Marian Piłka: „CETA – wyprzedaż polskiej suwerenności”

Autor Obywatelski1

10653586_10152332473811046_4562832022493523248_nCETA, to nie jest przede wszystkim umowa o wolnym handlu, ale traktat, który umacnia neokolonialny charakter polskiej gospodarki. Polsce potrzeba programu wyjścia z neokolonialnej gospodarki i budowy własnej podmiotowości w wymiarze ekonomicznym. Niestety. Poza koncepcjami „unarodowienia” banków, co oznacza nie akcję wsparcia dla polskich instytucji finansowych, ale przepłacanie za instytucje, których zachodni kapitał chcę się pozbyć, program rządowy nie daje szans na budowę podmiotowości gospodarczej. Podobnie jak w Planie Balcerowicza, polskie państwo nadal współfinansuje inwestycje zagraniczne, a rodzimym przedsiębiorcom planuje się podniesienie podatków. To droga do nikąd.

CETA, podobnie jak TTIP, nie tylko uderzy w polskie rolnictwo, ale poprzez mechanizm arbitrażowy uniemożliwi suwerenną politykę gospodarczą, bowiem każda ustawa w zakresie polityki społeczno-gospodarczej może być zaskarżona przez międzynarodowy trybunał arbitrażowy, który będzie decydował o kształcie polskiej polityki gospodarczej. To jest kapitulacja z suwerenności gospodarczej i nie pomogą tu żadne „patriotyczne” opowiadania wicepremiera Morawieckiego o budowaniu polskiego kapitału. Obie te umowy mają bowiem na celu utrzymanie peryferyjnego charakteru naszej gospodarki z dominującą rolą kapitału zagranicznego. Doświadczenia WTO pokazują, że nie zdarzył się żaden przypadek, by amerykańska korporacja przegrała spór wytoczony przed arbitrażem tej organizacji. Polska w sporze arbitrażowym w sprawie PZU przegrała i musiała wypłacić 2 mld odszkodowania.

Polsce potrzebny jest program przezwyciężenia neokolonialnego charakteru polskiej gospodarki budowa rodzimej przedsiębiorczości, program patriotyzmu gospodarczego, a nie kontynuacji Planu Balcerowicza. Ratyfikacja CETA, która jest tylko przygotowaniem do ratyfikacji TTIP, to tylko utrwalenie naszego podrzędnego miejsca w światowej ekonomii i umocnienie barier utrudniających przezwyciężenie tej peryferyjności. To nałożenie blokady, która utrudni rozwój gospodarczy, budowę dobrobytu i stworzenie takiego potencjału gospodarczego, który umożliwi państwu polskiemu podmiotową rolę w naszej części kontynentu. To po traktacie lizbońskim, który zredukował pozycję Polski w strukturach decyzyjnych Unii Europejskiej, kolejne kroki prowadzące do wyprzedaży polskiej suwerenności.

