Analiza wydatków państwa polskiego w 2012 roku i ich konsekwencje społeczno-gospodarcze

Niezależna Gazeta Obywatelska

Przez ostatnie dwanaście lat wydatki rządowe zwiększyły się aż o 135% z 283 w 2000 do 664 miliardów złotych w 2011 r. Jest to bardzo duży wzrost wydatków rządowych w ujęciu procentowym. Co przy przeciętnych średnich wydatkach rządowych w relacji do PKB na poziomie 40-45% jest dużym wzrostem. Instytut Globalizacji w swoim raporcie „Cena Państwa 2012” wylicza przeciętne obciążenie podatkowa pracującego na umowę o pracę na 53% wypracowanego przez niego dochodu. W zamian państwo wypełnia swoje podstawowe obowiązki względem obywatela (jak zapewnienie bezpieczeństwa) oraz cały szereg usług jak: służba zdrowa, edukacja, budowa infrastruktury itp. Warto zauważyć, że większą część tych usług można przerzucić na bardziej efektywniejszy sektor prywatny. W wyniku takiego działania można by zmniejszyć opodatkowanie obywatel. Takiego działania jednak nie warto się spodziewać z powodu postawy polskich ekonomistów z małymi wyjątkami. Również, nie znajdzie się politycznego podparcia do przeprowadzenia reform zmniejszających wydatki rządowe a co za tym idzie opodatkowanie obywateli.

Model społecznej gospodarki rynkowej po dogłębnej analizie naszych wydatków rządowych nie sprawdza się i powoduje zbytnie opodatkowanie przedsiębiorców i sektora prywatnego. A z drugiej strony redystrybucje PKB poprzez budżet państwa do nie efektywnych elementów tego sytemu takich jak np.: NFZ. Przykładem tego może być zagrożenie zawieszenia działalności przez Instytut Matki i Dziecka w Warszawie tego roku, poprzez nie zapłacenie za zabiegi „nad planowe” . W ostateczności sprawa została rozwiązana lecz dlaczego nie zwolnić obywateli z obowiązku płacenia składki zdrowotnej a NFZ nie sprywatyzować? Sprawa na pewno nie jest taka prosta i potrzeba w tym temacie dogłębnej analizy ponieważ wydatków rządowych nie można zredukować praktycznie do zera, co postulują anarchokapitaliści, ponieważ zawsze będą istnieć ludzie nie radzący sobie w systemie i potrzebujący pomocy. Jest wielu ekonomistów mówiących, że tańsza jest polisa zdrowotna u prywatnego ubezpieczyciela niż koszt usług świadczonych przez NFZ. Deklarowane wydatki przez NFZ w roku 2012 wyniosą 63,8 mld złotych co w przeliczeniu na jednego pracującego obywatela wynosi 3892zł rocznie. Co miesięcznie daję kwotę 324 złotych a przeciętna składa ubezpieczenia zdrowotnego to 264zł, co automatycznie wskazuje na braki finansowe w tej instytucji. Nie mówiąc już o ludziach korzystających z NFZ a nie płacących składki zdrowotnej . Nasuwa to pytanie czy prywatyzacja nie doprowadziła by do zmniejszenia kosztów i zwiększania efektywności. Myślę, że 3892 złotych rocznie składki zdrowotnej średnio odprowadzanej przez jednego pracującego polaka jest o wiele wyższa niż prywatne ubezpieczenie zdrowotne oferowane przez firmy ubezpieczeniowe.

Względem zamożności obywatele Polski płacą wysokie podatki. Statystyczny polak w 2011 roku zapłacił 26035 złotych podatku to statystycznie więcej niż połowa jego zarobków. Średnia pensją w Polsce za rok 2011 to 3339 zł . Z czego pracownik dostaje średnio 2435zł. Następnie jego dochód jest uszczuplany o podatek dochodowy 234zł, składkę na ubezpieczenie zdrowotne (264zł) składkę na ubezpieczenie emerytalne (331 zł), składkę na ubezpieczenie rentowe (51 zł) i składkę chorobową (83 zł). To nie wszystko, pracodawca jest jesz zobowiązany odprowadzić składkę na Fundusz Pracy i Fundusz Świadczeń Pracowniczych (86 zł) oraz dodatkową składkę na ZUS (618 zł). Co ma odbicie w kosztach pracy w Polsce. Całkowite koszta pracy pracownika otrzymującego pensję netto 2435 złotych wynosi 4104 zł. Stopa realna kosztów pracy wynosi więc 40,7% wypracowanego dochodu przez pracownika.

