Wywiad z autorką książki Agnieszką Zydroń

Niezależna Gazeta Obywatelska

Agnieszka Zydroń/fot:agnieszkazydroń.pl 2 Minęły ponad 4 lata od wydania Pani pierwszej książki „Dzień, który zmienił ich życie” [patronat medialny NGO]. Wszystkie tytuły nadal dostępne w empikach, księgarniach. Duży sukces jak na polskie warunki. Jak zmieniło się Pani życie od tego czasu?

Zmieniło się bardzo – przede wszystkim dojrzałam, poznałam wiele zjawisk, osób, spraw i jestem o to dzisiaj mądrzejsza.

Ale może Pani także korzystać z przywilejów – bywanie na imprezach zamkniętych, zabawa. Jak to pogodzić z posiadaniem rodziny ?

Pogodzenie jest proste – nie bywam dla samego bywania. Być może, gdybym nie miała rodziny, fundamentu – mogłabym zgłupieć i ulec temu złudnemu „celebryckiemu„ pokazywaniu się, ale zupełnie mnie to nie interesuje. Za 5 lat nikt nie będzie pamiętał, kto się pojawiał na plotkarskich portalach, upijał, pchał na pierwsze strony, a to, co ja w tym czasie robię ma wielkie perspektywy. Poza tym mnie cieszy pisanie i z niego nie zamierzam rezygnować. To moja forma przekazu i komunikacji społecznej. Nie muszę do tego dodawać otoczki skandalu. Moje książki są na rynku, moje felietony, artykuły są czytane – to mnie cieszy i daje największą satysfakcję.

Ale zapraszają Panią programy telewizyjne, duże telewizje ogólnopolskie. Wiem, że zrezygnowała Pani i odmówiła stanowczo udziału w programie w którym miała Pani pokazać swoje życie oraz z dużych wywiadów w programach ogólnopolskich – dlaczego ? Krążą plotki, że nie dogadali się Państwo w kwestii honorarium.

Zazwyczaj jak nie wiadomo o co chodzi, idzie o pieniądze. Jednak w tym przypadku odmówiłam z zupełnie innych względów. Wynagrodzenie jest dla mnie w tej chwili sprawą drugorzędną a w tym wypadku nie było małe. Warunki programu wymagały podpisania umowy, w której telewizja miałaby prawo do nagrywania mojej rodziny i naszej codzienności przez 7 dni. Bez przerw, bez momentów wytchnienia i bez możliwości wycięcia czegokolwiek. Gdybym nie miała dzieci – sprawa byłaby inna, ale nie miałam sumienia dla własnego egozimu wystawiać ich świata na oczy milionów obcych osób. Jak później będą się czuły w szkole, na ulicy – zero intymności, swojego życia. Do tego mąż też się bardzo buntował, choć jego pewnie dałabym radę przekonać :) jeżeli chodzi o udział w programach odmawiam – bo mam w życiu priorytety. Poza tym większość z produkcji ma nikłą wartość poza skandalem, szukaniem taniego pogłosu, a ja w ostatnich latach przepracowałam ten problem – zdjęcia co kilka dni, pokazywanie się, byle tylko iść do góry. Mam cenniejsze rzeczy na co dzień i ta dojrzałość i spokój wewnętrzny dają mi największą radość.

Na przykład ?

Na przykład dzisiaj uczę się z córką wiersza na na pamięć, później jedziemy na zakupy, w południe wpadnę na 2 godziny do biura i do urzędu, na chwilę na budowę, później kawa z przyjaciółką, wieczorem włoska kolacja i dobry film z mężem. Wczoraj spędzaliśmy wspaniały dzień u naszego serdecznego przyjaciela – restauratora, bawiąc się, jedząc w doborowym towarzystwie. W przyszłym tygodniu prowadzę imprezę zamkniętą, kupuję lampy i obrazy do domu, gotuję dobre jedzenie, spotykamy się co kilka dni z przyjaciółmi a za miesiąc lecimy na wspaniałe, rodzinne wakacje. W międzyczasie trafi się jakieś przeziębienie, więc parzymy ziółka, kurujemy się. Mam co robić :)

 A co w kwestii działań na rzecz bezpieczeństwa?

