Śmierć partyzanta w Bestwinie

Niezależna Gazeta Obywatelska

Bestwina leżąca na pograniczu Śląska Cieszyńskiego i zachodniej Małopolski a więc na terenach, na których operowały grupy leśne NSZ również posiada swoją wyklętą i zapomnianą historię.

W nocy z 17 na 18 lipca 1946 r. na terenie tzw. Górnego Lasu, zagajnika poprzeciananego górskimi potokami, leżącego na skraju Czechowic kompania NSZ „Burza” pod dowództwem sierżanta Romualda Czarneckiego „Pikolo” dokonała egzekucji dwóch braci, komunistycznych kolaborantów. Mimo młodego wieku, nastolatkowie z Czechowic dali się poznać jako niezwykle groźni ludzie, którzy swoją agenturalną pracą zagrażali całej organizacji NSZ w terenie między innymi denuncjując za pieniądze niepodległościowe podziemie (ofiarą ich rozpracowania padło min. dwóch ważnych dla NSZ łączników). Pochodzący ze znanej w okolicy rodziny o tradycjach komunistycznych, bracia Kempni byli aktywnymi i gorliwymi funkcjonariuszami „władzy ludowej”. Jeden z braci był członkiem PPR drugi zaś ZWM, obaj w dowód zasług położonych dla krzewienia nowego reżimu byli delegatami na I Krajowy Zjazd ZWM w Warszawie.

Bez zdecydowanych środków obaj bracia w krótkim czasie mogli stać się wysokimi aparatczykami mającymi realną władzę w likwidowaniu niepodległościowego podziemia.

W kręgach kierowniczych NSZ zapadła decyzja likwidacji obu braci a tym samym ukrócenia ich komunistycznych karier okupionych krwią partyzancką.

Ich dotychczasowa działalność została zakwalifikowana jako zdrada narodu a za ten czyn kodeks wojenny przewiduje jedną karę – karę śmierci.

Niespełna dzień po egzekucji braci-kolaborantów została uruchomiona cała seria obław połączonych sił UB, KBW i MO.

W teren wyruszyli tajni współpracownicy komuny pokroju Kempnych z jednym zadaniem – wytropienia i zadenuncjowania wykonawców wyroku, żołnierzy NSZ.

Cały teren został szczelnie otoczony agenturą i wojskiem.

19 lipca 1946 r. obława specjalnej grupy operacyjnej UB-MO-KBW natknęła się w miejscowości Bestwina na grupę partyzantów z kompanii „Burza”. Wywiązała się gwałtowna, kilkugodzinna strzelanina. Poza kordonem obławy, pod Czechowicami padł Romuald Czarnecki „Pikolo” – dowódca kompanii (zwłoki Czarneckiego, zgodnie z komunistyczną praktyką, zostały w nienaturalny sposób obłożone ryngrafami i obfotografowane – miał to być dla społeczeństwa dowód, że mordercami i bandytami są ludzie z wizerunkiem Matki Boskiej na piersi). W Bestwine broniący się partyzanci zastrzelili jednego żołnierza KBW. Trzech partyzantów dostało się do niewoli a jeden został zabity.

Właśnie ten jeden, zabity partyzant, którego personaliów do dziś nie ustalono jest tragicznym symbolem wyklętego pokolenia.

Młody, mogący mieć 20 lat partyzant z poszarpanym od kul ciałem, został zawinięty w koc i pod osłoną nocy zakopany przez żołnierzy na terenie Bestwiny. Świadkiem tego makabrycznego zdarzenia była nastoletnia wówczas Waleria Owczarz, obecnie przewodnicząca Towarzystwa Miłośników Ziemi Bestwińskiej. Po wyjeździe z Bestwiny grupy operacyjnej mieszkańcy wykopali ciało młodego partyzanta i zabezpieczyli jego ryngraf, który przez lata zapomniany i wyklęty jak jego nieznany właściciel zalegał w mieszkaniu Walerii Owczarz. Dopiero w latach 90 ryngraf odzyskał swój pierwotny blask i dziś jest jednym z eksponatów Regionalnego Muzeum w Bestwinie, będąc niemym świadkiem tragicznej śmierci anonimowego partyzanta.

Autor: Tomasz Greniuch

Komentarze są zamknięte