„W walkach na Opolszczyźnie zginęło, zaginęło lub dostało się do sowieckiej niewoli około 2000 estońskich żołnierzy” – z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek
W 1918 r. zarówno Polska jak i Estonia razem odzyskiwały niepodległość. Czy coś łączyło wówczas nasze kraje?
Wspólny wróg Rosja bolszewicka. W 1919 r. miał miejsce epizod spotkania polskich i estońskich oddziałów zakończony podaniem ręki. Ale walczyliśmy osobno i tylko częściowo w okresie czasowo się zazębiającym, bowiem kiedy my wyruszaliśmy na Kijów Estonia miała już zawarty z bolszewikami od lutego 1920 r. układ pokojowy. Oba nasze kraje miały wątpliwą okazję doświadczyć komunistycznego barbarzyństwa w postaci terroru skierowanego przeciw przedstawicielom tzw. klas posiadających. Jedynym zwornikiem pomiędzy naszymi narodami z tamtych czasów jest osoba generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Po służbie w armii generała Nikołaja Judenicza ze swym oddziałem podporządkował się on armii estońskiej.
A współpraca polsko-estońska w okresie międzywojennym? Może były jakieś wspólne przedsięwzięcia?
Estonia odgrywała ważną geopolityczną rolę. Jej istnienie było elementem naszego bezpieczeństwa na flance północnej. Z tego co pamiętam istniała dość aktywna współpraca wywiadowcza na odcinku antysowieckim. Estonia była poważnie zagrożona przez destabilizujące działania powiązanych z Moskwą estońskich komunistów. 1 grudnia 1924 r. doszło nawet do wywołania próby przewrotu, który na szczęście został szybko stłumiony dzięki właściwej postawie estońskich kadetów. Stosunki dyplomatyczne układały dobrze. Estonia obok Łotwy była jednym z krajów regionu bałtyckiego z którym utrzymywaliśmy przyjacielskie relacje. Nie było między nami kwestii spornych, to w dużej determinowało współpracę.
Czy Estonia, podobnie jak Polska, była o okresie międzywojennym krajem autorytarnym?
Nie od 1926 r. ale od 1934 r. Wtedy autorytarną władzę w Estonii przejął działacz Partii Chłopskiej potem Partii Agrariuszy Konstantin Pats. Jego głównymi konkurentami nie byli słabi w latach 30. w Estonii komuniści a prawicowy Estoński Związek Uczestników Wojny Wyzwoleńczej kierowany przez generała Andreasa Larkę a tak naprawdę przez Artura Sirka. Popularnie to ugrupowanie nazywane było ruchem wabsów. Liderzy wabsów swoje poglądy czerpali z ruchu Lapua z Finlandii. Często określa się owe struktury jako faszyzujące albo parafaszyzujące ale tak naprawdę do faszyzmu było im daleko. Wabsowie podobnie jak i Pats dążyli do ustanowienia silnej władzy prezydenckiej. Byli organizacją o zdecydowanie antykomunistycznym charakterze. Obcy był im natomiast antysemityzm i rasizm. Z tego powodu poddawali krytyce idee narodowego-socjalizmu. W Polsce paradoksalnie ich odpowiednikiem byli bardziej piłsudczycy opierający się na apologetyce czynu zbrojnego, wartościach autorytarnych, aprobacie silnej władzy prezydenckiej niż endecy. Udział w walce o niepodległość był zresztą zarówno w przypadku wabsów jaki piłsudczyków osobistym doświadczeniem życiowym. Rywalizację wewnętrzną w Estonii wygrał Konstantin Pats i ruch wabsów poddany został represjom.
Estonia podobnie jak II Rzeczpospolita padła ofiarą paktu Ribbentrop-Mołotow. Jak okres okupacji sowieckiej rozpoczętej w czerwcu 1940 r. oceniany jest przez Estończyków?
Jako najbardziej tragiczny w dziejach Estonii. W trakcie sowieckiej okupacji wymordowano prawie 8000 osób. W tej liczbie znajduje znacząca część estońskiej przedwojennej elity politycznej i wojskowej. Osobami symbolizującymi ofiary represji są prezydent republiki Konstantin Pats, który zmarł w 1956 r. oraz głównodowodzący armią estońską generał Johan Laidoner zmarły w 1953 r. pochowany we wspólnej mogile z Delegatem Rządu Stanisławem Jankowskim. Tak więc dramatyzm losów połączył znamienitych przedstawicieli naszych narodów. W 1943 r. zmarł w sowieckim obozie przeciwnik rządów Patsa jeden z przywódców ruchu wabsów generała Andeas Larka. Ponad 10000 Estończyków w maju 1941 r. deportowano na Syberię. 2000 zostało zamordowanych w początkowej fazie wojny niemiecko-sowieckiej przez wycofujące się oddziały NKWD i bataliony niszczycielskie. W Tartu wymordowano 192 więźniów w tym znanego pisarza literatury dziecięcej i uczestnika wojny o niepodległość Pojrogi. Skala represji sowieckich wobec tak małego narodu była więc bezprecedensowa. Estończycy uznali sowiecką okupację za koszmar, który powtórzyć się już nie może.
Stąd ta powszechne poparcie dla Niemców w momencie inwazji na Sowiety?
Wybuch wojny 22 czerwca 1941 r. wywołał niesamowity entuzjazm. Wkraczające oddziały Wehrmachtu witano kwiatami jak w całej Europie wschodniej. Pamiętać należy, że witali ich kwiatami także Polacy o czym dziś nie wypada głośno mówić. Oprócz manifestowanego biernie entuzjazmu pojawiły się w lasach estońskie oddziały partyzanckie zwane Metsavaned, czyli leśnymi braćmi. Większość z nich stanowili ukrywający się przed poborem lub dezerterzy z Armii Czerwonej. Ich pojawienie się miało miejsce znacznie wcześniej bowiem już w 1940 r. Partyzanci atakowali wycofujące się oddziały sowieckie grupy NKWD i bataliony niszczycielskie nie dopuszczając do powstania znaczących zniszczeń. Jednym z najbardziej znanych grup partyzanckich był oddział dowodzony przez kpt. Karla Talpaka. Zdobył on miasto Tartu. Obok partyzantów na terenie Estonii pojawili się członkowie grup dywersyjnych współpracujących początkowo z wywiadem fińskim a potem z Abwehrą występujących pod kryptonimem Erna. Kilka takich grup desantowano na terytorium Estonii. Estończycy mieli swój udział czynny udział w wyzwoleniu swego kraju z sowieckiej okupacji. Szybko się okazało, że wyzwolenie nie ma wiele wspólnego z wolnością. Estończycy oczekiwali, że Hitler pozwoli na restytucję estońskiej państwowości. Wódz III Rzeszy był daleki od podjęcia takiej decyzji. Estończyków spotkało srogie rozczarowanie. Społeczeństwo podzieliło się na tych którzy uważali, że pomimo braku własnej państwowości należy wykorzystać możliwości jakie powstały w przestrzeni niemieckiej okupacji. Drudzy zajęli stanowisko neutralne oczekując na moment gdy pojawią się dogodne okoliczności do podjęcia walki o niepodległość. Okupacja niemiecka choć uciążliwa, wysysająca z kraju różnego rodzaju dobra gospodarcze nie była tak drastyczna jak okupacja sowiecka. Represjom poddani zostali Żydzi, Cyganie oraz komuniści. W porównaniu z okupacją sowiecką skala terroru niemieckiego była mniejsza. Pod niemieckim zarządem okupacyjnym kwitło życie kulturalne i narodowe. Rzesza nie miała inklinacji na tamtym oczywiście czasie zniszczenia czy wynarodowienia narodu estońskiego. Mówię w tamtym czasie bo jako wiadomo perspektywicznie zamierzano Estończyków wysiedlić do Finlandii. W momencie pojawienia wiosną 1944 r. Armii Czerwonej u granic Estonii wszelkie podziały w społeczeństwie estońskim uległy zatarciu. Wówczas nawet najbardziej zdystansowani i krytycznie nastawieni wobec Niemców politycy jak choćby były premier Jurij Ulouts wezwali Estończyków by zaciągali się do niemieckich jednostek Waffen-SS popierając ogłoszoną przez estoński samorząd mobilizację. Cała estońska klasa polityczna uznała, że w obliczu nadchodzącego sowieckiego zagrożenia konieczny jest maksymalny wysiłek zbrojny całego narodu by odeprzeć nadchodzącego wroga.
