Często mówi się, że studiowanie jest przedłużeniem młodości i ciężko się z tym nie zgodzić. Rzeczywistość zmusza jednak młodego człowieka udającego się na studia do większej aktywności, niż mógłby się tego spodziewać. Darmowe z pozoru studia dzienne wiążą się z kosztami zakwaterowania, dojazdów, wyżywienia i kupna materiałów potrzebnych do nauki. Koszty ogólnie pojętego studiowania wykraczają zatem bardzo często poza kieszonkowe, które zapewniają nam nasi rodzice. Rosnące ceny żywności i innych artykułów na półkach sklepowych wcale tej sytuacji nie polepszają, a winnego tej sytuacji oczywiście nie widać. Mamy 2012 rok, szalejący wokół kryzys i naszą „zieloną wyspę”. A jaka przyszłość czeka zwykłego, przeciętnego studenta dziś i za kilka lat? Nieciekawa.
Nie jesteśmy wyjątkowi
Nie ma się co łudzić, że podejmowane dziś decyzje na szczeblu rządowym jakimś cudem ominą młode pokolenie, które za kilka lat wkroczy w dorosłe życie związane z codzienną pracą, założeniem rodziny i zarabianiem na swoje potrzeby. Wręcz przeciwnie, planowane obecnie w Polsce zmiany będą uderzać przede wszystkim w człowieka młodego, który dopiero zaczyna funkcjonować w dorosłym życiu. Sytuacja demograficzna i gospodarcza Polski stawia przed nami ogromne problemy, które bez głębokich reform państwa przyniosą niemałe straty. Niestety zdaje się, że nie jest to zbyt ważne dla obecnie rządzących, którzy zamiast odpowiadać na kryzys antykryzysowymi ustawami, wolą zajmować się pobocznymi tematami. Bez komentarza można pozostawić także karkołomne tłumaczenie się z podejmowanych kroków, jak choćby wmawianie Polakom, że podniesienie podatku VAT (który każdy z nas płaci codziennie dokonując nawet najmniejszych zakupów), nie uderzy w nasze kieszenie.
Gdzie praca a emerytura
Choć średnia długość życia powoli się zwiększa, to raczej nie mamy powodów do radości. Obecna władza chce bowiem zwiększyć wiek emerytalny docelowo do 67. roku życia i zrównać go dla kobiet i dla mężczyzn. Posunięcie w Polsce niezbędne z tego powodu, że nasi Rodacy generalnie na emerytury wybierają się dosyć wcześnie (średnio mając 61 lat). Jednak konsekwencje takiego posunięcia mają drugie dno: po pierwsze ktoś, kto jest dziś studentem musi liczyć się z tym, że najbliższe 42 lata będzie łożył na polskie państwo podatki, a ono pokryje mu średnio 8 lat emerytury (średnia długość życia w Polsce to 75 lat) i bynajmniej nie będzie to emerytura utrzymana w standardach niemieckich. Po drugie, nie jest powiedziane, że student po zakończeniu nauki w ogóle znajdzie pracę, bo już dziś zdobycie przyzwoicie płatnej posady graniczy z cudem. Zwiększenie wieku emerytalnego w momencie, gdy w kraju rośnie bezrobocie (a w listopadzie 2011r. przekroczyło ono 12%), jest krokiem ułomnym. Pozostawienie dłużej na etatach osób starszych, niestety z racji wieku mniej wydajnych, doprowadzi do pogłębienia się bezrobocia wśród młodych ludzi, którzy za podobną pensję byliby bardziej produktywni. Bo choć problem bezrobocia wśród młodych ludzi nie jest aż tak wielki jak np. w Hiszpanii, gdzie ponad 40% naszych rówieśników nie ma gdzie pracować, to nasze ponad 20% też nie napawa optymizmem. Po trzecie, trzeba pamiętać o sytuacji szeroko pojętych pracodawców. Podwyższenie im przez rząd PO składki rentowej o 2 punkty procentowe doprowadzi do sytuacji, w której będą musieli szukać w swoich firmach kolejnych oszczędności. Nie wiem tylko z jakiej racji obecna władza uważa, że lepiej obróci wyciągniętymi z kieszeni Polaków pieniędzmi, skoro póki co jedynie w szaleńczym tempie zadłuża nasze państwo.
