Znani jakich nie znacie: „Myślę o napisaniu małej książki kucharskiej” – z Violettą Porowską, Wiceprzewodniczącą Rady Miasta Opola rozmawia Tomasz Kwiatek

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Jesteś już po urlopie wakacyjnym?

Tak, ale niestety bardzo krótkim w tym roku, tylko parę dni. Dla obowiązków służbowych złamałam swoją świętą zasadę – mini urlop w czerwcu, a w sierpniu długie, najlepiej trzytygodniowe rodzinne wakacje. Pracując cały rok niezwykle intensywnie, od rana do wieczora, całymi tygodniami, potrzebuję potężnej dawki regeneracji wśród najbliższych. W tym roku tylko pięć dni musiało mi wystarczyć…

Gdzie byłaś?

W San Remo. Przyznam, że specjalnie wybrałam to miasto, chciałam zobaczyć jak stolica włoskiej piosenki się prezentuje…

I jakie wrażenia

Szczerze mówiąc to kolosalne, San Remo samo w sobie ma mnóstwo uroku i czaru. Pełno kwiatów, pięknych uliczek, zachwycająca promenada. A jeśli chodzi o nawiązania do włoskiej piosenki, to uderzyło mnie, że muzeum temu poświęcone jest w samym centrum miasta, przy dworcu kolejowym, tak by nie trzeba było szukać muzycznych powiązań miasta. Zastanawiałam się nawet nad nawiązaniem stosunków partnerskich między Opolem a San Remo – wiele nas przecież łączy…

No ale nie o Opolu dziś rozmawiamy… Siedzimy w Twojej kuchni i widzę wiele słoików, robisz sama przetwory?

Tak, choć mniej niżbym chciała, wciąż ten brak czasu… Co roku obiecuję sobie, że znajdę go na tyle, by wyżyć się w przetworach. Zawsze jednak znajduję czas na ogórki małosolne – ukochane o tej porze roku w moim domu. Trochę musu jabłkowego, aronii, zupek letnich na jesienne wieczory, które wekuję – polecam ten pomysł wszystkim zapracowanym… Marzę o spiżarni zapełnionej prawdziwymi, tradycyjnymi przetworami – dżemy, kompoty, musy, przeciery … pyszna kuchnia i jaka zdrowa. Mam przyjaciół, którzy całe lato siedzą w słoikach, a w zimie gości podejmują konfiturami i to jest największy hit i przyjemność spotkania. Palce lizać.

Masz własne warzywa?

W tym roku po raz pierwszy założyliśmy z mężem ogródek, który z przyczyn oczywistych nazwaliśmy eksperymentalnym. Parę rzeczy nie udało się nam wyhodować, inne coś podżarło, a inne pięknie obrodziło – pomidory na przykład. Z tego co nam obrodziło na pewno coś przetworzę – szczypiorek, koperek zasuszę, z marchewki, selera, pietruszki zrobię obiadowe pakiety i tez pójdą do zamrażarki czekając na zimę. Z pomidorów zrobimy przeciery. Resztę kupujemy na targu i raczej też mrozimy – truskawki i wiśnie to podstawa.

Na przyszły rok planujemy profesjonalnie podejść do ogródka. Wiemy jakie błędy popełniliśmy i czego potrzebujemy. A przede wszystkim chcemy posadzić drzewka owocowe. Jabłka koniecznie, śliwki, wiśnie, brzoskwinie, to na początek, potem być może się rozwiniemy, ale bez tych owoców nie wyobrażamy sobie naszej kuchni.

Jakieś sztuczki kulinarne, szczególne przepisy?

Jestem tradycjonalistką, przetwory robię tak jak moja mama, babcia, teściowa. I moja rodzina też tak lubi się posilać. Teraz jest modne „kombinować” przy kuchni. Czasami zapomina się na przykład jak smakuje naturalny dżem, bo albo przesłodzony, albo z goryczką, bo taki trend. Natomiast u znajomych chętnie degustuję eksperymenty kulinarne, jeśli smakują mnie i rodzinie, to biorę przepisy i wprowadzam we własnej kuchni. Ale przyznaję, że zdarza się to bardzo rzadko, wolę staroświeckie jedzenie.

W jaki sposób przechowujesz potrawy?

Gorąco polecam patenty z wekowaniem i mrożeniem. Wekuję wszystko, zupy, mięsa, gotowe dania. Przydają się szczególnie tym co mają czasu zawsze za mało. A mrożę nawet ciasta i kotlety schabowe już panierowane. Trzeba pamiętać tylko daty mrożenia. Każdy produkt ma swój czas mrożenia. Ja dla pewności zapisuję dokładną datę włożenia do zamrażarki. O każdej porze roku się przydają takie gotowe dania, na przykład w razie wizyty niezapowiedzianych gości, bądź wielkiego pragnienia zjedzenia lodów z musem brzoskwiniowym…

A cukinie?, robisz coś z nimi?

Najczęściej leczo, które w lecie króluje u mnie na każdej imprezie. Wszyscy znajomi wiedzą, że w lipcu, sierpniu od lecza zaczyna się każde spotkanie. To pyszne, a przede wszystkim zdrowe i syte danie. Same witaminy – cukinia, pomidory, papryki, cebula. I szybko się przygotowuje. Robię bardzo pikantne i dodaję troszkę, nie za dużo dobrej, mięsistej kiełbasy. A jak coś zostanie to mrożę na zimę.

