Co by się stało, gdyby reszta europejskich narodów wzięła przykład z Islandii? Artykuł ma zwrócić uwagę na podłoże społeczno-prawne mniej ekonomiczne.
Od jakiegoś czasu nabieram coraz większej ostrożności co do doniesień mediów i odwracam głowę w stronę pomijanych lub zgoła sucho przedstawionych informacji w wiodących mediach. Miedzy innymi interesujący jest powód dla którego niewiele się mówi na temat sytuacji w Islandii.
Ostatnie oficjalne wydarzenia w mainstreamowych mediach o Islandii dotyczą serii wstrząsających media informacji o dramatycznej sytuacji i kryzysie potem nagle urywają się w 2008 roku. Po żmudnym poszukiwania Internetu, odsianiu i weryfikacji wiadomości można dopowiedzieć co się działo dalej…
Islandia to wyspiarski kraj którego stolicą jest Reykjavík, gdzie mieszka 119,1 tys. mieszkańców, czyli blisko 2/5 ludności kraju. Natomiast w całym regionie stołecznym mieszka 3/5 ludności kraju. Do niedawna stanowił wysunięty przyczółek amerykańskich baz wojskowych wraz z wyrzutniami rakiet balistycznych. Po wycofaniu wojsk 2007 – wkroczyły amerykańskie korporacje wydobywcze aluminium w grabieżczy sposób niszcząc naturalne dzikie piękno kraju. Polecam obejrzenie filmu dokumentalnego Dreamland – Andri Snær Magnason – opisujący kulisy pracy korporacji i sposobu traktowania obywateli przez skorumpowanych polityków – rodzi to masę skojarzeń z moralnymi zasadami polityków w Polsce.
W 2008 roku w wyniku światowego kryzysu finansowego czy finansjery, islandzki system bankowy oparty na kapitale zachodnich banków, będący zarazem najlepiej rozwiniętą z gałęzi islandzkiej gospodarki, załamał się. Grupa „dzieciaków” – tym mianem określiło społeczeństwo Islandzkie aroganckich młodych bankierów inwestycyjnych – doprowadziła kraj na krawędź bankructwa.
Wyspa wydawać się może została zdmuchnięta przez kryzys, islandzka korona poleciała na łeb na szyję i nikt nie widział szans na żadną interwencję, która mogłaby wpłynąć na jej kurs. 6 października 2008 r. występując na żywo w państwowej telewizji, ówczesny premier kończy swoje przemówienie prośbą do Boga, aby „uratował Islandię”
Początek roku 2009 był bardzo bogaty w wydarzenia. Islandczycy którzy są niezbyt przyzwyczajeni do demonstracji z przyczyn socjalnych, zademonstrowały swój gniew wobec polityków i tzw. managerów ze świata finansjery, którzy ich oszukali. „Rondlowa rewolucja” doprowadza do wcześniejszych wyborów i dymisji premiera Geira Haarde oraz jego rządu.
Wśród roszczeń wysuwanych przez ten ruch widniał także postulat osądzenia tych, którzy wykorzystali sytuację ekonomiczną i popchnęli Islandię w ekonomiczną przepaść.
W wyniku demonstracji rozpisano przyspieszone wybory parlamentarne które wyniosły do władzy lewicę. Pani premier Johanna Sigurdardottir chciała szybko mianowała specjalnego prokuratora w celu zbadania przyczyn kryzysu.
Sytuacja ekonomiczna była zła i parlament przedstawił ustawę, którą próbowano podobnie jak politycy z Grecji, Hiszpanii, Portugalii i USA przypisać prywatny dług, prywatnych banków ( brytyjskich i holenderskich) wynoszącym 3,5 miliarda euro islandzkim rodzinom na 15 lat ze stopą procentową 5,5 procent.
W odpowiedzi na to nastąpił drugi etap pokojowej rewolucji w którym obywatele ponownie zajęli place i ulice, żądając ogłoszenia referendum tej sprawie.
Prezydent Olafur Grimsson zawetował proponowaną przez parlament ustawę i ogłosił ogólnonarodowe referendum, w którym 93 procent głosujących opowiedziało się za niespłacaniem tego długu. Stwierdzając że decyzje finansowe banków jest problemem tych banków a nie społeczeństwa.
W tym samym czasie rząd zarządził sądowe śledztwa mające ustalić winnych doprowadzenia do zaistniałego kryzysu. Po niedługim czasie zostały wydane pierwsze nakazy aresztowania bankowców, którzy wcześniej uciekli z Islandii. Na początku czerwca w Reykjaviku i Londynie aresztowano dziewięć osób, którym przedstawiono zarzuty wywołania kryzysu w roku 2008
Do tej pory zapadło kilka wyroków. Dwaj byli szefowie banku Byr, którzy zostali osądzeni w pierwszej kolejności, odsiadują karę czterech i pół roku więzienia.
