Moje Kresy: Tajny biskup ze Złoczowa

Niezależna Gazeta Obywatelska2

26 grudnia mija 20-ta rocznica śmierci Tajnego Biskupa ze Złoczowa ks. Jana Cieńskiego. Zmarł po długim i pełnym nieustannego dawania świadectwa wierności Chrystusowi życiu, w wieku 87 lat.
Proboszczem w Złoczowie był 54 lata. A przez prawie dwa dziesięciolecia – wyświęconym w najgłębszej tajemnicy katolickim arcypasterzem na Sowieckiej Ukrainie. Działał w straszliwych warunkach rozszalałego w ZSRR, programowego ateizmu. Jak pierwsi chrześcijanie – wystawiony był na groźbę utraty życia, nieustannego prześladowania, przy użyciu tajnej policji, terroru komunistycznych aparatczyków, komsomolskich chuliganów. Do tego dochodziła nienawiść „siostrzanego”, sterowanego z Kremla kościoła prawosławnego.

Postacią działającego w jak najgłębszej konspiracji cichociemnego Pana Boga, byłem zafascynowany od dzieciństwa. Już przez to, że ochrzcił mnie w 1943 r. zaraz po urodzeniu się nas, mnie i mojej siostry Marysi w złoczowskim szpitalu. Rodzinny bowiem przekaz głosił, że tylko ja dostąpiłem tego zaszczytu, bo ze względu na to, że moja bliźniaczka słabo jakoś wyglądała – ochrzczono ją zaraz po urodzeniu zwykłą wodą. Ważność tego chrztu nie była nigdy, przez nikogo kwestionowana, ale ja się do dzisiaj z nią z tego powodu przekomarzam. Potem już przez to, że w ciągu dziesięcioleci kontaktów ze Stanisławem Cieńskim, byłym pracodawcą mojego ojca, zawsze najważniejszą informacją było, co u jego młodszego brata księdza Jana w Złoczowie słychać? Wiadomości o jego heroicznym trwaniu na posterunku, krzepiły rozsianą w wyniku wypędzenia, po całej Polsce złoczowską diasporę. Podtrzymywały, tlące się nieśmiało iskierki nadziei , że chyba nie do końca i nie nieodwołalnie wszystko jest stracone, jeśli ksiądz Jan tam jest. W w1988 r. „Tygodnik Powszechny” zamieścił krótką wzmiankę o nim z okazji jubileuszu 50lecia jego kapłaństwa. Potem w rubryce „kościół na świecie” ukazała się jeszcze informacja o przydzieleniu mu do pomocy ks. Ludwika Marko.

Pierwszy raz do rodzinnego miasta pojechałem w 1999 r. i od razu przyrzekłem sobie, że muszę o nim światu rozgłosić, wtedy to powstał „Tajny Biskup ze Złoczowa”, którego publikacją w Internecie rozpocząłem swoją kresową publicystykę. Prze długie lata był to najobszerniejszy artykuł o jego działalności , został nawet umieszczony na oficjalnej stronie Archidiecezji Lwowskiej, potem ukazały się inne teksty, innych autorów, praca magisterska na KUlu, „Święty w za dużych butach” w TP , następnie poruszająca książka pod redakcją ks. prof. Józefa Wołczańskiego. „Wytrwać i Przetrwać Jak Bóg Daje”, „Świadkowie Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie Sowieckiej 1917-1991. Ale najważniejsze jest to, że rozpoczął się wstępny proces zbierania świadectw heroiczności ks. Jana Cieńskiego dla rozpoczęcia procedury wyniesienia go, poprzez beatyfikację na ołtarze. Wielokrotnie później, podróżując z jego bratankiem Tadeuszem Cieńskim po Ukrainie spotykaliśmy ludzi, którzy byli przeświadczeni o jego świętości. Opowiadali o tym, jak był szykanowany, jak z pozoru bardzo zgryźliwy, emanował wielkim ciepłem i dobrocią. Mieliśmy kilkakrotnie okazję rozmowy z siostra, która należała do tych sióstr sercanek, które na 3 miesiące przed jego śmiercią zostały do Złoczowa do jego pielęgnacji skierowane z Krakowa. Osobiste świadectwa pełne są opowieści ważnych i mniej ważnych, a nawet anegdot np. o tym, jak komunistyczna władza  w celu uniemożliwienia księdzu rozdawania komunii św. poleciła tamtejszemu odpowiednikowi „ Sanepidu” – przeprowadzić postępowanie mające dowieść, iż komunikanty stanowią zagrożenie epidemiologiczne dla … jakże sterylnych warunków bytu w kraju rad. Wychodzący ze skóry, gorliwy urzędnik sanitarny w końcu oświadczył, iż hostia zarekwirowana księdzu do badania – jest najczystszym produktem żywnościowym jaki zna w ZSRR. Ksiądz biskup Jan Cieński nie miał też lekko zaraz po śmierci mimo, iż jego pogrzeb przerodził się w prawdziwie ekumeniczną manifestację oddawanego mu szacunku, o czym mówi jego bratanek Tadeusz .