Jak wyglądała struktura władzy okupacyjnej w Estonii?
Estonia znalazła się w Reichskomisariacie Ostland, którym kierował Heinrich Loshe. Niemieckim zarządcą Estonii został SA-Obergruppenfuhrer Karl Litzmann. Odtworzono estoński samorząd. Na czele poszczególnych pionów ministerialnych edukacji, kultury gospodarki, rolnictwa powołano dyrektorów generalnych. Podlegali oni głównemu Dyrektorowi Generalnemu, którym był w Hjamlmar Mae doktor prawa były szef propagandy ruchu wabsów. Więziony w trakcie rządów Patsa.
Co się z nim stało po wojnie?
Ewakuował się do Niemiec. Przebywał do 1947 r. w obozie dla internowanych potem został zwolniony i zamieszkał w Austrii. Był dziennikarzem i aktywnym działaczem estońskich środowisk emigracyjnych.
Niedawno media doniosły, że na Opolszczyźnie odnaleziono szczątki estońskich żołnierzy skąd się tu wzięli?
To żołnierze 20 Dywizji Grenadierów SS „Estland”. Tzw. Kampfgruppe czyli grupa bojowa wyłoniona z dywizji w styczniu 1945 r. zaraz po rozpoczęciu sowieckiej ofensywy została przydzielona do 17 Armii odpowiedzialnej za obronę Śląska. 23 stycznia jednostka znalazła się w Brzegu, a następnie część przesunęła się w kierunku Opola. 45 pułk pod dowództwem Waffen-Hauptstrumfuhrera Paula Maitla na rozkaz dowódcy dywizji podjął próbę kontrataku na sowieckie pozycje w okolicy Bierkowic i Sławic. Estończycy zostali jednak odrzuceni. Natomiast 46 pułk dywizji znalazł się na liniach bojowych w okolicach Niemodlina, Dąbrowy i Skarbiszowa, Skorogoszczy 26 stycznia i niemal z marszu przystąpił do zablokowania dalszego marszu wojsk sowieckich. Estończycy zostali włączeni do tzw. Korpsgruppe Jackeln. Do zaciętych walk pomiędzy Estończykami a nacierającymi jednostkami 3 armii pancernej doszło w okolicach Wierzbnika. Ponadto pododdziały 20 Dywizji Grenadierów SS brały udział wraz 45 Dywizją Grenadierów Ludowych w wyparciu wojsk sowieckich z zajętego przez nich Grodkowa. Następnie dywizję przesunięto pod komendę tzw. Kampfgruppe Schleisen i wraz z 168 Dywizja Piechoty znalazła się w okrążeniu w rejonie Głogówka. Dowódca dywizji SS-Brigadefuhrer Franz Augsberger postanowił się wydostać się z okrążenia i w tym celu podzielił jednostkę na 3 grupy. Nad jedną sam objął dowództwo. Na szpicy ataku znajdował się 20 batalion niszczycieli czołgów natomiast wspomniane dwa pułki 45 i 46 utrzymały linię obrony w okolicach Niemodlina. 19 marca rozpoczęło się przebijanie. Najprawdopodobniej podczas próby przebicia we Włodarach Augsberger poległ wraz z swoim adiutantem. Kilka dni wcześniej został odznaczony najwyższym niemieckim odznaczeniem wojskowym Krzyżem Rycerskim Żelaznego Krzyża. W walkach na Opolszczyźnie zginęło, zaginęło, zostało rannych lub dostało się do sowieckiej niewoli około 2000 estońskich żołnierzy. Pozostałym udało się przerwać okrążenie i przebić do własnych pozycji. Dotarli tam lecz bez broni ciężkiej. Poza Opolszczyzną Estończycy z 20 Dywizji Grenadierów SS brali udział w walkach nad rzeka Bóbr. Stanowili tam wraz z węgierskimi kolegami część składową Kampfgruppe „Rehfeldt”. Po rozwiązaniu jednostki w lutym około 200 trafiło do Tułowic a około 300 do jednostki zapasowej do Danii.
Czy oprócz Opolszczyzny dywizja brała udział jeszcze w jakiś walkach?
W połowie kwietnia po reorganizacji i otrzymanych wzmocnieniach jednostka znów trafiła na front. Ale nie wzięła udziału w walkach bowiem została wycofana i przerzucona do Czech i tam w okolicach Mielnika zastała ją kapitulacja. Prawie 6000 żołnierzy dostało się do sowieckiej niewoli, natomiast ponad 4000 dotarło do wojsk amerykańskich.
Jakie były ich dalsze losy?
Ci którzy trafili do sowieckiej niewoli zostali deportowani na Syberię, jeśli przeżyli to w latach 50. wracali do domów powrócił m.in. po zwolnieniu z obozu kawaler Krzyża Rycerskiego Waffen-Unterscharfuhrer Harald Nugiseksi. Ci którzy trafili do niewoli amerykańskiej zostali zwolnieni i podejmowali służbę w kompaniach wartowniczych US Army. Około 500 -1000 Estończyków, którzy złożyli broń przed czeskimi komunistycznymi partyzantami zostało po wzięciu do niewoli zamordowanych. W ten sposób zginął znany oficer dywizji Waffen-Hauptstrumfuhrer Paul Maitla.
Cofnijmy się wstecz skąd Estończycy wzięli się na Opolszczyźnie?
