Niemieckie tablice

Niezależna Gazeta Obywatelska
Radny Powiaty

Radny Tomasz Strzałkowski

W styczniu minie pięć lat, od uchwalenia przez polski parlament ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Warto przypomnieć, że większość parlamentarną w tamtym okresie stanowił SLD. Prym w pracach legislacyjnych nad ustawą wiedli posłowie z naszego województwa J. Szteliga, H. Kroll oraz J. Czerwiński-przeciwnik ustawy.

Okres minionych pięciu lat pozwala na dokonanie bilansu funkcjonowania przepisów, które w zamierzeniu ustawodawcy miały wzmocnić prawa mniejszości narodowych zamieszkałych w Polsce. Nie ulega wątpliwości, że ustawą żywotnie zainteresowała była społeczność mniejszości niemieckiej, za jaką uważa się znaczna część mieszkańców naszego województwa. Przyznać trzeba, że przedmiotowa ustawa okazała się prawdziwym kołem ratunkowym dla słabnącej organizacyjnie mniejszości. Po dekadzie lat 90. XX w., kiedy to MN „wykuwała” swoją pozycję na wielu płaszczyznach życia społecznego, przyszedł okres, w którym Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców społeczno-kulturalnym zaczęło pozostawać tylko z nazwy, koncentrując swoją uwagę na sprawowaniu władzy w wielu gminach, powiatach i województwie. Istniejący status quo, do którego przywykła zarówno mniejszość jak i większość, przejawiał się realnym wpływem, a w wielu miejscach nawet monopolem, mniejszości we władzy samorządowej. Co się z tym wiązało, zarówno na organizację MN, jak i podejmowane przez nią inicjatywy nie brakowało budżetowych środków.

Wejście w życie ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym zmieniło istniejący stan rzeczy, do którego zdążyliśmy przywyknąć. Na mocy ustawy mniejszościom narodowym przyznano m.in. prawo ustalania dodatkowej nazwy miejscowości lub obiektu fizjograficznego w ich języku. Dodatkowa nazwa, zgodnie
z ustawą, może być ustalona na wniosek rady gminy, jeżeli liczba mieszkańców gminy należących do mniejszości jest nie mniejsza niż 20 % ogólnej liczby mieszkańców tej gminy lub w przypadku miejscowości zamieszkanej, za ustaleniem dodatkowej nazwy miejscowości w języku mniejszości opowiedziała się w konsultacjach, ponad połowa mieszkańców tej miejscowości biorących udział w konsultacjach. Działacze MN skrupulatnie zaczęli wykorzystywać wprowadzone rozwiązania prawne. Przy wjazdach, do kolejnych miejscowości zaczęły witać nas kosztujące łącznie setki tysięcy złotych, jak nie więcej, tablice z niepolskimi nazwami miejscowości. Zdawać by się mogło prawdziwa Europa! Prawa i przywileje dla wszelkiego rodzaju mniejszości, a że czasami kosztem większości, no cóż. Tym bardziej jeśli ta druga strona często milcząco i biernie wydaje na to przyzwolenie.

Dębska Kuźnia

Dębska Kuźnia - Dembiohammer

Tak jednak być nie musi. Przykładem dającym nadzieję jest gmina Ozimek, gdzie nachalna próba „uszczęśliwienia” mieszkańców gminy nazwami miejscowości w języku niemieckim została udaremniona. Już na początkowym etapie zainicjowanej procedury unikano upowszechniania informacji o miejscu i terminie zebrań konsultacyjnych. Prawdziwe konsultacje z mieszkańcami, których przeprowadzenie było obowiązkiem władz gminy, zastępowano natomiast propagandowymi wystąpieniami liderów mniejszości, zamiast rzetelną debatą i wymianą poglądów. Powoływano się m.in. na względy sentymentalne, nie dodając przy tym, że osoby, które w pamięci mogą mieć niemieckie nazwy dzisiaj muszą mieć już za sobą osiemdziesiąt lat życia. Brak było również protokołów z rzekomych konsultacji, a jak już się pojawiały, to zdarzało się, że ich treść odbiegała od faktycznego przebiegu zebrań. Rada Miejska w Ozimku, przy aprobacie radnych z tzw. większości polskiej wyraziła zgodę na zamontowanie tablic. Pomimo tej zgody tablic w gminie Ozimek nie ma do dnia dzisiejszego, bowiem złamana procedura została zaskarżona do wojewody i ministra spraw wewnętrznych i administracji.

Odpowiedź na to jaki skutek przyniosła prawna możliwość wprowadzenia dodatkowych nazw miejscowości jest w mojej ocenie jednoznacznie negatywna. Nie tylko, narażają one nas na zupełnie zbędne koszty, a także śmieszność, to przede wszystkim burzą one dotychczasowy ład, wprowadzając niesłużący nikomu konflikt. Czy właśnie o to chodziło ustawodawcy pięć lat temu?

Autor: Tomasz Strzałkowski, Radny Powiatu Opolskiego www.tomaszstrzalkowski.pl

Komentarze są zamknięte