Strefy zagrożenia na ziemiach zachodnich

Niezależna Gazeta Obywatelska4

O ziemiach zachodnich i północnych w ogólnopolskiej prasie pisze się niewiele, tak jakby o nich zapomniano. Tak, jakby ich nie było! A one stanowią jedną trzecią powierzchni kraju i od 1945 r. są integralną częścią Państwa Polskiego.

Strefa przetargowa

Polsko-sowiecka umowa z dnia 21.04.1945 r. powierzyła Polsce „tymczasową administrację” ziem zachodnich i północnych. Dla Polaków był to fakt bardzo znamienny, ale równocześnie niepokojący. W kilka miesięcy później ów niepokój został usankcjonowany w uchwałach poczdamskich. Rozdziale IX zapisano: „Ostateczne ustalenie granicy zachodniej Polski powinno być odłożone do konferencji pokojowej”. I dalej [polskie ziemie zachodni i północne – R.S.] „powinny znajdować się pod zarządem państwa polskiego”. Te dwa zapisy dawały podstawy Niemcom do wysuwania roszczeń terytorialnych względem Polski. „Zimna wojna” pozwoliła sformułować im odpowiednie struktury i zaplecze intelektualno-logistyczne.

W świetle bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, naszego wkładu w zwycięstwo – wysiłku zbrojnego, intelektualnego (Enigma, przejecie V-1, Polskie Państwo Podziemne itd.) oraz utraty 46 proc. terytorium na wschodzie, decyzja aliantów dla Polski była bardzo krzywdząca. Ziemie zachodnie i północne leżące w strefie wpływów bizantynizmu rosyjskiego, stały się strefą przetargową. Dla Polski mogły być rekompensatą za utracone kresy, dla Niemiec trudnym do zniesienia kolejnym dyktatem, a dla Związku Sowieckiego gwarantem stałego skłócenia Polski z Niemcami. Skutek był taki, że nawet komunistyczne władze okresu gomułkowskiego nie miały pewności, czy w momencie zaistniałej niełaski genseka, zdołają utrzymać całość terytorium Polski.

Utrata jednej trzeciej własnego terytorium, to szach-mat. Szantaż ten w powojennej historii Polski ma określony wymiar i określoną cenę. Trwał do 1990 r., a więc 45 lat. A czterdzieści pięć lat w XX w. to bardzo długi okres. W tym czasie dążyliśmy do stabilizacji, nawet za cenę ułudy. Z postanowień poczdamskich prawnicy polscy (Klafkowski, Kokot i inni) chcieli uczynić niemal traktat, ale walka dyplomatyczna o uznanie granicy na Odrze i zachodniej Nysie odżyła w sposób dosłowny wokół konferencji „2+4” (1990 r.). Zakończyła się pomyślnie dla Polski i status quo w Europie, ponieważ Niemcom postawiono warunek: uznanie granicy, albo brak zgody na zjednoczenie Niemiec.

Traktat graniczny (1990), a potem o dobrej współpracy (1991) zatwierdził Bundestag, ale artykułu 116 Ustawy Zasadniczej RFN nie wykreślił. Umożliwił on nadawanie obywatelom polskim niemieckiego obywatelstwa – wbrew prawu obydwu państw. Nie jest wykluczone, że w przyszłości może przyczynić się do jego obalenia. Wywierany jest też wpływ na stronę polską w kierunku uznania niemieckich nazw topograficznych na ziemiach polskich (na Śląsku – nazistowskich, do czego dąży tamtejsza mniejszość niemiecka). Nie można wykluczyć zastosowania w odpowiednim momencie na Polskę nacisku politycznego, czy gospodarczego – jedna trzecia handlu zagranicznego Polski, to wymiana z Niemcami. Bardzo to współbrzmi z głoszonym przez nich hasłem: „wspólnego europejskiego domu”, z dążeniem zniesienia granic w Europie oraz domaganiem się dla Niemców wolności osiedlania na polskich ziemiach zachodnich i północnych. Skoro jednak relikt układu poczdamskiego – art. 116 został przeniesiony w nową rzeczywistość europejską, to możemy domniemywać, że postanowienia i cały zapis układu poczdamskiego nie stracił jeszcze na mocy i jest częścią traktatu polsko-niemieckiego.

