Karbowiak o wojnie w Kongo

Niezależna Gazeta Obywatelska

„Najbardziej znanym najemnikiem służącym w Kongo i Biafrze był as polskiego lotnictwa w czasie II wojny światowej pilot RAF ppłk. Jan Zumbach” z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek

Kongo było w XX w. kolonią belgijską. W 1960 r. odzyskało niepodległość. Dlaczego europejscy przywódcy nie wykazali się poczuciem odpowiedzialności i nie zatrzymali tego marszu ku katastrofie?

Niestety belgijskim elitom politycznym w trakcie sprawowania rządów kolonialnych zabrakło wyobraźni.

Wiadomo było, że system kolonialny nie będzie trwał w nieskończoność więc wydawało się oczywistym, że trzeba będzie kiedyś władzę przekazać w ręce miejscowej ludności. Belgowie nie podjęli praktycznie żadnych działań w kierunku w ustanowienia miejscowych elit. Ilość wykształconych Kongijczyków była niewielka. Ich liczba była najmniejsza spośród wszystkich innych państw kolonialnych. Skoro nie zadbano o zbudowanie odpowiedniej ilości kadr należało wstrzymać się  z wycofaniem się z Konga i ogłoszeniem przez ten kraj niepodległości. Trzeba oddać Belgom, że wysuwali takie sugestie w trakcie spotkania z liderami kongijskiej opozycji mającego miejsce w styczniu 1960 r. Niestety zwyciężyła opcja opuszczenia kolonii bo tak należy potraktować wyrażenie zgody na przeprowadzenie wyborów w efekcie których Kongijczycy wybrali swoje władze i ogłosili niepodległość. Wówczas władze w Brukseli myślały już tylko o opuszczeniu tego kraju. Los czarnej ludności nieprzygotowanej do rządzenia szczególnie ich nie interesował. W rezultacie doszło do masowych rzezi.

Próbuję porównać sytuację z Konga z tą która miała miejsce w Kenii. Brytyjczycy prowadzili chyba nieco rozsądniejszą politykę. Bowiem wydaje się, że kenijskie elity były bardziej przygotowane na objęcie władzy niż kongijskie. Jak Ty to oceniasz?

No tak ale tam były zupełnie inne realia. Gubernator Kenii Mitchel był zwolennikiem społeczeństwa wielorasowego. Uważał, że administracja kolonialna powinna tworzyć warunki dla rozwoju kenijskich elit politycznych by mogły one współrządzić kolonią. Te plany napotkały początkowo na duży opór ze strony 60000 społeczności białych osadników. W 1952 r. doszło do wybuchu powstania Mau Mau i szybko się okazało, że rojenia o samodzielnym władaniu kolonią przez miejscowych białych osadników są kompletnie oderwane od realiów.

Powstania które wybuchło miało chyba zdecydowanie antybrytyjski charakter?

Bojownikom z Mau Mau wywodzącym się głównie z plemienia Kikuju chodziło o zmuszenie Brytyjczyków do opuszczenia Kenii. Natomiast pomimo tego antybrytyjskiego afektu główne uderzenia partyzantów nie były skierowane przeciw cywilom pochodzenia europejskiego – zginęło ich zaledwie 32 plus 26 Azjatów – ale przeciw lojalistom z własnego plemienia których zabili ponad 1800. Właśnie lojaliści często padali ofiarami często makabrycznych zbrodni. Do największej masakry doszło w Lari gdzie zamordowano prawie 100 lojalistów. Brytyjczycy nie wystawili przeciw powstańcom jakichś poważnych sił. Przeważnie były to jednostki policji i rezerwy policyjnej w których służyli biali osadnicy. Pozostałe formacje tłumiące powstanie składały się z Afrykanów z Gwardii Kikuju i Królewskich Strzelców Afrykańskich. De facto konflikt w Kenii był w dużej mierze wojną domową. Tłumienie powstania odbywało się w sposób bezwzględny i brutalny. Obok masowych aresztowań i utworzenia dla podejrzanych o wspieranie Mau Mau kilkunastu obozów internowania w których panowały makabryczne warunki ujęci bojownicy i ich sympatycy byli masowo torturowani i często bez sądu zabijani zarówno przez białych osadników jak i brytyjską policję. Czasami ujętych powstańców sądzono i skazywano na różne kary w tym karę śmierci.

Niedawno czytałem informację, że kenijscy weterani Mau Mau wystąpili na drogę sądową wobec Wielkiej Brytanii za tortury i morderstwa popełnione przez przedstawicieli kolonialnego aparatu represji.