Syzyfowa praca, jak to w naszym kraju :) ale coś się powoli zmienia. Niemniej nie jestem już idealistką sprzed kilku lat i nie zamierzam na siłę ludzi ratować przed śmiercią. Projekty oddałam agencji, wspieram i liczę, że coś zrobią mądrego :) Z mojej strony napisałam książkę z wywiadami i to jest dobry przekaz – kto chce, dociera do niej. Mam nadzieje, że moje dzieci, które są bardziej odpowiedzialne w kwestii jazdy niż wielu dzisiaj rządzących, będą żyły w bezpieczniejszej rzeczywistości.

Wszystko rozbija się o bałagan w sejmie:)

Ja poznając osobiście naszą dzisiejszą władzę skierowałam się w stronę Pana Korwina- Mikke. Gdyby ludzie oglądający wiadomości wiedzieli, jak perfidnie są manipulowani, pewnie przestaliby oglądać :) ja osobiście nie oglądam telewizji . Nie czuję się pokrzywdzona – wręcz przeciwnie, jestem wolna od tych wszystkich zapychaczy naszych umysłów.

Nie wybiera się Pani do polityki?

Już dałam wycisk Panu Ministrowi Sławomirowi Nowakowi, może na razie wystarczy :) Jestem za młoda, za dużo mam krwi a za mało wody w żyłach. Nie wydalam patrząc na to wszystko. Chyba trzeba się postarzeć, zaakceptować to, co dla młodych i pragnących zmian, nieakceptowalne. Jakich dokonam wyborów za 10-15 lat czas pokaże.

A kiedy doczekamy się kolejnej książki?

Dostałam propozycję z wydawnictwa, ale poczekam jeszcze z rok, dwa. Dzieci rosną, jest coraz więcej czasu dla siebie i swoich pasji. Poza tym teraz to będzie coś innego niż do tej pory – powieść w polskich realiach. Przy promocji książki trzeba dużo jeździć, uaktywnić się w mediach, spotykać z czytelnikami, dlatego szanując moich czytelników chcę móc poświęcić się temu całkowicie, a dziś nie jest to możliwe.

Czy to prawda, że buduje Pani dom marzeń, w którym chce Pani urządzać spotkania otwarte ?

Zależy, co znaczy otwarte :) ale jestem osobą lubiącą towarzystwo, więc na pewno, tak jak do tej pory będziemy żyli otoczeni ludźmi. Mamy piękne, duże mieszkanie i wyprowadzka nie jest najważniejsza, ale ten dom to nasze rodzinne dziecko- nie ze względu na sam dom, ale na miejsce, w jakim powstaje. Miejsce, które mnie onieśmiela, zachwyca i nie ma osoby, która pozostałaby na ten widok obojętna. Domy budujemy na co dzień, więc nie robią na mnie większego wrażenia, ale ta działka zmusiła nas do wytężonej pracy umysłowej i stworzenia czegoś wyjątkowego. Dzisiaj mam widok z sypialni na kawałek Krakowa i wydawało się, że nie znajdę niczego lepszego. Ja po prostu muszę wstać z łóżka i patrzeć na przestrzeń, najlepiej z oddali na wielkie miasto. Na wzgórzach ( tak nazwaliśmy nasz kawałek świata ) mamy widok samolotowy – widać Wawel i całą resztę miasta jak z lotu ptaka. Dla mnie raj na ziemi.

Dla dzieci pewnie także.