Po wyjeździe wojsk sowieckich z Polski (1993), ziemie zachodnie i północne stały się otwartą strefą przetargową. Niestety, świadomość tego nie jest powszechna, ale warto zwrócić uwagę, że ziemie te są młodą ojczyzną ludzi, którzy padli ofiarą niemieckiej agresji i sowieckiego szantażu.

Strefa dla ludzi

W 1945 r. na ziemie zachodnie i północne zjechali osadnicy z kresów i całej pozostałej Polski. Mieli rozpocząć nowy rozdział w życiu własnym i państwa. Minister Ziem Odzyskanych Władysław Gomółka próbował wprowadzić tam własność prywatną. Skończyło się na własności wieczystej i PGR-ach, a więc na oszustwie. Użytkownik wieczysty płacił raty za ziemię państwową jak za swoją, nie mając do niej żadnego prawa. W duchu więc prosił Boga o jak najszybszy upadek tego systemu.

Sztuczne warunki własnościowe coraz bardziej osłabiały poczucie własności. Na powstrzymanie tego procesu obywatele polscy nie mieli żadnego wpływu. Osadnicy z centralnej Polski, którzy przeważali ilościowo, mieli szansę powrotu do rodzinnych domów, kresowianie możliwości tej byli pozbawieni. Dla nich zasięg idei kołchozowej, przed która uciekali, okazał się dłuższy niż droga jaką przebyli. Gdy przyjechali na nowe miejsce zamieszkania, do dowodów osobistych w rubryce „Miejsce urodzenia” wpisano im – „ZSRR”. Na stronie wierzchniej odbito orzełka i kazano nosić im coś takiego przy sobie. Stracili więc dosłownie wszystko.

Jakąż wizję państwa w takich warunkach mogli mieć mieszkańcy Polski zachodniej i północnej – mieszkali bowiem w szarej strefie, w której w sposób szczególny odczuwane było geopolityczne położenie pomiędzy Rosją a Niemcami.

Strefa świadomości

Po odzyskaniu wolności w 1989 r., ku swojemu zdziwieniu odkryliśmy, że znajdujemy się na tym samym poziomie, co rosyjski demokrata, dla którego najważniejsze jest obalenie komuny – na tej samej zasadzie, co niegdyś cara. I zamiast budować wspólny dom, pomnażać wspólne dobro, nadal wciąż obalamy komunę, nie pozwalając jej spokojnie umrzeć. Gloryfikujemy Europę i brniemy na sposób sowiecki w nieznaną nam przyszłość zapominając, że od 8 lat „komuna”, to już nie europejski, lecz ściśle wewnętrzny nasz problem.

Na ziemiach zachodnich syndrom ten jest szczególnie widoczny i różnie się objawia. Na przykład w Jeleniogórskim ludzie przekonani są, że ziemie na których mieszkają należą do Niemiec, zupełnie zapominając o swojej przyszłości; we Wrocławiu pojawiła się jakaś hybryda – „Breslaw”, mająca połączyć Breslau z Brasławiem, jak gdyby obecna nazwa stolicy Dolnego Śląska nie była najbardziej adekwatną; w Gorzowie Wielkopolskim niektórzy jego mieszkańcy szczycą się tym, że nigdy nie leżał on w Polsce, choć jest znakomitym przykładem (podobnie jak Śląsk), wskazującym na niebezpieczeństwo podziałów dzielnicowych, czy regionalnych. Co więcej, w najnowszej literaturze polskiej okresu wolnościowego pojawił się trend mający skłonić nowych mieszkańców ziem zachodnich i północnych nad poniemiecką kulturą materialną i pożydowską przestrzenią. Ten na gruncie kultury zupełnie naturalny odruch, ma szansę być przeniesiony, wbrew sobie, na sztuczna płaszczyznę polityczną i zostać zmarnowany. Zmarnowany, ponieważ interpretatorzy tego trendu rozpatrują go w kontekście XIX i XX w., zupełnie zapominając o zaborach, i o tym, że pod niemieckimi grobami leżą polskie kości.

