W polityce Sabiny Nowosielskiej dot. współpracy z mieszkańcami mamy regres

Autor Obywatelski

8 grudnia dokładnie minęły dwa lata od zaprzysiężenia Sabiny Nowosielskiej na stanowisko prezydenty miasta. Po dwóch latach można śmiało stwierdzić, że to czas stracony. Oczywiście zaraz podniosą się głosy, że inwestujemy, miasto pozyskuje przedsiębiorców oraz nagrody. Prezydenta dwoi się i troi. Zarówno w mediach jak i na oficjalnych portalach społecznościowych jej pełno.
Zapominamy o tym, że miasto inwestuje tyle co zawsze (ostatnio głównie na aquapark w wymiarze mini), wydaje kupę szmalu na projekty techniczne, od których uginają się półki. Nagrody kupujemy z gminnych pieniędzy tak samo jak jak propagandę uprawianą w mediach na stronach samorządowych. Czyli mamy powtórkę z poprzednich kadencji, w których inwestowano na takim samym poziomie, otrzymywano podobne nagrody o czym mogliśmy poczytać, posłuchać i pooglądać w tych samych mediach.

W jednej dziedzinie nastąpił kompletny regres. Otwarcia miasta i współpracy z mieszkańcami. Czy to za pomocą organizacji pozarządowych, jednostek pomocniczych czy bezpośrednio. Śmiało można stwierdzić, że mieszkańcy w Kędzierzynie-Koźlu są zbędnym elementem dobrego samopoczucia władzy. Ostatnim potwierdzeniem tego, w jaki sposób prezydent wycofuje się z własnych deklaracji jest najnowsza skarga kasacyjna od wyroku WSA w Opolu związanego z umożliwieniem bezpośredniego wpływu mieszkańców na planowane lub powstające na terenie miasta inwestycje.
Zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami prezydent miał z własnej, nieprzymuszonej woli udostępniać koncepcje inwestycji w swoim BIP, tak aby mieszkańcy mieli możliwość zapoznania się z dokumentami. Oczywiście nie zrobiono tego.
Blokując dostęp do informacji i wycofując się z własnych deklaracji władza wystawia sobie sama laurkę. W końcu co na to konstytucyjne zaufanie do państwa prawa związanego z poszanowaniem dialogu społecznego oraz zasady pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot? Nic! Działania obecnej prezydenty stoją w opozycji do zapisów konstytucyjnych.
Jednak pal licho nas, prawo do informacji i wybiegi aby centralnie olać mieszkańców. Broniąc się rękami i nogami urząd posuwa się w skardze do KŁAMSTWA pisząc o naszej odmowie przyjęcia kserokopii dokumentów. Co więcej zrzucając odpowiedzialność na udowodnienie tego stanu rzeczy na sąd. Tak się składa, że zawsze odwołując się, czy to do SKO czy WSA, każde nasze słowo ma oparcie w dokumentach. Skarga urzędu, gdyby nie była wydrukowana na sztywnym papierze nadawałaby się tylko do jednego… Czy w takim razie można mieć zaufanie do takiej władzy? Odpowiedzcie sobie na to pytanie samodzielnie.

(O wyroku możecie przeczytać tu: http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/CE14F7BA44. Chodzi o udostępnienie skanów kilkudziesięciu dokumentów i wersji elektronicznej koncepcji, do znajomości których mieszkańcy mają niezbywalne prawo, a których urząd nie potrafi udostępnić od 4 miesięcy)

Kamil Nowak Fundacja „Wiedzieć Więcej”

Komentarze są zamknięte