No obecnie nie są chętne na zmianę swoich pokojów – ale mam nadzieje, że się przekonają. Twierdzą, że będą mieszkali kilka dni tu, kilka dni tam :)Na razie łapią jaszczurki w weekendy na wsi, marzą o szczeniakach. Brali udział w rysowaniu projektu domu, sami stworzyli swoje pokoje i balkony. Dom powstaje kilka minut od naszego obecnego, więc nic się nie zmieni – ani szkoła, ani środowisko, ani przyjaciele. Wszystko pozostaje nasze, tylko ten widok się rozszerza….

Jak to jest mieć odwagę realizować marzenia ? Przeszła Pani w młodym wieku długą drogę do miejsca, w którym znajduje się teraz.

Wyjechałam na studia jako rozpieszczona, najmłodsza córeczka. Zaczęłam powoli uczyć się samodzielnego życia,poznawać świat. To mi bardzo pomogło. Gdybym była bliżej domu rodzinnego – nie usamodzielniłabym się. Bywały kryzysy, momenty, kiedy chciałam wszystko rzucić i wracać do mamy, taty, do domu. Zawsze byłam ambitna, więc jak kończyć Uniwersytet Jagielloński, to na piątki, jak zakładać rodzinę – to trzeba gotować zdrowe obiady, dbać o klimat. Jak rodzić dzieci – to przygotować się do tego totalnie. I to mnie trochę gubiło. Tak szłam w szalonym pędzie aż do momentu, kiedy uznałam, że muszę wrócić do rodziców, poprzytulać się trochę, zobaczyć, czy warto było tak gnać w siną dal. I kilka miesięcy podczas naszych wojaży pobyłam w mieście rodzinnym. Dało mi to wielką lekcję – nie wraca się do starych gniazd, nie szuka się tam przestrzeni. Wróciłam do domu do Krakowa jak nowo narodzona. Zrozumiałam, że wszystko co zbudowałam jest niesamowicie cenne, nie tylko materialnie, ale także emocjonalnie. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem i cieszę się, że udało mi się zrealizować tak wiele marzeń. Ja po prostu dzisiaj kocham moje życie z całą jego historią i korzeniami.

Pochodzi Pani z zachodu Polski.

Urodziłam się w Świebodzinie. Tam mieszka moja wielka rodzina i tam zawsze będzie mój początek. Jest we mnie dużo z dziewczyny, która w dzieciństwie robiła zakupy w Berlinie, przesiadywała na lotnisku Tegel, wychowała się w czasach wspaniałych imprez nad jeziorem Niesłysz, bawiła się z ukochaną przyjaciółką Miłką legiem i playmobilem, podrzucała rodzicom pod dom szczeniaczki, pożyczała od brata sportowe samochody i podjeżdżała nimi dumna pod szkołę….wspaniałe wspomnienia. Zostawiłam za sobą cudownych ludzi, miejsca i całe życie będę tam chętnie wracała. Później jednak przyszedł inny świat, inne miejsca, inne perspektywy. Lubię całe swoje życie – w Świebodzinie byłam najmłodszą córeczką z wielkiego klanu, uczennicą, spokojnym dzieckiem. W Krakowie jednak zbudowałam całe moje dorosłe życie – studia, praca, miłość, dzieci, przyjaciele. Tu urodził się mój mąż, córka, syn. Kocham miejsce, w którym mieszkam ale nigdy nie wyrzeknę się korzeni, bo mogę być z nich dumna. Mam kochanych rodziców, wspaniałe rodzeństwo. Oczywiście – w takich rodzinach zdarzają się bitwy, ale nie wojny :) dlatego jestem dumna z mojego domu rodzinnego i z tego miejsca bardzo mojej rodzinie za wszystko dziękuje, bo bez nich, nie byłoby mnie dzisiaj w tym miejscu.

 Po 10 latach małżeństwa dalej jest wielka miłość ?

