Kącik literacki: Dzwon (część II)

Niezależna Gazeta Obywatelska1

dzwonnica neogotycka w RypinieTajemnicza osoba bywała ostatnio coraz słabiej widoczna, może dlatego, że nie zdecydowała jeszcze, czy chce być mężczyzną, czy kobietą (nie była pewna, które cechy u niej przeważają), ale za to potrafiła być świetnie słyszalna. Czasem było słychać w sklepie, na skrzyżowaniu, albo na placu kościelnym, jak zanosi się piskliwym, szyderczym śmiechem. Ludzie słysząc to przyspieszali kroku, mieli ciarki na plecach. To nie był normalny śmiech. Czasem milkła na kilka dni a potem wracała, bardziej wyraźna, lecz niewątpliwie daleka od rzeczywistości. Udawała życzliwą, uśmiechała się nawet, ale było w niej coś takiego, że przeciętny obywatel miał ochotę czym prędzej znaleźć się w domu. Bezpieczny, daleko od tej małej główki, która nieustannie obracała się jak peryskop na czubku smukłej sylwetki.

Czytaj pierwszy odcinek DZWON

Z czasem coraz trudniej było umknąć przed jej męczącą obecnością, bo zaczęła śledzić stronę parafii na fejsbuku. Spędzała całe wieczory na spamowaniu i torpedowaniu wszelkich rodzących się tam inicjatyw. Ksiądz szybko zorientował się, ze ma do czynienia z jedną osobą, która zawsze loguje się z tego samego komputera i chyba nie ma z kim spędzać czasu, skoro tak często jest on- line. Nie zdołał jednak ustalić kto to.

Mieszkańcy wsi robili się nerwowi. Sąsiedzi zerkali jeden na drugiego bykiem, bo jakimś dziwnym losu zrządzeniem zaczęły ich dzielić nie tylko miedze. Gdyby zapytać wprost Nowaka, co ma nagle przeciw Kowalskiemu, po czterdziestu latach zgodnego sąsiedztwa, ten odpowiedziałby, że nic. Przecież wszystko jest w porządku. A jednak było tak, jakby ktoś dodał trzy krople lubczyku do garnka budyniu czekoladowego. Budyń niby dalej czekoladowy, ale smak jednak nie ten sam.

Dla kogoś z zewnątrz były to różnice niewyczuwalne. Przybyszowi nie przyszłoby na myśl drwić z pani Krysi sprzątającej przeładowaną kapliczkę. Lepsza jedna przeładowana i zadbana, niż trzy puste. Miejscowi jednak wiedzieli, ze coś nie jest w porządku coś jest inaczej niż było. Już wtedy należało bić na trwogę, ale nie było dzwonu. Ludzie nie zaalarmowani o zagrożeniu nie bardzo potrafili rozróżnić co jest złe.

Nadeszło lato i pojawił się ktoś nowy. Młoda kobieta energiczna i uśmiechnięta zamieszkała razem z tą eteryczną w opuszczonym od lat domu. Z początku wyglądało, ze posiedzą dziewczyny dwa, trzy tygodnie i wyjadą. Półprzezroczysta zyskała wyraźniejszy kontur i przestała chichotać. Częściej ją było widać, jakby karmiła się energią koleżanki. Opuszczony przez Boga dom odzyskał młodość. Okazało się,że wcale nie jest w takiej ruinie jak z początku myślano. Czego się nie tknąć, wszystko działa, wystarczy przesmarować i odkurzyć.

I przyjezdna działała. Zaczęła od sprzątania i nim się ktokolwiek obejrzał rządziła domem. Zajmowała go, meblowała po swojemu zbywając sugestie, że coś jest niemożliwe, wzruszeniem ramion. Najwyraźniej nie znała tego słowa.

Przez pierwszy miesiąc było fajnie. Nagle cała wieś usłyszała jak wymarły dom się bawi. Sąsiedzi przecierali oczy ze zdumienia i nie chcieli odejść od okien. Pojawiały się coraz to nowe samochody, płonęły ogniska, ktoś ciągle kręcił się po posesji. Sprzątanie, mycie okien, wszystkie budynki otwarte na przestrzał, wędrujące po podwórku drabiny, to nie był widok, do którego przywykli sąsiedzi.

Dość szybko okazało się, że eteryczna postać do pracy się nie nadaje .Nie wiedziała nawet, jak się do niej zabrać. Nadawała się za to do zatruwania ludziom żywota. Och, to był jej żywioł! Nie wymagało to zbyt wiele wysiłku a niosło tyle satysfakcji! Ponadto uważała, że skoro udało jej się zaprosić koleżankę, ma do tego prawo.

Błąd. Nic bardziej mylnego. Koleżanka, jakkolwiek miła i ciepła, wcale nie chciała słuchać. Interesowało ją sprzątanie, chodzenie boso po trawie i jabłka prosto z drzewa. Chciała mieć ( o zgrozo!) święty spokój. Efemeryda im bardziej próbowała, tym bardziej nic nie mogła wskórać. Koleżanka wyglądała podatna na wpływy a twarda była, jak ze spiżu.

Któregoś dnia wybuchła wielka awantura. Posypały się słowa, których już nie można cofnąć. Półprzezroczysta postać usłyszała o sobie więcej prawdy, niż kiedykolwiek w całym życiu. I na pewno więcej, niż mogła znieść. Wypadła z domu w środku nocy wściekła, wskoczyła na rower i żaden uczciwy obywatel nie chciałaby się znaleźć na jej drodze. Kiedy jechała w dół ulicy przeklinając i złorzecząc wszystkiemu, co żyje, biały anioł siedzący na dachu kapliczki pokiwał smutno głową. Nie zauważyła go.

Wtedy po okolicy poniósł się dźwięk dzwonu. W oknach rozbłysły światła. Niektórzy powychodzili na podwórka, żeby sprawdzić, skąd dobiega. Dźwięki były wszędzie. Z każdym uderzeniem nieobecnego serca i z każdym nieopatrznie rzuconym przekleństwem, postać traciła kontur, aż w końcu znikła zupełnie. Zawsze powtarzała, że jest, jak na to społeczeństwo zbyt skomplikowana, więc na koniec został po niej tylko rower. Znacznie bardziej realny od właścicielki.

Większość ludzi nie wiedziała co się dzieje, ale poprawę atmosfery i dawną wzajemną życzliwość dało się wyczuć od razu. Nagłe, dzwonowe przebudzenie uznano za znak z niebios, może nawet cud. Zamówiono nowe serce, by już nigdy nie skazywać go na milczenie.

Maria

Dziewczyna z miasta wróciła do siebie, bo uznała, że gdzie indziej lepiej spożytkuje energię. A dzwon odtąd systematycznie przyzywał wiernych na Mszę Świętą i czasem, bez żadnego uprzedzenia wygrywał im sygnaturki na dobranoc. Pozwalano mu się nacieszyć jego nowym sercem.

  1. Irena
    | ID: d3f2a325 | #1

    Dziękuje za videa Szanownym Redaktorom @NGO. Spotkanie w Akademii Radia – Wnet – z Gościem Specjalnym panem profesorem Andrzejem Nowak. w spokojnym tonie, uważam za ciekawe , dające wiele do myślenia.Bardzo polecam.

Komentarze są zamknięte