Rzeczywiście fakty takie miały miejsce. Muszę jednak dodać, że Brytyjczycy starali się ograniczać zbrodnicze zachowania ze strony afrykańskich żołnierzy i policjantów. Gorzej było z zaprowadzeniem porządku we własnych złożonych z białych Brytyjczyków szeregach. Jednym ze służących w oddziałach Królewskich Strzelców Afrykańskich którzy tłumili powstanie Mau Mau był Idi Amin późniejszy dyktator Ugandy. Nosił wtedy „sympatyczny” przydomek „dusiciel” wiele mówiący o sposobach traktowania złapanych partyzantów.

Wracając do sytuacji wewnętrznej w Kenii, czy powstanie spowodowało jakieś zmiany?

Powstanie Mau Mau paradoksalnie przyczyniło się do zwiększenia tempa i zakresu reform w Kenii. Dzięki reformom w ciągu kilku lat udało się Brytyjczykom stworzyć kenijską elitę, która była przygotowana do objęcia władzy w momencie uzyskania przez Kenię niepodległości w 1963 r. To ona stała się trwałym fundamentem w okresie rządów Kenyatty.

Odbiegliśmy trochę od tematu dotyczącego Konga. Powiedz jak przedstawiała się panorama kongijskich ugrupowań politycznych?

Największym ugrupowaniem było ABAKO oparte na kadrach największej grupy plemiennej Bakongo. Na czele stał Joseph Kasavubu. W 1958 r. powołana została nowa polityczna struktura Kongijski Ruch Narodowy. Jednym z jego liderów był Patrice Lumumba.

Lumumba podobnie jak Che był bożyszczem światowej lewicy?

W Sowietach istniał uniwersytet im. Lumumby, gdzie kształcono rewolucyjne kadry z różnych kontynentów. Lumumba był więźniem władz belgijskich. Po ogłoszeniu niepodległości został premierem Konga. Był niewątpliwie zwolennikiem ideologii panafrykanizmu. Głęboko w nim tkwił afekt antykolonialny, co prowadziło go w kierunku konfrontacji z władzami belgijskimi. Tym bardziej, że tuż po ogłoszeniu niepodległości Belgowie na skutek buntu armii kongijskiej zmuszeni zostali interweniować w swojej byłej kolonii. Lumumba uznał to za działanie na szkodę interesów narodowych Konga. Dlatego też zwrócił się do władz amerykańskich i ONZ-u z prośbą o pomoc w sytuacji gdy jedna z najbogatszych prowincji Konga Katanga ogłosiła secesję. Waszyngton nie wyraził zgody na udzielenie pomocy. Natomiast krajem który odpowiedział pozytywnie na wezwanie Lumumby były Sowiety. Moskwa wysłała sprzęt wojskowy. Ten gest wywołał zaniepokojenie w USA i stolicach państw zachodnioeuropejskich. Agenci CIA którzy przybyli do Konga otrzymali polecenia fizycznego wyeliminowania Lumumby. Został on zdymisjonowany i zatrzymany w areszcie domowym który udało mu się opuścić. W grudniu 1960 r. Lumumba został aresztowany przez oficerów żandarmerii katangijskiej. Były premier był przez kilka dni torturowany a następnie pchnięty bagnetem przez jednego z ministrów w rządzie generała Josepha Mobutu i dostrzelony przez jednego z belgijskich oficerów będących doradcą w armii Mobutu.

W 1960 r. jedna z prowincji Konga Katanga ogłosiła secesję. Na jej czele stanął Moise Czombe jeden z bardziej utalentowanych kongijskich polityków…

Czombe ogłosił secesję współdziałając z belgijskimi przemysłowcami zainteresowanymi wydobywaniem bogactw naturalnych znajdujących się w tej prowincji. Dzięki belgijskim oficerom stworzył on sprawne formacje katangijskiej żandarmerii. Ponadto za pośrednictwem Belgów zorganizował on jednostki najemników, które walczyły później z wojskami ONZ. Czombe przegrał i musiał opuścić Kongo. Pojawił się on potem po raz kolejny w 1964 r. jako premier by stłumić bunt rewolucjonistów skierowany przeciw rządowi Kasavubu. Następnie znów został zdymisjonowany. Udał się do Hiszpanii na emigrację by zostać porwanym i umrzeć w algierskim więzieniu w 1967 r.

Czy Twoim zdaniem interwencja wojskowa ONZ przyniosła jakichś skutek, czy też była to kompletnie bezsensowna operacja?

Rada Bezpieczeństwa ONZ podjęła decyzję o interwencji w Kongo chcąc uratować integralność terytorialną Konga zdaniem ONZ zagrożonego działaniami czynników zewnętrznych czyli belgijskich kolonistów i najemników. Moim zdaniem ta operacja nie była warta zaangażowania ONZ.

Po stłumieniu secesji Katangi wydawało się, że sytuacja w Kongu ulegnie normalizacji. Tak się nie stało, w 1964 r. wybuchła rewolucyjna rebelia. Dlaczego?