Statystyczne godzinowe koszta pracy w Polsce na tle innych krajów zachodnio europejskich nie są duże, lecz tam wynagrodzenia są o wiele większe. Dobrze określa to dr Robert Gwiazdowski udzielając wywiadu dla Interia.pl: „Największym problemem są koszty pracy. Przedsiębiorcy doskonale wiedzą, że bogactwo narodów bierze się z pracy. Oni by chcieli zatrudniać pracowników, żeby u nich pracowali, żeby ich firmy się rozwijały. Problem polega tylko i wyłącznie na tym, że koszty pracy są tak idiotycznie wysokie, że trudno znaleźć dobrego pracownika, jeżeli z jego wynagrodzenia, które jest skłonny zapłacić pracodawca, trzeba zabrać tak dużo, żeby oddać panu ministrowi w postaci zaliczki na PIT, składki na NFZ i na wszystkie pozostałe składki odprowadzane do ZUS-u” . Zmniejszenie kosztów pracy w Polsce pozwoliło by na zwiększenie zatrudnienia i efektywności w produkcji. I tutaj znów trafiamy na mur nie do przebicia w postaci związków zawodowych i przywilejów pracowniczych. Takich jak gwarancje zatrudnienia i przywileje emerytalne, za które płaci każdy obywatel. Takie uprzywilejowanie niektórych grup społecznych ma swoje odbicie w spadku rentowności i efektywności firm. A co za tym idzie także inwestycji i odsetku firm prowadzających „know how” w gospodarce. Dobrze ten temat opisuje Prof. Krzysztof Rybiński w raporcie uczelni Vistula z Warszawy. „Mamy zatem kolejny raport, z 2012 roku, który mierzy innowacyjność polskich firm w latach 2008-2010. Z raportu dowiadujemy się, że odsetek firm przemysłowych wdrażających innowacje produktowe lub procesowe dalej spada, tym razem do poziomu 17,1 procent. Podobnie jest w przypadku firm usługowych, dalszy spadek z 14 do 12,8 procent” .

Odzwierciedleniem sytuacji solidarności społecznej i nie równego opodatkowania niektórych grup społecznych są świadczenia z takich instytucji jak ZUS i KRUS. Jak podaje Instytut Globalizacji bez dopłaty do rent i emerytur kwoty 68,3 mld z podatków, średnia emerytura w Polsce spadła by z 1800 złotych do 550 złotych brutto . Takie wyliczenie potwierdza się w prawdzie o polskim ZUS-ie, który od kilkunastu lat się nie bilansuje. Gdzie na wszystkie świadczenia z tytułu rent i emerytur państwo polskiej wydało kwotę 191,5 miliarda złotych, czyli 27% wszystkich wydatków państwa. Co ciekawe w pozycji budżetu państwa figuruje emerytur mundurowych (ok.12,7 ) miliarda złotych co stanowi 36% na obronność zewnętrzną (wojsko) i obronność wewnętrzną (policje) . Same tylko wydatki na Emerytury z ZUS-u to kwota 113,56 miliardów złotych co jednego pracującego polaka kosztuje nie bagatelną kwotę 5285 złotych rocznie. A miesięcznie jest to obciążenie 440 złotych. A samo utrzymanie ZUS-u jako instytucji kosztuje 4,01 miliarda złotych. Niepokojące są inne świadczenia płacone z ZUS-u a z pełniejszej perspektywy z podatków a mianowicie 38,64 miliarda złotych przekazanych na renty. Co stanowi o tym, że ok. co piąta osoba korzystająca z świadczeń z ZUS to rencista . Czy nie jest to zastanawiające w tym temacie rozpisuje się portal Medicus. „Tygodnik „Polityka” alarmował, że Polska jest rekordzistką Europy pod względem liczby osób pobierających rentę. Co ósmy obywatel w wieku produkcyjnym – legalnie lub nie – dostaje od kilkuset do ponad 7 tys. zł miesięcznie za „niezdolność do pracy”. W Polsce renty otrzymuje 3,5 mln osób, co kosztuje budżet ponad 38 miliardy złotych. Wkrótce możemy okazać się społeczeństwem niezdolnym do normalnego życia ekonomicznego. Od kilkunastu lat renta to marzenie milionów Polaków; często młodych i zdrowych, ale zagrożonych utratą pracy lub tych, co ją już utracili”.