Odpowiadając wprost z poligonu Neuhammer. Tam dywizja się szkoliła po wycofaniu jej resztek z frontu wschodniego. Od lutego 1944 r. bowiem znajdowała się ona froncie wschodnim biorąc udział w ramach III Korpusu Pancernego SS wraz z Holendrami, Norwegami, Flamandami, Niemcami, Duńczykami, Walończykami walkach nad Narwą. Bitwa nad Narwą z uwagi na wielonarodowy charakter jednostek walczących po niemieckiej stronie nazywana była bitwą europejskiej SS. Estończycy ponieśli tam poważne straty. Dywizja początkowo walczyła w jednolitej strukturze złożonej z trzech pułków 45, 46 i 47 oraz 20 batalionu przeciwpancernego, ale potem działała już w różnych związkach taktycznych zwanych grupami bojowymi od nazwisk dowódców Kampfgruppe Vent, Wagner, Rebane. Warto poświęcić więcej uwagi temu ostatniemu oficerowi. Był on jednym z czterech Estończyków, którzy za męstwo wykazane w walce odznaczeni zostali Krzyżem Rycerskim. Za walki na Opolszczyźnie 8 maja 1945 r. odznaczono go Liśćmi Dębowymi do Rycerskiego Krzyża. Zastąpił on na stanowisku dowódcy 47 pułku Waffen-Standartenfuhrera Taullinga, który był kompletnie nieudolnym dowódcą. Po walkach pod Narwą dywizja brała udział w walkach odwrotowych na linii obronnej Tanneberg wycofując się w głąb Estonii. Tam poległ znany oficer dywizji Waffen-Sturmbannfuhrer Georg Sooden. We wrześniu Hitler wydał zgodę na realizację planu Aster, czyli wycofania się z Estonii. Rozkazy te doprowadziły do zamieszania w dywizji. Dla dużej części żołnierzy był to szok. Dlatego estońskie jednostki w służbie niemieckiej zaczęły trapić dezercje. Tylko w lipcu 1944 r. ponad 1500 Estończyków zbiegło z jednostki. Dezerterzy uciekali do lasów tworząc zalążki oddziałów leśnych braci czyli antykomunistycznej partyzantki. Niemcy nie podejmowali represji wobec dezerterów. Takie zresztą ustalenia zapadły w czasie rozmowy jaką z Himmlerem przeprowadził w Berlinie dowódca dywizji Franz Augsberger. W Tallinnie doszło nawet do incydentów w postaci ostrzeliwania jednostek niemieckich. Tak było min. w porcie tallińskim którego urządzenia Niemcy chcieli wysadzić w powietrze.
Czy prawdą jest, że obok Estończyków w jednostce służyli także Niemcy? Dlaczego?
W większości jednostek cudzoziemskich SS znajdował się personel niemiecki. Wynikało to przede wszystkim z chęci sprawowania ścisłej kontroli nad poszczególnymi jednostkami oraz brakiem cudzoziemskiej kadry oficerskiej i podoficerskiej. W dywizji w styczniu 1945 r. znajdowało się około 2000 Niemców.
Dywizja była jedyną estońską jednostką walcząca po stronie III Rzeszy, czy też było ich więcej?
Dywizja powstała w styczniu 1944 r. Jej trzonem była 5000 ochotników z 3 Ochotniczej Estońskiej Brygady SS. Brygadę 1 listopada 1943 r. podporządkowano SS-Obergruppenfuhrerowi Erichowi von dem Bach-Zelewskiemu i skierowano do walki z partyzantką. Ale był to kilku dniowy epizod. Potem wysłano ją na front i włączono ja do Kampfgruppe Jackeln. W styczniu jednostka weszła w skład 20 dywizji. Największe doświadczenie bojowe jeśli chodzi o Legion Estoński zdobyli wywodzący się z jego szeregów żołnierze prawie 1000 osobowego batalionu Narwa, który od lipca 1943 r. do lutego 1944 r. walczył na froncie. Jednostka ta wchodziła w skład 5 Dywizji Pancernej SS „Wiking”. Batalion poniósł bardzo duże straty a jego nieliczni weterani zasilili 20 Dywizje Grenadierów SS. Ponadto poza legionem istniało 6 pułków straży granicznej. Włączono je do 300 Estońskiej Dywizji Piechoty Specjalnego Przeznaczenia.
Pytanie jakie ciśnie się na usta dotyczące Estońskich ochotników SS-manów brzmi czy Estończycy musieli służyć w takich formacjach, które kojarzą się w Polsce z masowymi zbrodniami?
Po pierwsze Estończycy nie tylko służyli w Waffen-SS. Zaraz po zajęciu Estonii przez Wehrmacht latem 1941 r. na terenach zarządzanych przez 18 Armię powstały Estnische Sicherings Abtailung Estońskie Oddziały Bezpieczeństwa o numerach od 181-186. Potem w 1942 r. przeprowadzono ich reorganizację i z Estończyków utworzono Ostbataliony 658, 659, 660 walczyły one na froncie wschodnim aż do czerwca 1944 r. kiedy włączono je do 20 dywizji. Dowódcą 658 batalionu był wspomniany major Alfred Rebane. Były co najmniej dwie jednostki estońskie lotnicze Sonderstaffel Buschman i Estoński Legion Lotniczy rozformowany na początku 1944 r. oraz Pułk Morski Ochrony Wybrzeża. Istniał także 127 oddział artylerii przeciwlotniczej. Jak widać Estończycy służyli nie tylko w Waffen-SS ale praktycznie we wszystkich formacjach morskich lądowych i powietrznych armii niemieckiej, choć prawdą jest, że większość z nich znalazła się w 1944 r. w Waffen-SS.
Ale pytałem dlaczego?
Bo od 1943 r. kwestie pieczy nad cudzoziemskimi formacjami wojskowymi znalazły się gestii Waffen-SS, stąd akces estońskich ochotników a potem poborowych do tych jednostek. Zaciąg estońskich ochotników wynikał z chęci walki z bolszewikami i obrony Estonii przed sowiecka okupacją a nie wiązał się z sympatiami wobec ideologii narodowo-socjalistycznej. Jeśli zaś chodzi o zbrodnie poszczególnych jednostek Waffen-SS szczególnie tych złożonych z Estończyków, to nie są znane w skali masowej przypadki udziału w nich estońskich ochotników. Nie mówię tu jednostkowych zdarzeniach, które zawsze mają miejsce, tym bardziej, że Sowieci często rozstrzeliwali wziętych do niewoli jeńców estońskich więc trudno zapewne było opanować żołnierzom emocje, ale o uczestnictwie w zbiorowych masakrach.
Rozumiem, ale czy służba w tych jednostkach to powód do dumy?
Jak się nie ma własnej armii narodowej, to zdarzają się sytuacje kiedy chcąc realizować własne narodowe interesy trzeba podjąć służbę się w obcej armii. Estończycy wyboru wielkiego nie mieli. Natomiast jeżeli mowa o dumie to jeżeli ktoś służył w formacjach walczących z bolszewizmem w obronie własnej ojczyzny i nie popełniał zbrodni wojennych to myślę, że jest to powód do dumy.
Często jednak pojawia się pogląd, że wszelkie sugestie tchnące zrozumieniem wobec osób współpracujących z Hitlerem są niedopuszczalne ze względu na to, że był on zbrodniarzem?
