Parę dni temu poseł Palikot, w perfidnym stylu, po raz kolejny zaatakował przedstawiciela polskiego Kościoła. Tym razem w ostrych słowach uderzył w bp. Tadeusza Pieronka. Zaczęło się od wywiadu duchownego dla tygodnika Newsweek, w którym wypowiedział on następujące słowa :
„Ateiści rządzili w Polsce przez dziesiątki lat. Mieli wszystko i co zrobili? Doprowadzili kraj do ruiny, całą Europę – niech teraz siedzą cicho”.
Nie umknęło to uwadze lidera Ruchu Palikota. Z miejsca przystąpił on do ataku na biskupa.
Miarka się przebrała! Niebywała bezczelność i arogancja Pieronka przekroczyła granice dotychczasowej bufonady Kościoła! Pieronkowi uderzyła woda sodowa do głowy! A co się musi dziać w głowie bardziej prymitywnego Rydzyka? Sytuacja stała się groźna! Czas na kontrreakcje! Czas zerwać konkordat! Czas chronić Polskę przed łapami Watykanu i jego namiestników! Ruch Palikota zaskarży ustawę konkordatową po wielokroć! Do skutku! Na wszelkie możliwe sposoby! Trzeba rozpowszechniać wszystkie przypadki (…) przestępczości ze strony Kościoła! Trzeba gwałtownych działań osłabiających finanse Kościoła! Zróbmy akcje – nie daję na tace!
Trzeba przyznać, wywiad bp Pieronka wywołał u posła Palikota reakcję wręcz histeryczną. Palikot uważa, że ateiści zostali przez duchownego pozbawieni prawa do funkcjonowania w życiu publicznym. Jednak, czy lider Ruchu swojego imienia nie zachowuje się w tym przypadku trochę, jak hipokryta?
Otóż chciałbym przypomnieć, że nie kto inny, jak Janusz Palikot właśnie w październiku 2011 r. ostro sprzeciwiał się kandydaturze Jarosława Gowina, zdeklarowanego katolika na urząd ministra sprawiedliwości. Podczas swojego przemówienia w Sejmie argumentował wówczas, że „nikt nie jest tak stronniczy, jak Gowin”. Próbował też uzasadniać , że przywiązanie do wartości religijnych może uniemożliwić prawidłowe wypełnianie obowiązków ministerialnych. Jak inaczej nazwać taką postawę, jak nie atakiem na osoby wierzące, które identifikują się z nauką społeczną Kościoła i deklarują przywiązanie do wartości religijnych? Czy takie słowa to nie dyskryminacja ludzi ze względu na wyznanie, skoro neguje się w ich przypadku prawo do pełnienia funkcji publicznych?
Przeanalizujmy jednak inne wypowiedzi lidera Ruchu swojego imienia. Jakiś czas później poseł Palikot nazywał ministra Jarosława Gowina katolicką ciotą. Wulgarnie wypowiadał się też na temat przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika, mówiąc:
„Często księża są chamami, polski ksiądz prowincjonalny to bardzo często taki cham, prostak, niewykształcony, który sobie pozwala na tego typu wypowiedzi. Michalik jest takim samym chamem jak Rydzyk”.
Nie wspomnę już o wcześniejszym nazwaniu O. Tadeusza Rydzyka „Belzebubem z Torunia” (są tacy, którzy o. Rydzyka nie lubią, ale on także jest duchownym), czy o wypasionych brzuchach biskupów.
No to wszystko rzeczywiście nie była mowa nienawiści. To były uwagi czysto merytoryczne, wypowiadane w sposób kulturalny i na poziomie. Janusz Palikot zawsze bowiem używa w debacie publicznej wyłącznie języka parlamentarnego. To tylko jego przeciwnicy, wywodzący się najczęściej ze środowisk konserwatywnych i katolickich stosują mowę nienawiści, z która on, poczciwina, musi w imię wyższych wartości walczyć.
Jakiś czas temu Janusz Palikot zapowiedział walkę z mową nienawiści. Dziś próbuje piętnować ją u bp. Pieronka, pisząc petycję do abp. Michalika, którego jeszcze nie tak dawno sam w dość wulgarny sposób obrażał. Przyznam, że bawi mnie zachowanie Palikota. Hipokryzja i cynizm tego polityka przekraczają wszelkie granice, co staje się widoczne gołym okiem, już nie tylko dla przeciętnego obserwatora życia politycznego.
Jeśli więc Palikot naprawdę chce wyeliminować z polskiego życia publicznego mowę nienawiści, to niech zacznie to robić od siebie. Mam nawet dla niego pewną propozycję: Niech złoży mandat poselski i wycofa się z życia publicznego. Mowa nienawiści na pewno z tego powodu całkowicie z polskiej polityki nie zniknie, ale z pewnością będzie dużo, dużo mniejsza.
Autor: Tomasz Zembrzuski, NGO Mysłowice
Zaobserwowałam,ze język parlamentarny często odbiega od języka literackiego, z czym nie mogę sie zgodzić.Posłowie przecież i mnie reprezentują, i mam prawo domagać się nie tylko sensownych wypowiedzi. Treść, jak i ton wypowiadanych monologów są często drastyczne.Przypominają wycie szakala, lub też rozszarpywanie ofiary albo grzebanie jeszcze żywych rodaków.To winno być piętnowane i zapamiętane,aby na przyszłych listach wyborczych te osoby nie figurowały. Ale Polak jest ufny i znowu uwierzy, że ten były poseł, ma szanse się poprawić.Nic błędniejszego.
Palikot już kilkakrotnie zapowiadał poprawę. Jak dotąd nic z tego nie wyszło… on nie jest zdolny do zmiany.