Tydzień niewiary

Niezależna Gazeta Obywatelska5

GajosKażdego roku, 18. stycznia rozpoczyna się tzw. Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, będący dla modernistów i ekumenistów „świętem” tak ważnym, że być może nawet ważniejszym aniżeli samo Boże Narodzenie i Wielkanoc. Mnogość najróżniejszych spotkań, międzywyznaniowych nabożeństw, homilii, listy ordynariuszy i Komisji Episkopatu Polski z okazji tego wydarzenia dają miarę tego jak dużą wagę się doń przywiązuje w Kościele posoborowym. Polskim modernistom, tak bardzo nadgorliwym w dialogu, nie wystarcza kilka dni trzymania się za ręce i poklepywania po plecach ze wszelkimi możliwymi odszczepieńcami, heretykami i schizmatykami. Uzupełniają więc ów tydzień „Dniem Judaizmu”, czyli jak to sami nazywają – Wigilią Tygodnia Modlitw o Jedność, kiedy to celebrują dialog z Żydami. Zaś jego po zakończeniu obchodzą „Dzień Islamu” szukając wspólnego języka z wyznawcami fałszywego proroka.

Ale po kolei. Skąd wziął się „Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan”? U swych początków była to jak najbardziej katolicka idea pełna troski o dusze tych, którzy szczycili się mianem chrześcijan, ale pozostających w oderwaniu od apostolskiej i katolickiej jedności. Innymi słowy był to tydzień modlitw o nawrócenie do Kościoła Katolickiego wszystkich schizmatyków wschodnich, odszczepieńców wyznania anglikańskiego czy heretyków protestanckich, a także żydów i mahometan. Inicjatywa ta pojawiła się po ogłoszeniu przez papieża Leona XIII encykliki Satis Cogitum traktującej o prawdziwym, katolickim rozumieniu jedności chrześcijan. Powstanie encykliki było reakcją na różnego rodzaju ruchy synkretyczne obecne w Stanach Zjednoczonych i rozlewające się później po Europie, które z racji mnogości denominacji w obrębie protestantyzmu szukały dla siebie jakiejś formuły jedności. Wszystko to odbywało się pod silnym wpływem rabinów, którzy niejednokrotnie zastępowali protestantom pastorów pełniąc funkcje kaznodziejskie. Leon XIII w Satis Cogitum jasno wyłożył naukę Kościoła o prawdziwej jedności możliwej tylko poprzez posłuszeństwo Kościołowi rzymskiemu i biskupowi Rzymu, będącemu gwarantem i ostoją chrześcijańskiej jedności.

Katolicki charakter Tygodnia Modlitw zniknął wraz z zakończeniem Drugiego Soboru Watykańskiego i przyjęciem nieszczęsnych dokumentów – Nostra Aetate, Unitatis Redintegratio i Dignitatis Humanae. Odtąd katolikom narzuca się fałszywy i zgubny pogląd jakoby jedność chrześcijańska była możliwa poza Kościołem katolickim. Z kolei odłączonych od Kościoła, od jedynej przystani Prawdy i jedności apostolskiej nie tylko nie próbuje się do tej jedności przywieść, ale co więcej wmawia się im, że tego powrotu nie potrzebują.

Jedność w ujęciu takim, jak ją rozumieją moderniści, nie jest jeszcze skonkretyzowana. Dopiero wielkie wysiłki ruchu ekumenicznego pozwolą, po całym szeregu reinterpretacji doktryn najróżniejszych wyznań, osiągnąć jedność o którą – ich zdaniem – Chrystus Pan modlił się w Ogrójcu. Ekumeniści w swej pysze i naiwności szczerze wierzyli, że uda się do tego doprowadzić w przeciągu kilku dziesięcioleci. Rzeczywistość weryfikuje te obłędne pomysły i na horyzoncie nijak nie widać jedności, o którą zabiegają. Co więcej, raczej jej perspektywa oddala się coraz bardziej, a to z tego powodu, że partnerzy „katolickich” dialogistów, co rusz dokonują coraz to nowych wolt. A to ordynują kobiety, a to „błogosławią” związki zboczeńców, a to akceptują aborcję, a to w końcu otwarcie i publicznie przyznają się do tego, że oni w zasadzie w żadnego Chrystusa, w żadne tam zmartwychwstanie, ani w ogóle w żadną prawdę nie wierzą. Tymczasem kolejne pokolenia „katolickich” ekumenistów, zmuszone są do tego, aby się coraz bardziej uelastyczniać, coraz bardziej odchodzić od wiary katolickiej, aby nadążyć za innymi uczestnikami dialogu ekumenicznego. Dla celów rezygnuje się jego z kolejnych dogmatów, pomija kolejne orzeczenia Magisterium niszcząc tym samym Kościół i samą wiarę.

