I grochówki spróbuje, i o ciasto zapyta

Niezależna Gazeta Obywatelska4

Janusz Sanocki, fot. T.KwiatekPsychologiczny termin deja vu oznacza sytuację, która wydaje nam się znajoma, chociaż przezywamy ja pierwszy raz. Termin deja vu czyli „już widziane” ostatnio doczekał się przekładu na gwarę śląską – zabawnego, jak prawie wszystko co w gwarze jest wypowiedziane.

No i teraz już można – oglądając np. telewizję – co chwile wołać w swojskim języku: „Jażech już to pieronie, gdzieś widzioł!”

Oto np. nasz premieru jedzie z gospodarską wizytą do Strzałkowa spotkać się z przedsiębiorcą, a przy okazji wpaść na obiad do rodziny, która go zaprosiła. Rozmowa – ma się rozumieć – przebiega w atmosferze pełnej wzajemnego zrozumienia (no bo jak się gościa zaprosiło, to nie wypada go zrugać). Premieru Tusku przy stole raczył był  zapytać: „A kto odpowiada za wypieki?” No i w tym momencie – wiem! Jażech już to widzioł! Pamiętam jak Edward Gierek wizytował jakąś stołówkę zakładową i też rzucał sakramentalne pytanie: „A co dzisiaj na obiad? Grochówka! A dobra, dajcie spróbować!”

No żywcem ta sama propaganda, dzisiaj zwana pijarem, robiona po to, żeby ocieplić wizerunek polityka, pokazać że rządzący to ludzkie panisko, swój chłop. I grochówki ze wspólnej miski pochlipie , i o ciasto zapyta.

W przypadku Gierka ludność tubylcza tylko przez 6 lat dawała się nabierać na te chwyty i już w 1976 robotnicy Radomia postanowili złożyć niezapowiadaną  rewizytę w miejscowym Komitecie Wojewódzkim Partii i spróbowawszy niedostępnych dla mas wędlin z komitetowego sklepu, z „wdzięczności” podpalili gmach partii.

Tuskowe chwyty tez już chyba przestały działać, bo po wyjściu od rodziny, która go zaprosiła Donald wpadł od razu w tłum czekających na niego mieszkańców Strzałkowa, których nastawienie do władzy raczej bliższe było nastrojom radomskich „warchołów”  z 1976 r. i odmienne od świątecznej atmosfery domowego obiadu. „W Polsce tylko złodziejom powodzi się dobrze” – mówiła zdesperowana starsza pani, „Jak wyżyć za 1200 zł wynagrodzenia?” – pytał inny mieszkaniec no i tu już Tusku nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. W końcu wyrwało mu się: „Jak pani słucham, to tak jakbyśmy żyli w dwóch światach – ja w niebie, a pani w piekle”  i to była ta chwila prawdy w jego wykonaniu, na którą wszyscy czekamy od lat. Jest przecież jasne, że sytuacja życiowa Donalda jest daleko różna od warunków w jakich muszą wegetować ludzie w Strzałkowie, czy w innej Nysie dotkniętej 20 procentowym bezrobociem. Donald nie tylko sam nieźle zarabia, to jeszcze syn sobie daje radę w różnych Amber Goldach, córka reklamuje ciuchy na swoim blogu, no a żona wydaje książki. No to i nie dziwota, że z „nieba” Tusków, „piekło” zwykłych Polaków wydaje się mało straszne.

Niewyreżyserowane  zetknięcie z ludźmi okazało się dla Donalda porażką i zaraz usłużni dziennikarze zaczęli ratować mu skórę przypominając, że i inni politycy jeździli po Polsce.

W ogóle dziennikarze ery „późnego Tuska” też przypominają tych z epoki schyłkowego Gierka. Usłużne to to w stosunku do władzy,  a zakłamane, a piszące pod dyktando, że aż mdli.

Czytam np. wielki tytuł w Onecie: „Polacy wybrali polityka roku” i informacja okraszona jest zadowolonym obliczem Bronka Komorowskiego, bo to on – jak podaje nagłówek został wybrany politykiem roku.

Ale jak się wczyta człowiek w tekst to okazuje się, że Komorowski dostał 17% poparcie, a aż 63% Polaków właśnie NIE WYBRAŁO nikogo z polskich polityków. Wśród tych 63%, aż 35% stwierdziło wyraźnie, że żaden polski polityk nie zasługuje na taki zaszczytny tytuł. 35% to ponad dwa razy więcej niż 17%, które otrzymał Komorowski, a 63% to zdecydowana większość w stosunku do 47% uczestników sondażu. A więc Polacy właśnie nie wybrali polityka roku i w zdecydowanej większości stwierdzili, że ci wszyscy, którzy jako „politycy” zaludniają telewizyjne studia, to ich zdaniem swołocz, której żadne tytuły nie powinny przysługiwać. A tytuł jest odwrotny – „Polacy wybrali…”

No i jak tu nie mieć wrażenia, że my to już chyba gdzieś wcześniej widzieli?

Autor: Janusz Sanocki

  1. JT
    | ID: ba016d90 | #1

    Racja – chociaż w planach mnie jeszcze nie było ;)

  2. Jarek
    | ID: ba016d90 | #2

    Panie Januszu -to tak jak bura z Nysy , krowa z Głubczyc i ktoś tam z Prudnika -sPOtykają się razem – niby debatują o nowych inwestorach etc. a w sumie to „Kawy się naPOją, ciastka POjedzą i POjadą do domu” czyli POpili POjedli i POjechali*. O inwestorze będzie głośno do wyborów 16 listopada a POtem lipa – Amba Fatima – był inwestor i go nima

    * i POruch…

  3. Irena
    | ID: 663f77d4 | #3

    Miły Autorze…..Można się uśmiechnąć, i przypomniec smak i zapach grochówki.. Ale i popłakac, wspominajac… tzw..warchołów z 1976r. i puste półki w sklepach polskich.Doskonale te zalezności opisałeś. Historia lubi sie powtarzać.
    @ Jarek.- tez masz racje,Pozdrawiam

  4. ely
    | ID: 2f1395c6 | #4

    I pomyśleć ,że ta sama ekipa z PO ma rozysponować również drugą i ostatnią dotacje unijną. Pierwsza jeszcze nie rozliczona z aferami, afera za aferą, autostradowa, budowlana, infoafera, wszystko starannie zamiatane pod dywan( gorzej będzie infoaferą bo tu naciskaja Amerykanie). Po 7 latach rządów PO i cudach widać już w oddali cud ostateczny Pana Tuska uczynienie z Polski jednego , wielkiego zadłużonego na kilkaset lat – domu starców, starszych, schorowanych pariasów nie z własnego wyboru.

Komentarze są zamknięte