Ks. Biskup Jan Cieński był młodszym bratem mojego ojca, czyli moim stryjem.

Kiedy pierwszy raz byłem na Ukrainie w 1995, razem z moim synem Janem pojechaliśmy do Złoczowa, gdzie także zaszliśmy na cmentarz, odwiedzić grób stryja Jasia. Ku mojemu dużemu  zdziwieniu zobaczyłem że jego grób był zwykłym kopczykiem ziemi z zatkniętym w nim krzyżem. Kiedy zacząłem dochodzić przyczyny, dowiedziałem się, że władze kościelne, czyli ówczesny biskup lwowski Jaworski nie chciał pogodzić się z faktem, że przed nim był na tamtych terenach inny biskup i poddawał w wątpliwość twierdzenia o sakrze biskupiej księdza Jana.

W rok później przeniosłem się do Wrocławia z Kanady, gdzie od wielu lat mieszkałem. Postanowiłem wtedy zająć się sprawą grobowca stryja Jana. Napisałem więc do sekretariatu ks. Prymasa Glempa, domagając się w imieniu rodziny i wiernych ze Złoczowa, by zostały usunięte przeszkody w postawieniu odpowiedniego grobowca, na którym oczywiście umieszczony by był wyraz “biskup”, na co jak napisałem nie chciał się zgodzić biskup Jaworski.

Po jakimś czasie otrzymałem odpowiedź od sekretarza Prymasa, ks. Dziuby, w której pisze on, że nie ma żadnej dokumentacji stwierdzającej że ks. Cieński “i inne osoby” otrzymały sakrę biskupią. Mocno oburzony, napisałem już bezpośrednio do ks. Prymasa, że nic mi nie wiadomo o “innych osobach” i  przedstawiłem mu wiele faktów znanych nie tylko w naszej rodzinie, ale także wśród innych kapłanów, że mój stryj bez żadnej wątpliwości sakrę otrzymał. Zaznaczyłem też, że ponieważ wiadomo, iż ks. Cieński wyświęcał kapłanów, więc nie może być żadnej wątpliwości że był biskupem.

W nie długim czasie otrzymałem od ks. Dziuby krótką notkę, w której pisał, że “jest moralna pewność”, że ks. Cieński otrzymał sakrę biskupią. Rozumiem, że ta korespondencja otworzyła drogę do postawienia grobowca na cmentarzu złoczowskim.

Opowiadała mi siostra Sercanka, która opiekowała się ks. Biskupem w czasie ostatnich miesięcy jego życia o perypetiach związanych z jego pogrzebem. Otóż kiedy ks. Biskup zmarł, ona pojechała do Przemyśla poprosić tamtejszego biskupa o wypożyczenie tiary, którą chciała założyć na głowę zwłok wystawionych w kościele złoczowskim. Kiedy jednak ks. Bp (a może już kardynał) Jaworski dowiedział się o tym, ostro ją skrytykował za podjęcie takiego kroku bez pytania go o pozwolenie i nakazał jej natychmiast tę tiarę usunąć z głowy zmarłego. Siostra tego polecenia nie wykonała. Jakiś czas później widziałem video z tego pogrzebu i zwróciłem uwagę na tę tiarę. Bez wątpienia był to jedyny raz, kiedy na jego głowie spoczęła ta oznaka godności biskupiej.