Rebelia wybuchła we wschodniej części kraju. Wywołali ją Simbowie (Lwy), na czele których stał Pierre Muellle z Partii Solidarności Afrykańskiej. Był on człowiekiem o poglądach maoistowskich a jego ugrupowanie wspierane było przez Chiny. Obok Chińczyków rebeliantów poparły Sowiety, Algieria, Egipt. W 1965 r. z ponad 100 ochotników pojawił się w Kongu Ernesto Che Guevara. Rebelianci w ciągu krótkiego czasu opanowali duże połacie kraju opanowując min. Stanleyville. Miasto zostało ogłoszone stolicą sił powstańczych i rządu ludowego. Do powstańców przyłączali się zwolennicy byłego premiera Lumumby. Kraje zachodnie na czele z USA uznały, że sytuacja w Kongu tworzy możliwości przejęcia władzy przez radykalną i rewolucyjną afrykańską lewicę więc podjęły zdecydowane działania. Rzeczywiście bez zewnętrznej ingerencji uśmierzenie rebelii było niemożliwe tym bardziej, że armia kongijska nie podejmowała walki z Simbami w panice opuszczając tereny objęte powstaniem.

Do kraju wrócił Czombe i mianowany został premierem. Jak udało mu się stłumić rewoltę?

Dla zachodnich państw był on gwarantem antykomunistycznego kursu władz kongijskich. Potem tę rolę przejął generał Mobutu. Czombe z marszu przystąpił do działania ściągając do kraju siły najemników, którzy służyli pod jego przywództwem w Katandze. Na czele najemnych ochotników stanął były oficer armii brytyjskiej weteran walk z Japończykami w Birmie z pochodzenia Irlandczyk major Mike Horae. Obok niego wśród najemników znaleźli się min. Bob Denard weteran armii francuskiej z wojny w Indochinach a potem funkcjonariusz policji w Maroku, agent francuskich służb specjalnych w Algierii, kolejnym był oficer armii francuskiej z Indochin i Algierii major Roger Falques, czy sierżant Siegfried Muller były żołnierz Wehrmachtu. Generalnie jednak trzon sił najemnych stanowili Afrykanerzy i Rodezyjczycy. Władze w Pretorii objęły cichy patronat nad odbywającym się swoim terytorium rekrutacją najemników. Trudno się dziwić, RPA zainteresowane było niedopuszczeniem do przejęcia władzy w Kongu przez siły rewolucyjne.

Konflikt w Kongo jest pierwszym konfliktem w którym na masową skalę brały udział formacje najemne. Dlaczego akurat tam?

Odpowiedź jest prosta bowiem armia kongijska nie była zdolna do podjęcia działań bojowych przeciw rebeliantom. CIA postanowiła więc zebrać specjalistów posiadających doświadczenie wojskowe i zatrudnić ich jako najemników w walkach z rebeliantami w Kongu. Na początku lat 60. XX w. zakończeniu uległo wiele konfliktów w Indochinach, Algierii, Malajach. W związku z tym zmniejszyły się w znaczącym stopniu stany osobowe wielu jednostek takich jak choćby francuska Legia Cudzoziemska. Zwolnionych zostało wielu doświadczonych weteranów, którzy całe swoje życie spędzili biorąc udział w różnych konfliktach. Nabór żołnierzy do formacji najemnych był dla nich możliwością kontynuowania żołnierskiego rzemiosła. Zresztą należy wspomnieć, że najemnicy walczyli także poza Kongiem w innych konfliktach. Pewna grupa najemników służyła jako instruktorzy po stronie rojalistycznej w czasie wojny domowej w Jemenie Północnym. Znaleźli się oni także w siłach rebelianckich wojsk zbuntowanej przez rządowi centralnemu Biafry w czasie wojny domowej w Nigerii.

Czy wśród najemników znajdowali się Polacy?

Tak choć ich rzeczywista liczba nie jest znana, bowiem nikt nie prowadził do tej pory badań w tej materii. Najbardziej znanym najemnikiem służącym w Kongo i Biafrze był as polskiego lotnictwa w czasie II wojny światowej pilot RAF ppłk. Jan Zumbach. W czasie secesji Katangi był on organizatorem katangijskiego lotnictwa zniszczonego potem przez szwedzkie oddziały ONZ. W 1967 r. stanął na czele lotnictwa Biafry biorąc bezpośredni udział w akcjach bojowych przeciw wojskom rządu federalnego. Drugą równie znaną postacią był por. Rafał Gan-Ganowicz. Walczył on w Kongu w 1965 r., a potem także w Jemenie Północnym. Walcząc tam Ganowicz odniósł znakomity sukces zestrzeliwując samolot sił republikańskich pilotowany przez sowieckiego pułkownika Kozłowa.