A Stalin z którym współpracował, alianci zachodni USA i Wielka Brytania czy nawet nasz polski rząd generała Sikorskiego to miły i sympatyczny polityk, który nigdy żadnych zbrodni nie popełnił? Warto uświadomić sobie, że jeśli rozpatrujemy te kwestie na płaszczyźnie moralnej, to w czasie II wojny żadna ze stron nie miała komfortu moralnie czystych wyborów. Jedni by walczyć z bolszewizmem musieli współpracować z narodowo-socjalistycznymi zbrodniarzami a drudzy chcąc zniszczyć i pokonać III Rzeszą musieli sprzymierzyć się z bolszewickimi mordercami. Wszelkie teorie sugerujące jednak wyższość sowieckich zbrodniarzy nad gorszymi narodowo-socjalistycznymi Niemcach uważam za niestosowne żarty. W moim przekonaniu tego rodzaju teorie, to próba swoistego wybrnięcia z niemoralnych wyborów jakich dokonano. Oba systemy totalitarne miały na swym sumieniu makabryczną liczbę ofiar, choć statystycznie komuniści w sumie od momentu zdobycia władzy popełnili ich więcej. Oczywiście to co powiedziałem nie oznacza, że jestem przeciwny dokonanym przez poszczególne kierownictwa państw czy narodów wyborom. Jak wspomniałem nikt nie miał komfortu ich dokonywania. Wybór sojuszników odbywał się zresztą na podstawie zbieżnościami interesów a nie jakichś sentymentów. W interesie Brytyjczyków leżało pokonanie III Rzeszy i dlatego antykomunista Churchill wszedł w sojusz ze Stalinem. Z kolei w interesie Estończyków leżało obrona Estonii przed bolszewikami i dlatego okoliczności zmuszały ich do stanięcia po stronie hitlerowskich Niemiec. W jednym i drugim przypadku kooperacja nie wynikała więc z sympatii wobec zbrodniczych ideologii ale z geopolitycznych uwarunkowań i konieczności.
Wracając do estońskich jednostek wojskowych. Czy prawdą jest, że istniały estońskie oddziały walczące w armii fińskiej?
Tak. Wiosną 1943 r. utworzony został w Finlandii 3 batalion 47 pułku piechoty zwany Batalionem „Vallila”. Służyło w nim około 400 żołnierzy. Jesienią 1943 r. kiedy ogłoszono mobilizację duża część Estończyków nie chciała znaleźć się strukturach armii niemieckiej dlatego rozpoczęła się fala masowych ucieczek do Finlandii. Wstępowali oni do armii fińskiej. Z owych ochotników powołano w lutym 1944 r. 200 Pułk Piechoty liczący 1400 żołnierzy w tym ponad 300 Finów. Dowódca jednostki był Fin podobnie jak dowódcami poszczególnych batalionów i kompanii. Z biegiem czasu zastąpieni oni zostali przez Estończyków. 200 pułk przydzielono początkowo do 10 Dywizji Piechoty potem 2 Dywizji Piechoty. Ponieważ w sierpniu front wtaczał się na terytorium Estonii a Finlandia wycofywała się z wojny estońscy ochotnicy podjęli starania o powrót do kraju. Rząd fiński wyraził zgodę by żołnierze 200 pułku wrócili do kraju z pełnym wyposażeniem wojskowym. Natomiast w Estonii władze niemieckie ogłosiły dla nich amnestię. 90% estońskich ochotników wróciło zasilając szeregi 20 Dywizji Grenadierów SS, utworzono z nich min. 3 batalion 46 pułku grenadierów, a część z nich która znalazła się początkowo w pułku rezerwowym przesunięta została do holenderskiej 4 Ochotniczej Brygady SS „Nederland” i mieszanej norwesko-duńsko-szwedzko-niemieckiej 11 Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Norland”.
Z tego co wiem istniały także formacje policyjne. Czy któraś z nich stacjonowała w Polsce?
W ramach niemieckiej policji porządkowej Ordungspolizei z cudzoziemskich ochotników powołano tzw., Schutzmannschaft. Estońskie formacje tego typu powstały na przełomie 1941/1942 roku. Początkowo było ich 8 o numerach od 29 do 36 stacjonowały one na terenie Estonii. Potem kilka z nich przerzucono na tereny okupowane Rosji. W okupowanej Polsce w Nowogródku w 1942 r. stacjonował 36 batalion Schuma. Podobno inne oddziały policyjne stacjonowały w Łodzi, Przemyślu, Rzeszowie, Izbicy. W 1943 r. istniało już 19 estońskich batalionów policyjnych ale zmniejszył się w stosunku do roku poprzedniego stan osobowy. Część policjantów nie przedłużyła rocznych kontraktów, a 1000 z nich zaciągnęło się ochotniczo do Legionu Estońskiego. W latach 1941-1944 istniało 26 batalionów Schuma a w sumie 45 różnych jednostek policyjnych i wojskowych. 15000 Estończyków przewinęło się przez struktury Schutzmannschaft.
Jak wiadomo z dokumentów historycznych tego rodzaju jednostki popełniały w czasie wojny stosunkowo dużą liczbę zbrodni wojennych. Czy potwierdza się ta teza w odniesieniu do Estończyków? Bo mówiłeś, że nie są znane przypadki ich udziału w zbrodniach wojennych?
Niczego takiego nie mówiłem. Stwierdziłem, że nie są znane przypadki udziału w masowych zbrodniach w czasie służby w 20 dywizji tudzież innych jednostkach frontowych. Bataliony Schuma to osobna historia. Przebieg działalności każdej z tych jednostek trzeba badać oddzielenie, bowiem niektóre z nich były odpowiedzialne za liczne zbrodnie wojenne. Część z nich stacjonowała na terytorium Estonii. Potem w 1943 r. z 18 utworzonych 11 znajdowało się poza granicami Estonii na froncie w okolicach Leningradu, na terenach północno-zachodniej Rosji oraz na terytorium Białorusi. 36 batalion przerzucony został na Ukrainę i brał udział w walkach pod Stalingradem, gdzie poniósł poważne straty. Obok udziału w walkach istnieją świadectwa wskazujące na udział batalionu w egzekucjach Żydów w Nowogródku w sierpniu 1942 r. Inny estoński 287 batalion stanowił straż obozu koncentracyjnego w Klooga w Estonii. We wrześniu 1944 r. Niemcy rozstrzelali w obozie ponad 2000 żydowskich więźniów. W tej egzekucji miało uczestniczyć 60-70 estońskich strażników. Według innej informacji część estońskiej załogi obozowej miała odmówić udziału w egzekucji więźniów. Inny 288 estoński batalion Schuma w trakcie służby na Białorusi w czasie operacji antypartyzanckich współuczestniczył w spaleniu około 30 wsi. Trudno powiedzieć jakie „osiągnięcia” miały pozostałe bataliony szczególnie 286 i 289. W przypadku wymienionych jednostek oraz wszystkich innych biorących udział w akcjach przeciw partyzantom konieczne jest prowadzenie dalszych pogłębionych badań pod kątem ewentualnych zbrodni wojennych.
Jakie było zaangażowanie Estończyków w holocaust?
