„Życie składa się z etapów” z Violettą Porowską rozmawia Tomasz Kwiatek

Niezależna Gazeta Obywatelska

Viola z synem Mieciem

Viola, czy masz kaca po przegranych wyborach? Uporałaś się już z tym?
Kac to złe słowo, gdybym szukała najwłaściwszego, to powiedziałbym, że mi gorzko… Być tak blisko, otrzeć się o potencjalny sukces, po prostu po ludzku żal. Żal nieosiągniętego celu, niezrealizowanych pomysłów dla Opola. Ale nie traktuję tej przegranej jak porażki. Osiemnaście i pół procent poparcia to jednak sukces. Za tymi liczbami kryją się przecież konkretni ludzie, ze swoją wiarą we mnie. Życie składa się z etapów. Ja kolejny etap zaczynam z wielkim kapitałem – osiemnastu i pół procenta zwolenników. Dla polityczki to wielki atut . 

Jak sądzisz, co było przyczyną małego poparcia dla PiS-u w Opolu?

Wbrew pozorom odpowiedź nie jest prosta. Gdybym miała oceniać swój wynik, to rzekłabym, że był wysoki. Pokusiłabym się nawet o refleksję, że w skali kraju jeden z lepszych (chodzi o kandydatów PIS). A jeśli wziąć pod uwagę specyfikę Opola, tradycyjnie niesprzyjającego PIS, to naprawdę nie ma się czego wstydzić. No i zdecydowanie wyższy niż cztery lata temu. Ale jednak nie dał mi pozycji na podium. I tu upatruję przyczyn, tzw. centralnych – zmęczenie ludzi retoryką gniewu, po wszystkich stronach barykady politycznej. Stąd też sukces kandydatów zwanych „niezależnymi”.

Czyli sądzisz, że Opolanie nie potrafili popatrzeć na opolski PiS w oderwaniu od tego, co dzieje się w PiS w Warszawie i jak to jest przedstawiane później w mediach?

Trudno odsunąć informacje, które torpedują cię w centralnych telewizjach, radiu, gazetach. To przenosi się na odbiór lokalny. I tak udało mi się złamać stereotypy i przekonać do siebie wyborców.

A rozłam w PiS w czasie kampanii wyborczej?

Niepotrzebny – nie oceniając merytorycznie, tylko patrząc na efekty – rozłam w Prawie i Sprawiedliwości w czasie gorącej kampanii, samorządowej.

Uważasz, że miałaś wystarczające wsparcie z Warszawy?

Dostałam bardzo duże wsparcie – spoty reklamowe w głównych kanałach telewizyjnych, dofinansowanie, zaproszenia na centralne konferencje prasowe… Pewno, że zawsze chce się więcej, ale byłabym bardzo niesprawiedliwa, gdybym nie doceniła tego co dostałam z Warszawy.

Ale nikt znany z mediów nie przyjechał, żeby Ci pomóc. Garbowskiego wspierał Napieralski, Zembaczyńskiego Schetyna…

Zawsze w takich sytuacjach istnieje niebezpieczeństwo, że media zainteresują się nie lokalnym politykiem tylko gwiazdą z „warszawki”. To żadna pomoc lecz zagrożenie.

A te posądzenia, że jesteś masonką? Wiem, że były jakieś plotki, telefony od wyborców…

Trochę mnie zadziwiły takie pytania, nawet zastanawiałam się czy przypadkiem specjalnie nie były rozpuszczane takie plotki. I nie przypominam sobie bym należała do tajnego stowarzyszenia.

Jak zakończyła się sprawa z Kukulską?

O ile wiem – ponieważ to Warszawa prowadzi cała sprawę – sprawa ma się ku końcowi i to pozytywnemu.

Co byś zmieniła w swojej kampanii z perspektywy czasu?

Z perspektywy czasu zawsze żałuje się niepodjętych pomysłów, źle ulokowanej energii… Tak, przyznaję, jest parę rzeczy, które poprowadziłabym inaczej, ale nie zdradzę ich bo to jednak sekrety kuchni kampanijnej. I nawet nie chcę roztrząsać czy te zmiany doprowadziłyby mnie do sukcesu, pewnie tak, ale wnioski zostawiam na przyszłość.

Czy zamierzasz ponownie startować na prezydenta Opola?

