Parteitag, czyli o czerwonym nazizmie z „sierpem i młotem” w tle ..

Autor Obywatelski

Nowy” przewodniczący SLD Leszek Miller odpowiada za warszawski „pochód 1-majowy”, w czasie którego promowano „władzę rad” oraz symbol „sierpa i młota”. Zresztą to nie przeszkadzało postkomunistom i związkowcom z OPZZ nawet w III RP.

System komunistyczny należy nazwać czerwonym nazizmem. Czy to się komuś podoba czy nie. Tyle, że gdyby ktokolwiek niósł transparent ze swastyką i nawet wyjaśniał, że należy on do symboli używanych, np. w buddyzmie spotkałby się z natychmiastowym potępieniem, zatrzymaniem przez policję i osądzeniem.

 

Tuż przed wygranymi przez Akcję Wyborczą Solidarność wyborami 1997 r. podjąłem osobiście działania na rzecz delegalizacji Związku Komunistów Polskich „Proletariat” (ZKP „P”), który we wspomnianych wyborach wraz z SdRP i OPZZ tworzył komitet wyborczy SLD. ZKP „Proletariat” powstały z działaczy PZPR sprzeciwiających się rozwiązaniu PZPR (dziś Komunistyczna Partia Polski) w sposób otwarty promował na łamach gazety „Brzask” metody i praktyki upadłego systemu. Ba… w winiecie gazety symbol „sierpa i młota” był jawnie eksponowany. Dziś jej naczelny jest liderem „legalnej” Komunistycznej Partii Polski!

Niestety, nawet wsparcie posłów KPN-OP (interpelacje, zapytania poselskie) nie przekonało sądu prowadzącego ówcześnie rejestr partii do podjęcia procedury likwidacyjnej na podstawie głoszenia opinii mających swój początek w systemie totalitarnym. Wspomnę tylko, że na interpelację poselską w sprawie ZKP „P” odpowiadał wtedy dzisiejszy sędzia Trybunału Konstytucyjnego, były poseł UD/UW Janusz Niemcewicz.

Pozostawienie komunistycznych sędziów i prokuratorów w wymiarze sprawiedliwości III RP o czym jawnie mówi lider KPN-OP Adam Słomka spowodowało również to, że od początku pochodzącego z wolnych wyborów Sejmu RP I kadencji nie udało się nawet wyeliminować zgodnie z prawem z polskiej sceny politycznej organizacji jawnie propagujących komunizm. Wspomniany Janusz Niemcewicz w 1998 r. w odpowiedzi na interpelację posła KPN-OP nr 94 (Sejm RP III kadencji) pisał,

cyt. :

„(…) W konkretnej sprawie dotyczącej legalności działania Związku Komunistów Polskich ˝Proletariat˝ do tej pory brak było podstaw do wszczęcia postępowania w sprawie likwidacji tej partii, skoro do Sądu Wojewódzkiego w Warszawie Wydziału VII Rejestrowego nie wpłynęły żadne zastrzeżenia w przedmiocie sprzeczności celów lub działalności tej partii z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, ani też sąd badając wnoszone przez samą partię materiały przy podejmowaniu konkretnych czynności nie powziął wątpliwości w tym zakresie. Zauważyć natomiast trzeba, że sąd był w posiadaniu statutu partii dokonując rejestracji w 1990 r. i w 1998 r. Założyć zatem należy, że sąd dokonał oceny zgodności statutu z przepisami prawa” (…).

Leszek Miller nie reagując na symbole „sierpa i młota” na „pochodzie 1-majowym” legitymuje powrót do czerwonych parteitagów. Zgodnie z prawem pochód powinna ochraniać służba porządkowa, która na polecenie organizatora powinna wyprosić osoby łamiące art. 256 Kodeksu karnego i doprowadzić do zwinięcia transparentów promujących zakazane totalitarne symbole. Nawiasem rzecz biorąc komendant miejski policji powinien za brak reakcji funkcjonariuszy obecnych na miejscu utracić stanowisko. Wydaje się jednak, że brak reakcji policji na jawne łamanie prawa ma ścisły związek z tęsknotą niektórych byłych funkcjonariuszy za czasami MO,SB, ZOMO i ORMO. Bowiem tylko w ten sposób można ocenić bezczynność organów ścigania na postkomunistycznym „pochodzie 1-majowym”.

W tym samym okresie w Bydgoszczy zatrzymani są kibice Zawiszy Bydgoszcz, którzy pięknym gestem upamiętnili rocznicę śmierci bł. Jana Pawła II rozkładając transparent z wizerunkiem Papieża. To jednak dla lokalnych funkcjonariuszy policji stało się wystarczającym powodem dla represjonowania patriotycznych kibiców i zatrzymania transparentu jako dowodu „w sprawie”. Nasuwa się pytanie czy transparenty z pochodu L. Millera zostały również zabezpieczone, a ich właściciele zatrzymani?

