siebie cały ciężar rosyjskiego uderzenia. Czachowski podjął aktywną obronę powierzonego mu odcinka opierając się na naturalnych przeszkodach jak np. rzeki i w porę odskakując od przeważających sił nieprzyjaciela, przejawiając tym samym niepospolity talent stratega.
Dzięki zastosowanej taktyce, Langiewicz mógł bez strat wycofać Zgrupowanie z zagrożonego Wąchocka.
Kolejne starcia batalionu Czachowskiego były równie zwycięskie i spektakularne.
Gdy klasztor na Świętym Krzyżu, kwaterę główną Langiewicza, szturmowali Rosjanie, na pomoc oblężonym przybyli strzelcy Czachowskiego, którzy rozgromili nacierających, a sam Czachowski, jako wytrawny myśliwy, „ustrzelił 15 Moskali”.
Gdy 17 lutego pod Staszów, gdzie wówczas kwaterowali powstańcy, podeszli Rosjanie, do boju ruszył batalion Czachowskiego, który nie tylko zatrzymał nieprzyjaciela, ale również kontratakował i wyparł go z zajętych pozycji.
Pod Małogoszczą 3 batalion skutecznie osłaniał odwrót Langiewicza, następnie z powodzeniem bił się pod Pieskową Skałą i pod Chrobrzem.
Pod Grochowiskami batalion Czachowskiego, jako najbardziej sprawdzony, również szedł w straży tylnej głównych sił Langiewicza. Na odgłos rozpoczynającej się bitwy Czachowski zarządził pośpieszny marsz w kierunku narastającej kanonady, wówczas naprzeciwko niego stanął rosyjski oddział mjr Bentkowskiego składający się z trzech rot i półszwadronu kawalerii.
Czachowski, sądząc, że został odcięty, zdecydował uderzyć pierwszy na przeważające siły rosyjskie.
Osobiście z „myśliwską” dubeltówką w ręku poprowadził śmiały atak na bagnety.
Powstańcy z okrzykami „jeszcze Polska nie zginęła!” uderzyli z całym impetem w zdezorientowanego wroga rozbijając całkowicie jego lewe skrzydło.
Następnie Czachowski, w pełnym biegu, gęsto się ostrzeliwując, skręcił na południowy wschód i wyrwał, jak mniemał, z okrążenia.
Sądząc mylnie, że siły główne zostały rozbite, postanowił na własną rękę przebijać się do celu wyznaczonego przez Langiewicza, czyli ku zalesionym zboczom Gór Świętokrzyskich.
„Tobie, durniu, świnie paść, a nie majorem być”.
W okresie gdy Czachowski walczył w Korpusie Langiewicza przylgnął do niego złowieszczy przydomek „Straszny Starzec”.
W okresie tym dał się poznać nie tylko jako znakomity strateg i strzelec siejący dosłowne spustoszenie w szeregach wroga, ale również jako człowiek wybuchowy i gwałtowny, co często idzie w parze z silnymi osobowościami.
Na postoju pod Świętym Krzyżem po swojemu ocenił umiejętności wojskowe mjr Dawidowicza, którego batalion, fatalnie dowodzony, nie wsparł oddziału Czachowskiego pod Suchedniowem. Przed całym frontem żołnierzy Czachowski gniewnie zwrócił się do Dawidowicza: „Tobie, durniu, świnie paść, a nie majorem być”.
Sugestia ta na tyle spodobała się Langiewiczowi, że pozbawił on dowodzenia skonfundowanego Dawidowicza.
Innym razem wracając po bitwie do obozu, będąc umazanym we krwi, widząc bezczynnych i nudzących się „dobrze urodzonych” oficerów, potrafił ich pobić i zwyzywać.
Czachowski nienawidził niesubordynacji i bierności, którą uważał za zdradę, a tę traktował jak na wojenne warunki przystało, „kulą w łeb”.
Gdy kolumna zmęczonych i wykrwawionych powstańców wycofywała się z pod Małogoszczy, wielu powstańców nie wytrzymywała nerwowo i fizycznie trudów nocnych przemarszy, wówczas jeden z maruderów odburknął coś Czachowskiemu, a ten nie namyślając się długo, wyjął rewolwer i wypalił mu prosto w głowę.