Marian Piłka

jkg

  1. andrzej wianecki
    | ID: 094b87a2 | #1

    CETA – strach przed wolnością trybuna ludowego !
    Strach przed wolnością, jaki ogarnia Mariana Piłkę i część obywateli jest poniekąd normalny, więzień wypuszczony na wolność też czuje się zagubiony, pragnie wrócić do bezpiecznej celi zapewniającej podstawową opiekę oraz poczucie równość względem innych towarzyszy niedoli.
    Protesty wobec CETA są jednym z dowodów, że Polacy nie odrobili lekcji z najnowszej historii gospodarczej w ramach, której mogli się przekonać jak deregulacyjna ustawa ministra przemysłu Mieczysława Wilczka z początku 1989 odmieniła ich życie. Wszędzie na świecie przedsiębiorczość i dobrobyt rozkwita, gdy tylko pojawi się środowisko wolne od administracyjnych regulacji i barier. Dzieje się tak w myśl zasady, że to nie urzędnicy, lecz produkujący podatki właściciele kapitału i konsumenci wiedzą lepiej, co jest dla nich korzystne.
    Tak jak w przypadku CETA, tak i na co dzień można obserwować efekt żenującej edukacji ekonomicznej naszego społeczeństwa w systemie oświaty PL. Ciemnogrodem łatwiej manipulować i rządzić. Może o to chodzi, o łatwy rząd dusz i ciał, kolejnym wodzom polskich korporacji politycznych w szczególności tym, które podnoszą lament, gdy rośnie w siłę wolność i konkurencja korporacji przedsiębiorców.
    Rok temu 12 krajów Ameryki i Azji podpisało umowę Partnerstwa Transpacyficznego (TTP). Dla izolacjonistów – przeciwników wolnego handlu transatlantyckiego to zapewne żaden argument i to pomimo postępującego spadku udziału i pozycji w światowej gospodarce obrastającej tłuszczem biurokracji, Europy.
    W Ameryce Północnej koszt robocizny jest dużo wyższy niż w Polsce, w Meksyku jest porównywalny, to daje Polsce na starcie przewagę konkurencyjną w wymianie handlowej z tym obszarem. CETA oraz TTiP znosi szereg barier i biurokracji, co powinno wyraźnie zdynamizować naszą wymianę gospodarczą z tymi krajami z korzyścią dla Polski , podobnie jak to się stało po podpisaniu równie obszernej umowy akcesyjnej z UE.
    W USA wolność jest czymś, co obywatele wchłaniają w krew jeszcze przez pępowinę matki. W takim stanie świadomości amerykanie tylko w skrajnych przypadkach godzą się na administracyjne ograniczanie swobód gospodarczych a umowy deregulacyjne podpisują z kim się tylko da. Wolna gospodarka USA nie boi się konkurencji tanich rynków, ponieważ szybko się adaptuje do nowych warunków i per saldo zawsze z korzyścią. Zmiany to przecież podstawa rozwoju, zmuszają do wysiłku zapobiegają stagnacji i pasywności.
    Polskie społeczeństwo, mocno obciążone mentalnością homosovietikusa, podatne jest na spiskowe teorie, ksenofobie i strach przed własnym cieniem. Winnych naszych rzeczywistych i domniemanych porażek powszechnie poszukujemy poza granicami kraju, pośród różnych międzynarodowych organizacji. Ostatnio popularnym winowajcom są zagraniczne korporacje, których usługi i produkty kochamy kupować . Hipokrytom nie przeszkadza wsparcie jakiego przy kasach udzielają znienawidzonym zagranicznym korporacjom nawet, jeżeli mają do wyboru nie koniecznie nieco gorszy, lub droższy polski produkt. Jak rzadko która europejska nacja, lubimy też dla tych zagranicznych korporacji pracować, czasem nawet tak bardzo, że emigrujemy do mateczników zła.
    Podobny do CETA lament protestu przelewał się przez Polskę, gdy wstępowała do UE, mającej nas wykupić, wykorzystać i oczywiście zniszczyć nasze rolnictwo. Tymczasem rozwijamy się całkiem dobrze a po okresie dominacji importu zaczynam systematycznie zwiększać przewagę eksportu. W branży rolno-spożywczej nadwyżka wymiany handlowej nieustannie rosnąca od 2003 roku, przekroczyła w 2015 już 6 mld USD. Zainwestowany w PL kapitał zagraniczny to nie tylko miejsca pracy w nowoczesnych zakładach, ale i bezcenna lekcja technologii oraz kompetencji w zarządzaniu lokalnym i międzynarodowym biznesem. Małymi kroczkami naumiani rodacy z uciułanym kapitałem coraz odważniej zdobywają zagraniczne rynki nie tylko produktami PL, ale i inwestycjami PL. Kto woli bariery handlowe i ręczne sterowanie gospodarką niech porówna swój standard życia z izolowaną Białorusią, Ukrainą, Rosją albo i Koreą Pn.
    Wsłuchując się w wypowiedzi przeciwników umów CETA i TTiP zaskakuje mnie irracjonalność idąca w populizm. Brak logiki w kwestiach gospodarczych potrafię zrozumieć z powodu zaniechań oświaty, ale jak można histeryzować wizją zalania Polski rzekomo szkodliwą żywnością GMO z tamtego obszaru. Kto da wiarę, że te świadome i rozwinięte społeczeństwa o wysokich standardach ekologii godzą się na samo zatruwanie, lub w to, że z powodu konsumpcji GMO będą żyć krócej i chorować więcej? Jak można straszyć GMO kanadyjskim skoro niemal w każdym produkcie spożywczym mamy GMO polskie z polskich i importowanych krzyżówek roślin oraz zwierząt? Modyfikacje genowe to podstawa ewolucji, której człowiek jest i owocem i uczestnikiem. Straszenie GMO to odwracanie uwagi od realnego zagrożenia zagęszczaniem chemii w środowisku i żywności poprzez : nawozy, środki ochrony, pasze, konserwanty i ulepszacze.
    Arbitraż to kolejny absurdalny straszak przecież on, podobnie jak sądy krajowe i międzynarodowe, funkcjonuje od dawna, wystarczy sobie przypomnieć przegrany w 2005 roku spór rządu PL z korporacją Eureko. To przecież Polacy najczęściej w Europie korzystają z dobrodziejstwa międzynarodowego arbitrażu w poczuciu krzywdy, jaką wyrządzają im polscy urzędnicy oraz z powodu opieszałości, lub braku sprawiedliwości w polskich sądach. Czemu odmawiamy tego prawa przedsiębiorcom zagranicznym, których może spotkać podobna krzywda ze strony polskiej administracji? Tej administracji, którą nasze państwo kształtowane naszymi wyborami obdarza przywilejem braku odpowiedzialności za krzywdzące i szkodliwe decyzje.
    Zamiast bronić polskich urzędników przed międzynarodowym arbitrażem obrońmy się sami , żądajmy wprowadzenia funkcjonalnego system personalnej odpowiedzialności za krzywdzące decyzje administracyjne. Może wtedy urzędy przestaną pełnić funkcję partyjnych masarni a nam petentom zaczną się kojarzyć bardziej z pomocą niż represją.

Komentarze są zamknięte