Lider KPN-OP Adam Słomka 17 września 2011 r. brał udział w wiecu wyborczym pod katowickim pomnikiem „wdzięczności ZSRR” – na którym zrównano symbole nazizmu i komunizmu – naraził się na postępowanie karne i został zatrzymany za „sprofanowanie” tego pomnika. Mimo, że uchwała Rady Miejskiej Katowic z początku lat 90-tych XX w. nakazywał ten pomnik zdemontować. Prawo stanowione lokalnie w starciu z funkcjonariuszami policji, sądami i prokuraturą nie zdaje się na wiele. Mimo, że w ostatnich wyborach na kandydata KPN-OP do Senatu RP głosował co 12-sty mieszkaniec Katowic, t.j. 8,69%. Można więc uznać, dla tych mieszkańców Katowic protest Adama Słomki był ważnym powodem dla udzielenie poparcia Konfederacji.

Ale nie tylko rzeźby na cokołach mogą być pomnikiem i symbolem kogoś lub czegoś. To, co dla Polaków było jasnym w 1918 r. dziś w ponad 20 lat od upadku komuny takie jasne dla niektórych już nie jest.

Na pewno największym i najkosztowniejszym symbolem dawnego panowania rosyjskiego było wybudowanie nad Wisłą Cytadeli Aleksandryjskiej. Budowla ta została wzniesiona w latach 1834-74 „za karę” za wybuch Powstania Listopadowego. Kosztami jej powstania obciążono budżet Królestwa Polskiego. A były to koszty ogromne : 11 mln rubli, czyli ok. 8,5 tony czystego złota – dzisiaj 128 mln euro !! Na potrzeby jej powstania wysiedlono ok. 15 tys. ludzi, zajęto ponad 64 tys. posesji i wyburzono 76 domów.

Bardziej sakralnym pomnikiem rosyjskiego panowania w Warszawie było wzniesienie w XIX w. około 20 cerkwi prawosławnych. Ta wielka ich ilość, zupełnie nie proporcjonalna do wyznawców prawosławia w Warszawie, miała podkreślać rosyjskość stolicy Polski. Największą z nich był sobór św. Aleksandra Newskiego wzniesiony na placu Saskim w 1912r. Stojący w tym miejscu pomnik 7 generałów przeniesiono na plac Zielony (obecnie plac Dąbrowskiego). Sobór posiadał oddzielną dzwonnicę wysokości 70 m., która była wtedy jedną z najwyższych budowli Warszawy (ustępowała tylko 75 metrowym wieżom kościoła pw. św. Floriana na Pradze).

Wszystkie obce pomniki zostały po 1918 r. zburzone, cytadela po usunięciu symbolów obcego panowania zamieniona na polskie koszary. Z ok. dwudziestu warszawskich cerkwi zostawiono tylko dwie! (tę przy Dworcu Wileńskim i na cmentarzu prawosławnym). Resztę wyburzono, jako symbole znienawidzonych zaborców. Najwięcej problemów było z rozebraniem Soboru Aleksandryjskiego. Trzeba było do tego użyć aż ok. 15 tysięcy kontrolowanych wybuchów. Demontowano go 2 lata (1924-26). Pomimo, że była to jeszcze prawie nowa cerkiew, nikt się nie zastanawiał, czy ją zachować. Były to siłą narzucone Warszawie obce elementy rusyfikacji i jako takie musiały zniknąć!

Wartą wspomnienia jest jeszcze cerkiew pw. Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny, wybudowana przy dworcu kolejowym Warszawa Wileńska. Miejsce jej lokalizacji nie było przypadkowe. Na ten dworzec przyjeżdżały wszystkie pociągi z Rosji. Wyjście z peronów było tak usytuowane, żeby wychodzący do miasta podróżny, pierwszą rzeczą , którą zobaczy w Warszawie była właśnie ta cerkiew. Od razu miał się poczuć jak „u siebie w domu”.

Podobnie dziś w niegdysiejszym Stalinogrodzie (Katowice) z dworca PKP do pl. Wolności i pomnika „wdzięczności ZSRR” gdzie zatrzymano A. Słomkę mamy 5 minut piechotą! Warto wspomnieć, że poprzednio stał tam pomnik „Nieznanego Powstańca Śląskiego”, co jednak dziś nie przeszkadza w restaurowaniu za publiczne pieniądze monumenty sławiącego ZSRR.

I tak czerwoni naziści biegają na „pochodzie 1-mojowym” z „sierpem i młotem”, a reaguje tylko młody poseł Marcin Mastalerek z PiS i lider KPN-OP Adam Słomka. Ten ostatni zresztą czeka na proces za zrównanie symboli komunizmu i nazizmu … A nobliści milczą …

Autor:Paweł Czyż, b. przewodniczący Rady Krajowej Stowarzyszenia „Młodzi Konfederaci”

Komentarze są zamknięte