Na koniec mógłbym dodać jak wiele kłopotów miał mój kuzyn Włodzimierz Pruszyński z Wrocławia, siostrzeniec biskupa Cieńskiego, kiedy starał się w ostatnich latach ciężko już chorego wuja-biskupa załatwić mu jakąś opiekę. Kołatał do licznych przedstawicieli władz kościelnych z prośbą o zorganizowanie kogoś kto mógłby zająć się nim, ale natrafiał na ogólny brak zainteresowania tematem. Dopiero na kilka miesięcy przed jego zgonem, przyjechały do Złoczowa siostrzyczki Sercanki z Krakowa.

Obecnie po latach, okoliczności i sam przebieg jego konsekracji na biskupa wyłaniają się nie tylko ze wspomnień, ale też i dokumentów. Wcześniej podjęto próbę powierzenia Zachodniej Ukrainy mianowanemu na ten urząd ks. biskupowi Wojciechowi Olszowskiemu, którego jednak … jak się tylko Sowieci zorientowali, że jest nominowany natychmiast deportowano do Polski. Dlatego dalsze działania przebiegały w atmosferze najściślejszej tajemnicy. Mając upoważnienie papieża Jana XXIII do dokonania aktu konsekracji prymas ks. Kard. Stefan Wyszyński wskazał na ks. Jana Cieńskiego, kapłana, którego cechy osobowości, siła charakteru , walory moralne – szczególnie do tej funkcji predestynowały. Jednak, aż przez pięć kolejnych lat szukano sposobu wyświecenia go na biskupa. Stało się to 30 czerwca 1967 r. Przebywający w Polsce, pod pretekstem odwiedzin w Krakowie brata, przyszły biskup ukrywając się przed wścibską esbecją przybył do Gniezna, o czym papieża Pawła VI zawiadomił ks. kard. Stefan Wyszyński słowami, cytuje za P.Raina: „W warunkach ścisłej dyskrecji poinformowałem przybyłego z ZSRR Nominata, kapłana Jana C. o decyzji Stolicy Apostolskiej. Kandydat wysuwał wiele trudności i obaw, gdyż jest człowiekiem sumiennym, wielkiej kultury duchowej, a nad to wiele już ucierpiał „pro Nomine Jesu”. Obawiał się też, że Jego konsekracja nie da się utrzymać w tajemnicy i wtedy praca Jego duszpasterska i podróże po terenie całej ZSRR będą udaremnione. Prosiłem, GO, aby zaufał Duchowi Św., by wyraził zgodę na konsekrację, co po długim namyśle uczynił, podkreślając  „jeśli taka jest wola Stolicy Apostolskie”. Na prośbę bp. Cieńskiego, prymas określił kanoniczny charakter jego jurysdykcji : „biskup sufragan Sedi datus- Vacante Metropolitana Leopoliensi ritus latini”. Boży projekt zniszczenia imperium szatana osiągnął swój cel . Ukraina w 1991 r. uzyskała, jak to oni tam nazywają „samostanowienie”, a pieśń „Sze ne umerla Ukrajna” stała się hymnem państwowym . Wprawdzie większość współczesnych ks. Biskupowi Janowi Cieńskiemu jego prześladowców – znalazła się znowu w kręgach decydentów samorządowych i państwowych, ale teraz oni to zajmują pierwsze ławki, podczas uroczystości kościelnych w świątyniach. Złoczowski kościół, który przez 50 lat był w rzeczywistości twierdzą obleganą przez bezbożnych materialistów, spod znaku sierpa i młota – przetrwał jednak zwycięsko. Dwa lata po śmierci swojego arcypasterza prowadzi nowoczesne duszpasterstwo, parafia ma bardzo ciekawą i żywą stronę internetową z cotygodniową transmisją Mszy Św., rozwija różnorodne formy oddziaływania, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, przychodzi z pomocą potrzebującym. Poza, w doskonałym stanie utrzymanym kościołem pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, tamtejsza wspólnota dysponuje, przywróconym do dawnej świetności Kolegium Pijarskim, w którym mieszczą się sale katechetyczne, kancelaria parafialna, mieszkają księża, jest nawet rekreacyjny basen kąpielowy . Tego wszystkiego by nie było, gdyby nie natchniony upór Tajnego Biskupa ze Złoczowa ks. Jana Cieńskiego!