Niewielkie bowiem w momencie wkroczenia Niemców w Estonii pozostało jedynie około 1000 Żydów i wszyscy oni padli ofiarą mordów. 75% tej liczby zostało zamordowanych przez funkcjonariuszy Sonderkomanndo 1 A dowodzonych przez SS-Standartenfuhrera Martina Sandbergera. Pozostała część zabito przy we współudziale Estończyków. Żydzi ginęli w obozach pracy przymusowej rozsianych po całej Estonii a także w wyniku egzekucji. Około 1200 członków Omaikaitse , czyli Samoobrony było zaangażowanych w zbrodnie na Żydach głównie w początkowych miesiącach niemieckiej okupacji. Ponadto w haniebnym dziele pomocy w mordowaniu resztek Żydów mieli członkowie estońskich formacji policyjnych podlegających SD tzw. Grupa B określana mianem estońskiego gestapo na czele której stał Ain-Ewin Mere. Była to struktura estońska podporządkowana komendantowi Sipo i SD w Estonii wspomnianemu Martinowi Sanbergerowi. Z kolei członkowie estońskiej samoobrony byli współodpowiedzialni za sposób traktowania jeńców sowieckich których około 15000 zmarło w obozach jenieckich w których Estończycy stanowili obozową załogę. W dziele zbrodni niewielką rolę odegrali członkowie rosyjskiej mniejszości w Estonii. Część z nich zaciągnęła się do estońskich Schutzmannschaftów i wraz z nimi uczestniczyła w popełnianych przez te formacje zbrodniach. 287 batalion Schuma stanowiący załogę obozu koncentracyjnego Klooga właśnie w części składał się z kadry rosyjskiej. Oczywiście Rosjanie zaciągali się nie tylko do estońskich jednostek policyjnych ale także wojskowych. Warto przy tej okazji wspomnieć, że liderzy rosyjskiej społeczności w Estonii wywodzący się z dawnych formacji białogwardyjskich padli podobnie jak Estończycy w momencie wkroczenia Sowietów w czerwcu 1940 r. ofiarami mordów ze strony NKWD.
Czy estońscy zbrodniarze znajdowali się w składzie 20 dywizji grenadierów SS?
Naturalnie chodzi ci o osoby, które służąc w różnych formacjach policyjnych przed akcesem do dywizji popełniły zbrodnie wojenne.
Tak?
Oczywiście w dywizji znajdowały się takie osoby. Aby określić ilu ich było trzeba by przeprowadzić badania czego do tej pory nikt nie zrobił. Stwierdzenie faktu służby w dywizji zbrodniarzy wojennych nie może prowadzić nas do konstatacji, że mieliśmy do czynienia z jakąś ludobójcza formacją. Znalazło się bowiem w niej tysiące młodych ludzi chcących walczyć za swój kraj na których odium zbrodni wojennych absolutnie nie ciążyło.
Ale fakt, że w 20 dywizji znajdowali się zbrodniarze do dziś wywołuje emocje kiedy weterani tej formacji zbierają się i uczestniczą w jakiś rocznicowych uroczystościach…
Myślę, że to nie ma nic do rzeczy. Ci którzy protestują chcą tak naprawdę potępienia tych, którzy walczyli po stronie Hitlera z bolszewikami. I o to głównie chodzi. Gdyby protestujący wyrażali swą krytykę z uwagi na obecność na tych uroczystościach zbrodniarzy wojennych jeśli ich tam kiedykolwiek zidentyfikowano, to zapewne z równą gorliwością i intensywnością monitorowali by spotkania byłych sowieckich partyzantów, NKWD-ystów, żołnierzy Armii Czerwonej. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w tych strukturach również znajdowali się mordercy i zbrodniarze. Dlaczego zatem im wolno się spotykać i nie powoduje to żadnych negatywnych reakcji. Zapewne dlatego, że sowieccy weterani byli w czasie wojny sojusznikami państw zachodnich. Stąd potępieni mają być tylko walczący o swoją ojczyznę, których okoliczności zmusiły do współpracy z Hitlerem. Stalinowscy weterani oraz sowieccy kolaboranci zawsze mogą liczyć na niezrozumiałą wyrozumiałość.
Ilu Estończyków włożyło mundury obcej armii by walczyć o niepodległość swojej ojczyzny?
Oblicza się że około 60 000. Około 14 000 z nich zginęło biorąc udział w walkach zarówno na froncie jak i z partyzantką w niemieckiej i fińskiej armii.
Wrócę do wydarzeń w Estonii. Kiedy Estończycy się zorientowali, że Niemcy wycofują się z Estonii jakoś zareagowali chcieli ich powstrzymać?
17 września 1944 r. SS-Obergruppenfuhrer Felix Steiner poinformował premiera Uluotsa o tym, że Niemcy się wycofują. Premier ogłosił poparcie dla rządu niepodległej republiki estońskiej na czele z Otto Tiefem jako premierem Jaanem Maide szefem sztabu i Juhanem Reigo jako ministrem obrony. Estończycy chcieli przejąć zajęte jeszcze przez Niemców obiekty. W Tallinie doszło nawet do walk niemiecko-estońskich. Po wkroczeniu Sowietów do stolicy zginął w bliżej nie znanych okolicznościach krytycznie wobec Niemców nastawiony wyższy oficer przedwojennej armii estońskiej admirał Johan Pitka.
Co stało się z członkami tego rządu?
Poddano ich represjom. Premier Otto Tief został przez Sowietów aresztowany i skazany na 10 lat łagru. 2 ministrów oraz generała Jaan Maide skazano na śmierć i rozstrzelano w Talinie.
Czy Estończycy w momencie wycofywania się Niemców stawiali opór wkraczającym Sowietom czy też jak w 1940 r. poddali się?
Nie tym razem stawili zbrojny opór. Oddziały estońskie i to zarówno policyjne jak i oddziały tzw. samoobrony czyli Omaikaitse podejmowały walkę, ale przewaga Sowietów była przytłaczająca. Dlatego nie pozostawało nic innego jak tylko przejść do konspiracyjnych form walki. Jednocześnie tysiące Estończyków rzuciło się do ucieczki przed nadciągającą Armią Czerwoną, chcąc przedrzeć na zachód. W jej trakcie zginęło około 6000, a 75.000 się ona powiodła.
Czy Estończycy utworzyli jakieś struktury konspiracyjne o antyniemieckim a prozachodnim charakterze.
W 1942 r. powstała pierwsza prozachodnia grupa oporu pod nazwą Estoński Front Wolności. Na jej czele stali zamordowani potem przez Sowietów Juhan Reigo i Endel Inglist. Organem prasowym wydawanym w podziemiu była tytuł „Wolna Estonia”. W marcu 1944 r. nastawiono prozachodnie różnorodne estońskie środowiska polityczne powołały do życia Komitet Narodowy Republiki Estońskiej. Przewodniczącym został Kaarel Liidak. Komitet prowadził głównie działalność propagandowo-polityczną. Niestety w kwietniu 1944 r. około 200 członków komitetu zostało aresztowanych przez gestapo. Pozostali doczekali wkroczenia na teren Estonii Armii Czerwonej i padli ofiarami sowieckich represji.