Czas na model 2+0
Niewiarygodnie ważnym tematem jest dziś polityka prorodzinna. Obowiązujący w Polsce model typowej rodziny 2+2 może wkrótce odejść w niepamięć. Za kilka lub kilkanaście lat na emeryturę odchodzić będą coraz większe rzesze ludzi, będzie na nie z kolei wciąż pracować wyż demograficzny z lat 90. Lecz ogromne zadłużenie ZUS-u i brak pomysłu na reformę tej instytucji może prowadzić do załamania się całego systemu emerytalnego. Zakładając, że rząd PO zrobi jeszcze jeden skok na pieniądze z OFE i po raz kolejny będzie udawał, że „się udało”, system ten będzie funkcjonował jeszcze jakiś czas, ale z roku na rok gorzej. Gdy my, dzisiejsi studenci, będziemy przechodzić na emeryturę, po prostu nie będzie miał na nas kto pracować. A jak wygląda obecnie polityka prorodzinna rządu PO-PSL? Najlepiej obrazuje to podniesienie od stycznia br. podatku VAT na rzeczy dla małych dzieci z 8% do 23% (sic!). Można się też łatwo domyślić, że wyssane z polskich kieszeni pieniądze trafią na łatanie budżetu, a nie na pomoc polskim rodzinom.
Gdyby tego było mało, musimy pamiętać o tym, że geograficzne położenie Polski nie pozostaje bez znaczenia. Graniczymy na zachodzie z najliczniejszym państwem Europy, w którym nie było „boomu demograficznego” w latach 90. Jeżeli szacunki ekonomistów nie są mylne, to za 10 lat w Niemczech będzie brakować ok. 4 mln ludzi do pracy. Gdy weźmiemy pod uwagę, że zarobki w Polsce i w Niemczech są diametralnie różne, oraz fakt, że niemieckie firmy są w stanie przysłać autokar do Polski, przeszkolić nowych imigrantów i zapewnić im dopływ gotówki, to emigracja z Polski będzie tylko rosła, a młodzi Polacy będą w jeszcze większej skali napędzać niemiecką gospodarkę, zamiast polskiej.
Koniec bzdur
Młodzież powinna się obudzić i uruchomić swój potencjał. System szkolnictwa wyższego w Polsce w mojej ocenie zdecydowanie się nie sprawdza, daje zbyt dużo teorii, a za mało praktycznych działań, które budują doświadczenie i pozwalają pracować na dobrze płatnych posadach. Gro studentów budzi się po pięciu latach z papierkiem w ręku i zerowym doświadczeniem zastanawiając się co teraz będzie. Reforma szkolnictwa wyższego, która weszła w życie 1 października 2011r. wg mojej wiedzy nie była zbyt udanym posunięciem. Dziś niektórzy studenci otrzymują ogromne stypendia naukowe często nie związane nawet z ich kierunkiem studiów, sięgające nawet 1000 złotych (sic!), gdy jednocześnie inni studenci stracili niezbędne dla nich stypendia socjalne. Z kolei najbardziej aktywnym i chcącym się rozwijać żakom, kazano płacić za drugi kierunek studiów jeżeli nie osiągną wystarczająco wysokich wyników w nauce.
Sukces Platformy Obywatelskiej w 2007 roku był w dużej części zafundowany przez młodych ludzi, w mniejszej części już w poprzednich wyborach. Nie zmienia to jednak faktu, że kroki podejmowane przez rząd są bardziej piarowymi zagrywkami, niż realnym działaniem. Nie kupujmy opowieści o tym, jak to Polska suchą nogą przez kryzys nie przeszła, jakiej to „zielonej wyspy” nie mamy i ilu to miliardów nie dostaniemy z Unii Europejskiej. Przed młodymi ludźmi stoją poważne wyzwania i wszyscy musimy zdać sobie z tego sprawę. Nie wolno osiąść na laurach, bo inaczej obrazki z greckich i hiszpańskich ulic wcale nie będą nam tak dalekie.
Autor: Marcin Rol