NIK: Urzędnicy muszą pamiętać, że pracują dla obywateli, że są przez nich „wynajęci” do załatwienia określonych spraw

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Mamy w Polsce sporą grupę urzędników, którzy wykonują nikomu niepotrzebną pracę. Jednocześnie jest wiele miejsc, gdzie funkcjonariuszy publicznych jest zbyt mało, by porządnie zająć się sprawami obywateli – twierdzi wiceprezes NIK Wojciech Misiąg w kolejnej odsłonie rozmowy o polskich urzędach i urzędnikach.

Misiąg wskazuje na fakt, że w administracji publicznej ciągle łatwiej o zatrudnienie nowych pracowników niż o rozstanie z tymi, którzy stali się nadmiarowi. – W Polsce wolimy w takich sytuacjach na siłę wymyślać pracę, często nikomu niepotrzebną. W ten sposób robimy krzywdę zarówno obywatelom, jak i samym urzędnikom – mówi wiceprezes NIK. I tłumaczy, że urzędnik wykonujący zbędną pracę szybko popada we frustrację. Tymczasem w wielu miejscach, gdzie urzędnicy są potrzebni, by zająć się rzeczywistymi problemami, jest ich za mało. – Za mało, żeby porządnie załatwiać sprawy, a to szybko kończy się kolejkami i złością ludzi – mówi Misiąg.

Zobacz rozmowę z Wojciechem Misiągiem o urzędach i urzędnikach

Mankamentem administracji publicznej jest nieelastyczna polityka kadrowa. – Źródeł problemu należy szukać w złym planowaniu oraz różnych zaszłościach, które wciąż się za nami ciągną – uważa Misiąg. Czy sytuację poprawi nowy sposób zarządzania administracją polegający na realizowaniu konkretnych celów? – W Polsce ten trend przyjmowany jest z pewnymi oporami, podczas gdy w innych krajach działa od dawna i skutecznie – wyjaśnia wiceprezes NIK. W jego opinii urzędy albo będą działać w ten sposób, albo będą działać źle. – Zresztą to przecież żadna rewelacja. Urząd, który został powołany do wykonywania określonych zadań, powinien być oceniany przede wszystkim na podstawie tego, jak je realizuje – mówi Misiąg.

Wiceprezes NIK po raz kolejny podkreśla, że żadna publiczna instytucja nie powinna funkcjonować dla samej siebie. – Urzędnicy muszą pamiętać, że pracują dla obywateli, że są przez nich „wynajęci” do załatwienia określonych spraw. Jeśli tego nie robią, to mamy do czynienia raczej z jakimś dziwnym kołem zainteresowań, niż instytucją administracji publicznej – twierdzi Misiąg. I jest przekonany, że dla takich urzędów w obecnej rzeczywistości nie ma już miejsca.

Pierwsza część rozmowy z Wojciechem Misiągiem wywołała gorące komentarze wśród samych urzędników. Większość wskazywała na dyskomfort pracy w oparciu o niejasne i niespójne prawo. Część uznała za kontrowersyjne stwierdzenie, że w tych warunkach urzędnik musi podejmować od czasu do czasu ryzyko. Pojawiły się pytania o odpowiedzialność finansową w przypadku pomyłki i stosunek kontrolerów NIK do przekraczania przez urzędników przepisów, nawet jeśli to przekroczenie wymuszone było konstrukcją prawa i dobrem obywateli. – Bez wątpienia musimy dążyć do klaryfikacji przepisów – odpowiada Misiąg. I dodaje, że to jeden z głównych celów działalności kontrolnej NIK.

Zobacz pierwszą część rozmowy: „Urzędnik musi czasem podejmować ryzyko” >>>

Oprac. TK, za: nik.gov.pl

  1. | ID: 6f149afe | #1

    Urzędnik nie powinien podejmować ryzyka.Musi mieć klarowne przepisy, a tak nie jest.
    Więc Decyzje są uznaniowe coś w rodzaju „widzi mi się”, które bardzo często krzywdzą Rodaków.
    Luki prawne są tak wielkie, że paragrafami można ” wywijać” i tworzyć dobrowolną interpretację!
    Korporacja prawnicza musi być rozwiązana podobnie jak prokuratorska, gdyż ona kreują prawo.
    Natomiast, urzędników skarbowych jest przesyt, nic nie stoi na przeszkodzie aby ich przemieścić do NIK,gdyż są kompetentni ,wykształceni i chcą pracować , ale dziwny system przykuł ich do
    biurka US. Politycy w tym posłowie z prawa i lewa nie chcą zmian.Pan Misiąg to praktyk,wie co mówi.

Komentarze są zamknięte