Wspomniałeś o tym, że miały miejsce dezercje Estończyków z różnego rodzaju formacji niemieckich. Rozumiem, że po 1944 r. ludzie ci stanowili kadry tworzącego się estońskiego podziemia antykomunistycznego?
Dokładnie. W latach 1945-1946 r. udało się powołać organizację kierująca znaczącą częścią estońskiego ruchem oporu występującą pod nazwą Liga Zbrojnego Oporu RVL. Na jej czele stanął Endel Redlich. Oddziały partyzanckie prowadziły aktywną działalność antysowiecką. Atakowano posterunki milicji, likwidowano agenturę dokonywano zamachów na wysokich rangą funkcjonariuszy NKWD, ścierano się z batalionami niszczycielskimi. W sierpniu 1949 r. partyzantom udało się zlikwidować w zasadzce w okręgu Javarama pułkownika NKWD. Brutalność sowieckich represji prowadziła czasami do odreagowania podobnej brutalności wśród partyzantów. W miasteczku Osula zajętym 1946 r. doszło do likwidacji członków batalionów niszczycielskich a także członków ich rodzin. Były to działania które trudno uznać za przynoszące chlubę sprawie estońskiej niepodległości. W 1949 r. bunkier dowództwa krajowego partyzantów został namierzony przez Sowietów. Dowódcy podziemia odmówili poddania w związku z czym wszyscy zginęli w walce. W lasach pozostały nieliczne grupy partyzanckie. W 1949 r. uległy one wzmocnieniu dzięki napływowi ochotników wywodzących się z pośród osób ukrywających się przed wywózka na Syberię. Do lasu uciekali także zagrożeni aresztowaniami członkowie miejskich struktur podziemia. Jednym z nich był znany partyzant Jaan Roots dowódca oddziału bojowego „Orion”. Walczył on aż do 1952 r. Natomiast jeden z żołnierzy z tej grupy August Saabe zginał jako ostatni mohikanin podziemia dopiero w 1978 r.
A jakie straty zadano Sowietom?
Ponad 1700 Sowietów i kolaborantów zostało zabitych. Ponad 1500 partyzantów zginęło w walce. Około 21 000 Estończyków deportowano na Syberię w 1949 r. Ogółem 3000-4000 walczyło z bronią w ręku w oddziałach partyzanckich.
Bardzo Ci dziękuję.
Panie Karbowiak, Trybunał Norymberski uznał SS za organizację zbrodniczą. Tak więc sama słuzba w niej była zbrodnią.
Szanowny Czytaczu, pomijając kwestię mojego krytycznego poglądu w kwesti składu MTW(w jego składzie znajdowali się sowieccy zbrodniarze) i niektórych podstaw prawnych na których oparto akt oskarżenia przeciwko zbrodniarzom wojennym, a także niektórym wyrokom, pozwolę sobie nie zgodzić się z Pańską opinią. Oczywiście ma Pan rację wskazując iż MTW uznał SS za organizację zbrodniczą. Natomiast w praktyce prawnej nie oznaczało to iż każdy z członków tej formacji automatycznie stawał się zbrodniarzem z racji służby w oddziałach SS. Wyroki w stosunku do członków SS dotyczyły zawsze konkretnej udowodnionej winy związanej z popełnionymi zbrodniami a nie przynależnością do SS.(mam na mysli wyroki alianckich trybunałów wojskowych a nie komunistycznych). Wyrok MTW nie dotyczył cudzoziemskich ochotników (a więc także Estończyków, Łotyszy, Ukraińców, Francuzów, Hiszpanów itd.)służących w oddziałach wojskowych SS czyli w Waffen-SS. Nie dotyczył dlatego, że owi ochotnicy nie byli członkami SS a więc organizacji do której odnosił się wyrok a jedynie przynależnymi do SS. Różnicę widać wyraźnie w stopniach wojskowych. Cudzoziemcy nosili stopień Waffen-Hauptstrumfuhrer a nie jak Niemcy SS-Hauptsturmfuhrer. Co więcej ów wyrok nie dotyczy również Niemców służących w jednostkach Waffen-SS którzy znaleźli się w tych formacjach z poboru(poza przypadkami poborowych będących członkami SS). Od 1943 do Waffen-SS podobnie jak i do Wehrmachtu prowadzono pobór. Reasumując Pańska opinia sugerująca iż służba Estońsków w Waffen-SS była zbrodnią jest błędna. Pozdrawiam Arkadiusz Karbowiak
Przyznam, że interpretacja najnowszej historii zmierza w ciekawą stronę…
Współcześni historycy z łatwością rozgrzeszają przywódców i wykonawców mordów na niewinnej ludności.
Wołyń- to z pewnością nie była robota Bandery ( siedział wówczas w obozie)
Nieważne, że Bandera był pod wielkim wpływem ideologii Doncowa, i właściwie stał się jego wykonawcą.
Estończycy również, pragnęli tylko wolności swojej ojczyzny.
A ze przyłączyli się do zbrodniczych oddziałów?!
Litwini ze swoimi Ponarami?!
Też z umiłowania do wolności…
Wybaczamy im, wszak wolnośc ponad wszystko!
Właściwie, niedługo okaze się, że jedynymi winnymi IIwś są… Polacy
Ze swym dziecinnym uporem odmowy oddania kawałka terytorium…
Mam referat z sympozjum, które odbyło się w opolskim ratuszu.
Mniemam, że z Pańskiej inicjatywy.
Napisał go jakiś historyk ze Lwowa ( zdaje się)
Właściwie nic ciekawego w nim nie ma
Poza tym, że bandy UPA, nazywane były przez pana historyka – partyzantką.
Owa ” partyzantka”na terenie bieszczadów była tak naprawdę ” nosicielem wyższej kultury”
Dostarczali mieszkańcom bieszczadzkich wsi upragnionej rozrywki.
Wkraczając do jakiejś miejscowości, urządzali w niej wesołe koncerty lub czytali ich mieszkańcom książki. Trudne wówczas do zdobycia i nieprzydatne z uwagi na analfabetyzm.
Hmmm….wydaje się, że najpiekniej to chłopcy grali na piłach i siekierach!
Wirtuozeria!
A, żywili się poczciwi ” partyzanci” owocami leśnymi i grzybami.
( nigdy w życiu nie rabowali, ależ!)
Takie poczciwiny.
Dość stanowczo zaprotestował jeden z uczestników tego seminarium, oznajmiając panom historykom, że zna z autopsji te ” partyzanckie zabawy”
osobiście ściągał zamordowane i nabite dzieci z płotów…
ukrzyżowanych mężczyzn z drzwi stodół.
Wydaje się więc, że należałoby jeszcze poczekać z tym rozgrzeszaniem- wszak żyją jeszcze niewygodni świadkowie tych wszystkich Pawłokom i Jedwabnych….
A obrończyni sowietów i Putina nie jest w stanie zauważyć, że to zbrodniarze hitlerowscy zostali osądzeni przez jeszcze gorszych zbrodniarzy sowieckich. Może warto pamiętać słowa Pileckiego o sowietach: „Oświęcim przy nich to była igraszka”. Super, że Pan Karbowiak otwarcie o tym mówić. Troska o poprawność polityczną nawiedzonych endokomuchów są śmieszne:-)
@Gandalf
A co wspólnego ma Putin z hitlerowcami?!?!