Kiedy przygotowywałem się do rozmowy z Tobą o wojnie w Kongu przeczytałem, że najbardziej znaną operacją była operacja „Dragon Rouge”- (Czerwony Smok), czyli odbicie miasta Stanleyville. Możesz powiedzieć coś więcej na jej temat?

Oddziały rewolucyjne które dokonały rebelii na obszarach przez siebie opanowanych dokonywały makabrycznych zbrodni. W Stanleyville rebelianci wzięli około 1600 zakładników spośród białej ludności, która znalazła się w tym mieście. Wiedząc, że ich życie jest zagrożone 24 listopada 1964 r. nieopodal miasta wylądowało ponad 500 belgijskich spadochroniarzy dowodzonych przez płk. Laurenta. Niemal natychmiast rozpoczęli operację mającą na celu zdobycie miasta i uwolnienie zakładników. Równocześnie do miasta wkroczyły formacje V Komando majora Mike Horae. Osłonę powietrzną atakujących miasto stanowiły samoloty pilotowane przez kubańskich kontrrewolucjonistów opłacanych przez CIA. Niestety pomimo tej wykazanej determinacji nie wszystkich zakładników udało się uratować. Około 60 Europejczyków zostało w okrutny sposób zamordowanych. Równie okrutny los dotknął kilkuset Afrykanów. W odwecie uczestniczący w operacji „Czerwony Smok” spadochroniarze i najemnicy wystrzelali wielu rozpoznanych morderców wywodzących się z oddziałów rebelianckich. W mieście Bunia pododdział V Komando dowodzony przez kpt. Jacka Maidena uratował przed śmiercią kilkadziesiąt czarnoskórych zakonnic. Miała tam miejsce niesamowita scena kiedy to zmaltretowane czarnoskóre zakonnice nie potrafiąc wspiąć się na platformę samochodów ciężarowych weszły tam na plecach klęczących południowo-afrykańskich najemników raczej nie wychowywanych w tamtych czasach w zbytniej kurtuazji wobec osób o czarnym kolorze skóry.

W 1965 r. pełnię władzy w Kongu objął Mobutu. Dlaczego?

Wygrał wewnątrz kongijską rywalizację i stał się najwierniejszym sojusznikiem zachodu na terenie Afryki. Dzięki swej prozachodniej postawie generał Mobutu mógł w trudnych zawsze w trudnych momentach liczyć na swych sojuszników. Nie raz ratowali go przed utratą władzy, bowiem utworzona przez niego armia kongijska nie potrafiła w sytuacjach kryzysowych stawić czoła pojawiającym się zagrożeniom.

Takim przykładem była inwazja na Szabę w 1977 r.?

Dawni żołnierze żandarmerii katangijskiej wspierani przez państwa komunistyczne z terenu Angoli rozpoczęli inwazję na Szabę. Mocarstwa zachodnie za aprobatą króla Hassana II wysłały niemal natychmiast 1500 marokańskich żołnierzy którym udało się odeprzeć 2000 siły napastników. Jak się okazało na krótko. W 1978 r. miała miejsce kolejna próba opanowania Szaby. Wzięło w niej udział prawie 7000 rebeliantów. Tym razem zagrożenie było poważniejsze więc i mocarstwa potraktowały sprawę poważniej. W okolicach miasta Kolwezi po wspólnych ustaleniach amerykańsko-francuskich wylądowały oddziały 2 pułku spadochroniarzy Legii Cudzoziemskiej stacjonujących w miejscowości Calvi na Korsyce. Rozprawili się oni z katangijskimi rebeliantami tracąc w walkach 1 żołnierza algierskiego zresztą pochodzenia. Pomimo szybkiej reakcji spadochroniarzy komunistyczni najemnicy zdążyli jednak wymordować prawie 140 Europejczyków i prawie 800 Afrykanów. Widok pomordowanych wpłynął na bezwzględny sposób tłumienia rebelii. Szaba pozostała w składzie Zairu a dyktatura Mobutu została uratowana.

Dlaczego w Szabie w 1977 r. interweniowały oddziały marokańskie. Maroko było jakoś powiązane z władzami kongijskimi?

Król Hasan II był podobnie jak Mobutu jednym z najbardziej prozachodnich władców w krajach arabskich obok Sadata a potem Mubaraka oraz króla Jordanii Husejna. Realizował on więc różne misje i zadania. Od 1975 r. Maroko samo znalazło się w ogniu konfliktu o Saharę Zachodnią który zainicjowała partyzantka z pod znaku komunizującego POLISARO wspieranego przez Algierię.

Co się ostatecznie stało z Mobutu?

Został obalony w 1997 r. i zmarł na emigracji w szpitalu w Maroku na raka prostaty.

Bardzo Ci dziękuję!

Komentarze są zamknięte