W najbliższą sobotę ulicami Warszawy przejdzie marsz pod hasłem „Obudź się Polsko”. Przesłanie wydaje się być jak najbardziej trafne, bo czym innym, jeśli nie głębokim snem narodu, można uzasadnić brak reakcji na to, co od blisko pięciu lat dzieje się wokół nas. Sen jest tym głębszy, że media wciąż usypiają nas kołysanką pod tytułem „Zielona wyspa”, albo „Państwo zdało egzamin”. Jeżeli zdało, to w którym momencie? Czy wtedy, gdy doszło do tragedii pod Smoleńskiem, której przyczyny do dziś nie są wyjaśnione, prokuratorzy mają wątpliwości czyje ciała spoczywają w miejscach pochówków, a główny dowód w sprawie niszczeje w obcym państwie? Czy w tym egzaminie padło może pytanie „Panie premierze, jak żyć?”. Jak żyć i pracować w wieku 67 lat, stojąc jednocześnie w kilometrowych kolejkach do lekarza, by dostać receptę z refundacją do decyzji NFZ? Jeżeli zaś pracować, to gdzie? Rzesza bezrobotnych jest i tak ogromna, a podwyższenie wieku emerytalnego tylko ją powiększa. Tyle, że to nie grozi władzy, która traci wszelkie hamulce w obsadzaniu spółek skarbu państwa. Do czasu wybuchu afery Amber Gold o pracę nie musiał się też martwić syn premiera, pracując nie tylko dla człowieka, który oszukał Polaków na setki milionów, ale przy okazji w gdańskim porcie lotniczym i sprzyjającej władzy Gazecie Wyborczej. Gdy jedna piramida finansowa upada, druga już całkiem legalnie, każdego miesiąca jednym składki pobiera, by innym je wypłacać w formie głodowych emerytur. System emerytalny się sypie, jednak dla premiera ważniejsza jest idea ratowania strefy euro, którą postanawia wesprzeć kwotą blisko siedmiu miliardów złotych pomimo, że Polska do niej nie należy. Lecz wiadomo, że nie o Polskę premierowi chodzi, a o wdzięczność pani kanclerz i świetlaną przyszłość na unijnym stołku. Dla osiągnięcia określonego celu mógł on nawet wbrew pierwotnym obietnicom i wolnorynkowym ideom, podwyższyć podatki, a wszystko przecież po to „by żyło się lepiej”. I żyje się lepiej. Narzekać nie może przecież chociażby taki Sobiesiak, któremu hazardowy biznes panowie z platformy gotowi są wesprzeć korzystną zmianą ustawy i co bardziej szokujące nigdy za to nie odpowiedzieć.
Dla mnie te pięć ostatnich lat to nie tylko szereg złych decyzji, wielkich afer, czy nieprzemyślanych reform. To także cały ciąg fatalnych, a czasem wręcz tragicznych wydarzeń. Przez prowadzoną w czasie rządów Tuska kampanię nienawiści były członek PO zabija pracownika biura PiS. Coraz częściej w przedziwnych okolicznościach dochodzi do samobójstw osób publicznych. Popełnia je szef kancelarii premiera, próbę podejmuje prokurator, strzela do siebie generał, a przez powieszenie ginie A. Lepper. O swoje życie obawia się także świadek koronny w sprawie mafii pruszkowskiej zaznaczając jednak, że bardziej niż dawnych kolegów boi się polityków, którzy z mafią mieli wiele wspólnego. W tym kontekście warto wspomnieć, że o mafijnych powiązaniach Tuska i o dokumentach mających je potwierdzać mówił kiedyś A. Lepper: „te dokumenty, na ten temat, istnieją i mówię wam, że są zdeponowane w odpowiednich miejscach i obojętnie, co by mi się stało, bo pogróżki już były, to te dokumenty ujrzą światło dzienne”. Szef Samoobrony ważne dokumenty i nagrania deponował u zaufanych ludzi. Jednym z nich był prawnik R. Kuciński, który zmarł trzy miesiące przed śmiercią Leppera, a jego mecenas R. Żarska dwa miesiące później przebywając na terenie Rosji.
W czasie rządów Tuska mamy także do czynienia z niespotykaną dotąd inwigilacją obywateli. Pod tym względem jesteśmy pierwsi w europie, a gdyby nie liczne protesty pamiętamy, że rząd ratyfikowałby także ACTA. Ale i bez tego uzbrojeni funkcjonariusze podległej premierowi ABW wkroczyli o świcie do zwykłego internauty, a (nie)zależny Sąd skazał go tylko dlatego, że źle pisał w Internecie o obecnym prezydencie. Zamknąć usta próbuje się także niezależnej od władzy telewizji Trwam, nie udzielając jej potrzebnej do nadawania koncesji. W czasie rządów Tuska prywatyzuje się wszystkie, także całkiem rentowne składniki majątku narodowego, za sprawą prowadzenia polityki na klęczkach dochodzi do ciągłej kompromitacji naszego państwa na arenie międzynarodowej, jedyny wskaźnik, jaki rośnie to wskaźnik cen żywności, paliw i długu publicznego. Jednocześnie do granic wytrzymałości obciąża się nie tylko obywateli, ale i samorządy…
To wszystko dzieje się tu i teraz. Rząd sam się nie obali, ale my, obywatele mamy taką siłę. Czy naprawdę chcemy i musimy czekać kolejne trzy lata na zmianę sytuacji w naszym kraju?
Autor: Wojciech Komarzyński, www.wojciechkomarzynski.pl
http://www.radio.opole.pl/2012/wrzesien/gospodarka/nowe-miejsca-pracy-w-otmuchowie-docelowo-nawet-1000.html
Nowe miejsca pracy – jeden krok do przodu
Dobry artykuł.
POra POgonić POstkomunistów
A jest jakaś alternatywa dla PO? PiS? Wolne żarty. Tutaj jakieś gołowąsy chcą się dorwać do koryta i robić dalej to samo co teraz PO robi, więc jakieś wysokiej legitymacji moralnej nie mają