Tour de Pologne w Kędzierzynie-Koźlu [fotorelacja]

Autor Obywatelski

12 lipca był dla Kędzierzyna-Koźla dniem szczególnym ze względu na przejeżdżający przez miasto turniej kolarski Tour de Pologne.

 

200 osób wyruszyło w trasę 3. etapu wyścigu, mającego swój finał w Cieszynie. Start honorowy miał miejsce o godzinie 13.30 z linii startu znajdującej się na wysokości Miejskiego Domu Kultury. Następnie kolarze przejechali spokojnym tempem do Koźla, gdzie miał miejsce start ostry.

 

Przyjazd do Kędzierzyna-Koźla najlepszych kolarzy okazał się nie lada gratką dla wszystkich fanów kolarstwa – tych najmłodszych i tych trochę starszych. Wokół wozów poszczególnych ekip tłumnie gromadzili się spragnieni dobrego sportu fani.

 

 

Wie Pan, od zawsze jeżdżę na rowerze – powiedział mi sympatyczny starszy Pan – Tour de Pologne jest dobrą imprezą. Szkoda, że jedyną tak rozpropagowaną w naszym kraju. Często oglądam regionalne wyścigi we Francji, Włoszech. We Włoszech każde większe miasto ma swój wyścig. Ale tam kolarstwo jest popularne, jest gdzie je uprawiać. A u nas ? Brakuje ścieżek rowerowych. Żeby pojechać gdzieś dalej, trzeba czekać na weekend. W tygodniu na drogach panuje za duży ruch, są one krzywe, rozkopane – z koleinami. Do tego samochody spychające rowerzystów z drogi. Do miasta aż strach jechać. W Zabrzu trzeba jeździć między torami tramwajowymi, żeby samochód człowieka nie potrącił.

 

Innego zdania jest Adam Sadłowski, były prezes Chemika Kędzierzyn-Koźle, obecnie Radny: -Tour de Pologne rzeczywiście jest imprezą znaczną, ale tylko na chwilę. Pieniądze wydane przez miasto na organizację imprezy były znaczne. Jeśli miałyby być przeznaczone na sport, to już lepiej na piłkę nożną, gdzie imprezy rozgrywane są co tydzień, a nie raz na wiele lat – na wyścig o którym za niedługo mało kto będzie pamietał.

 

Na starcie wyścigu rozmawiać można było nie tylko o drogach rowerowych i pieniądzach. Spotkałem Tomka, polskiego fizjoterapeutę w zespole Argos Oil.

Kiedyś się ścigałem, potem zostałem przy kolarstwie i dzisiaj jeżdżę tutaj – opowiadał. Streścił także w skrócie tajniki swojej pracy – tak naprawdę „fizjoterapeuta” jest tylko nazwą. Człowiek, który jest w zespole, musi żyć kolarstwem, pomagać zespołowi. Kiedy po długim etapie człowiek wraca do hotelu, jest już późno. Jedyne jak można pomóc zawodnikowi to zrobić masaż, dać mu pastę, elektrolity, płyny na uzupełnienie energii – i na tym zamyka się jego rola. Więcej pracy ma w okresie przygotowawczym, kiedy widzi, jakie obciążenia można zadać danemu zawodnikowi. Identycznie jest z powrotami po kontuzjach.

Odniósł się także do ucieczki Włocha Diego Caccia z II etapu: – ucieczka jest szansą na pokazanie się, zdobycie pieniędzy, rozgłos. Często jest to taktyka zespołu, który wie, że nie ma szans na zaistnienie. Wtedy taki zawodnik prowadzący przez pół etapu pokazuje sponsorom, że wykonuje dobrą robotę. Co zrobić z takim zawodnikiem po powrocie do hotelu ? Jak już mówiłem – nic. Jedynie masaż, odżywki, elektrolity. Dużo zależy od indywidualnej regeneracji kolarza. Następnego dnia na pewno nie będzie tak szarżował. Jeśli peleton nie narzuci szaleńczego tempa to Caccia powinien spokojnie dojechać do mety. Pojutrze (sobota -przyp.red.) jest krótki etap, ok. 130 km. Tam sobie odpocznie.

Oto zdjęcia z imprezy:

Autor: Krzysztof Marcinkiewicz

Komentarze są zamknięte