Walki uliczne w Lądku Zdroju

Autor Obywatelski

Czy ulicę po komuniście Karolu Świerczewskim przejmie zasłużony dla Ziemi Kłodzkiej ks. Stefan Witczak „Kruszyna”?

Już wkrótce rajcy miejscy Lądka Zdroju, nakazem ustawy o dekomunizacji nazw ulic, podejmą decyzję o zmianie ulicy Świerczewskiego na…? No, właśnie… Spośród kilku propozycji jest jedna, która (ku mojemu zaskoczeniu) podzieliła miasto. Chodzi o nazwę: ulica Ks. Stefana „Kruszyny” Witczaka.

Zawitałam w tym miasteczku, podejmując pracę w lądeckim liceum ponad 20 lat temu. Dość szybko ze strony młodzieży dotarła do mnie wieść o charyzmatycznym duchownym. Niektórzy uczniowie mieli z nim bezpośrednio do czynienia i darzyli go niekłamanym szacunkiem. Widywałam księdza „Kruszynę” (zaiste, spora to była „kruszynka”) podczas różnych uroczystości kościelnych i dostrzegałam człowieka zaangażowanego w swoją posługę i oddanego powołaniu. Ale ksiądz Stefan powołany został nie tylko do pracy duszpasterskiej, był to człowiek niespotykanie uczynny, pomocny, o horyzontach daleko przekraczających obowiązki, do których został wyświęcony. W poświęconej życiu księdza książce Joanna Golak wylicza jego ogromne zasługi dla lokalnej społeczności oraz zasługi w walce o godność i niepodległość Polski i (wtedy jeszcze) Czechosłowacji. Dość wspomnieć, że ksiądz Witczak niósł pomoc ludziom biednym, chorym, niepełnosprawnym, remontował kościoły i kapliczki, organizował imprezy sportowe, kulturalne, medyczne. Mało? Moim zdaniem bardzo dużo, jak na jedno życie. Po więcej szczegółów odsyłam do książki „Kruszynka” Joanny Golak.

Dziwi zatem, że część mieszkańców Lądka Zdroju, również tych zameldowanych przy wciąż jeszcze ulicy Świerczewskiego nie aprobuje oddania hołdu i podziękowania księdzu „Kruszynce” choćby w ten niewielki w sumie sposób. Wydaje się, że jedyną „wadą” tego wspaniałego człowieka dla dzisiejszych lądczan jest to, że był… księdzem. Abstrahując od faktu, że nasz kraj ma wpisane w konstytucję korzenie chrześcijańskie, nie zważając na różne zmiany miłościwie nam panującej partii, czy rzeczywiście my, mieszkańcy Ziemi Kłodzkiej dla której ksiądz Stefan poświęcił swoje życie, nie potrafimy złożyć pokłonu temu skromnemu, ale jednak wielkiemu (nie tylko ciałem) człowiekowi?

Dlaczego niektórym ludziom, wychowanym i żyjącym w katolickim kraju, ojczyźnie Jana Pawła II przeszkadza lokalny bohater ks. Stefan Witczak?

Chociażby dlatego, że nasza długoletnia już, rodzima tendencja poszukiwania globalnych herosów uniemożliwia wnikliwą analizę własnego podwórka, na którym pośród popiołów można wydobyć niejeden diament. Cóż bowiem znaczy dla Ziemi Kłodzkiej, dla Lądka Zdroju jakiś tam Kruszynka? W zestawieniu z Reaganem chociażby. Wszak bohaterowie naszych ulic musza mieć znaczenie kosmiczne wręcz. Zatem dla niektórych mieszkańców, Lądek Zdrój ma utonąć w szarej masie powszechnego nazewnictwa, tak jak toną obecnie Polacy w codziennej bylejakości. Aż trudno uwierzyć, że ks. Kruszyna – jedna z najwybitniejszych postaci po 1945 roku na Ziemi Kłodzkiej, wywołuje aż taką niechęć. Rozumiem, że bolszewik Świerczewski, nikomu w Lądku nie przeszkadzał, skoro tak długo figurował w nazewnictwie ulicy. Uśpieni mieszkańcy przywykli do tego polskiego „jakoś to będzie” i nagle obudzili się w przekonaniu, że generała Waltera zastąpi kapłan na miarę ks. Wawrzyniaka. Nie wierzę, że przeciwnicy ks. Kruszyny poddali jego osobę starannej obserwacji, korzystając chociażby ze źródeł internetowych. Jak to zwykle bywa, decydują emocje w połączeniu z propagandą, która przez 26 lat programuje rodaków na obywateli z amerykańskich seriali. I jak widać, Ziemia Kłodzka nie wykazała się zdecydowaną odpornością, choć jej mieszkańcy znajdują się na terenach, które jeszcze nie tak dawno nazywane były „Krajem Pana Boga”.

Wypadałoby się jeszcze zapytać, ile zła wyrządził ks. Kruszyna tym ludziom, którzy nie chcą go w nazwie ulicy? Jak bardzo dał się we znaki mieszkańcom, że tak oczywista sprawa musi wywoływać batalię na miarę obrony Stalingradu? Przecież cały czas żyją ludzie, którzy doskonale pamiętają ks. Witczaka, a i w samym Lądku Zdroju nie brakuje ulic, aby móc je nazywać według różnych upodobań mieszkańców. Jednak ulica Świerczewskiego – bodaj ostatni relikt lokalnej bolszewii – stanowiła niechlubny symbol zakłamania rzeczywistości, a przy tym wiele lat żyła w symbiozie z obecnością Armii Radzieckiej w tym uzdrowisku. Twardogłowym przeciwnikom kapłana mogę powiedzieć, iż więcej on zrobił dla Ziemi Kłodzkiej niż Świerczewski dla całego świata.

Jest więc dobry czas, aby definitywnie zamknąć mroczny rozdział w dziejach miasta w taki sposób, żeby do świadomości mieszkańców Lądka Zdroju wrócił zasłużony działacz społeczny, darczyńca, organizator, regionalista ks. Stefan Witczak Kruszyna. W dobie upadku wartości, niech osoba ks. Kruszyny pozwoli zachować wszystko to w człowieku, co jest najcenniejsze i najpiękniejsze.

Warto dodać, iż dużo wcześniej niż powstała książka o księdzu Witczaku pióra pani Janiny Golak, sława ks. Kruszyny przekroczyła granicę województwa dolnośląskiego. Ten dzielny kapłan uzyskał sławę międzynarodową polsko-czesko-niemieckiego pogranicza.

Zmiana nazwy ulicy Świerczewskiego na ulicę ks. Stefana Witczaka Kruszyny pozwoli mieszkańcom Lądka Zdroju, na godne zachowanie pamięci o lokalnym bohaterze wpisanym już na zawsze w dzieje Ziemi Kłodzkiej.

Lidia Achrem

Komentarze są zamknięte