To już ostatnia prosta w wyścigu do Białego Domu. – Kampania wyborcza w znacznej mierze odwołuje się do fundamentalnych problemów gospodarczych – twierdzi główny ekonomista PwC prof. Witold Orłowski.
Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego osią sporu w trakcie amerykańskich wyborów jest bez wątpienia gospodarka i problemy ekonomiczne Stanów Zjednoczonych. Dlatego przedwyborcze dyskusje, również debatę w Denver zdominują te zagadnienia.
Najpoważniejsze wyzwanie stojące dziś przed amerykańskimi politykami to sposób na pobudzenie gospodarki.
– To jest bardzo poważne pytanie gospodarcze, które leży u podstaw wyboru, którego dokonają Amerykanie – podkreśla prof. Orłowski w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria. – Czy państwo powinno starać się ożywić gospodarkę chroniąc tych uboższych i zwiększając podatki lub zadłużając się, czy też odwrotnie, dać swobodę przedsiębiorczości, obniżyć podatki i czekać na to, aż prywatny sektor sam wyciągnie Amerykę z kryzysu.
Według oficjalnych danych w sierpniu bez pracy pozostawało 8,1 proc. Amerykanów. Miliarder Donald Trump twierdzi, że realny wskaźnik może być nawet na poziomie 17 proc.
Prof. Orłowski przypomina, że obu kandydatów oprócz amerykańskiego obywatelstwa nie łączy praktycznie nic. Demokraci i Republikanie reprezentują całkowicie odmienne pomysły na walkę z kryzysem gospodarczym. Ekonomista uważa, że liberalne propozycje Mitt’a Romney’a mogą się źle skończyć dla gospodarki.
– Takie naiwne przejście do postawy hurraliberalnej: obniżmy podatki, przestańmy się zadłużać, niech państwo nie wydaje pieniędzy, może być niesłychanie kosztowne dla gospodarki – sugeruje główny ekonomista PwC.
To jednak wcale nie oznacza, że recepta Obamy na kryzys jest bardziej skuteczna. Zdaniem prof. Witolda Orłowskiego, polityka gospodarcza obecnego prezydenta jest wdrażana od czterech lat i znaczących efektów nie ma.
– To, co proponuje Obama jest bezpieczniejsze. Ale od czterech lat żadnego przełomu nie ma. Najwyższy czas zadać sobie pytanie, czy nawet nie robiąc gwałtownych manewrów, nie należy zacząć tej polityki modyfikować i się z niej, może nie do końca, ale jednak wycofywać – twierdzi główny ekonomista PwC.
Analitycy twierdzą, że debaty telewizyjne mają kluczowe znaczenie dla amerykańskich wyborów: w ich trakcie udaje zdobyć się głosy osób niezdecydowanych. Amerykańskie media podkreślają, że w sondażach, w których uwzględnia się odsetek osób zamierzających wziąć udział w wyborach, walka jest bardzo wyrównana. Jak podaje Associated Press, Barack Obama może liczyć na 47 proc. poparcia, a Mitt Romney – na 46 proc.
O tym, komu Amerykanie zawierzą swój los na kolejne 4 lata przekonamy się 6 listopada.
oprac: ŁŻ