Górska głupota

PAC

Ilekroć czytam takie informacje jak poniższa, tylekroć burzy się we mnie krew i po raz kolejny postuluję konieczność wprowadzenia w Polsce obowiązkowych opłat za sprowadzanie z gór kompletnie nieodpowiedzialnych turystów. Rozumiem, że Tatrzańskie i Górskie Ochotnicze Pogotowia Ratunkowe muszą śpieszyć z pomocą tym, którzy utknęli bez własnej winy w trudnych miejscach podczas kwalifikowanej wspinaczki.

 

Dlaczego mają jednak za darmo pomagać durniom traktującym ludzi narażających życie w górskiej służbie jako swoich służących?

Na szczęście ratownicy też potrafią się zbuntować i odmówić wyruszenia na akcję, jeżeli okoliczności tego nie wymagają. Tak właśnie zachowali się w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia TOPR-owcy kategorycznie sprzeciwiając się prośbie grupy ceprów, którzy wzywali ich na drogę z Morskiego Oka do Palenicy Białczańskiej. Jest to szeroki, wyasfaltowany trakt długości około 7 kilometrów, na którym nie sposób się zgubić, ani narazić na żadne niebezpieczeństwo. Co rok przemierza go ponad milion turystów.

45-osobowa grupa wydzwaniała na wszystkie możliwe numery alarmowe (a nawet do Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego), ponieważ zastał ich na tej drodze zmrok i przestały kursować fasiągi (góralskie wozy konne), którymi zamierzali dostać się do pozostawionych na Palenicy samochodów. Kierownictwo TOPR słusznie zdecydowało, aby nie uruchamiać akcji ratunkowej, w kierunku Morskiego Oka pojechał tylko policyjny radiowóz zwożąc osobę w podeszłym wieku, dwunastoletnie dziecko i kobietę, która zgubiła szkła kontaktowe. Reszta nieodpowiedzialnych turystów została poinformowana, że wobec braku zagrożenia życia i zdrowia ma samodzielnie zejść na parking bezpieczną trasą oświetlaną przez policjantów.

Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale był to kolejny przykład uzasadniający potrzebę wprowadzenia ubezpieczenia górskiego, które od dawna pobierane jest nie tylko w Alpach, ale także w słowackich Tatrach. Jeżeli traktujący wysokie góry jak deptak na zakopiańskich Krupówkach rodacy nie odczują na własnej kieszeni skutków swojej beztroski, ludzie z błękitnymi krzyżami na piersiach będą podrywani do absurdalnych interwencji, co może spowodować brak ich obecności tam, gdzie są naprawdę potrzebni.

Jerzy Bukowski*

 

*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju.

Komentarze są zamknięte