Już panu mózg zeżarła ta zapiekłość?
Obrzydliwy pan jest, kimkolwiek pan jest- obrzydliwym!
kapitalnie przedstawiona historia estończyków walczących o swoją ojczyznę. Ciekawym epizodem tej historii są również desanty złożone z były żołnierzy Waffen-SS przeprowadzane przez USA na terytorium Estonii po roku 1945. Niestety historie te nie doczekały się jeszcze polskiego przekładu.
Najważniejsze są fakty. Porownywanie sytuacji Polski przdwrześniowej do sytuacji Estonii jest zabiegiem karkolomnym. Jeszcze mniej zabawne wydaje się kreowanie historii alternatywnej, jako rownouprawnionej, w stosunku do historii, rzekomej dziedziny wiedzy. Rozpoznanie możliwości nawet bardzo prawdopodobnych przebiegów wydarzeń jest w istocie niemożliwe. Próby formułowania kategorycznych wnioskow w oparciu i hipotetyczny rozwój wydarzeń wydaje się calkowicie nieuprawniony.i
@Anonim
Tym razem- zgadzam się z panem Anonimem.
Z tą róznicą, że jednak historia alternatywna rózni się od historii porównawczej,
takie ” co by było, gdyby się wydarzyło” nie może być uważane za dziedzinę wiedzy.
Raczej publicystykę, z dziedziny historycznej SF.
W tym wypadku:
Niestety nie mogę przyjąc takiego przedstawiania historii.
Historię nalezy pokazywać, uczyć nią, wszak ona nazwaną jest” magistra vitae est”
Jednakże, nie sądzę, bysmy musieli rozgrzeszać zbrodniarzy z czasów II wś.
Właściwie kto nas do tego uprawnia?
Nasi Poprzednicy złożyli już wystarczającą daninę krwi, nie potrzebują teraz półsłówek, że właściwie- niepotrzebną…
Równie dobrze mogli się poddać lub iść na kompromisy.
Szczerze, to tak naprawdę, wiecej schrzaniły nasze pokolenia…
Cośmy uczynili z naszą wolnością? Cośmy zbudowali?
Że tak ochoczo rozgrzeszamy winnych niesprawiedliwości wojny i czasów powojnia… Rozumiem, że przynosi ono ulgę narodowi niemieckiemu, któremu uwidziało się, że ” są rasą panów”….
Proszę uwaznie czytać dzisiejsze rozprawki historyczne.
Te niewinne półsłówka…
A to, Bandera nie ponosi bezpośredniej winy za mordy na wileńszczyźnie.
Winne się inne nazwiska, niekoniecznie Bandery, którego elita narodu ukraińskiego ( marnością, zresztą podobna do naszej ) stawia za wzór ( do naśladowania?) w swojej polityce historycznej.
Bo tak zarządziła centrala( OUN-UPA) w Kanadzie?!
Dobrze, przyjmijmy więc, że Bandera osobiście nie mordował…. On ” tylko” wyznawał ideologię Doncowa. No cóz… pomylił się…W końcu- któż się nie myli?!
A Hitler? Wydaje się, że on równiez, osobiście tego nie czynił.
Za delikatny był… Słuchał Wagnera i bawił się z dziećmi….
Nie zgadzam się na taką interpretację. Bo w tym szaleństwie odnajdziemy słowa Eichmana, który powiadał, że
” Śmierć kilku osób- jest tragedią.
Ale śmierć milionów- jest statystyką”
Zło musi być nazwanym. Nie znajduję wytłumaczenia, by można było czynić potworności tylko z umiłowania do wolnosci czy niepodległości!
Licytacja która ideologią była straszniejszą jest niegodziwością wobec Ofiar.
Bo czymże różni się śmierć z rąk bolszewików, a czym z ukraińców czy niemców?!
Zrównywanie dobra ze złem jest niegodziwością.
Tłumaczenie, że w czasach wojny wszyscy moralnie upadali, ” wszyscy się świnili”…
Wojna to czas upadku ludzkości.
I tak w każdym narodzie występowały jednostki tak podłe jak i szlachetne.
Choć posumowując zachowanie się najeźdźców i obrońców ( czy ich przywódców) pozytywnie wypadają ci ostatni
Nieuprawnione więc uważam słowa:
„nawet nasz polski rząd generała Sikorskiego to miły i sympatyczny polityk, który nigdy żadnych zbrodni nie popełnił?”
Cieszę się, że propaguje Pan najnowszą historię, jednakże nie podoba mi się ocena niektórych faktów i postaci.
Tylko tyle.
Pozdrawiam.
Szanowna Pani Eleonoro zdanie do którego sie Pani odniosła w moim wywiadzie brzmi „A Stalin z którym współpracował(powinno byc współpracowali), alianci zachodni USA i Wielka Brytania czy nawet nasz polski rząd generała Sikorskiego to miły i sympatyczny polityk, który nigdy żadnych zbrodni nie popełnił. Słowa nawet polski rząd generała Sikorskiego odnoszą się do współpracy ze Stalinem natomiast dalsza część zdania zaczynająca się od słów miły i i sympatyczny odnoszą się do Stalina. Dlaczego też owe słowa sa jak najbardziej uprawnione bo Sikorski ze Stalinem od lipca 1941 podobnie jak alianci współpracował a pozostała część zdania to złośliwość kierowana pod adresem tych którzy Stalina postrzegają jako zbrodniarza mniejszego kalibru niż Hitler. Bandera nie jest odpowiedzialny za mordy na Wołyniua przywoływanie jego nazwiska w tym kontekście stanowi marną próbę ukazania nazwisk prawdziwych organizatorów tej masakry. Natomiast ideologia Doncowa nie przewidywała mordowania mniejszości narodowych tylko usuwanie ich z ziem ukraińskich. Skoro uważa Pani że przywódcy OUN kierowali sie ideologią Doncowa, to proszę uprzejmie wytłumaczyć różnice pomiędzy okresem działalności UWO przed opublikowaniem przez Doncowa broszury o nacjonaliźmie integralnym(1926) a okresem działań UWO/OUN po jej opublikowaniu. Moim zdaniem różnicy nie ma żadnej. Co wskazuje że fakt aprobowania tej ideologii przez przywódców OUN nie miał żadnego znaczenia przy podejmowaniu działań terrorystycznych. Podobnie jak nie musieli naczytać się Doncowa by posługiwac się terrorem działacze PPS-u czy IRA pod wodzą Michaela Collinsa. Pomijam juz fakt, że Doncow jak na ukraińskich polityków i ideologów był zwolennikiem współpracy z Polską czego szermierze tezy o przemoznym wpływie jego ideologii jakoś nie chcą pamietać. Zbrodnie popełnione w czasie II wojny też nie wynikały z faktu naczytania się Doncowa przez dowódców UPA tylko z tego iż uznali oni że konflikt terytorialny można rostrzygnąć za pomocą eksterminacji polskiej ludności cywilnej. Jesli kierowali by sie wskazaniami Doncowa o usunięciu mniejszości etnicznych to eksterminacja dotyczyła by również innych mniejszości np. czeskiej a nie dotyczyła. Warto zauwazyć że niebezpiecznie duża grupa w Polsce ma skłanności do absurdalnego tłumaczenia zbrodni OUN/UPA ideologią Doncowa. Zapewniam że gdyby nie przeczytali ani jednego zdania z jego publikacji i tak do rzezi na Wołyniu by doszło. Prosze zatem przestać usprawiedliwiać owe zbrodnie Doncowem bo sa to tłumaczenia nieuprawnione. Na koniec widzę że Bieszczady z Wołyniem sie Pani pomyliły. Zbrodnie popełnione przez UPA na Wołyniu nie dają się w skali i sposobie ich dokonywania nawet porwnac z Bieszczadami. Okrucieństwo na Wołyniu nie miało swego dalszego ciągu w Bieszczadach i tam zbrodnie UPA w zestawieniu z Wołyniem po pierwsze miały znacznie mniejszą skalę. Po drugie w ludność cywilna uderzały one w powaznym stopniu w latach 1944/1945. W poźniejszych latach były to przypadki incydentalne.Podbnie jak fakt iz znacząca wiekszość zamordowanych przez UPA w Biszczadach zgineła z broni palnej uzywanie siekiertudziez innych narzędzi miało miejsce rzadko. Serdecznie pozdarwiam Arkadiusz Karbowiak
Serdecznie Panu dziekuję za komentarz.