Wbrew temu co sądzą dziennikarze – bo to oni najczęściej proszą mnie o takie deklaracje- cztery lata w życiu polityka to bardzo długi okres, w którym pojawić się mogą różne szanse, inne drogi. Określanie się na tym etapie byłoby nierozsądne. Na pewno jednak mogę obiecać, że będę bardzo aktywna polityczką. Jestem radną, Wiceprzewodniczącą Rady Miasta… jeśli moja aktywność poprowadzi mnie naturalnie do wyborów, to na pewno podejmę rękawicę. Jeśli jednak na mojej drodze pokarzą się inne szanse, to z nich skorzystam. Polityk nie może, jeśli mogę się tak wyrazić „hibernować” w określonych konfiguracjach .

Czy zamierzać startować w najbliższych wyborach parlamentarnych?

To odpowiedź po trosze na poprzednie pytanie. Tak, będę startować w wyborach parlamentarnych. To oczywiste, że muszę skapitalizować swoje osiemnaście i pół procenta poparcia. Robię to dla siebie i moich wyborców, którzy pytają: i co dalej, przecież musi pani jakoś to wykorzystać.

Jak kampania wpłynęła na Twoje życie rodzinne?

Wyobraź sobie wyjazd z domu na dwa miesiące. Tak to mniej więcej dla mnie wyglądało – przed szóstą rano wyjście i powrót po dwudziestej drugiej, trzeciej, czwartej. Tęskno było bardzo, ale bez takich poświęceń nie osiąga się celu. Każdy cel wymaga ofiary. Na szczęście byłam otoczona cudowną życzliwością i wsparciem ze strony męża, rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, a nawet dalszych znajomych. Czasami miałam ochotę urwać się z przyjaciółmi do kina, posiedzieć na rodzinnej imprezie, ale wszyscy mnie fantastycznie dyscyplinowali. I wybaczali nieobecności.

Czy przygotowujesz się do świąt i czy będzie jakieś specjalne danie?

Kocham święta. Od wielu lat wigilia odbywa się u mnie – jestem najstarsza z rodzeństwa i to ja przejęłam obowiązki od rodziców. Co czynię z wielka przyjemnością. Zawsze jest dużo ludzi, co roku więcej – w tym przybyła nam nowa członkini rodziny, moja malusia bratanica. W sumie będzie nas trzynaścioro. Potrawy przygotowuję absolutnie tradycyjne. A z gotowaniem wiąże się nasz domowy obyczaj – gotujemy razem z mężem, spokojnie, popijając winko i podsumowując cały rok. To bardzo przyjemne i naprawdę oczekiwane. Wreszcie mamy dużo czasu dla siebie… Tylko kutii nie robię. To wielkie, coroczne zadanie mojego Taty i na razie nikomu nie chce zdradzić sekretu wyjątkowego smaku tej potrawy. Mamy swoje rodzinne zwyczaje bożonarodzeniowe, które dają nam dużo radości i poczucia wspólnoty.

Jaki jest twój bilans kończącego się 2010 roku?

Kiedy tak analizuję, to z radością muszę przyznać, że bilans zdecydowanie wychodzi na plus. Dwa może trzy cele nie udało się osiągnąć, ale pojawiły się nowe, zrealizowane, dające dużo satysfakcji. Mam cudowną rodzinę, plany na przyszłość, zdrowie, dużo dobrych ludzi wokół siebie… Tak uczciwie – czego trzeba więcej….

Dziękuję za rozmowę i Wesołych Świąt!

  

  1. ms
    | ID: d3aa0992 | #1

    A jak się skończyła sprawa ze zdjęciem?

  2. Waldi
    | ID: 97f8ee03 | #2

    tylko zdjęcie i zdjęcie, jedną pierdołą można tak smędzić…

  3. ms
    | ID: d3aa0992 | #3

    skoro pojawia się pytanie o sprawę z Kukulską, to wypada zapytać o sprawę ze zdjęciem, której koniec nie jest znany. Jest to o tyle ważne pytanie, że ta sprawa była początkiem końca Porowskiej w wyborach.

  4. Patriota
    | ID: 3b50d0e2 | #4

    Pani Violetto. Co taki słaby wynik. Cała lista poleciała :(

Komentarze są zamknięte