Picie alkoholu w miejscach publicznych: Posłowie chcą zmiany przepisów, gminy dokręcają śrubę

Autor Obywatelski

O sprawie spożywania alkoholu w miejscach publicznych szczególnie głośno zrobiło się w lipcu 2015 roku, gdy Marek Tatała, ekonomista i wiceprezes Forum Obywatelskiego Rozwoju, dostał grzywnę za picie piwa na schodkach prowadzących na bulwar wiślany. Mężczyzna nie zgodził się z decyzją policjantów i zaskarżył ją do sądu. Sprawa ciągnęła się długo, a jej finałem miało być określenie definicji „ulicy”.

Picie w miejscu publicznym nie jest nielegalne

Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie mówi wcale, że zabrania się spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Mówi natomiast, że zabrania się picia alkoholu „na ulicach, placach i w parkach”.

Początkowo sąd pierwszej, jak i drugiej instancji uznał Tatałę za winnego, stwierdzając, że pijąc piwo na bulwarze – z prawnego punktu widzenia – przebywał na ulicy. Sąd powołał się przy tym na definicję ulicy zawartą w załączniku do rozporządzenia Ministra Administracji i Cyfryzacji. Tatała stwierdził natomiast, że bulwar nie jest ulicą, lecz betonowym obiektem oddalonym od ulicy i skierował sprawę do Sądu Okręgowego w Warszawie. Ten z kolei skierował pytanie do Sądu Najwyższego, aby właściwie zdefiniował, czym jest ulica.

Sąd okręgowy zwrócił się z pytaniem, czy pod pojęciem „ulicy” z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi należy rozumieć: wydzielony pas terenu posiadający urzędową nazwę, przeznaczony do ruchu pojazdów lub ruchu pieszych (zał. nr 2 do rozporządzenia Ministra Administracji i Cyfryzacji w sprawie ewidencji miejscowości, ulic i adresów), czy może drogę na terenie zabudowy lub przeznaczonym do zabudowy zgodnie z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym ustawy o drogach publicznych.

Nie liczy się nazwa miejsca, ale charakterystyka prawna

Sąd Najwyższy uznał, że należy zdefiniować ulicę według zapisów ustawy o drogach publicznych. Stwierdził, że jest to definicja węższa, a także ważniejsza od tej, którą zawarto w rozporządzeniu Ministra Administracji i Cyfryzacji. Tym samym bulwar wiślany nie mógł zostać uznany za ulicę, rację ma więc obwiniony Marek Tatała.

Sąd zaznaczył, że zadaniem każdego sądu w podobnych sytuacjach będzie sprawdzenie, czy miejsce, w którym obwiniony spożywał alkohol, spełnia kryteria ulicy.

– Uwagi te powinny być pomocne sądom w praktyce orzeczniczej i przyczynić się do zerwania z totalnie błędną praktyką uznawania, że spożywanie alkoholu jest niedozwolone w szeroko rozumianych miejscach publicznych – podkreślił sędzia Sądu Najwyższego.

Dodał przy tym, że ulica również może być nazwana bulwarem, ale w tej sytuacji liczy się charakterystyka prawna danego miejsca, a nie jego nazwa urzędowa.

Działamy według skostniałej ustawy rodem z PRL-u?

Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi pochodzi z 26 października 1982 r. i z pewnymi poprawkami obowiązuje do dzisiaj. Zdaniem jej przeciwników – jest przestarzała i nijak się ma do obowiązujących dzisiaj standardów, również w Unii Europejskiej.

Zakazuje ona sprzedaży i spożywania alkoholu np. na terenie zakładów pracy, w miejscach i czasie masowych zgromadzeń czy w obiektach komunikacji publicznej. Jest jeszcze kwestia wspomnianych parków, placów i ulic. Przykład z Warszawy już pokazał, że z definicją tej ostatniej jest problem.

za www.portalsamorzadowy.pl

Komentarze są zamknięte