W krajach Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października. Dlatego jutro śpimy o godzinę dłużej. Przestawiamy się na czas zimowy w nocy z soboty 29 października na niedzielę 30 października 2011 r. Przestawiamy zegarek o godzinę do tyłu z godziny 03:00 na 02:00.
Obecnie rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w prawie 70 krajach na całym świecie. Pionierami w wdrożeniu zmiany czasu byli Niemcy. „Podczas I wojny światowej, 30 kwietnia 1916 r. przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 r. o godzinę w tył. Wkrótce potem Anglicy zaadaptowali to w swoim kraju. 19 marca 1918 Kongres Stanów Zjednoczonych ustalił podział na strefy czasowe w USA i wprowadził na czas trwania wojny obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej” – podaje strona Planetarium i Obserwatorium Astronomiczne.
W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949, 1957-1964 i stosuje się ją nieprzerwanie od 1977 roku. Zmiana czasu, odbywająca się dwa razy w roku, ma się przyczynić do efektywniejszego wykorzystania światła dziennego i oszczędności energii. /TK/
Dobrej nocy!
Zmiana czasu jest jak to już wielokrotnie wykazano pomysłem przynoszącym wiele więcej strat niż zysków. Zyski w oszczędności energii są problematyczne. starty wynikające z masowych problemów zdrowotnych i innych, aż do spadku mleczności krów włącznie przeogromne.
Jedynym zyskiem jest zauważane przez wielu komentatorów ugruntowanie bezmyślnego posłuszeństwa mas dla najgłupszych nawet zarządzeń WŁADZY. Świetnym tego przykładem był humbug pod tytułem GLOBALNE OCIEPLENIE SPOWODOWANE PRZEZ LUDZKOŚĆ. Afera ta jest możliwa dzięki fatalnemu obniżeniu poziomu nauczania fizyki (ale i wielu innych przedmiotów) w szkołach średnich całego świata. Może i jest to komuś potrzebne ( to ślepe posłuszeństwo), ale zapewne nie nam, obywatelom.
Kłamstwo GLOBALNEGO OCIEPLENIA pomimo, że od kilku lat aktywność Słońca zmalała i temperatura na Ziemi spada, będzie nas kosztować wiele miliardów – w skali kraju i tysięcy – w skali indywidualnego portfela, rocznie w postaci wszelkiego rodzaju dopłat i opłat za pozwolenia emisji.
O tym, jak bardzo dwutlenek węgla jest potrzebny roślinom może opowiedzieć każdy producent warzyw posiadający szklarnię i trzeba być idiotą, albo oszustem, aby nie umieć zastosować tej wiedzy dla poprawy sytuacji lasów deszczowych Amazonii.
Aktualna sytuacja w tej kwestii jest dla mnie trudna do zrozumienia bez wzięcia pod uwagę założenia, że „spiskowa teoria dziejów” ma z tym coś wspólnego.