Kto i co jest winne bulwersującego doprowadzenia do aresztu?

Niezależna Gazeta Obywatelska8

Kilka dni temu wszystkich nas zbulwersowała sprawa Joanny W., którą opolska policja doprowadziła do aresztu celem odbycia kary 25 dni pozbawienia wolności, a dwójkę jej dzieci odwieziono do ośrodka opiekuńczego. Rzeczywiście, sposób załatwienia sprawy przez policję przypomina metody iście stalinowskie. Zrodziła się medialna i polityczna burza, wzajemne przerzucanie na siebie winy, obciążanie przeciwników politycznych czy nawet próby zrzucenia całej odpowiedzialności na samotną matkę. Zatem kto albo raczej co jest winne tej tragicznej, zaistniałej sytuacji?

Sprawa bierze swój początek od grzywny nałożonej na Joannę W. przez Urząd Kontroli Skarbowej za to, że ta nie wydała klientowi faktury (sic!). I tutaj mamy do czynienia z pierwszym absurdem w całej sprawie. Otóż, za drobne uchybienie przedsiębiorcy grozi kara, która stanowi równowartość pensji jego pracownika. Cóż, patrząc na to zdroworozsądkowo ciężko byłoby stwierdzić, że ukarana zasłużyła na taką dolegliwość ze strony państwa za taką drobnostkę. Nie od dziś jednak wiadomo, że lepiej jest nie zadzierać w żaden sposób z nadgorliwą polską karbówką.

Następnie mąż Joanny W. rujnuje jej biznes, zostawia ją z dwójką dzieci, układa sobie życie za granicą, a pani Joanna znajduje się w trudnej sytuacji  życiowej, w tym także finansowej, tak że komornik nie jest w stanie ściągnąć z jej majątku grzywny i umarza egzekucję. Następnie sąd wzywa Joannę W. wysyłając wezwania na różne adresy, pod którymi jednak listonosz nie zastaje Joanny W przez co powstaje fikcja doręczenia i tym samym sąd może orzec zmianę kary z grzywny na ograniczenia wolności, co też czyni. Następnie policja szuka samotnej matki, aż w końcu ją znajduje i doprowadza do aresztu w znanych nam wszystkich okolicznościach.

Od strony formalnej wszystko tutaj jest jak najbardziej w porządku. Cała sytuacja wydaje się być nieszczęśliwym zbiegiem wielu okoliczności. Joannie W. na pewno można zarzucić to, że nie powiadomiła sądu o zmianie adresu. W tym aspekcie trzeba – chcąc, nie chcąc – trzeba przyznać racje sędziom, bowiem nieodbieranie korespondencji z sądu jest niestety nagminną praktyką, która zazwyczaj kończy się niezbyt sympatycznie dla zainteresowanych sprawą. Sąd nie mając możliwości wysłuchania racji Joanny W. zamienił karę, a policja przystąpiła do swoich czynności.

O ile ciężko jest wymagać od sądu, ażeby znał wiedzę o sytuacji Joanny W. i jej dzieci, o tyle policja, która znajdują Joannę W. siłą rzeczy musiała mieć wiedzę o jej położeniu. Sposób załatwienia sprawy, z moralnego punktu widzenia, oczywiście budzi wiele do życzenia. Zjawienie się u samotnej matki na chwilę przed ciszą nocną, wyrwanie jej dzieci ze snu i odebranie ich matce niewątpliwie woła o pomstę do nieba, jednakże z formalnego punktu widzenia policjanci oczywiście niczemu nie uchybili. Wszak wykonywali swoje obowiązki.