Nie ma nic lepszego jak małżeństwo. Wiele razy chciałam ubić mojego męża ze złości – ale to już przeszłość ….teraz nie wyciągam karabinów przez kubek pod łóżkiem…bo on już tych kubków tam nie zostawia :) poza tym mam silny charakter, pochodzę z rodziny, w której honor znaczy więcej niż pieniądze, więc łatwo ze mną nie jest, a tu jeden facet twardo stał i nie ulegał…no i wygraliśmy oboje.

Pani mąż był w-ce Mistrzem Polski w kick boxingu. Lubi Pani sporty walki?

 

Nie lubię. Mój mąż dla mnie jest bardzo zdolnym inżynierem, absolwentem AGH w Krakowie, inteligentnym człowiekiem, który nie płynie z prądem. Jego młodzieńcze osiągnięcia sportowe są zupełnie drugorzędne. Poza tym jak się poznaliśmy – natychmiast przestał trenować, choć robił to od 11 roku życia. Nie kazałam rezygnować – sam chciał. Dziś mówi, że absolutnie nie żałuje, bo uratował wiele szarych komórek, które przecież traci się na zawsze. Sport kształtuje charakter, jest dla dzieci, młodzieży bardzo potrzebny. Ale bywa także bardzo zgubną ucieczką. Znam wiele osób, które wkładają super kombinezonik sportowy, trenują każdego dnia, biorą udział w zawodach, a mieszkają u mamy, albo są po rozwodzie, bo żona nie wytrzymała utrzymywania rodziny z Panem sportowcem łącznie. Ćwiczcie się duchowo, bo ćwiczenia cielesne nie na wiele się przydadzą. Oczywiście, nie dosłownie, bo sport jest potrzebny, ale zawsze z zachowaniem priorytetów.

Pani nie uprawia sportów ? Taka figura i wygląd dziewczynki po urodzeniu dzieci nie wygląda na przypadek.

Nie uprawiam żadnych sportów, ale staram się chodzić dużo na pieszo, co w dużym mieście jest trudne, więc wieczorami się mobilizuję. No i chodzimy z dziećmi na wycieczki górskie. Nie ma takiego problemu, którego dobry spacer nie rozwiąże. Otoczenie natury, powietrze są dla mnie dużo cenniejsze niż hale sportowe i jakaś presja, że muszę pocić się z innymi w tym samym czasie. To nie dla mnie. A reszta to zdrowe żywienie no i geny :)

Piękno w dzisiejszym świecie mocno się liczy.

Przeceniamy wartość urody. Pięknej kobiety sobie na półkę nie postawisz – z nią trzeba żyć. Poza tym dzisiaj każda kobieta wkładając odpowiednie środki może stać się jak z obrazka. Do momentu, aż się nie odezwie – i czar pryska :) dlatego tyle piękna wokół, a tyle nieszczęśliwych związków. My, kobiety, powinnyśmy być przede wszystkim mądre życiowo, w tym oczywiście zawiera się element dbania o siebie, swój wygląd. Wszelkie jednak cwaniactwo, cynizm, bycie nawet pięknie zrobionym babochłopem – kobietom nie pasuje. A często piękne panie w szpilkach zachowują się gorzej niż mężczyźni. Nie szanują siebie a wymagają, żeby mężczyźni je szanowali.

No tak, ale mądre i piękne kobiety szybko znikają z rynku matrymonialnego. Mądrzy mężczyźni proszą je o rękę i już ich nie ma….

Dobra koncepcja myślowa :) zgadzałoby się… ale trzeba pamiętać, że w życiu najważniejszy jest rozwój. Każda osoba na świecie powinna być „ pouczalna „. Niezależnie od wykształcenia, stanowiska i sytuacji – wszyscy powinniśmy uczyć się do końca życia. Także kobiety, więc każda ma szansę się nawrócić :)

Bardzo dziękuje za rozmowę w imieniu swoim i naszych czytelników i czekamy na kolejną książkę.

Dziękuje.

Rozmawiał Robert Skawiński

Komentarze są zamknięte