Ja uratowałam życie mojej córki, nie ulegając nakłanianiom jej ojca oraz jego matki, by usunąć ciążę. Babka mojej córeczki śmiała nawet nazwać moje dziecko “ barszczykiem”. Kiedy byłam już w zaawansowanej ciąży powiedziałam jej “ jak pani mogła proponować coś takiego. Kobieta kobiecie? Przecież to dziecko. Maleńkie i bezbronne.” A ona na to “nie przesadzaj Asiu. To żadne dziecko. To zwykły barszczyk. Tak to zresztą wygląda, jak się płodu pozbywa.”Nie uległam. Córka się urodziła, choć “ wszystko już było załatwione. i wszystko dałoby się ukryć” – Tak przekonywał mnie ojciec mojej córeczki.
Po urodzeniu córki zostałam sama. Jej ojciec przez 3 miesiące nie interesował się dzieckiem. Nie płacił też alimentów. Prosiłam go wielokrotnie by choć spróbował poznać swoje dziecko. Wreszcie przełamał się i przyszedł. Chodził rzadko, nieregularnie, jak chciał. Zostawiałam go zawsze w pokoju samego z córką. Kiedyś, gdy nie przyszedł o wyznaczonej godzinie, tylko napisał, że przyjdzie później, a ja nie chciałam już zmieniać mu daty spotkania, postanowiłam, że będzie mógł odwiedzić córkę, podczas gdy ja pójdę na zabiegi rehabilitacyjne. W tym czasie córką opiekowała się moja mama. Były razem na działce. Gdy przyszedł ojciec dziecka, mama zostawiła ich w altanie. W drzwiach była zasłonięta kotara. Mama po dłuższej chwili weszła do altany i zobaczyła ,że on trzyma Milenkę na rękach, a jedną rękę ma w pampersie i szybko nią porusza. Gdy zauważył mamę, położył dziecko, zrobił się czerwony i natychmiast wybiegł. Moja mama nie podzieliła się ze mną tą wiedzą, ale zaczęła mnie nakłaniać, abym nie zostawiała Milenki samej w pokoju podczas odwiedzin jej ojca, mówiąc że mała może się stresować. Posłuchałam. Od tego czasu zaczęły się kłopoty.
Ojciec Milenki złożył w sądzie pozew, by zabierać Milenkę do siebie na noc do domu ( mieszkamy w jednym mieście ok 15-20 min drogi). Starał się prowokować i wywoływać konflikty. Nagrywał spotkania na film ( bez mojej wiedzy), prowokował kłótnie. W sądzie przedstawiał fragmenty nagrań (nigdy nie pokazał oryginałów w sądzie), chciał w ten sposób przeforsować, że nie ma możliwości odwiedzania córki w jej domu, a musi ją zabierać na noc, bo wtedy będzie mógł z nią nawiązać dobry kontakt.
Dziś córka ma 3,5 roku i orzeczenie o niepełnosprawności. Badania są w toku. To jakieś bardzo rzadkie schorzenie genetyczne, o którym mało który lekarz ma jakieś pojęcie. Sad ( pomimo, pomiędzy Milenką a jej ojcem nie ma żadnej więzi emocjonalnej i nie widzieli się 2 lata) orzekł, iż jej ojciec może ją zabierać dwa razy w miesiącu ( na weekendy i wszystkie święta oraz urodziny) na noc do swojego domu. Wówczas moja mama pękła. Powiedziała, co widziała. Złożyła doniesienie do prokuratury. Niestety sąd pomimo wiedzy w II instancji takie rozwiązanie utrzymał w mocy.
Dodam jeszcze, że ojciec Mileny jest ateistą ( podobnie jak cała jego rodzina i tym się szczyci). W tym momencie ja nie mam możliwości wychować córki w wierze katolickiej. Nie poślę jej też do Komunii Św – bo i jak? Sąd tego faktu też nie wziął pod uwagę, twierdząc że nie będzie się tym zajmował.
Ja nie mam pieniędzy na pomoc prawną. Utrzymuję się z 520 zł zasiłku pielęgnacyjnego na córkę oraz alimentów 600 zł oraz świadczeń rodzinnych. Może ktoś z Bractwa mógłby zająć się bezpłatnie moją sprawą, bo sama nie dam rady. Matka ojca mojej córeczki jest ławnikiem w Wydziale Rodzinnym tego Sądu przed którym toczą się postępowania. 10 sędziów się wykluczyło, ze względu na to że ją zna – ale dwóch z uporem maniaka twierdzi, że choć z nią orzekali to jej nie znają. Sąd nadrzędny na takim oświadczeniu sędziów się oparł. Ja sama nie znam kruczków prawnych. Od tego wszystkiego rozchorowałam się na cukrzycę, zaczęły się też problemy z sercem, migrenami i wysokim ciśnieniem. Jestem u kresu! Wszyscy zamykają przede mną drzwi…. A ja jeszcze wciąż pukam… może ktoś w końcu mi otworzy …. z modlitwą Joasia
JEŻELI KTOŚ MOŻE POMÓC ASI PROSZĘ O KONTAKT ZE MNĄ, ABYM PRZEKAZAŁ NAMIARY NA NIĄ
E-MAIL BEZPOSREDNIO DO MNIE [email protected] albo tel 608752142