Wiersz jak obraz. Bez metafor, paraboli i przerzutni. Widziałam gdzieś kiedyś takie zgliszcza – dom wypalony do fundamentów i osmolony komin widoczny z daleka w mglistym, jesiennym powietrzu. Swoją drogą to dziwne, że kiedy płonie dom może się zapaść nawet podmurówka, ale komin a pod nim palenisko, przetrwa pożar niemal na pewno. Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie to pogorzelisko widziałam, pamiętam tylko przekonanie, że powinnam ten obraz, co tak głęboko zapadł mi w pamięć – namalować. Niestety, malować nie potrafię, więc opisałam, jak umiałam najlepiej.
PS. Ciekawa jestem, czy przyczyną było umyślne podpalenie, czy nieszczęśliwy wypadek?
PODPALACZKA
Niebo jesienne ciężkie, zwarte, w kolorze betonu
Wdziera się w nie komin wypalonego domu
I brama, co donikąd wiedzie, lecz trwa dzielnie
Kuta, z wyglądu delikatna, skarży się na wietrze
Gdzieś ty widziała takie niebo, taką ziemię
Gdzie tylko poczerniałe cegły i kamienie
Mieszkańcy skąd odeszli, żyć tutaj nie chcieli
I może dręczą podpalaczkę wyrzuty sumienia?
Dróżka, co niegdyś prowadziła aż do progu
Coraz bardziej zarasta
Moje nerwy, jak pozrywane pajęczyny.
Maria
Czy ktoś podpalił, czy nie, faktem jest ,ze się spaliło.Pozostały zgliszcza, komin,brama kuta,
poczerniałe cegły i kamienie. Dróżka zarosła zapewne pokrzywami,krzewami, Byłych mieszkańców nie zobaczysz, Wiatr hula, niebo cieżkie w kolorze betonu.
Pięknie opisane,tak wygląda krajobraz po pożarze.Jezeli ktoś podpalił, to zapewne był na miejscu pogorzeliska i
gorzko zapłakał!