Porażka Picu 1 : 3

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Janusz SanockiLamenty jakie rozlegają się po sromotnej porażce naszej narodowej drużyny w piłce nożnej z Ukrainą budzą moje politowanie. Nad czym tu płakać? Od lat widać gołym okiem, że polska piłka nożna – podobnie jak wszystkie zespołowe elementy polskiego państwa – stacza się po równi pochyłej.

Sport nie jest niczym innym od innych elementów życia publicznego – gospodarki, nauki, kultury. W tych dziedzinach, żeby osiągać trwałe sukcesy, trzeba bezwzględnie stosować kilka żelaznych reguł działania. Muszą to być przede wszystkim działania powszechne. Jeśli się chce mieć – wszystko jedno czy wielu wybitnych fizyków, czy wielu piłkarzy to system szkolenia powinien obejmować rzesze młodych ludzi. W przypadku fizyki – powinna być ona nie tylko nauczana teoretycznie, ale szkoły powinny być wyposażone w laboratoria, nauczyciele powinni dostawać nagrody za osiągnięcia ich uczniów, powinien być system zachęt dla młodych – olimpiady, wyjazdy itd.

Podobnie w piłce. Żeby była drużyna narodowa muszą być dobre drużyny klubowe i to na każdym szczeblu od drużyn szkolnych i  LZS-ów począwszy na lidze mistrzów skończywszy. Powinny być pieniądze na trenerów, boiska, pieniądze na sędziów itd. No i zachęty dla młodych, którzy się poświęcą temu zajęciu.

Ale materialna baza to nie wszystko. To na czym wspiera się każda ludzka zorganizowana działalność, to pewien nieuchwytny, niematerialny czynnik. W starej polskiej tradycji określała go rzymska zasada „Honor et Patria” – honor czyli przyzwoitość, wysokie wymagania wobec samego siebie, swego rodzaju asceza i Ojczyzna czyli duma narodowa, która rekompensuje niedostatki materialne.  Nie sposób bowiem wszystkiego przeliczyć na pieniądze a Polska miała drużynę na światowym poziomie kiedy nie mieliśmy takich wypasionych stadionów i „orlików”.

I niestety, obydwie te wartości z rzeczywistości III RP wyparowały. Honor zniknął w zalewie korupcji, pazerności ludzi na świeczniku, a biedna Ojczyzna nie ma już prawie swoich obrońców. Kto bowiem dzisiaj w Polsce jeszcze kieruje się „dobrem wspólnym”? Jacyś frajerzy.

A przykład zawsze idzie z góry. W II RP Józef Piłsudski  swoje wynagrodzenie marszałkowskie przekazywał na Uniwersytet  Wileński, a utrzymywał się z honorariów autorskich. Zresztą wynagrodzenia pracowników publicznych były umiarkowane i do głowy nikomu nie przyszło, żeby wypłacać sobie jakieś gigantyczne premie czy nagrody za to co należy do zwyczajnych obowiązków.

W Polsce Tuska i Komorowskiego urzędnicy kancelarii biorą gigantyczne premie nie wiadomo za co, a jakiś pseudoprezes, pseudospółki która schrzaniła budowę stadionu dostaje milionową premię.

Trenerzy drużyn szkolnych zarabiają grosze, a zarobki prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej wynoszą ok. 100 tys. zł. miesięcznie. Jak to się ma do zwykłego poczucia przyzwoitości?

Nie muszę też dodawać, że w parze z ogromnymi zarobkami, które sami sobie ci dżentelmeni przyznają, idzie nepotyzm, korupcja, obniżanie wszelkich kryteriów oceny zawodników, działaczy, trenerów. Tworzy się sitwa, „towarzystwo wzajemnej adoracji”, którego celem jest przede wszystkim trwanie przy korycie. A sukcesy? No skąd się maja brać? Zastępuje je propaganda medialna robiąca każdorazowo Polakom nadzieje przed meczem, a po kolejnych porażkach zaklepująca wszystko bezsensownym frazesem: „nic się nie stało!”

Ten pic propagandowy oczywiście może się toczyć jeszcze długo, w końcu jakiś mecz z San Marino albo innym miasteczkiem wygramy i wtedy będzie hurra, jak jest pięknie! Dla każdego przytomnego obserwatora jest jednak jasne, że od lat następuje powolny, ale stały upadek polskiej piłki nożnej.

Ale także polskiej nauki, gospodarki –  w ogóle polskiego państwa. Ten smutny proces zasłaniany jest przez czołowego picera Donalda Tuska i jego drużynę.  I symboliczne jest, że piłka nożna, w której ponieśliśmy właśnie tak dotkliwą porażkę, to specjalne hobby premiera.

Wyobraźmy sobie jaki musi być stan gospodarki, na której Donald zna się znacznie mniej niż na „harataniu w gałę”?

Autor: Janusz Sanocki

  1. Irena
    | ID: c07e8605 | #1

    Kolejny,kapitalny artykuł ulubionego Autora.Frazes,”nic się nie stało” jak to w wierszu Osieckiej,wszedł do stałego kanonu naszego życia społecznego.Ten mecz.to kompromitacja.Zawodnicy mają zaplecze kadrowe,wyjazdy ew. kase.A może kasą i suvenierami dzieli się Władza klubu. ? A może mecz był ustawiony?
    Ale ,jaki rząd,taka gospodarka, taka piłka. Dopóki nie zmieni się sejm,premier i ministerialni urzędnicy to nadal kraj bedzie sie staczał ku upadkowi. Dodam,ze faktycznie w LZS -ach to trenerzy jezdza na rowerach, otrzymuja miesiecznie 300zł za treningi z młodzieżą w tym wyjazdy na zawody.Dotacja na klub z Urzedu miasta to rocznie 7000.-zł.
    Kluby dorabiały latami na parkingach ale juz gmina rozwiazuje umowy i od stycznia 2013 roku dochody do gminy wpływaja.To, ze jeszcze istnieja kluby – to jeden z cudów p.Tuska.Artykuł doskonale patologie przybliżył.Pozdrawiam.

  2. Anonim
    | ID: a44cbeb9 | #2

    Panie Januszu! W jednym może pan byc usatysfakcjonowany -poziomem piłkarstwa dostosowujemy się do pana ukochanej Białorusi.

Komentarze są zamknięte