Kolejną grupą uprzywilejowanych są rolnicy mające zapewnione skupy interwencyjne swoich produktów co nie zmusza ich do konkurowania na wolnym rynku. Posiadają oni również własne przywileje emerytalne w postaci organizacji o nazwie KRUS. Instytucja ta w 2012 roku wydała na emerytury i renty 16,77 miliarda złotych. A utrzymanie tej instytucji kosztuje skarb państwa 466 milionów złotych .

Kolejne pozycje w budżecie państwa za 2012 rok to, wydatki na obsługę długu publicznego 42,99 miliarda złotych co kosztuje każdego pracującego polaka 2001 złotych roczne. Następnie nasze państwo na część oświatową przekazaną samorządom i szkolnictwo wyższe przekazuje 39,16 miliardów złotych co kosztuje jednego pracującego polaka 2732 złotych rocznie. Gdzie takie wydatki na odsetki od długu publicznego są obligatoryjne to oświata i szkolnictwo wyższe jest sprawą dyskusyjną. Czy sektor prywatny nie zapewnił by większej efektywności wydawanego pieniądza. Na drogi i autostrady państwo polskie w 2012 roku wydało 30,8 miliarda złotych. Autor raportu wydanego przez Instytut Globalizacji podaję taką pozycję w budżecie jak dopłaty do gospodarki czyli dopłaty do: rolnictwa, kopalni, zakładów przemysłowych i organizacji EURO 2012. Co każdego obywatela rocznie kosztuje 688zł . Generalnie dotowanie działań zarobkowych nie powinno następować w kraju uważającym się za wolnorynkowy. Najwięcej z tej kwoty otrzymują rolnicy (ponad. 700 milionów złotych dopłaty do paliwa rolniczego.

Sprawą otwartą i dyskusyjną jest też finansowanie imprezy sportowej takiej jak EURO 2012 z pieniędzy publicznych czyli bezpośrednio z podatków. Ministerstwo sportu chwali się, że na czas zostały zbudowane wszystkie cztery areny na Euro 2012, a 13 z 16 reprezentacji wybrało Polskę, jako swoje centrum pobytowe. Według oficjalnych informacji koszt budowy czterech stadionów w Polsce sięgnął ponad 4,3 mld zł, co jest porównywalne z kosztami przygotowania wszystkich ośmiu aren sportowych na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii i niemalże dwa razy więcej niż w przypadku Euro 2004 w Portugalii . Natomiast całkowity koszt samej organizacji imprezy a nie koszt infrastruktury to 4,72 miliarda złotych. Co stanowi koszt na jednego podatnika 222 złote. Otwiera to pytanie, dlaczego ktoś kompletnie nie interesujący się piłką nożną ma za to płacić? Kancelaria Rady Ministrów na swojej oficjalnej stronie podaje, że wydała na infrastrukturę podczas przygotowań do EURO 2012 95 miliardów złotych. Warto zauważyć, że te pieniądze zostały wydane nieraz zbyt pochopnie, co może się odzwierciedlać w sytuacji Dolnośląskie Surowce Skalne, która otrzymała kontrakt na budowę odcinka autostrady A2. Firma ta nie dokończyła powierzonego odcinka a na dodatek nie zapłaciła podwykonawcą faktycznie budującym drogi . Dołożyć do tego trzeba nieprzygotowane projekty, bankructwo kliku firm budujących stadiony i drogi, między innymi Hydrobudowa. Warto też pamiętać o nie rentownych stadionach, a czemu sprawy nie można było rozwiązać budując stadion ze znanymi klubami piłkarskimi w Polsce, które przejęły by stadion później w dzierżawę.

