Zły czas dla balceroidów

JKG

Leszek Balcerowicz udzielił wywiadu weekendowemu wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”. Z jego lektury wynika, że były wicepremier i jednocześnie gorący zwolennik liberalizmu gospodarczego nie bardzo rozumie, czemu ludzie głosowali przeciwko jemu podobnym.

Balcerowicz jest zdania, że za rządów PiS dochodzi do procesu przejmowania państwa przez jeden obóz polityczny, że nie zważa się na Konstytucję, że niszczy państwo prawa w zachodnim, liberalnym rozumieniu. Bardzo możliwe, że w tym względzie ma rację – problem jest tylko taki, że na dogmatyczne neoliberalne rozwiązania, które miałyby według Balcerowicza to naprawić, polskie społeczeństwo się nie nabierze.

Były szef NBP dzieli Polaków na tych, którzy są beneficjentami „pisowskiego socjału” i tych, którzy na niego płacą, czyli „ciężko pracujących ludzi – pracowników i przedsiębiorców”. Mówi również o tym, że 500+ zniechęca do pracy. To oczywiście dogmatyczne, i w gruncie rzeczy pogardliwe, frazesy.

Sztandarowy program rządu Beaty Szydło  jest wsparciem rodzin wychowujących dzieci bez względu na dochody, skierowany jest więc i do biednych, i do bogatych. Z kolei z wypowiedzi ekspertów wynika, że wcale nie musi zniechęcać do pracy, tylko daje możliwość opieki nad dziećmi matkom, które dostawały biedapensje. To chyba jednak z rynkiem pracy jest coś nie tak, a nie z „beneficjentami”.

Balcerowicz sądzi, że taka prosta dychotomia na nierobów i pracusiów to coś, co Polacy biorą na serio. Wierzy, że ktoś pójdzie protestować przeciwko „ignoranckiemu etatyzmowi” czy w obronie neoliberalnie rozumianych praw własności. Wzywa społeczeństwo do organizowania się, by nie dać „zepchnąć się na wschód”.

Szkoda tylko, że jakoś nie chce zauważyć, że na tym liberalnym Zachodzie państwo jednak dba o obywatela i nie rzuca go w wir sił rynkowych, pozostawiając na pastwę losu. Wydatki rządowe większe niż Polska ma 19 krajów OECD, a wydatki na cele społeczne mamy mniejsze od średniej. Może naśladujmy rzeczywisty Zachód, a nie to, jak chcieliby widzieć go libertariańscy ideolodzy?

Wolnorynkowe reformy, które proponuje Balcerowicz, spowodowałyby tylko jeszcze większą frustrację i dewastację społeczeństwa. Ten patriotyzm, z którego tak sobie – jak to mówi młodzież – „śmieszkuje”, jest wyrazem poszukiwania przez ludzi spoiwa wspólnoty. Wspólnoty, która jest poddana logice rynku i do niego musi dostosowywać swoje życie – tyle, że mało kto już dzisiaj uważa, że wszystko musi podlegać prawu popytu i podaży. A przegrani polskiej transformacji szczególnie.

Tak więc Panie Balcerowiczu – jeśli chcesz, żeby do władzy po kolejnych neoliberalnych rządach doszli jeszcze więksi radykałowie niż PiS, to robisz dobrą robotę.

Fragment wywiadu z Leszkiem Balcerowiczem z „Dziennika Gazety Prawnej”, nr 213 (4612), s. A11.

Czy wyobraża sobie pan, że wybory wygra ktoś, kto zapowie wydłużenie wieku emerytalnego i ograniczenie 500+?

Leszek Balcerowicz: Większość Polaków to nie beneficjenci pisowskiego socjału, ale ciężko pracujący ludzie – pracownicy i przedsiębiorcy, którzy płacą za ten socjał. Opozycja powinna więcej mówić, że PiS rozdaje pieniądze Polaków i żeruje na ich pracy. Czy większym politycznym ryzykiem jest bezwarunkowe popieranie PiS lub co gorsza obniżenie wieku emerytalnego, czy dystansowanie się i uświadamianie ludziom, że to oni za to płacą? Przyjmuję się, że we Francji panuje wielki etatyzm. A dlaczego Sarkozy wygrał wybory w 2007 r.? Bo zapowiedział korzystną zmianę dla ludzi pracujących. Macron też nie licytował się z Le Pen na populizm, lecz wyraźnie się mu przeciwstawił. W Polsce również można i trzeba tak zrobić. Powtarzam, nie każdy żyje z pisowskiego socjału, większość za niego płaci.

Jakub Górka

Komentarze są zamknięte