Magna Polonia

Autor Obywatelski3

Cud nad Wisłą w Opolu 2012 - Krzysztof Marcinkiewicz fot. NGO Kilka tygodni temu ukazał się mój artykuł dotyczący tożsamości narodowej i kwestii ewentualnego jej odrzucenia. Było w nim trochę filozofowania, przypomnienia o przyświecających nam, patriotach, wartościach. Pojawił się tam jednak pewien wątek szczególnie mocno pochwycony przez czytelników. Chodzi o sformułowanie „Czołem Wielkiej Polsce”, a konkretnie błędne rozumienie, czym owa „Magna Polonia” jest.

Komentującym należy ten brak należytej wiedzy wybaczyć, wszak nie każdy z nich jest narodowcem. Jedynie część ludzi ma świadomość, co oznacza to tajemnicze wyrażenie. Pozostałym warto przybliżyć kulisy funkcjonowania zasad „Wielkiej Polski” w środowiskach narodowych.

Obóz Narodowo-Radykalny, środowiska Marszu Niepodległości i krystalizującego się Ruchu Narodowego nie umieszczają w swoich postulatach potrzeby włączenia w granice naszego państwa Wilna i Lwowa. Nie ma tego typu zapowiedzi w planach działań krótko i długofalowych. Za wcześnie mówić o tym, co mogłoby się zdarzyć za kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Trudno jednak w obecnej rzeczywistości geopolitycznej wyobrazić sobie atak na sąsiednie państwo i zagarnięcie jego znacznych terenów (chyba, że się jest Rosją). Takie działania, jak na Litwie w 1926 roku, nie mają obecnie szansy powodzenia. Dlatego też narodowcy nie zajmują się specjalnie tym tematem. No bo po co, skoro dość jest w naszym kraju bieżących problemów, jeszcze zajmować się aneksją terytorium należącego do któregoś z naszych wschodnich sąsiadów.

Wydaje się więc, że ten argument, przytaczany przez przeciwników patriotyzmu, jest kompletnie chybiony. Zresztą był to także argument przytaczany przez jednego ze członków OSPN w przypomnianej rozmowie sprzed roku. Ostrzegał przed tym, że w płytkiej retoryce „Gazety wyborczej”, pojęcie „Wielkiej Polski” stać się może kartą przetargową w debacie na temat ksenofobicznego i rasistowskiego nacjonalizmu. Tak też się stało i wcale nie musieli osobiście interweniować dziennikarze naszego ulubionego szmatławca. Wystarczyło bowiem, by spuścili oni ze smyczy kundle, które więcej ujadają niźli tworzą merytoryczną dyskusję.

Magna Polonia, Magna Grecia, Slava Ukrainie. Ruch Narodowy w każdym państwie odwołuje się do jego wielkości. Gdyby jednak każdy z nich postulował o ekspansji swoich sąsiadów, doprowadziłoby to do zgrzytów pomiędzy nacjonalistami różnych państw. Jak w takim przypadku nawiązać z nimi współpracę ? Tutaj mamy do czynienia z błędami retorycznymi w prezentowanych przez lewicowców nielicznych merytorycznych argumentach. Obecnie aktywni patrioci z różnych krajów skupiają się raczej na podobnych działaniach uderzających w działającą Unię Europejską i lobby homoseksualne. Jak już wspomniałem, współpraca ta nie byłaby możliwa gdyby oskarżali się oni wzajemnie i postulowali odebranie cudzego terenu leżącego na cudzym terytorium.

Wielkość państwa jest pojęciem względnym. Często odnosi się do najbardziej chlubnych okresów działalności narodu. Dlatego przykładowo włoscy faszyści w dwudziestoleciu międzywojennym odwoływali się do potęgi Imperium Rzymskiego. W Grecji natomiast jest sentyment do czasów polis i potęgi poszczególnych miast-państw. Trochę bardziej skomplikowana sytuacja jest na Ukrainie, gdzie wprost odwołują się do spuścizny UPA. Dla nas może wydawać się to co najmniej dziwne, ale ten tekst nie jest, żeby oceniać działalność tamtejszego ruchu narodowego.

Jak łatwo zauważyć, ONR odwołuje się do chlubnej tradycji przedwojennego ruchu narodowego. Wiąże się ona jednak z wcześniejszą historią naszego narodu, wszak w poczcie symboli używanych przez nacjonalistów znaleźć można krzyż celtycki, stosowany od wieków w polskim Kościele, oraz szczerbiec, wielowiekowy miecz koronacyjny polskich władców, obecnie znajdujący się na Wawelu.

Polscy kibice odwołują się do tradycji polskiego rycerstwa i husarii, chociaż biorąc pod uwagę ich wyczyny z Euro 2012, kiedy Rosjanie uczyli się pływać w Odrze, nie są to tylko czcze przechwałki.

Wielka Polska. Postaram się pokrótce wyjaśnić to ciekawiące panów z Czerskiej hasło, by dać im pretekst i motywację do kolejnych, zapewne niezwykle owocnych, działań.