Ekipa rządząca funduje nam drogą sportową imprezę pod hasłem „Skoku Cywilizacyjnego”, którego oczywiście nie ma, zamiast zając się sprawami faktycznie ważnymi dla Polski. Takich jak: deregulacja zawodów, zmniejszenie biurokracji, zmniejszanie wydatków rządowych i polityka prorodzinna. W Polsce na jedną Polkę przypada 1,3 dziecka jest to za mało by zatrzymać proces starzenia się społeczeństwa. Dlatego jest potrzebne i konstruktywne działanie rządu w tej materii, którego nie ma albo wygląda tak. Na zasiłki macierzyńskie Państwo przekaże 3,8 miliarda złotych, a wiec mniej niż 2% na wszystkie świadczenia emerytalno rentowe . W Polsce został zakłócony system polegający na równomiernym rozłożeniu akcentów ze strony państwa. Z jednej strony na rencistów i emerytów jesteśmy w stanie wydawać 191,5 miliarda złotych (113,5 na emerytury wypłacane przez ZUS + 38,6 na renty + 16,8 na ranty i emerytury wypłacane przez KRUS + 12,7 na renty i emerytury mundurowe + 5 miliardów na aktywizację zawodową rencistów + 4,9 na dodatki do rent i emerytur). Tymczasem realne wsparcie na politykę prorodzinną wynosi 45,3 miliarda złotych ( 3,8 na zasiłki macierzyńskie + 45,3 na oświatę realizowaną w samorządach + 2,4 na oświatę i wychowanie) . Ponad czterokrotnie większe wydatki na przywileje, emerytury i renty powoduje kompletne zachwianie polityki prorodzinnej w Polsce. Państwo prze takie działanie, często utrzymuje z pieniędzy podatników młodych ludzi zdolnych do dalszej pracy. Paradoksem w tej sytuacji mogą być emerytury mundurowe, które otrzymywali parę lat temu policjanci wypełniający biurokratyczną papierkową pracę po piętnastu latach służby za biurkiem. Taka kolej rzeczy potwierdza tylko priorytety obecnej ekipy rządzącej, ważne jest dla niej utrzymanie się u władzy poprzez zapewnienie odpowiednich przywilejów emerytalnych niż wsparcie dla Polskich rodzin. Rząd woli zajmować się widowiskowymi i spektakularnymi przedsięwzięciami takimi jak EURO 2012 niż zajmować się bardziej potrzynem bonem oświatowym, mającym zapewnić miejsce w przedszkolu dla dzieci, nawet prywatnym.

Instrumenty mające na celu prowadzenie efektywnej polityki prorodzinnej są w Polsce mało nakładowe i nieskuteczne. Przykładem, może być „becikowe” czyli jednorazowy zasiłek w wysokości 1000zł przyznawany rodzicom po urodzeniu dziecka. Koszty takiego przedsięwzięcia dla budżetu państwa to w 2010 roku koszt rzędu 443 miliona złotych . Opcja taka jest nie efektywna z racji z małej kwoty zasiłku, można nawet powiedzieć, że zasiłek ten nie ma żadnego realnego przełożenia na liczbę urodzeń w Polsce. Następnym instrumentem polityki prorodzinnej jest już u góry wymieniony zasiłek macierzyński. Posiada on jednak fundamentalną wadę w postaci braku powszechności w dostępności. Jak podaje raport Fundacji Republikańskiej „przy udzieleniu zasiłku macierzyńskiego nie stosuje się kryterium dochodowego. Mimo to nie mają one charakteru powszechnego. Wykluczone z nich są: np. osoby pracujące na podstawie umowy cywilno-prawnych od których nie odprowadza się składki chorobowe, studenci, osoby bezrobotne itp. Zatem kryterium powszechności nie jest spełnione” . Tak jak pisze do góry kryterium to nie powszechności więc ma ograniczony wpływ na politykę prorodzinną w Polsce. Dobrze sytuację polskich wydatków rządowych opisują słowa z ostatniej strony raportu Instytutu Globalizacji „Cena Państwa”. Zatem młoda polska rodzina stoi przed takim faktem: płaci w podatkach blisko 52 tysiące złotych, z czego łącznie 17,8 tysiąca złotych idzie na wypłatę obecnych świadczeń emerytalno-rentowych, a na świadczenia które później do niej trafią (zasiłki macierzyńskie + edukacja i oświata) 4,2 tysiące złotych. I to jest problem powodujący niską dzietność w Polsce. Czterokrotnie więcej państwo przekazuje pieniędzy podatników na utrzymanie dorosłych ludzi, często w kwiecie wieku (lewi renciści i młodzi emeryci), niż na wsparcie rodzin. Tak są rozłożone priorytety w Polsce, a jak wiadomo skutki mają swoje przyczyny. Zabierając 53% wypracowanego dochodu polskim rodzinom, z czego 27% przekazywane jest na utrzymanie obecnych emerytur i rencistów, nie zostawia się im należytych środków do wychowania własnego potomstwa .

Autor: Maciej Wilk

 

Komentarze są zamknięte