Przyczyn ekumenicznego szaleństwa nie należy upatrywać – jak chcieliby niektórzy – w spiskach wrogów Kościoła. Prawdą jest, że ekumenizm jest pomysłem przeciwników wiary katolickiej. Jednak nie znalazłby on się wewnątrz Kościoła, gdyby katolicy w swoim czasie pozostali posłuszni nauce papieży i nie popadali w sidła własnej pychy. Pius XI w Mortalium Animos ostrzegał katolików przed udziałem w niekatolickich zjazdach międzyreligijnych i przypominał o zakazach uczestnictwa w tego typu inicjatywach. Do wnętrza Kościoła ekumenizm wprowadzili katolicy, którzy zarażeni światowością i fałszywymi ideami pokoju przestali po katolicku wierzyć. Zwątpienie i niewiara to rodzice chrzestni „katolickiego ekumenizmu”. Utrata wiary w prawdziwość wyznawanej religii jest motorem napędowym niekończącego się dialogowania. Gotowość rezygnacji z prawd, w które się wierzy to postawa kapitulującej załogi. Nie dziwmy się zatem, że od kilkudziesięcioleci Kościół jest w nieustannej defensywie, a religia katolicka i cała cywilizacja chrześcijańska skurczyła się do niewielkich grupek wiernych, którzy trwają przy niej porozrzucani po świecie.

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan jest nazwą mylącą. Przede wszystkim dlatego, co już wspomniano wyżej, że niewiele ma on wspólnego z pierwowzorem. Ekumeniści co prawda przypominają o tym, że inicjatywa ma swój początek na przełomie XIX i XX wieku po ogłoszeniu encykliki Leona XIII, jednak o treści Satis Cogitum niewiele już są skłonni pisać. Z resztą pontyfikat Leona XIII i jego nauczanie jest chyba najbardziej przez modernistów wykoślawiane. Podobnie jak Satis Cogitum wykorzystują oni dla swoich celów encyklikę Rerum Novarum, która jest przez nich traktowana jako zapowiedź soborowego aggiornamento. Nie dowiemy się z listów biskupów czy też od „katolickich” publicystów tego jak kilkadziesiąt lat temu Tydzień Modlitw przebiegał. Nie dowiemy się, że był to czas szczególnej modlitwy za „pozostających poza prawdziwym Kościołem, a przede wszystkim chrześcijanie, którzy mają błędne pojęcie o Kościele Chrystusowym, poznali aby jedynie ten Kościół Katolicki jest prawdziwym i aby doń wrócili.” Usłyszymy za to peany na cześć ekumenizmu prowadzonego przez Jana Pawła II, zachęty do tego, aby brać udział w międzyreligijnych nabożeństwach, posłuchać homilii heretyckich kaznodziejów czy też udać się na koncert do synagogi i skosztować macy tradycyjnego wyrobu.

Moderniści budują i obchodzą swój Tydzień Modlitw w oparciu o fałsz i kłamstwo. Przedstawiają fałszywą genezę tegoż „święta”; motywują je w oparciu o błędną naukę o istocie Kościoła, deformują znaczenie prymatu biskupa Rzymu i przede wszystkim szukają jedności w oderwaniu od Prawdy, która przestała być dla nich punktem odniesienia. Widząc zaś brak rezultatów własnych inicjatyw swojego celu upatrują już bardziej w samej aktywności ekumenicznej zgodnie ze znaną maksymą socjalisty Bernsteina – ruch jest wszystkim, cel jest niczym. Niewielu jest takich, którzy mają odwagę przyznać, że katolicki ekumenizm ponosi sromotne porażki.

Jeżeli idzie o Dzień Judaizmu, w trakcie którego usilnie propaguje się owo niedorzeczne łączenie religii katolickiej z judaizmem powstałym przecież w opozycji wobec tego pierwszego, nie jest to inicjatywa nowa. Już starożytność chrześcijańska znała podobne próby łączenia ognia i wody, religii Chrystusowej z judaizmem. Tych, którzy próbowali zaszczepiać wśród wiernych naleciałości żydowskie określano mianem iudaisantes. Jednak różnica między starożytnością, a sytuacją dzisiejszą różni się diametralnie. Wówczas próby judaizowania były powodowane niestabilnością wiary i zwykłą niewiedzą wśród pospólstwa; były to działania oddolne, z którymi duchowieństwo walczyło z kościelnej kazalnicy. Dzisiaj zaś judaizacja religii katolickiej jest akcją odgórną, kierowaną przez najwyższych pasterzy Kościoła na zgubę i szkodą wiernych, jak i samych żydów, którym uniemożliwia się nawrócenie na prawdziwą wiarę. Na nic dwadzieścia wieków Tradycji, na nic nauczanie świętych Ojców i Doktorów Kościoła, na nic całe Magisterium. Nie pamięta się już nauki św. Jana Chryzostoma, który wiele poświęcił na zwalczanie judaizantów. Wielki święty pisał między innymi: „Wiem, że dzisiaj wielu darzy szacunkiem Żydów, a ich politeję uważa za godną uznania. Toteż spieszę tę zgubną opinię wyrwać z korzeniami.