Dopowiem tylko, że absolutnie wiem gdzie leżą bieszczady.
Mapę bieszczadów wykułam, bywam tam od 20 lat na corocznych wakacjach
Poznałam tę krainę, rozmawiam z ludźmi, którzy mieli to szczęscie przeżyć te ” incydenty” o których pan tak eufemistycznie pisze…
Tak więc zapewniam, że o bieszczadach wiem nie mniej niż Pan o składzie porządnego asfaltu…
Pozdrawiam i zdrowią życzę.
( wypada chyba zgromić tych nietolerancyjnych mieszkańców?!)
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090428/bieszczady/964068803
Ciekawie zarysowuje się ta wspólpraca przedwojennej Ukrainy z Polską…
Oddajmy głos samemu Doncowowi.
„Nacjonalizm”( 1926)
Utwierdzenie prawa do życia, przedłużenia rodu posiada aksjomatyczny charakter … To samo aracjonalne prawo nacji do życia stawia się tam ponad wszystko doczesne, fenomenalne, dające się uchwycić: ponad życie danej jednostki, ponad krew i śmierć tysięcy, ponad dobrobyt danej generacji, ponad rozumowe kalkulacje, ponad „ogólnoludzką” etykę, ponad wykombinowane pojęcia dobra i zła (29). Teoria Darwina wyjaśnia postęp zwycięstwem mocniejszego nad słabszym w nieustannej walce o istnienie (77). Co pada, należy popchnąć! Wszysto, co nie jest zdolne do życia musiało sczeznąć z niego, gdy swoją siłą nie mogło udowodnić prawa do niego (133). Siła w historii jest jedyną miarą znaczenia … rację ma silniejszy (156). Na tej woli (nie na rozumie), na dogmacie, aksjomacie (nie na dowiedzionej prawdzie) … na bezdowodowym porywie … musi być zbudowana nasza narodowa idea (159). Głównym motorem naszych uczynków jest własne chcenie (161). Wola, którą Schopenhauer nazywa ślepą działalnością, chceniem, tęsknotą, porywem, żądzą, złością, gniewem, nienawiścią – stanowi pierwszą gałązkę życia (162). Egoizm, miłość, nienawiść, poryw, złość, dążenia do podbojów –są to zasady, które ożywiają świat (164). Bezwzględność wobec innych (168). W walce o rozrost i przewagę rozróżniamy ekspansję jako cel, walkę jako środek … aby organizm mógł żyć, mnożyć się, potężnięeć i wytrzymywać konkurencje z innymi „species”, warunkiem niezbędnym jest ekspansja … Dążenie do owładnięcia obcych terytoriów właściwe jest wszystkim organizmom … ród ludzki, chociaż jest gatunkiem stadnym, jest jednocześnie gatunkiem drapieżnym (169). Ekspansja jest nie tylko samoutwierdzeniem własnej woli do życia, ale też zaprzeczeniem jej u innych (171). Każdy posiada tyle, ile wydrze innemu … Społeczeństwo, które odrzuca agresję, znajduje się w stanie upadku (174). Umacnianie woli nacji do życia, do władzy, do ekspansji – określiłem jako pierwzsą podstawę nacjonalizmu … drugą jest dążenie do walki, świadomość jej konieczności, bez niej niemożliwe są uczynki bohaterstwa, ani intensywne życie … (178). Patos u nosicieli wielkich idei przybiera formę … fanatyzmu, z przysmakiem czegoś nieładnego … ten fanatyzm jest nieodwołalnym stanem ducha wszystkich działaczy i uczestników wszystkich epok … ten fanatyzm zwolenników wielkich idei wypływa z ich „religijnego” charakteru … Fanatyk od razu uznaje swoją prawdę za objawioną, którą muszą przyjąć inni. Stąd jego agresywność i nietolerancja wobec innych poglądów (191,192). Do emocyjności i fanatyzmu wielkich idei, które uaktywniają masy, trzeba dodać jeszcze inną cechę: amoralność … z punktu widzenia tej moralności musi się odczuwać nienawiść do wroga nawet wtedy, gdy on nam niczego złego nie zrobił (194,195). Moralność, o której tutaj mówię, odrzucała to człowieczeństwo, które zabraniało szkodzić innym, które ceniło życie ponad wszystko, które nienawidziło drapieżne instynkty … nie miało znaczenia przykazanie Kanta: „nie rób innemu, co tobie niemiło” (196). Tylko filistrzy mogą odrzucać i moralnie potępiać wojny, zabójstwa, gwałt, filistrzy oraz ludzie z odumarłym instynktem życia (198). Te moralne idee są dobre, które są korzystne w konkurencyjnej walce i byt … dobre postępowanie to takie, które jest korzystne dla rodu, złe, które jest dla niego niekorzystne (199). Ta idea jest bezkompromisowa, brutalna, amoralna, kieruje się tym, co w interesie species. Te przymioty właściwe są każdej nacjonalnej idei, i to, a nic inne, daje taką siłę wybuchową w historii ((200). Zwycięstwo mocniejszych i zdolniejszych leży w interesie postępu … usunięcie słabszych też jest w interesie postępu i też nie może obejść się bez gwałtu, tego wielkiego czynnika w historii (205). Przyroda nie zna humanizmu ani sprawiedliwości (298). Bez gwałtu i bezwględności niczego nie stworzono w historii … gwałt – to jedyny środek, którym rozporządzają narody, zbydlęciałe przez humanizm … pragnienie wielkości swego kraju oznacza pragnienie nieszczęścia dla swoich sąsiadów (210).