Najważniejszą, jak się wydaje, zwłaszcza w województwach przygranicznych, jest atmosfera przemytu. Ten, kto z niego żyje, żyje lekko. Ale przyszłość dla niego zamyka się perspektywą kilku dni, najwyżej miesiąca. Dla pozostałych od opłaty do opłaty (czynszów, podatków, rat itd.). I jak tu nie handlować? Dziś swoją przyszłość wiążą z Niemcami – zarówno przemytnicy, jak i mniej zaradni. Ci ostatni powiadają: – Panie mnie jest zupełnie obojętnie czy tu przyjdzie Niemiec, Chińczyk, czy Marsjanin, ja chcę i muszę pracować, bo mam na utrzymaniu dom, rodzinę i siebie.

Ale ten sam człowiek jeszcze nie wie, że nie jest w stanie zaakceptować Niemca-pana u siebie. Nie zaakceptuje, bo i Niemiec będzie czuł się u siebie. Młodzi biznesmeni, którzy poczuli już swoją niezależność boją się przyszłej konkurencji niemieckiej, choć o niej nie mówią.

Ogólnie, na ziemiach zachodnich coraz bliżej do Berlina, a coraz dalej do Warszawy. Historycznie biorąc jest to zjawisko niepokojące, ponieważ Polska w swojej historii nie miała nigdy dwóch stolic. I trzeba podkreślić, że nigdy mieć nie będzie.

Artykuł ukazał się w Naszym Dzienniku z 4-5.04.1998

Ps. Przyzwyczailiśmy się do trwałej granicy zachodniej. Tak było po I wojnie i po II wojnie, dziś jest jednak odwrotnie – bardziej trwałą okazuje się granica wschodnia. I trzeba pamiętać, że nasza wygoda nie zawsze pokrywa się z politycznymi zamiarami polityków. Wygoda zazwyczaj traktowana jest instrumentalnie. Nie chodzi tu jednak o postawienie szlabanów, lecz o wyraźną świadomość istnienia granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej i akcentowanie jej. W tym celu warto na przykład pojechać na granicę niemiecko-duńską i zobaczyć las duńskich flag państwowych. Nie skończyła się też ani historia, ani polityka, ani zło, które wypełniało ludzkie dzieje. Nie mamy więc powodu aby zacierać swoje granice. Mamy natomiast powody, aby je akcentować. Szczególnie dziś, gdy losy UE stają się zagadką.

Nie tylko zagrożona jest UE, ale również Ukraina. Ta ostatnia leży wprawdzie poza strefą unijną, ale bezpośrednio przylega do naszej granicy. Rzecz ujmując strategicznie, dla Rosji jest ona ważniejsza niż Polski – jest jej podbrzuszem. Na Ukrainie czeka się na wybory w USA. Reelekcja Obamy oznacza kontynuację resetu z Rosją. A w świetle konfliktu z Iranem reset ten ni mniej ni więcej może oznaczać geopolityczny targ: Iran za Ukrainę. Jak w tej sytuacji zachowają się Chiny, trudno powiedzieć, też może coś dostaną. Handel państwami, to praktyka, która trwa już kilkaset lat i my Polacy doskonale wiemy co to znaczy. Na Ukrainie już panuje strach, że mogą zostać podzieleni lub po prostu wchłonięci. Rosja podciągnie swoją strefę wpływu w kierunku Niemiec i zetknie się bezpośrednio z granicą polską. Może też powstać nowe rozwiązanie, np. podział na unię zachodnią i wschodnią. I raczej na ochronę UE nie ma co liczyć. Kombinacji alternatywnych jest oczywiście więcej. A co ten reset będzie oznaczał dla Polski? Warto więc na sprawy polskie patrzeć nie z perspektywy gminnej, lecz globalnej. Jak chcemy mieć państwo, to państwo musi mieć swoje granice.

Autor: Ryszard Surmacz

  1. svatopluk
    | ID: dd9a2031 | #1

    Rosja od rozpadu ZSRR nie gra już w pierwszej lidze globalnej. Jej siła oddziaływania słabnie. Jest to teraz szczególnie widoczne w regionie arabskim. Kryzys gospodarczy (na zachodzie) uderzy w Rosję podwójnie poprzez spadek cen surowców i inwestycji zagranicznych.

    Niemcy nie są zainteresowane podbojami terytorialnymi tylko przyciąganiem młodych i zdolnych którzy to będą stanowić o sile gospodarki tego kraju.