Może zabrzmi to banalnie, ale Wielkość to kwestia najzupełniej mentalna. Wielkość duchowa. Wielkość narodu liczona poprzez kulturę i mentalność jego przedstawicieli. O Wielkiej Polsce będziemy mogli mówić wtedy, kiedy rządzący będą działali rzeczywiście dla obywateli. Można to zrobić w bardzo prosty sposób, poprzez obniżenie podatków, ograniczenie biurokracji i przeciwności piętrzących się przed człowiekiem w codziennym życiu. To ograniczenie ogromnych podatków łożonych na paliwo.

Kiedy rządzący będą działali zgodnie z interesem państwa, mowa tutaj o naszym ślepym zapatrzeniu w Unię Europejską, uzależnianie się raz od Wschodu raz od zachodu.

O Wielkiej Polsce będziemy mogli powiedzieć, kiedy media będą w pełni niezależne i będą pełniły swoją edukacyjną rolę. Przestaną pełnić rolę IV władzy a staną się oknem pomiędzy rządzonymi a rządzącymi (na razie przypominają mi one bardziej zsyp na śmieci).

O Wielkiej Polsce będziemy mogli powiedzieć, kiedy pamięć o bohaterach będzie szanowana. W Stanach Zjednoczonych patriotyzm jest eksponowany na każdym kroku, nikt nie wstydzi się flagi. Ba, jest to dla Amerykanów powód do dumy. Nikt nie zadaje sobie trudu, żeby to łączyć z jakimś mitycznym nazizmem. Niestety, nasze „elity” do czegoś takie nie dorosły. Lepiej ubrać różowe okulary, wziąć różowe flagi i baloniki oraz orła z czekolady, niż raz w roku porządnie oddać cześć temu co święte, co biało-czerwone.

O Wielkiej Polsce będziemy mogli powiedzieć, kiedy państwo uzna bohaterów z NSZ, kiedy pamięć o Pileckim zostanie zachowana, kiedy bohaterowie Szarych Szeregów przestaną być kreowani na homosi. Niestety, z obecnie nam miłościwie panującymi szybciej otworzy się gardziel ziemi, niż będą miały miejsce podobne przejawy szacunku dla obywateli-tych żyjących teraz i tych poległych.

„Chwała jest wieczna, więc my żyjemy w chwale”- następne pokolenia ocenią rządzących. Nie jesteśmy w sytuacji jak ludzie po 1989, kiedy wmawiano im co jest dobre a co złe. Mamy internet, portale społecznościowe. Są zdjęcia, grafiki, filmy. Nasi potomkowie będą mieli dobry materiał, by osądzić rządzących.

Zresztą mam nadzieję, że już nie będzie takiej potrzeby. Mam nadzieję, że następne pokolenia będą żyły już w Wielkiej Polsce, którą razem zbudujemy.

Tak więc, Czołem Wielkiej Polsce !

Autor:

Krzysztof Marcinkiewicz

Tekst ukazał się pierwotnie w „Śląskiej Gazecie” do której kupowania i czytania serdecznie zapraszamy. Wspieraj lokalny biznes.

  1. skorogost
    | ID: 8aef60f8 | #1

    Czołem Wielkiej Polsce !

  2. Piotr Rubas
    | ID: 5425714a | #2

    Szanowny Autorze,

    Niech Pan nie obraża pojęcia ruch narodowy. Pisze Pan o „ruchu narodowym na Ukrainie” który „odwołuje się wprost do UPA”. Po pierwsze nie istnieje taki naród jak Ukraińcy, ponieważ, kto czytał prof. Konecznego ten wie, w cywilizacji turańskiej nigdy nie wytwarzają się narody. Możemy mówić jedynie o pewnej zbiorowości ludzi pokrewnych językiem i pochodzeniem ale nie o narodzie w rozumieniu cywilizacji łacińskiej! Po drugie, bandyci ukraińscy odwołujący się do Stepana Bandery i innych rezunów nie zasługują w żadnym razie na miano „narodowców”czy nacjonalistów. Są to szowiniści i bestie których symbolami są siekiera i nóż (jakżeż trzeba być spaczonym aby choćby rozważać możliwość współpracy z takimi śmiertelnymi wrogami Polski !). Zresztą należy sobie powiedzieć iż tereny aż za Kijów, to odwieczne ziemie Rzeczypospolitej zagarnięte w wyniku bezprawnych zaborów. Inną kwestią jest sprawa odzyskania tych naszych utraconych ziem i tu trza się zgodzić z Autorem, że najpierw odzyskajmy naszą okupowaną przez postkomunistyczny reżim Polskę w obecnych granicach a potem przyjdzie czas na resztę.

  3. Anonim
    | ID: 2b631078 | #3

    A może by tak panowie o okręgu kaliningradzkim… tfu… królewieckim porozmawiali, czy mniej się boją Ukraińców niż ruskich?

Komentarze są zamknięte