Dziennikarka KSD obnaża manipulacje TOK FM i NaTemat.pl

Niezależna Gazeta Obywatelska

Adolf Hitler w ‘Mein kampf’ powoływał się na Karola Marksa, natomiast sam hitleryzm miał swoje korzenie w filozofii lewicowej. Taką lekcję historii redaktorom radia TOK FM i portalu NaTemat.pl udzieliła na łamach ksd.media.pl Anna Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Red. Wiejak w tekście pt. „To, czego dziennikarz robić nie powinien” wykazała jak bardzo niegodnej manipulacji dopuścili się dziennikarze Wiesław Władyka (TOK FM) oraz Anna Węglarczyk (NaTemat.pl). Skandaliczna dezinformacja wspomnianych redaktorów dotyczy usiłowania ukazania swoim odbiorcom prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego jako ideologicznego spadkobiercę Adolfa Hitlera. Przedstawiciele TOK FM i NaTemat.pl sugerowali przy tym, iż ruch narodowy to nic innego jak neofaszyzm, nie odróżniając zupełnie prawicy od lewicy.”

Poniżej publikujemy pełny tekst red. Anny Wiejak.

To, czego dziennikarz robić nie powinien

Wydawałoby się, że poziom polskiego dziennikarstwa tzw. mainstreamu jest na tyle dobrze znany, że nic już – w szczególności po „występach” panów Wojewódzkiego i Figurskiego – nie jest w stanie zaskoczyć. A jednak. Dziennikarze Wiesław Władyka (na falach radia TOK FM) oraz Anna Węglarczyk (na łamach portalu internetowego NaTemat.pl) dokonali czegoś, co w normalnych warunkach wydawałoby się niemożliwe, wykazując się nie tylko ignorancją w dziedzinie historii, ale przede wszystkim nierzetelnością i kompletnym brakiem zawodowej etyki – usiłowali ukazać swoim odbiorcom prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego jako ideologicznego spadkobiercę Adolfa Hitlera. Sugerowali przy tym, iż ruch narodowy to nic innego jak neofaszyzm, nie odróżniając zupełnie prawicy od lewicy.

Pragnę w tym miejscu przypomnieć wspomnianej „elycie” mediów mętnego nurtu, że Adolf Hitler w „Mein kampf” powoływał się na Karola Marksa, natomiast sam hitleryzm miał swoje korzenie w filozofii lewicowej. Dlaczego zatem z uporem godnym lepszej sprawy powtarzają, że reprezentował on prawicę? Czy aby nie dlatego, że obciążenie lewicy hitleryzmem zburzyłoby jej kreowany w mediach z gruntu fałszywy wizerunek jako ideologii przyjaznej człowiekowi, walczącej o jego prawa, sprzyjającej jego rzekomemu rozwojowi? Czy aby nie dlatego, że kalka hitleryzmu nałożona na tych, dla których wartością jest „Bóg, Honor i Ojczyzna” (notabene hasła uznane przez niektórych dziennikarzy za faszystowskie!) dyskredytuje ich w oczach społeczeństwa zgodnie z Goebbelsowską zasadą, iż kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą?

Uwagę zwraca także próba ośmieszenia Roberta Winnickiego niczym personifikacji wszystkich ruchów narodowych. Pojawiają się zatem takie uwagi, jak ta wypowiedziana przez Wiesława Władykę w Poranku Radia TOK FM, a przytoczona przez Annę Węglarczyk w artykule „”Z Hitlera też się śmiano”. Czy na prawicy rośnie siła mogąca zagrozić polskiej demokracji?”: „Winnicki to nie Giertych. On mnie zresztą śmieszy, bo cienkim głosem wykrzykuje bardzo mocne hasła”.

Już samo oddanie pola lewicowym działaczom i pseudomyślicielom przeczy zasadom dziennikarskiej rzetelności. Zadaniem bowiem dziennikarza jest przedstawienie prawdy, tymczasem wywody lewackich aktywistów, na bazie których powstał artykuł Anny Węglarczyk, z prawdą nie mają nic wspólnego. Zaraz zapewne znajdzie się całe grono bojowników o tolerancję, którzy zarzucą mi brak zrozumienia dla czyichś poglądów. Im jednak pragnę przypomnieć, że pogląd nie jest tożsamy z prawdą, natomiast jakakolwiek sugestia, że Młodzież Wszechpolska czy ONR to „ugrupowania neofaszystowskie”, to nic innego jak tylko szkalowanie dobrego imienia osób, które w dzisiejszych czasach lewackiej dominacji oraz ateistycznej dyktatury mają odwagę głośno i publicznie wykrzyczeć swoją miłość do Ojczyzny oraz przywiązanie do Pana Boga i katolickich wartości jako fundamentu polskości.

Jeżeli zatem mamy do czynienia w Polsce z ruchem totalitarnym, a taka sugestia pojawiła się we wspomnianej publikacji, to jest to ruch lewicowy, reprezentowany m.in. przez cytowanego przez red. Węglarczyk, czy np. posła Dariusza Jońskiego (SLD) i wielu innych jemu podobnych, niekoniecznie przynależących do tej samej formacji politycznej – część z nich również podzieliła się swoimi wynurzeniami z portalem NaTemat.pl. A tak zupełnie na marginesie, jestem przekonana, że przyrównanie np. Wandy Nowickiej do Józefa Stalina (chociaż w końcu oboje opowiadali się za masowym zabijaniem) znalazłoby w trybie pilnym finał w sądzie, natomiast w przypadku Roberta Winnickiego pseudodziennikarze najwyraźniej czują za sobą siłę władzy, której sprzyjają, stąd pozwalają sobie na takie, rodem z… faszystowskiej szkoły propagandy, porównania.

Pomieszanie pojęć, pokrętna argumentacja, taki dobór rozmówców, aby za wszelką cenę potwierdzić z góry założoną tezę to narzędzia, jakimi posłużyła się Anna Węglarczyk, której artykuł jest niczym więcej jak próbą zwykłej manipulacji i to na dodatek bardzo niskich lotów. To sztandarowy przykład tego, czego ani dziennikarz, ani tym bardziej publicysta robić nie powinien.

Red. Anna Wiejak, członek Zarządu Głównego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

Komentarze są zamknięte