Były dyrektor gabinetu ministra finansów w momencie wybuchu kryzysu, Baldur Gudlaugsson, został skazany za insider trading na dwa lata pozbawienia wolności. Ostatnio zaś Sigurdur Einarsson, były prezes banku Kaupthing, został zobowiązany przez sąd do zwrócenia bankowi 500 milionów koron islandzkich (3,2 miliona euro), a jego wszystkie aktywa zamrożono. Mało tego pociągnięto do odpowiedzialności również osoby w rządzie włączając w to byłego premiera Islandii Geir Haarde.
Inni dopiero czekają na proces. Jon Thorsteinn Oddleifsson, były skarbnik banku Landsbanki, powinien wkrótce poznać swój los, podobnie jak Larus Welding, były dyrektor generalny banku Glitnir.
Zgodnie z nordycką tradycją państwo obywatelskie było zawsze dobrze rozwinięte i nawet gdy zbiedniało, to bankrutów nie wyrzuca się z domów.
Chwilę po tym zostaje powołane zgromadzenie mające spisać nową konstytucję, a rząd, który funkcjonował pod dyktando światowej finansjery podał się w komplecie do dymisji.
Zostało wybranych 25 obywateli wolnych od przynależności partyjnej spośród 522, kryterium dopuszczających była pełnoletniość oraz przedstawienie 30 podpisów popierających ich osób.
W czasie kryzysu Islandia poszła inną drogą niż pozostałe kraje Europy. Zamiast ratować trzy największe banki trzeba dodać Prywatne – pozwolono im upaść. Dopilnowano, by krajowi deponenci odzyskali swoje pieniądze, a także przyznano ulgi pogrążonym w długach właścicielom nieruchomości i przedsiębiorstwom stojącym na krawędzi bankructwa. Obecnie w Islandii bezrobocie wynosi 6 % a gospodarka 2,8 procent PKB !
Na pewno zastanawiacie się jak i ja, dlaczego te wydarzenia nie zostały szeroko nagłośnione ?
Może chodzi o wnioski do jakich można dojść porównując Islandię z Grecją ?
Czy społeczeństwo może nie chcieć z obawy przed kryzysem, całkowitej zależności od UE i wspólnej waluty ?
Czy może podobnie jak Islandii czy obecnie na Węgrzech słuszne jest dążenie do państwa opartego na obywatelach i wspierającego swoich obywateli, nie portfeli różnorakich korporacji, banków i zachodnich hipermarketów ?
Czy może chodzi o to aby społeczeństwo zostawić w przekonaniu że za decyzje finansowe Państwa i korporacji powinni odpowiadać Obywatele ?
Może się okazać że realne jest rozliczanie z odpowiedzialność polityków i managerów schowanych za korporacjami – wszędzie indziej gwarantującymi bezkarność najwyższym władzom ?
I w końcu pytanie podstawowe czy trzeba krachu Państwa i dramatów milionów obywateli aby obudziło się społeczeństwo z przeświadczenia że wszystko jest w porządku ?
Przypisy:
Dreamland – Andri Snær Magnason
Wikipedia
http://www.presseurop.eu/pl
www.bbc.co.uk/news/world-europe-17383525
http://www.islandia.org.pl/
www.guardian.co.uk/world/…/iceland-recovers-voice-financial-crisis
http://www.money.pl
Nie rozumiem o co chodzi .Sam, słyszałem jak Fiusk powiedział , że musi ratować Banki. to ratuje.
A ludzie.?. są zbędni. Rząd się Zawsze wyżywi. Będzie im nadal OK.
Zgadza sie i właśnie chodzi o rozmawianiu ze sa inne możliwości inne drogi – Islandia okazuje sie nie jest jedynym krajem który sie wyrwał ze spirali Banków – wystarczy popatrzeć na Węgrzech co sie dzieje ! Korporacje różnego rodzaju zmuszone zostały do płacenia podatków w tym kraju a u nas ? Hipermarkety wysyłają kasę do swojego kraju przy okazji niszcząc mniejsze sklepy
@P.Piotr !Zgadzam sie z Tobą. Wszyscy osiągający przychody powinni płacic podatki w Polsce.Zarówno podmioty gospodarcze krajowe jak i zagraniczne.Ale,tutaj jest potrzeba zmiany przepisów podatkowych,ale przy obecnych politykach to nie jest mozliwe.