Ogólnie jednak Czachowski, dzielący wszystkie trudy z prostymi żołnierzami, był przez nich lubiany, a twardy charakter przysporzył mu jedynie szacunek i autorytet.
„marsz za mną walczyć dalej za wolność i ojczyznę!”
Odłączywszy się od Langiewicza pod Grochowiskami „Straszny starzec” spiesznym marszem przedarł się do Stopnicy, gdzie przebywał do 20 marca. Tam dotarła do niego wieść o przekroczeniu granicy przez naczelnego wodza. Dzielny pułkownik, splunąwszy ze złością, zawołał po swojemu do swych żołnierzy: „marsz za mną walczyć dalej za wolność i ojczyznę!”, po czym ruszył w lasy iłżeckie.
Tam założył polową bazę i po krótkim odpoczynku na początku kwietnia ruszył na czele 300-osobowego oddziału rozpoczynając samotną kampanię.
Taktyka obrana przez Czachowskiego polegała na krążeniu wokół Radomia i ściąganiu na siebie uwagi rosyjskich garnizonów, co miało odciągnąć jak największe siły rosyjskie od granicy z Galicją, skąd spodziewał się wkroczenia Mierosławskiego.
Jednocześnie Czachowski podporządkowywał sobie oddziały powstańcze operujące w okolicy.
W pierwszej kolejności były to oddziały dowodzone przez Władysława Kononowicza, Andrzeja Łopackiego i Faustyna Grylińskiego. Ten ostatni uznał władzę Czachowskiego dopiero wówczas, gdy zobaczył wymierzoną w swoją głowę lufę rewolweru i usłyszał groźbę rozstrzelania.
Zadanie odtworzenia zgrupowania, do czego dążył Czachowski, ułatwił fakt, że został on przez Rząd Narodowy mianowany naczelnikiem wojennym województwa sandomierskiego.
Nominacji tej nie uznał jednak Gliński, który powołując się na opinię swoich żołnierzy, stwierdził, że nie chcą oni służyć pod rozkazami „człowieka tak gwałtownego, pozbawionego taktu i wyrozumiałości” i opuścił szeregi Czachowskiego.
Mimo to nowy naczelnik podporządkował sobie jeszcze „partie” Wiszniewskiego, Figettiego i Stamirowskiego.
W ten sposób pod swoim sztandarem Czachowski zgromadził ponad 2000 powstańców.
Na czele zjednoczonych oddziałów Czachowski urządził demonstracyjny marsz w stronę Iłży, siejąc postrach w mijanych rosyjskich posterunkach.
15 kwietnia zgrupowanie wkroczyło do Grabowca, jednak szybko się z niego wycofało na wieść o ruchu wojsk rosyjskich z Radomia, Opatowa i Staszowa zmierzających do ześrodkowania się w Grabowcu.
Czachowski czuł się na tyle pewnie i był na tyle bezkompromisowy, że wystosował list do dowódcy radomskiego okręgu wojennego, gen. Aleksandra Uszakowa, w którym zwracając się do niego per „kolego” zapowiedział zabijanie każdego napotkanego Rosjanina.
Bezczelny w swej wymowie list doprowadził Uszakowa do prawdziwej pasji. Rozkazał on bezwzględne wytropienie i zabicie Czachowskiego.
Rosjanie urządzili obławę, z której Czachowski umiejętnie się wymknął i ze ściganego zamienił się w myśliwego gdy dowiedział się, że od głównych sił carskich odłączył się220-osobowy oddział mjr Dońca Chmieleńskiego. Forsownym marszem prowadząc 440 powstańców, Czachowski „wytropił” swoją „ofiarę” 22 kwietnia pod Stefankowem. Po okrążeniu przeciwnika „straszny starzec” rozpoczął prawdziwą rzeź. Przed całkowitą zagładą oddziału Dońca-Chmieleńskiego uchroniła wieść o zbliżaniu się głównych sił obławy. Czachowski zdążył jeszcze wykonać kilka wyroków śmierci na szpiegach i wycofał się w lasy radoszyckie.