Powiedziałem, że synagoga nie jest niczym lepszym od teatru i biorę tu na świadka proroka. Żydzi nie są bardziej godni zaufania niż prorocy. Co więc powiada prorok? „Miałaś czoło nierządnicy, wyzbyłaś się wstydu”(Jr 3,3). Gdzie przebywa prostytutka, tam jest dom nierządu. Więcej, nie tylko domem nierządu i teatrem jest synagoga, lecz także jaskinią łotrów i legowiskiem dzikich bestii. „Jaskinią hieny – jest powiedziane – stał się dla mnie wasz dom” (Jr 7,11) A więc nie tylko zwierzęcia, ale zwierzęcia nieczystego. Ponadto: „Opuściłem swój dom, pozostawiłem swe dziedzictwo”.

A gdy Bóg opuszcza, jaka pozostaje nadzieja zbawienia? Miejsce opuszczone przez Boga staje się siedzibą demonów.” (Mowy przeciwko Żydom i judaizantom, Mowa pierwsza) Słowa te możemy śmiało odnieść do współczesność; nie brak dziś tych, którzy z podziwem spoglądają na synagogę.

O tym nauczaniu dialogiści nawet nie chcą słyszeć. Za to organizują „Dni Judaizmu” pod bluźnierczym hasłem „Kto spotyka Jezusa Chrystusa, spotyka judaizm”.

Miarą tragizmu tej całej sytuacji jest to, że – poza kapłanami skupionymi wokół dzieł Tradycji Katolickiej – krytyczny stosunek wobec akcji ekumenicznej, wobec międzyreligijnego dialogu publicznie wyrażają osoby, które znajdują się poza Kościołem. Weźmy takiego profesora Wolniewicza – agnostyka i marksistę. Człowiek pozbawiony nadprzyrodzonej łaski wiary kierowany troską o Kościół, cywilizację, państwo mówi o dzisiejszym ekumenizmie to, co my, katoliccy tradycjonaliści powtarzamy od lat. Można też znaleźć innych jemu podobnych. Oni, niewierzący de facto posiadają więcej katolickiego instynktu, więcej katolickiego ducha aniżeli znakomita większość dzisiejszych duszpasterzy wychowanych na soborowych i posoborowych niedorzecznościach.

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan przywłaszczony przez modernistów i ekumenistów nie jest poświęcony jedności, nie taki jest ich cel. Jest to raczej półtora tygodniowy manifest błędu i niewiary. Święto tych, którzy mówią Prawdzie Objawionej „precz”, którzy krzyczą „dość dogmatyzmu!” To hucpa tych, którzy ponad Chrystusa i zbawienie dusz stawiają doczesny pokój, światowość, powszechne pojednanie wszystkich religii, którego nigdy nie osiągną. Zbawiciel bowiem ma jasny stosunek do takich zabiegów. „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien.” Dlatego też moderniści powinni też nazwać swój Tydzień Modlitw tygodniem apostazji, bądź niewiary. Taka bowiem nazwa byłaby najbardziej adekwatna. Zaś każdy katolik, który pragnie zachować swą wiarę ma nie tylko prawo, ale i obowiązek trzymać od fałszywego ekumenizmu tak daleko jak tylko się da.

Autor: Bartłomiej Gajos

za: www.narodowcy.net

  1. Prawy
    | ID: d9afc0da | #1

    Tak trzeba się modlić o normalny kapitalizm, nie o turbokapitalizm, neokapitalizm , piramidę kapitalizmu etc.

    Trzeba się modlić o godne życie Polaków – czyli pracowników.

    Trzeba się modlić o SZACUENK ! ! ! dla ludzi pracujących. Szczególnie szacunek pochodzący od tych którzy w życiu ani dnia ani godziny fizycznie nie przepracowali – takie „CIOCIE”

    http://www.youtube.com/watch?v=-sX_HphCwiY

    http://www.youtube.com/watch?v=S1qd-6-tXAo

    http://www.youtube.com/watch?v=0QYRA49aucs

  2. Prawy
    | ID: d9afc0da | #2
  3. Prawy
    | ID: d9afc0da | #3

    Trzeba się modlić o podniesienie najniższej krajowej i dobro polskich pracowników.

    Człowiek prawy ma na względzie dobro Polaka czyli pracownika.

    Tylko lewaki z Lewiatanu myślą inaczej !

  4. Wołyniak
  5. Prawy
    | ID: d9afc0da | #5

    STOP NWO

    http://stopnwopoznan.wordpress.com/175/

    Ja nawet przelewów w necie nie robię (jestem młody)

Komentarze są zamknięte