Na dwa tygodnie przed wyborami różnica między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością stopniała do jednego punktu procentowego. Od lutego partii Donalda Tuska nie udało się wypracować przewagi nad najgroźniejszym rywalem, która sięgałaby więcej niż 4-5 punktów procentowych. Nie pomogły transfery znanych polityków lewicy do Platformy, ani obserwowane w ostatnim czasie „medialne ożywienie” wokół Ruchu Palikota. Obie operacje nie przyniosły znaczącego osłabienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a tym samym wzmocnienia Platformy. Problemy z progresją notowań ma też główna partia opozycyjna. Jest to w dużej mierze wynik świadomego zamknięcia się PIS na nowe grupy wyborców. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego zdecydowało się w tegorocznych wyborach podliczyć twardy elektorat, oczekując na „węgierski wariant” nad Wisłą. Otwarte pozostaje pytanie czy przeszkodą w realizacji tego scenariusza nie będzie nasilające się zmęczenie POPIS-em.
Notowania Sojuszu Lewicy Demokratycznej ustabilizowały się na poziomie 13 proc. – 14 proc. Na najtrudniejszym w tych wyborach styku PO – Ruch Palikota – SLD do końca kampanii trwać będzie zaciekła rywalizacja o głosy. Dla partii Grzeogrza Napieralskiego niesie to zarówno szanse, jak i zagrożenia. Za mało prawdopodobny uznać jednak należy wariant zejście lewicy do poziomu wyniku jednocyfrowego. Nic nie wskazuje, aby zagrożone byłoby posiadanie reprezentacji na Wiejskiej przez Polskie Stronnictwo Ludowe. Partia Waldemara Pawlaka ma stały elektorat, którego liczebność pozwala wciąż na utrzymywanie się nad pięciorpocetnowym progiem wyborczym. Do pierwszej ligi politycznej wkracza coraz wyraźniej Ruch Palikota, którego notowania poprawiają się systematycznie od kilku tygodni. Progresja partii Janusza Palikota odbywa się kosztem Platformy, a w mniejszym stopniu SLD. Jednak każda „nowa” inicjatywa polityczna, będąca w dużej mierze wynikiem kreacji medialnej, musi liczyć się z przelotnością deklarowanej dla niej sympatii wyborców. W ostatnich latach dotyczyło to między innymi Partii Demokratycznej, czyli kolejnego wcielenia środowiska Unii Demokratycznej. Ostatnim ugrupowaniem walczącym o mandaty sejmowe jest PJN. Notowania partii Pawła Kowala balansują wokół pięciu procent, dając co najmniej nadzieję na przedłużenie politycznej egzystencji za sprawą progu subwencyjnego.
„Wielka czwórka” powinna zgromadzić w wyborach poparcie nie przekraczające 86 proc. – 89 proc., Polska Jest Najważniejsza, Ruch Palikota i Polska Partia Pracy 8 proc. – 11 proc. a okręgowe listy Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikke, Prawicy Marka Jurka, Samoobrony i Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie 2 proc. – 3 proc. Niniejsza prognoza znacząco różni się od sondaży tzw. „renomowanej socjometrii” (CBOS, OBOP, SMG/KRC i GFK Polonia). Badaczom firm zrzeszonych w OFBOR zostały już tylko dwa tygodnie na urealnienie wyników pomiarów. Wypośrodkowanie między oczekiwaniami mainstreamu (wpływowych grup interesów, aspirujących do nieformalnego sprawowania władzy mediów, czy służb specjalnych) a uniknięciem totalnej kompromitacji ze względu na brak precyzji pomiarowej nie jest zadaniem łatwym. Dlatego tak bardzo cenię sobie niezależność.
Autor: Marcin Palade, za: www.palade.pl/
Spokojnie czekam na 9 X i głosuję na Patryka Jakiego!!
Czas na zmiany w PiS – zacznijmy od ludzi.