Autor: Stanisław Wodyński

Autor napisał dwa  duże artykuły na  temat bp. Jana Cieńskiego:  www.ksi.kresy.info.pl/pdf/numer19.pdf   na str. 48  i w najnowszym numerze Kuriera Galicyjskiego www.kuriergalicyjski.com/images/archiwum/kg/2012_23-24_171-172.pdf

 

  1. kajtek
    | ID: 40b091f9 | #1

    Każda epoka ma swój porządek i ład, śpiewał Bułat Okudżawa. Jest on pochodną tradycji i dorobku naszych przodków. Żyjemy w pokoju, który uważamy za stan normalny. Jakże to inny świat 20 letnich młodzieńców obecnie i ich rówieśników w okresie zaborów. Za naszą normalność, walczyły i ginęły całe pokolenia, które nigdy nie zaznały smaku wolności. Są to najczęściej, zapomniane postaci, które nazywamy bohaterami, powtarzając książkowe hasła, często w pejoratywnym znaczeniu. Dziesiątki lat totalitaryzmu w naszym kraju, negowało najbliższe człowiekowi wartości BOGA – HONORU – OJCZYZNY. Negowanie potrzeby Sacrum, wyzwalało w słabych ludziach, niskie instynkty. Dało to negatywne wyniki. Zaspokajanie potrzeb materialnych, stało się celem nadrzędnym. Patriotyzm, poczucie honoru, często jest traktowane, jako szkodliwa utopia nieudaczników. 149. lat temu, rozstrzelano w Płocku, gen. Zygmunta Padlewskiego, Naczelnika Wojskowego – Województwa Płockiego w Powstaniu Styczniowym 1863 r. Tak długi okres czasu, sprawił, że Miejsce Straceń podlegało ciągłym niekorzystnym przemianom. Wymarło pokolenie płocczan, pamiętające czasy, kiedy znano prawdziwe miejsce straceń. Spustoszenie duchowe okresu socjalizmu, spowodowało wygaszanie tradycji narodowej, poszanowania pamięci poległych za Polskę. Po zmianach ustrojowych, nie jest lepiej. Jest to za krótki okres czasu na zmiany wartości postaw. Obserwując poczynania władz, trudno się oprzeć gorzkiej refleksji. Miejsca Pamięci Narodowej są po prostu wykorzystywane dla komercji. Trzeba przeczekać czas chaosu i zachłannego dorabiania się majątków, za cenę niszczenia tradycji narodowej. Niedoceniane wcześniej warstwy społeczne, zaspokoją swoje poczucie dowartościowania i znikną, jak wszystkie struktury, które nie są zgodne z zasadami postępu duchowego w kierunku Sacrum… Jakże trudne jest zadanie kompilatora wydarzeń historycznych. Moim zadaniem jest przekazanie często nieznanych dziejów, osób walczących o wolną Polskę. Zmieniających sposób myślenia ludzi żyjących współcześnie, ciągnących za sobą całe rzesze nowatorów zmian dla dobra ogólnego. Ci nieskażeni materializmem bohaterowie wydarzeń historycznych, najczęściej nie mieli łatwego życia osobistego, które schodziło na dalszy plan. Śledząc z oddalenia ich losy, należy stwierdzić, że życie mieli niedobre. Pełne cierpienia osobistego i wielopokoleniowego. Byli jednak pionierami postępu. Moje zadanie jest utrudnione konfliktem pokoleń. Wypełniam