Pojawił się ponownie 4 maja pod Borią i 5 maja pod Jeziorkami rozbijając siły Klewcowa.
Pod Rzeczniowem, opuściło Czachowskiego szczęście który został zaskoczony w marszu przez główne siły obławy. Początkowy pomyślny obrót bitwy zamienił się w klęskę gdy panice uległy szeregi powstańców będących uformowanych w kolumny marszowe.
Czachowski na czele 350 powstańców uratowanych z pogromu przebijał się na wschód, ku Wiśle. W Solcu, w obliczu gwałtownej dezercji, pozostało przy nim zaledwie 45 kawalerzystów, z którymi planował przebić się na Lubelszczyznę.
W ciągu kolejnych 6 dni dołączyły do niego jednak odłączone wcześniej oddziału, a po dokonaniu poboru nowych ochotników Czachowski ponownie stanął na czele sporego oddziału z którym 26 maja ruszył z powrotem ku lasom radomskim.
29 maja pod Białobrzegami zmusił nieprzyjaciela do odwrotu. Był to jednak ostatni sukces Czachowskiego. Zaalarmowany powrotem „strasznego starca” siły rosyjskie rozpoczęły za nim morderczy pościg nie ustępując tym razem Czachowskiemu ani o krok. Począwszy od 6 do 10 czerwca w ciągłym marszu odział Czachowskiego miał stały kontakt bojowy z przeważającymi siłami obławy. Będąc w beznadziejnej sytuacji, na skraju wyczerpania fizycznego i nerwowego, maszerując nocami po 70 km, a w dzień odpierając mordercze ataki wypoczętych oddziałów obławy Czachowski pod Ratajami zarządził rozwiązanie oddziału.
Po 6-miesięcznej kampanii Czachowski, wycięczony ciągłymi marszami i trawiony chorobą, wyjechał do Krakowa w celu podreperowania nadszarpniętego zdrowa.
Na powstańczej scenie pojawił się powtórnie 20 października kiedy to na czele 650-osobowego oddziału przekroczył Wisłę i z marszu musiał przyjąć bitwę pod Rybnicą, gdzie Rosjanie czekali już na „strasznego starca”. Dzięki strategicznym zdolnościom udało mu się ominąć pułapkę. Gorzej powiodło się jego siłom głównym, które dzień później zostały rozbite pod Jurkowicami.
Osamotniony dowódca postanowił, jak przed kilkoma zaledwie miesiącami, przebijać się na Lubelszczyznę i znów zawrócił wierząc w odtworzenie oddziału. 6 listopada pod Kępą Górną grupę jeźdźców na czele z Czachowskim zaskoczył oddział por. Assiejewa wysłany z Radomia. Krótkie starcie zamieniło się w ucieczkę Polaków.
Pod Jaworem Soleckim osamotnionego Czachowskiego dopadali kawalerzyści por. Assajewa, którzy okrążyli swoją ofiarę.
„Straszny starzec” oparty o samotną gruszę, stoczył ostatnią walkę.
Po wystrzelaniu wszystkich nabojów bronił się szablą, by paść w końcu od rosyjskiej kuli.
Rosjanie, zabicie Czachowskiego, uważali za swój wielki sukces, który postanowili wykorzystać propagandowo rozprawiając się tym samym z legendą „strasznego starca”, wieszającego każdego napotkanego rosyjskiego żołnierza.
Zwłoki Czachowskiego złożyli na chłopskim wozie i triumfalnie obwozili ulicami Radomia. Następnie wystawili je na widok publiczny w szopie nieopodal koszar.
Zrozpaczeni radomianie, z bólem w sercach, słuchali słów strażników: „Oto wasz Czachowski! Oto wasz król Polski”.
W kolejnym cyklu: Od „Ward Jacksona” do „Emilii” – powstanie na morzach
Autor: Tomasz Greniuch
Dzięki za kolejny świetny art. Takie właśnie coś chce się czytac, a nie gderanie czy Powstanie Styczniowe było potrzebne,czy nie. Odpowiedzią na to jest bohaterstwo ludzi ,którzy wtedy rzucili się do walki nie godząc się z jarzmem ruskiego sołdata.
