Joanna Scheuring–Wielgus – .nowoczesna teatromanka

Autor Obywatelski

Posłanka Joanna Scheuring–Wielgus najwyraźniej postanowiła przyćmić Ryszarda Petru. I choć zadanie to pozornie wydaje się nieosiągalne, dotychczasowe efekty zdają się wskazywać na spore szanse.Jej wypowiedzi stały się symbolem obciachu i politycznej głupoty. Jak zresztą traktować wypowiedź polityka, który w polskiej racji stanu upatruje jedynie poddanie się woli sąsiedniego mocarstwa? Do historii przeszła również jej wypowiedź n/t imigrantów. Szczytem, co prawda chwilowym, było z kolei hasło wykrzyczane na tzw. marszu kobiet: dość dyktatury Teraz z kolei przedstawia się jako teatromanka. Nic to, że nawet peowski mecenas, Roman Giertych, jasno widzi ciemną stronę spektaklu(?) w teatrze powszechnym. Najwidoczniej skuszona obrazem onanizującej się aktorki(?) Joasia postanowiła zobaczyć spektakl raz jeszcze.
O spektaklu Olivera Frjilica „Klątwa” napisano sporo. Jednak nikt nie zwrócił uwagi na rzecz oczywistą. To, że rzecz nazwana „Klątwą” wystawiana jest w teatrze nie oznacza, że z tego powodu stała się dziełem.
Często słyszę, że nie rozumiem Sztuki. Jako żywo przypomina mi to świadków Jehowy, którzy podczas któregoś z kolei spotkania najwidoczniej pozbawieni już argumentów polemicznych zauważyli z przekąsem: Pan nie rozumie Biblii.
Dzisiaj znowu słyszę – Pan nie rozumie sztuki. Moim zdaniem, jak najbardziej staroświeckim (przywilej wieku w końcu), sztuka ma przede wszystkim wywierać wrażenie bez znajomości teorii, jaka ją kreuje. Inaczej jest to tylko „dialektyka pustki”, by przywołać najważniejsze chyba określenie teoretyka Witkacego.

Tymczasem „modernizm XXI wieku” każe mi wnikać w jakieś somnambuliczne wizje ludzi, którzy zamiast Sztuki oferują jedynie prowokację polityczną li tylko po to, by zbijać na tym jak najbardziej policzalny kapitał. Za parę lat będą znani tylko wśród historyków sztuki, tak samo, jak poprzedzający ich „socrealiści” z czasów Bieruta czy wczesnego Gomułki.

Brakuje nam po prostu dziecka, które widząc nagiego króla powiedziałoby o tym głośno. „Śmierć Boga”, jaką obwieścił ongiś Friedrich Nietzsche, czyli koniec wiary, tak naprawdę oznacza początek wiary w cokolwiek. Spektakl, na który posłanka Scheuring – Wielgus zamierza udać się dwukrotnie doskonale się w to wpisuje .

Cóż, jak pisał prawie wiek temu Witkacy: Czegóż wymagać od publiczności, jeśli krytyka stoi poniżej jej przeciętnego poziomu.Pokolenie wychowane na „wyborczej” nie jest w stanie zrozumieć niczego poza przyswojonymi aktualnymi tezami „nadredaktora” z Czerskiej.

A ten przecież będzie chwalił nawet uderzenie planetoidy w Ziemię, bo to przecież „wygumuje” PiS. A że przy okazji zginie cała populacja?

W swym zaślepieniu nawet tego nie zauważa. Poseł Joasia dwojga nazwisk brnie więc coraz głębiej nie zauważając, że to, co uważa za płomienie, tak naprawdę niewiele ma z nimi wspólnego.

Napisane przez Humpty Dumpty

oprac. W.S

Komentarze są zamknięte