lukę, jaka powstała na skutek zacofania spowodowanego wyrwaniem naszego kraju z kręgu narodów europejskich i ponowną rusyfikacją przez sowieckiego okupanta. Brak oddechu tradycji wyniesionej z domu rodzinnego, spowodował ukształtowanie ogółu społeczeństwa nie potrzebującego żadnych zasad przekazanych przez wielowiekową tradycję. Nie znając jej, nie mają potrzeby dokonywania zmian. Władający Polską, wmawiają nam, że musimy być Europejczykami. Publicznie wyrażają niezadowolenie, że Polacy nie chcą przemieszczać się po kraju w poszukiwaniu pracy, za przykładem starszych braci, żyjących bez pojęcia ojczyzny. Opracowano system przekazywany przez środki masowego przekazu, ukazujący „lepszą” formę zachowań. Programy są przerywane reklamami w dowolnym momencie, przygotowując masy do wyrobienia oczekiwanego odruchu bezmyślności zachowań. Relatywizacji pojęć przekazywanych przez tradycję opartą na zasadach religii i humanizmu. To, co nie daje przyjemności, jest złe. Nic nie jest ważne. Na dany sygnał! Zostaw, co robisz, i idź tam, gdzie ci wskażemy. Zamieniono sacrum na profanum. Tak ukształtowana społeczność jest w części decydentami w administracji, wydając decyzje bez patrzenia na skutki. W ten sposób niszczone są miejsca pamięci narodowej, niszczony jest dorobek kulturowy naszych przodków. Odcięcie naszego kraju od publikacji nie akceptowanych przez system sowiecki, spowodował nieznajomość publikacji wydarzeń historycznych, opisywanych i wydawanych na zachodzie. Jak również, niską świadomość potrzeby korzystania z nowoczesnych środków technicznych przez młode pokolenie dla celów podnoszenia świadomości narodowej. Tu powstała luka informacyjna, która powoduje, że posługując się publikacjami wydanymi na zachodzie, lub materiałami i publikacjami przekazanymi przez rodzinę generała Z. Padlewskiego, stawiam się w roli KOMPILATORA przetworzonych wcześniej informacji. Niniejsza publikacja powstała dla Dobra ogólnego, za zgodą rodziny Generała. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Dziesiątki pokoleń odeszło już, przekazując żyjącym prośbę o ZACHOWANIE ICH W PAMIĘCI ZBIOROWEJ. Poznanie środowisk rodziny generała Z. Padlewskiego, pozwoli przybliżyć następnym pokoleniom, formy zachowań ziemiaństwa polskiego, żyjącego w poszanowaniu tradycji zasad, BOGA – HONORU – OJCZYZNY. Ziemiaństwa, które dało z siebie najlepsze wartości tworząc klasę polskiej inteligencji, niosącej przesłanie służenia narodowi. Człowiek honoru, stara się żyć dla dobra innych. Jest to czas tak odległy, że zamiarem moim, jest próba zachowania dla potomnych, najmniejszych choćby, zasobów kultury materialnej naszych przodków, z przesłaniem do czasów, kiedy przychodzący po nas, będą wiedzieli, co uczynić z otrzymanym przekazem pamięci.