  2. | ID: 3f6e55de | #2

    Ciekawy artykuł. Dosadny do bólu. Zagmatwana jest historia, a terażniejszość niejasna, choć nam się wydaje, że jasna.
    Cóż,sąsiedzi Polski,na pozór są mili – ale budują swoją potęgę.
    A czy naszym kosztem? Więcej takich treści.Autorowi dziękuję.Pozdrawiam!
    Miłej niedzieli życzę.

  3. Prawdomówny
    | ID: 337a96b0 | #3

    Nie mogę się kłócić z pańską interpretacją najnowszej historii, ale jestem stanowczym przeciwnikiem pisania nieprawdy!! Poniższe zdanie jest po prostu kłamstwem. Dlaczego publikuje pan kłamstwa?

    „Wywierany jest też wpływ na stronę polską w kierunku uznania niemieckich nazw topograficznych na ziemiach polskich (na Śląsku – nazistowskich, do czego dąży tamtejsza mniejszość niemiecka). ”

    Wiem o tym dobrze, ponieważ sam się informowałem w tej sprawie. Jaśli mi pan nie wierzy, załączam podstawy prawne dotyczące nazwenictwa w języku niemieckim. Proszę zapoznać się szczególnie z punktem trzecim.

    Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym

    Art. 12. 1. Dodatkowe tradycyjne nazwy w języku mniejszości mogą być używane obok:
    1) urzędowych nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych, (…)
    2. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, mogą być używane jedynie na obszarze gmin wpisanych do prowadzonego przez ministra właściwego do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych Rejestru gmin, na których obszarze używane są nazwy w języku mniejszości, zwanego dalej „Rejestrem gmin”. Wpisu do Rejestru gmin dokonuje minister właściwy do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych na wniosek rady gminy, na której obszarze nazwy te mają być używane, z zastrzeżeniem ust. 7 i art. 13 ust. 1-7.
    3. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, nie mogą nawiązywać do nazw z okresu 1933-1945, nadanych przez władze Trzeciej Rzeszy Niemieckiej lub Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. (…)
    5. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, umieszczane są po nazwie w języku polskim i nie mogą być stosowane samodzielnie.
    (…)

    Dlatego apaluję do pana o skorygowanie tej fałszywej informacji.

  4. Prawdomówny
    | ID: 337a96b0 | #4

    Nie mogę się kłócić z pańską interpretacją najnowszej historii, ale jestem stanowczym przeciwnikiem pisania nieprawdy!! Poniższe zdanie jest po prostu kłamstwem. Dlaczego publikuje pan kłamstwa?

    „Wywierany jest też wpływ na stronę polską w kierunku uznania niemieckich nazw topograficznych na ziemiach polskich (na Śląsku – nazistowskich, do czego dąży tamtejsza mniejszość niemiecka). ”

    Wiem o tym dobrze, ponieważ sam się informowałem w tej sprawie. Jaśli mi pan nie wierzy, załączam podstawy prawne dotyczące nazwenictwa w języku niemieckim. Proszę zapoznać się szczególnie z punktem trzecim.

    Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym

    Art. 12. 1. Dodatkowe tradycyjne nazwy w języku mniejszości mogą być używane obok:
    1) urzędowych nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych, (…)
    2. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, mogą być używane jedynie na obszarze gmin wpisanych do prowadzonego przez ministra właściwego do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych Rejestru gmin, na których obszarze używane są nazwy w języku mniejszości, zwanego dalej „Rejestrem gmin”. Wpisu do Rejestru gmin dokonuje minister właściwy do spraw wyznań religijnych oraz mniejszości narodowych i etnicznych na wniosek rady gminy, na której obszarze nazwy te mają być używane, z zastrzeżeniem ust. 7 i art. 13 ust. 1-7.
    3. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, nie mogą nawiązywać do nazw z okresu 1933-1945, nadanych przez władze Trzeciej Rzeszy Niemieckiej lub Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. (…)
    5. Dodatkowe nazwy, o których mowa w ust. 1, umieszczane są po nazwie w języku polskim i nie mogą być stosowane samodzielnie.
    (…)

    Dlatego apeluję do pana o skorygowanie tej fałszywej informacji.

Komentarze są zamknięte