Drugie danie z cykani, to oczywiście cukinie zapiekane z mielonym mięsem. Najlepsze są te małe cukinie, trzeba tylko usunąć pestki, zapełnić podsmażonym lekko mięsem, doprawionym tak jak się lubi, można posypać tartym żółtym serem i włożyć do żaroodpornego naczynia. 20 minut w piecu, w wysokiej temperaturze i pyszne danie gotowe. Można je potraktować jako przekąskę, kiedy cukiniowe łódeczki są małe, bądź jako danie główne z sałatką, na przykład pomidory z fetą i cebulą i pieprzem, bez soli bo feta jest słona bardzo. Do tego mała kiść winogron zielonych dla złagodzenia smaku i lampka białego, wytrawnego wina. Czasami podaję do tego krakersy. Naprawdę pyszna kombinacja, sprawdzona na mojej rodzinie i znajomych. I bardzo szybko się przygotowuje, mnie maksymalnie zajmuje to trzydzieści pięć minut razem zapiekaniem.

Brzmi naprawdę smacznie, ale mało tradycyjnie jak na polską kuchnię…

A bo ja nie uciekam od kuchni różnych krajów. Oczywiście modyfikuję je na swój smak, bo po prostu nie wiem jak tradycyjnie smakuje węgierskie leczo. Raz jadłam i raczej nazwałam bym je cukiniowym bigosem- duże kawały cukinii, wołowina, mało papryki i tylko ostra papryka przypominała smakiem moje leczo. Natomiast cukiniowe łódeczki z fetą jadłam w Grecji, a w Toskanii podawano do tego winogrona. Ja tylko te podpatrzone  potrawy połączyłam w jedno danie i w mojej kuchni jest to już tradycja. Takich przepisów mam naprawdę dużo. Na przykład w Toskanii rozsmakowałam się w zapiekanym białym chlebku posmarowanym mieloną wątróbką króliczą, tam podawanym jako starter. Ale w Polsce ciężko jest dostać wątróbkę króliczą i tanio, więc robię po swojemu: kromki bagietki smaruję mieloną drobiową wątróbką przysmażoną wcześniej z cebulą, dodaję siekaną pietruszkę i krotko zapiekam. Czasami podaję tylko zapiekane bagietki, a wątróbkę mieloną osobno by goście sami sobie smarowali. Zawsze jest to hit kulinarny i znika w parę sekund.

Takich przepisów przeze mnie zmodyfikowanych, ale na bazie cudzoziemskiej kuchni mam mnóstwo. Czasami chcę się nimi podzielić i myślę o napisaniu małej książki kucharskiej. Ale może to próżność, bo przecież każda gospodyni ma swoje, przez siebie wypróbowane, wysmakowane receptury. Z drugiej strony interesujące jest poznać tajemnice innych kucharek, więc może się zdecyduję…

No, ale naleśniki z musem jabłkowym w Twoim wydaniu, to pychota. Powiedz mi jeszcze, Twoje ulubione warzywo to…

A to zależy od pory roku. W lecie uwielbiam pomidory, ale w zimie ich nie toleruję (chyba, że w przecierach) bo to tak zwane „zimne” warzywo i oziębia organizm, dlatego w lecie tak smakuje sok pomidorowy. Gdy zaczynają się zimne dni to wszystkie kiszonki są podstawą mojej kuchni, kiszone ogórki na kanapki, a kiszona kapusta do schabowego. A w czerwcu jest czas truskawek. Później wiśnie, śliwki i tak okrągły rok. Generalnie od warzyw i owoców jestem uzależniona. Mnie nie trzeba przekonywać, że bez nich dieta każdego człowieka nie istnieje. Choć przyznaję, że za mało w domu jadamy roślin strączkowych. To pewnie dlatego, że upada tradycja prawdziwej polskiej kuchni, jak często dziś gotujemy fasolkę po bretońsku (mimo nazwy to polska potrawa), barszcz ukraiński? A to takie smaczne i pożywne…

Mąż pomaga w kuchni?

Wspólnie gotujemy, bo oboje kochamy to robić. Mąż bardziej eksperymentuje i jest specjalistą od spagetthi i chińszczyzny. Oboje też jesteśmy wyznawcami regularnego, domowego jedzenia, więc u nas w domu nie ma problemu z przyrządzaniem posiłków. Robi ten kto ma czas. Zazwyczaj jest zawsze obiad, często dwudaniowy – bo ja sobie obiadu bez zupy nie wyobrażam. Do restauracji chodzimy z dwóch powodów – bo mamy zapełniony czas obowiązkami i nie zdążymy do domu, bądź dla przyjemności spróbowania innej kuchni. Ale jeśli natrafimy na mierną kuchnię, podrasowaną chemią – co niestety staje się powszechne, taki lokal jest dla nas stracony.

Czy to prawda, że wstajesz codziennie o 5.00 rano?

Tak jestem rannym ptaszkiem.

A, że prowadzenie samochodu to Twój żywioł?

To też prawda. Nawet do San Remo pojechałam samochodem i oczywiście prawie wyłącznie sama prowadziłam.

No i na koniec przyznaj Viola, czy to prawda, że lubisz kosić trawę?

Wydało się. Uwielbiam, relaksuję się wtedy, rozmyślam o samych przyjemnościach i mam kontakt z przyrodą. Co prawda niektórzy twierdzą, że to dlatego, że rzadko to robię, ale ja się z nimi nie zgadzam. Koszenie jest super.

Bardzo Ci dziękuję i jak będę miał trawnik do skoszenia, to na pewno zadzwonię!

Rozmowa przeprowadzona 17 sierpnia 2011 r.

  1. xxx
    | ID: 5eb5371a | #1

    ???

  2. xxx
    | ID: 5eb5371a | #2

    jak zakończył się sprawy z piosenką i fotografią?

Komentarze są zamknięte