    Władysław Karbowski w swojej pracy „Zygmunt Padlewski”, bardzo żałował, że nie ma materiałów dotyczących rodziny Generała. Poznając losy rodów ziemiańskich, należy stwierdzić, że tradycja i polskość, wierna Bogu – Honorowi – Ojczyźnie, jest JEDYNĄ wartością zdolną uratować Polskę od CYWILIZACJI ŚMIERCI, kreowaną przez pokolenia, które nie potrzebują zachowania nieznanej sobie tradycji narodowej. Dzięki współpracy RODZINY płockiego Bohatera, możemy przekazać społeczeństwu nieznane losy rodu Padlewskich. Autor niniejszej pracy, zdaje sobie sprawę z niedoskonałości publikacji. Zdaje sobie również sprawę z jej unikalności, która może stać się źródłem wiedzy dla historyków, studiujących opracowanie i wierzy, że powstaną wartościowe prace naukowe. KOMPILACJA HISTORYCZNA, mogła zaistnieć wyłącznie dzięki życzliwości potomków Rodu Padlewskich, dzięki przekazom zawartym w opisach, fotografiach. To właśnie ONI, kultywując Pamięć Przodków, swoich KORZENI zachowali dla Polski, fakty historyczne, postawy polskich bohaterów fakty historyczne, losy Bohaterów znanych z pierwszych kart Historii Polski, lecz również pamiętali, że to BYLI ŻYWI LUDZIE, NIE SPIŻOWE POMNIKI. Mieli rodziców, siostry, braci, narzeczonych. Współcześnie żyjący, w swoich Pamiętnikach, przekazali Ducha Tamtych czasów. Ducha Rodziny, wykorzystany w pełni w niniejszym opracowaniu. Konstanty Podhorski i Władysław Gunter, wnukowie Władysława i Judyty Padlewskich są autorami dużej wiedzy o Rodzinie Padlewskich. A ta została w pełni wykorzystana w niniejszym opracowaniu. Ich dorobek został użyczony przez; Rodzinę Padlewskich; Piotra Wiśniewskiego Jerzego Morgulca, prof. Jana Łazowskiego, Michaela Żurowskiego – Kanada, prof. Tadeusza Epszteina, Oraz przez Lecha Borzyma, S.Mieszkowskiego – KANADA, przynoszą, często nieznane fakty z życia Rodziny Padlewskich, zasłużonej dla Polski. Wyżej. Herb województwa podolskiego „Pamiętnik Kijowski Londyn” 1966 r. Dwór polski, dawał wzorce życia codziennego. Przekazywał na zewnątrz polską kulturę, która była tak nośna, że wiele rodów ukraińskich, przyjęło ją jako swoją. Siostra Zygmunta Padlewskiego, Ludwika, wyszła za mąż, za ukraińskiego księcia Oktawiana Podhorskiego. Z domu rodzinnego wyniosła najlepsze polskie cechy; miłość do rodziny, miłość do kraju, szlachetność i gotowość do poświęceń. Ludwika, była pozbawiona egoizmu, potrafiła żyć tylko dla innych. Cechy te, przekazała również swoim dzieciom. Jej syn, Konstanty pisał w pamiętniku, z lat 1859, po 1900, że jest Ukraińcem. Kochał Ukrainę, swoją ojczyznę. Kochał Polskę. Był współczującym, dobrym człowiekiem. Charakterystyczną cechą współżycia dworu z ludem miejscowym, była postawa chłopów. Odwiecznym problemem pozostał antagonizm biedoty z bogatymi. Zgodnie z tradycją, we wsiach mieszanych, Ukraińcy mieszkali w osobnej części wioski. Wielu polskich chłopów, sprowadzili na Ukrainę, Zamojscy. Chłopi zachowali swoje nazwiska, ubiory, obyczaje. W większości, stosunki z dworem były dobre. Dwór, traktowany był przez chłopów, jako ostatnia deska ratunku w przypadku choroby, lub nagłych nieszczęść. Dwory najczęściej pomagały a spłata długu, była honorową powinnością chłopa. Darzyli polski dwór szacunkiem, odróżniając „pana” od rosyjskich nuworyszy, wobec których używano słowa „barin”, lub „zawołoka”. Nowobogackich właścicieli ziemskich, lud ukraiński, niezbyt szanował. Istniała chwiejna może, symbioza obopólna. Kresy, święte. Od stuleci, Polacy żyli w zbiorowisku wielonarodowościowym.

