Od 15 lat przywykliśmy do prasowych tytułów: „Jeziora znów zakwitły” „Sinice atakują w Turawie” czy „Inwazja glonów!” – obwieszczających zarazem koniec sezonu w Turawie. No i spadek dochodów przemysłu turystycznego. Większe bezrobocie. W tym roku wszyscy z niecierpliwością oczekują zakwitu, a tu nic. Glony nie chcą kwitnąć. Co się dzieje? Cud jakiś, czy co? Wyjaśnienie wydaje się proste i składają się na to co najmniej trzy czynniki:
Po pierwsze Tarnowskie Góry wreszcie otrzymały kanalizację miejską. Choć to dziwne, ale ta kolebka przemysłu wydobywczego doczekała się kanalizacji i systemu oczyszczania ścieków dopiero w XXI wieku! Gdzie był samorząd? Gmina Tarnowskie Góry całe dziesięciolecia rzucała swoje ścieki komunalne do zlewni Małejpanwi, która toczy swe wody do zbiornika turawskiego.
Po drugie nakładem ponad 70 mln zł i przy udziale środków z europejskiego funduszu społecznego (EFS) skanalizowano miejscowości wokół Jezior Turawskich. To sukces!
Po trzecie zaczęła procentować wiedza i zwiększona świadomość ekologiczna mieszkańców. Nikomu już do głowy nie przyjdzie, aby naczepę asenizacyjną (beczkowóz) pełną fekaliów wylewać wprost do jeziora. O takich faktach donosiły lokalne media nie dalej, jak 4 lata temu!
Czy Jeziora Turawskie i miejscowości usytuowane wokół wrócą do dawnej świetności? To pokaże czas.
Autor i fot.: Andrzej Strzelczyk