Kto zatem jest winny tej tragicznej sytuacji, w której nocą rozłącza się matkę od malutkich dzieci, co bez wątpienia wyciśnie bardzo negatywne piętno? Joanna W.? Jeżeli tak, to bardzo pośrednio. Sąd? Jeżeli tak, to również bardzo pośrednio i tylko moralnie. Policja? Ją moglibyśmy obłożyć największą odpowiedzialnością moralną, ale na pewno nie prawną. Zatem przyczyny tego stany są zupełnie zewnętrzne. Ja doszukiwałbym się w założeniach aksjologicznych i koncepcjach polskiego systemu prawnego. Przede wszystkim należy wskazać na to, że prawo w praktyce stawia wyżej wartości moralnie bezwzględnie wyższe na niższym poziomie niż wartości mające moralnie o wiele mniejsze znaczenie. W tym przypadku wykonanie kary za śmieszne uchybienie natury podatkowej zostało postawione bezwzględnie wyżej aniżeli dobra dziecka, co po prostu wygląda monstrualnie. Kolejną sprawą jest praktyka polskiego wymiaru sprawiedliwości i innych organów państwowych, która to wynika z wszechpanującego pozytywizmu prawniczy. Z założenia, że to system prawny jest państwem. Ze stanu, w której zasada odpowiedzialności spada z konkretnych osób czy urzędów na przepisy spisane na papierze. Założenie, że sędzia jest „ustami ustawy”, czyli w zasadzie urzędnikiem ściśle związanym przepisami prawa musi ostatecznie prowadzić do takich sytuacji jak ta sprzed kilku dni w Opolu. Co gorsza, jest to wygodne dla samych sędziów. Łatwiej jest bowiem być urzędników wydającym w zasadzie decyzje, aniżeli wyrok w klasycznym rozumieniu tego słowa. Ten z kolei kto sprawniej te wyroki wydaje może liczyć na awans. I tym sposobem powstaje efekt śnieżnej kuli i błędnego koła jednocześnie. To samo dotyczy prokuratury. To samo dotyczy policjanta, bo łatwiej jest strzec nawet najbardziej absurdalnych przepisów prawa (jak chociażby minimalne przekroczenie prędkości czy wypicie butelki piwa w pustym parku), aniżeli zdobyć się chociaż na odrobinę wysiłku moralnego czy intelektualnego. Lepiej głupio wykonywać najbardziej bezduszne przepisy. W jednym z polskich seriali kryminalnych jeden z bohaterów – policjantów pozwalał czasami na odstępstwa od rygorystycznych przepisów. Na pytanie młodszego kolegi o to co jego partner w zasadzie robi, ów bohater odpowiedział: „Trzeba być czasem człowiekiem, a nie tylko gliną”. I tego też opolskim policjantom zabrakło.

Niemniej jednak przyczyny, a może raczej praprzyczyny upatrywać należy w bezwzględnym pozytywizmie prawniczy, mającym z kolei swoje prakorzenie w „reformacji” Lutra i jego zasadzie sola scriptura. Pozytywizm prawny to zlaicyzowana zasada Lutra.

Autor: Bartłomiej Gajos

  1. | ID: 84859ce3 | #2

    Mamy para-państwo,para-banki,para-przyczyny, dziury w dachu, dziury w głowie, szambo w sądzie, szambo w urzedach kontroli skarbowej, szambo w policji.
    Cóż więcej Polakom do „szczęścia” potrzeba?

  2. cozakoles
    | ID: 72ff61a4 | #3

    Nie ma to jak ferować wyroki zanim sprawa zostanie szczegółowo wyjaśniona :P. Nie ma to jak dać się zmanipulować mediom :P

  3. | ID: 84859ce3 | #4

    @P.cozakoleś ! Nie dajemy się zmanipulować mediom, przynajmniej ja, ale trudno nie myśleć co to wszystko ma znaczyć. Czekamy. Ale czy doczekamy się wyjaśnień? Raczej końca świata. Pozdrawiam

  4. Rafał
    | ID: b1009b33 | #5

    Komunistyczna bezpieka walczyła ze studentami stoczniowcam górnikami bezpieka tuska walczy z samotnymi matkam i małymi dziecmi. Kto jes wiekszym oprawcom?

  5. Eleonora
    | ID: 3039f9cc | #6

    Panie Bartłomieju

    Ja bym sięgnęła dalej niż do Lutra.
    Prof. Koneczny w swoich opisach cywilizacji słusznie pisze, że
    Etyka jest przodowniczką Prawa
    ale żadną miarą nie może być od Prawa zawisła.
    W cywilizacji chrześcijańskiej.
    W przeciwieństwie do cywilizacji sakralnej.
    Choćby żydowskiej.
    Religii opartej na drobiazgowym przestrzeganiu prawa…
    … a że Luter był pod wpływem judaizmu, to i wyszło z tego- to co wyszło…

  6. Piotr Rubas
    | ID: 922bf7bc | #7

    Właśnie Eleonor ma pełną rację. Prawniczość i kruczkarstwo pochodząz cywilizacji żydowskiej która zawładnęła naszym życiem dawno temu i nie można jej wykorzenić

  7. mona lisa
    | ID: 02b87ff9 | #8

    Skoro to państwo tak wspaniale zdało egzamin w sprawie pani Joanny W., to dlaczego nie potrafi zdać egzaminu w sprawie na przykład Amber G.? To ja pytam się dlaczego.
    – Dlaczego facet, który wynajmuje zarząd dużego miasta w charakterze burłaków (a parę tysięcy ludzi puszcza przy okazji z torbami), nie może się doprosić, żeby go choć trochę aresztowano?

Komentarze są zamknięte