    BAZA POLSKOŚCI – NIE TWIERDZA

    Rodzina Padlewskich, była powszechnie szanowana. Utrzymywała dobre kontakty z sąsiednimi dworami. Szczególnie przyjaźniono się z dworem w Nowofastowie, należącym do Tadeusza Bobrowskiego, szwagra Apollo Nałęcz Korzeniowskiego, ojca Conrada. Tadeusz Bobrowski, spiskował przeciw carowi. Jesienią 1861r., został aresztowany i skazany na zsyłkę do Wołogdy. Młodszy brat Tadeusza, Stefan, przyjaźnił się z Zygmuntem Padlewskim. Jak widzimy ziemia ukraińska, dała Polsce wielu godnych obywateli. Bóg każdemu z nas wyznaczył plan działania. Jakość żywota nam jest przynależna. Lecz posiadając wolną wolę możemy przetrwać niewolę. Lat setki przetrwały po świecie marzenia w żywotach. Miłość tętniła pragnieniem oddania z potrzebą bycia kochanym. Nic się nie zmienia. Ponad trudem zrozumienia duszy bliźniego, moc osiąga pragnienie ciągłości trwania rodziny. Świadomość jedności z rodem, poprzez dziesięciolecia, jest tak trwała, że pójdziemy nawet pieszo, do gniazd rodzinnych, do grobów naszych dziadów. Tu życie trwa nadal. Słyszymy ich szepty i krzyki. Śmiech radosny, krzyk nowo narodzonych i płacz tęsknoty dziewczyny do chłopca. Słychać śpiew babuni nad kolebką wnuka. To moc rodziny. To moc dająca przetrwać i Sybir i knuty.

    Panie, pomnij na drzewa z prochów wyrosłe. Przez nie świat widzę, jakim był, jaki jest. Zmiana każda, cierpieniem jest wielkim. W gałązkach dębu i polnych kwiatów, rdzawe widzę barwy. Ciągła przemiana bieli i zieleni, jest również Twoją. ZA ZIEMIĘ, ZA DWORY I CHATY, CHŁOPSKIE POLNE KRZYŻE, PYŁEM ZASYPANE modlę się Panie. Oto GOŚCIE Z DALEKIEGO KRAJU, otwierają myśli chowane głęboko. Oto pan niewidziany, lecz jakże to twarz znajoma, jakby była zawsze, dobytku pilnując, nieistniejącego. Oto pokłony bije nowe pokolenie, znające swój czas i dzieje, z dumki baby starej, grzejącej przy piecu zagonione myśli.. Kiedyś, pany polskie były, dając pracę i siedlisko. Zniknęli – pośród krwistego blasku. Jak mgła, wiatrem przegnani. Lecz czemu przetrwały zasypane kości, krzyżem przesłonięte. Czemu zostały ślady dworu, w cudzie przemienione w dzikie uroczyska. Jedność przybysza z chłopem osiadłym, znosi krzywd wieki, przez panów zrodzone. Los pana i chłopa w miłości do ziemi, jakże naturalny. Panie, w podzięce dobrocią jednaki, niech mgła zapomnienia uniesie krzywd tyle, ile unieść zdoła wspomnienie zaznanego Dobra. Swoje oddaję Tobie w posłudze Pamięci.

    Z.D. ” Modlitwa Kresowa”

    WIARA
    Jakże szybko płynie
    W wiecznym wirowaniu
    Nasze ŻYCIE.
    Ponad stosy ludzkich myśli,
    Ponad miłościwie wyciągnięte ręce,
    Unoszę wieczne i gorące słowa;
    Kocham Ciebie Panie.
    Ponad ludzkie miłosierdzie.
    Ponad cierpieniem wygaszone serce.

