Operacja Lawina – prowokacja UB: Plan likwidacji – część II

Niezależna Gazeta Obywatelska

Na rozkaz „Bartka” Kwiczała został łącznikiem między nim a kpt. „Lawiną”. Wreszcie po ponad trzech tygodniach od nawiązania kontaktu z „Emilem” doszło do pierwszego spotkania funkcjonariusza UB, Wendrowskiego, podającego się za kpt. „Lawinę” z kierownictwa NSZ, z Henrykiem Flame „Bartkiem” w głównym obozowisku zgrupowania na Baraniej Górze.

Do pierwszej rozmowy doszło pod wieczór 7 sierpnia 1946 roku, miała ona dość gwałtowny charakter. „Bartek” wystąpił z listą skarg, żalów i pretensji pod adresem śląskiej organizacji NSZ z powodu dotychczasowego postępowania z nim. Reakcja „Bartka” utwierdziła Wendrowskiego, że Flame uważa go za swojego zwierzchnika, więc równie ostro zareagował. Zapowiedział „Bartkowi”, że jeżeli ten nie będzie „czuł się żołnierzem” i nie wykona instrukcji, poniesie wszelkie tego konsekwencje. Dodał przy tym, że nie przyjechał tu wysłuchiwać jego żalów, ale przyjechał w konkretnym celu, po czym przeniósł rozmowy na dzień następny[1].

Na drugi dzień rano 8 sierpnia 1946 roku, kpt. „Lawina” odbył właściwą rozmowę z „Bartkiem”, w której po raz pierwszy zaproponował dowódcy zgrupowania przeniesienie jego oddziałów w rejon Jeleniej Góry, gdzie zamierzano włączyć grupy leśne do walki przeciwko Wehrwolfowi[2].

Tego samego dnia ustalono szczegóły przerzutu zgrupowania na „Ziemie Zachodnie”. Ostatecznie ustalono liczbę żołnierzy przeznaczonych do transportu na 180 osób, pozostali mieli utworzyć oddział, którego dowódcę wyznaczy „Bartek”. Oddział ten miał pozostać w kontakcie i pod „ścisłą opieką” kpt. „Lawiny”. Sam przerzut miał się odbyć etapami: najpierw zostanie przewieziony sprzęt, w tym broń, a następnie ludzie zaopatrzeni w fałszywe dokumenty ze zdjęciem. W porozumieniu z dowódcami grup „Bartek” miał opracować szczegóły i do 20 sierpnia przedstawić kpt. „Lawinie” plan do zaakceptowania. Na ten dzień przewidziano koncentrację oddziałów, na którą Wendrowski miał przyjechać osobiście[3].

Rozmowa z „Bartkiem” i wizyta agenta UB w sztabie głównym zgrupowania przekroczyła najśmielsze oczekiwania kpt. „Lawiny”. Flame od razu, bez najmniejszych podejrzeń, zaakceptował zwierzchnictwo nieznanego przybysza, o którym dowiedział się zaledwie trzy tygodnie wcześniej od swojego łącznika. Na tą reakcję „Bartka” wpłynął zapewne fakt, że przez ponad pół roku był on pozbawiony kontaktu z jakąkolwiek władzą zwierzchnią. Ostatni rozkaz otrzymał bowiem od przedstawiciela Kierownictwa NSZ Jerzego Wojciechowskiego „Oma” w styczniu 1946 roku. Świadczy to o tym, że „przedstawiciel sztabu” był już od dłuższego czasu oczekiwany, co naturalnie osłabiło czujność dowództwa zgrupowania. Poza tym „Bartek”, jak to już było wcześniej zasygnalizowane, chciał podporządkować się rozkazom przełożonych, gdyż uważał się za żołnierza, a swoje grupy leśne za regularne wojsko, a nie za bandę nie mającą zwierzchnictwa. Najdobitniej o powodzeniu pierwszego etapu akcji kpt. „Lawiny” świadczy stwierdzenie w jego raporcie, sporządzonym dla swoich zwierzchników z UBP po wizycie w obozie, że plan przerzutu przeprowadzi „bez specjalnych trudności[4].

14 sierpnia 1946 roku kpt. „Lawina” przekazał „Bartkowi” za pośrednictwem „Emila” pismo z kolejnymi instrukcjami, pieniądze oraz paczkę z lekarstwami, czym uwiarygodnił się jeszcze bardziej w jego oczach[5].

Przed 20 sierpnia 1946 r. opracowany został przez UBP, prawdopodobnie przez samego Wendrowskiego, plan akcji likwidacji „B”, precyzujący działania władz bezpieczeństwa wobec największego na Podbeskidziu zgrupowania zbrojnego. W pierwszej kolejności przewidywał on przewiezienie do Gliwic dowództwa zgrupowania, które stamtąd miało sprawować kontrolę nad całą akcją. Szczegółowy plan przerzutu zakładał cztery transporty w pierwszych dniach września. Pierwszy miał objąć kilkunastu żołnierzy, pozostałe – po ok. 40, czyli łącznie ok. 140 osób. Ciężka i długa broń miała być przewieziona w osobnych ciężarówkach.

Plan akcji likwidacji, noszący kryptonim „B”, przewidywał umieszczenie w „punkcie w opolskim” uzbrojonej grupy operacyjnej UB, która miała występować „pod płaszczykiem ludzi wyznaczonych przez Okręg Opolski NSZ dla ochrony punktu”. Ostatni etap likwidacji, tzn. rozbrojenie i zatrzymanie, miał nastąpić w czasie snu, po kolacji z alkoholem. Schemat ten miał się odnosić do wszystkich czterech planowanych transportów. W następnej kolejności zamierzano stopniowo rozbroić pozostałych członków zgrupowania, którzy w liczbie ponad 80 osób mieli pozostać na miejscu w górach[6]. Zasadniczy problem w interpretacji tego dokumentu dotyczy pojęcia „likwidacja”. Sformułowanie, że „na punkcie likwidacyjnym będzie stała jedna maszyna [ciężarówka] w ukryciu służąca do przewożenia aresztowanych, ewentualnie trupów”, może wskazywać, że celem przedstawionego planu było raczej zatrzymanie członków zgrupowania, przy czym liczono się z ewentualnymi ofiarami śmiertelnymi. Wydaje się, że dokument nie odnosił się do planowej eksterminacji (masowego zabójstwa). Nie można więc wykluczyć, że plan ten uległ zasadniczej zmianie już w czasie trwania samej akcji.

 Autor: Tomasz Greniuch



[1] Tamże, Raport Henryka Wendrowskiego nr 23 z 9 VII 1946 r.

[2] Tamże.

[3] Tamże.

[4] Tamże, Raport Henryka Wędrowskiego nr 24 z 18 VIII 1946 r.

[5] Tamże.

[6] Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach, sygn. IPN Ka 08/3369, rozpracowanie kontrolne bandy „Bartka”,  Plan likwidacji.

Komentarze są zamknięte