Zauważone błędy: Prendowski (rtm z Szydłowca), a nie Pędrowski, Czachowski b. por. kawalerii z Powstania Listopadowego był u gen. M. Langiewicza naczelnika wojennego województwa sandomierskiego, dyktatora – najpierw mjr i dcą 3 bat i potem ppłk dcą 1 batalionu, dowódca oddziału to Turchetti (wcielone resztki 10 kwietnia, pod Stefankowem 21 kwietnia dowodził oddziałem 485 ludzi wydzielonym przez Czachowskiego b. oficer rosyjski kpt. Dobrogojski (zginął jako jedyny w starciu), przeciwnikiem był ppłk lotnej kolumny mjr Doniec-Chmielnicki (nie Chmielenski). Były jeszcze niewymienione bitwy Czachowskiego z Moskalami: pod Borią i Bałtowem 4 maja i pod Rzeczniowem 5 maja, pod Radzanowem (koło Jakubowa, Kadłubka i Chruścielowa) 1 czerwca, pod Borią i Bałtowem 4 maja, pod Rzeczniowem 5 maja, rajd po Ziemi Przysuskiej od 22 maja do 12 czerwca, pod Bobrzą, Ćmińskiem i Samsonowem 10 czerwca, pod Ratajami 11 czerwca.
Polecam „Wspomnienia czachowczyka z 1863 roku”, Lwów 1890 (Biblioteka Cyfrowa w Kielcach)
Komentarz podany wyżej
Komentarz podany wyżej
Zauważone błędy: Prendowski (rtm z Szydłowca), a nie Pędrowski, Czachowski b. por. kawalerii z Powstania Listopadowego był u gen. M. Langiewicza naczelnika wojennego województwa sandomierskiego, dyktatora – najpierw mjr i dcą 3 bat i potem ppłk dcą 1 batalionu, dowódca oddziału to Turchetti (wcielone resztki 10 kwietnia, pod Stefankowem 21 kwietnia dowodził oddziałem 485 ludzi wydzielonym przez Czachowskiego b. oficer rosyjski kpt. Dobrogojski (zginął jako jedyny w starciu), przeciwnikiem był ppłk lotnej kolumny mjr Doniec-Chmielnicki (nie Chmielenski). Były jeszcze niewymienione bitwy Czachowskiego z Moskalami: pod Borią i Bałtowem 4 maja i pod Rzeczniowem 5 maja, pod Radzanowem (koło Jakubowa, Kadłubka i Chruścielowa) 1 czerwca, pod Borią i Bałtowem 4 maja, pod Rzeczniowem 5 maja, rajd po Ziemi Przysuskiej od 22 maja do 12 czerwca, pod Bobrzą, Ćmińskiem i Samsonowem 10 czerwca, pod Ratajami 11 czerwca.
Polecam „Wspomnienia czachowczyka z 1863 roku”, Lwów 1890 (Biblioteka Cyfrowa w Kielcach)
Artykuł wspaniały aż chce się czytać. Wszystko co dotyczy Dionizego Czachowskiego jest mi niezmiernie drogie i bliskie. Do 20 – go roku życia od urodzenia mieszkałam w Jaworze Soleckim w cieniu obelisku i płyty które są świadectwem jego śmierci.
Nie mam wiedzy tak rozległej jak tu publikowana. Jest ona wyrywkowa i związana z miejscowościami położonymi blisko wsi mojego urodzenia. Mam pytanie;Czy prawdą jest,że Czachowski wykupił wybrakowane konie z wycofywane z armii rosyjskiej, odkarmił je, wyleczył i z nimi przybył do oddziału Prendowskiego? Gdzieś zetknęłam się z taką informacją. Pytanie 2 – Co Sądzi się o przekazie ustnym dziedzica Prószkowskiego o śmierci Czachowskiego ,który zawarty jest w pozycji ks. Jana Wiśniewskigo ,,Dekanat Iłżecki” str 124 pod tytułem ,,Nieco szczegółów o Dyonizym Czachowskim” Będę wdzięczna za informacje. Przepraszam ale komputer to dla mnie nowość i znajomość na przysłowiową dwóję więc proszę o wybaczenie jeżeli zrobiłam coś źle. Pozdrawiam. moim adresem można dysponować