    Zenon Dylewski

    Tu bracia Łazowscy, pochyleni nad zasypaną mogiłą przodka, nieśmiertelni wolą przetrwania rodowej tradycji. Tu grzechu pychy nie ma. Starta cierpieniem poległych w boju i zamordowanych, zamieniona została w miłość duszy wnuka. Życie codzienne przygasza miłość w trosce o byt. Nikt nie mówi o miłości do kraju, ubierając się i myjąc. Jest czas uśmiechu i zakochania. Jest czas obowiązku i beztroskiej zabawy. Życie zwyczajne. Lecz kiedy czas przyjdzie, staniemy znowu jako kamienie rzucane na szaniec. Dla Ojczyzny, której nie trzeba było odkrywać na nowo “bo miłość do niej“ to prawo naturalne, wtopione w krew rodową bez możliwości oddzielenia tęsknoty do życia zwyczajnego z bólem i radością. Miłość tak zespolona przetrwa niszczącą zawieruchę dojrzewającego przecież nadal społeczeństwa. Istnienie nowoczesnego miasta, wymaga przemyślanych decyzji dla dobra mieszkańców. Jednak nie wszystko powinno być zmieniane, jeżeli stanowi zagrożenie dla trwałości istniejącego dorobku kultury materialnej Polski. Żal za utraconą ojczyzną i zmaganie naszych przodków z prześladowaniami caratu, jest niewspółmierna z naszymi czasami.

    Utrata klasy inteligenckiej, poczyniła szkody w rozwoju narodu. Tradycja narodowa, stała się utopią nielicznych Polaków. Wszystko zostało podporządkowane interesom Unii Europejskiej. Wmawia się nam, że odnieśliśmy sukces. Staliśmy się Europejczykami. Jest to wypadkowa niewiedzy i utraty tożsamości narodowej. Od tysiąca lat nie odeszliśmy od Europy. Mieliśmy władców Polski z naszej woli, pochodzących z innych krajów. Na przestrzeni wieków następowały koligacje rodów polskich z rodami europejskimi. Wiele rodów osiadło w Polskie na stałe, polonizując się. Walczyli i ginęli za wolność Polski. Polska nigdy nie odeszła od Europy. Sztuczne zjednoczenie narodów, jakie nastąpiło, nie uda się. Narody Europy są na różnym poziomie rozwoju duchowego. Jednak nie osiągnęły takiego, przy którym zanika pojęcie narodowości i zaczyna się porozumienie kreowane Duchem Świętym. Przed nami jeszcze długa droga przemian.

    Autor: Zenon Dylewski

  2. Ks. Sebastian Krzyżanowski
    | ID: de609595 | #2

    Gdy przed dekadą miałem sposobność – z objazdem naukowym Instytutu Historii Kościoła KUL – odwiedzić Złoczów, ogólną uwagę uczestników skupił urok jaśniejącego na tle postsowieckiej szkarady kościoła parafialnego, a serca uczestników poruszyła opowieść i przewodnika i miejscowego duchowieństwa o heroicznej postaci księdza Jana Cieńskiego. Pokazywano nam i inne zabytki i opowiadano inne historie, ale nad wszystkiem górowała ta właśnie monumentalna sylweta Duszpasterza.
    Zdało się, iż trwa na swym posterunku dalej, choć od lat dziesięciu chyba spoczywał już snem wiecznym. Było to piątkowe przedpołudnie. Oto co chwila otwierały się drzwi świątyni i wchodziły do niej dzieci: pojedynczo, grupkami. Wracały ze szkoły i śpieszno im było do konfesjonału. Bo to przecież pierwszy piątek miesiąca: Najświętsze Serce Jezusa! Jeden ksiądz dyżurował w słuchalnicy, inny próbował nam opowiadać o Złoczowie, o kościele, o miejscowych dziejach, a opowiadał o… księdzu Cieńskim. A dzieci szły i szły… Odnawiał się stan łaski uświęcającej w młodych sercach. Zwyciężało Królestwo Boże! Wygrywało DOBRO. Ciężka, wytrwała, usilna praca księdza, na gruncie najbardziej nawet kamienistym i zachwaszczonym, zakorzeniła się i owocowała, jak to zwykle bywa…
    Niech będzie mi wybaczoną maleńka uwaga: pewnie MITRĘ biskupią nałożono czcigodnemu Ciału w trumnie, nie zaś TIARĘ (potrójną koronę), bo tę tylko Papieże naszali.
    Serdecznie dziękujemy za piękne i szczere kresowe świadectwo. Bóg zapłać!

Komentarze są zamknięte