Opolanie są syci, bogaci i zadowoleni z życia?
Tak, tak, to musi być prawda! Nie może być inaczej! Wychodzi na to, że prawie siedemdziesiąt procent dorosłych mieszkańców naszego miasta prowadzi świetne życie: „Zarabia miesięcznie co najmniej dziesięć tysięcy złotych; Ma dom w dobrej dzielnicy i extra wypasioną furę z najnowszymi bajerami. Dzieci posyła do dobrych szkól prywatnych a na wakacje jeździ dwa albo trzy razy w roku, spędzając je na Malediwach lub innych, równie egzotycznych wyspach, nie wspominając już o tak trywialnych i pospolitych miejscach jak Egipt, Tunezja czy choćby Chorwacja. Ogólnie są to ludzie bardzo zadowoleni z życia”.
Nieprawda?
Ta diagnoza tylko na pozór wydaje się wielce naciągana a nawet niemożliwa, jednak jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w wyborach samorządowych – wyborach najważniejszych dla naszych codziennych spraw bierze udział tylko niecałe trzydzieści procent uprawnionych do głosowania. Tylko tak!
Pierwsze co ciśnie się do głowy komuś czytającemu powyborczą informację o frekwencji, to natrętna i chyba nawet pozytywna myśl, że widocznie pozostałe siedemdziesiąt procent obywateli jest tak zadowolonych z życia w swoim mieście, że niczego nie chce zmieniać. Nic ich nie drażni, wszystko im pasuje, wszystko gra. Nie wkurza ich to, że Opole jest dalej miastem nijakim, bez wyraźnie określonego charakteru, powoli, lecz nieubłaganie, krok po kroku pracującym na swe miano, już nawet nie sypialni, ale „największego pipidówka Polski”. Nie wkurza ich to, że nie można tu się nawet porządnie zabawić, bo po godzinie 22.00 miasto zamiera. Nie wkurza to, że nie można tu znaleźć pracy a młodzież bez perspektyw masowo migruje do miast sąsiednich w poszukiwaniu lepszego życia. Nic ich nie wkurza – są zadowoleni, a skoro tak, to muszą być syci i bogaci a może nawet i szczęśliwi.
Dopiero po chwili przychodzi otrzeźwienie. Nie, to przecież niemożliwe, rzeczywistość jaka jest każdy widzi – raczej siermiężna i biedna niż bogata i szczęśliwa. W takim razie co, jeśli nie szczęście i ogólne zadowolenie może być przyczyną tak żenująco niskiej frekwencji w Opolu? Konstatacja przychodząca po chwili przemyśleń jest raczej krępująca i wstydliwa. A może po prostu jesteśmy leniwi, po prostu nam się nie chce. Akceptujemy naszą małą, biedna stabilizację nie chcąc się wychylać i sięgać po więcej, bo po co? Jeszcze nam nie wyjdzie, napracujemy się jak głupi nic nie zyskując i tylko narazimy się na śmieszność. Niestety, mimo ponad dwudziestu lat wolności dalej pokutuje w nas mentalność człowieka sowieckiego. Nie bierzemy spraw w swoje ręce, jak zalecał nam kiedyś, nasz najsłynniejszy, pierwszy prezydent. Poprzestajemy na postawie niewolnika, zadowalając się jedynie miską zupy, odrobiną dachu nad głową i ciepłą pierzyną. Smutne, ale prawdziwe.
Definicja społeczeństwa obywatelskiego, którym się mienimy mówi, że jest to społeczeństwo charakteryzujące się aktywnością i zdolnością do samoorganizacji oraz określania i osiągania wyznaczonych celów bez impulsu ze strony organów władzy. Czy my, Opolanie, jesteśmy takim społeczeństwem, raczej nie. My wolimy nie określać celów, bo później trzeba by je było nie daj Boże realizować i to bez udziału władzy, brrr. Straszne!
Czas świąteczny sprzyja porównaniom kulinarnym i gdybym miał porównać nasza małą, opolską społeczność do jakiejś potrawy to pierwsze co przychodzi mim na myśl to, pierogi – leniwe pierogi. Zajadając smaczne świąteczne potrawy w ciszy i spokoju naszych małych zacisznych domostw pamiętajmy o tym, że lenistwo to tylko inna odmiana niewolnictwa. Społeczeństwa leniwe prędzej czy później, albo znikną, wchłonięte przez inne bardziej energiczne struktury albo wygenerują jakąś odmianę dyktatury a za rogiem już czekają nasi rodzimi Kim Dzong Ilowie, Łukaszenkowie czy inni Chavezi szczerzący zęby w szyderczym uśmiechu na myśl o tym jak łatwo będzie tu zdobyć władzę. Popijając poobiednią kawę pamiętajmy też o tym, że jeszcze nie jest za późno, a w przyszłym roku są kolejne wybory, tym razem parlamentarne, podczas których będziemy się mogli w pełni zrehabilitować i wykazać wreszcie obywatelska postawą.
Mam nadzieję, że pisząc następny felieton przedświąteczny nie będę już musiał pisać o pierogach: ani leniwych, ani ruskich, ani żadnych innych, a już na pewno nie w kontekście społeczno-politycznym charakteryzującym minione wybory i związane z nimi postawy obywatelskie czego Państwu i sobie z całego serca życzę.
Szczęśliwego, nowego, aktywnego roku!
Autor: Andrzej Trybuła
„Nie prawda?” Nie! NIEPRAWDA!
bardzo fajny wpis! pozdrawiam