Czy Mniejszość Niemiecka ma jeszcze sens?

Niezależna Gazeta Obywatelska13

Ostatnie wydarzenia pokazują, że Mniejszość Niemiecka oprócz wymiany tablic w swoich gminach na dwujęzyczne, startowaniem w konkursach na projekty unijne i organizowaniem festynów, czy kiczowatych pochodów nie ma pomysłu na siebie.

Czy potrafią Państwo wymienić jakąś ostatnią aktywność naszych niemieckich działaczy na Opolszczyźnie? Ja osobiście najbardziej pamiętam zeszłoroczną akcję z dwujęzycznymi tablicami miejscowości w gminie Ozimek i biadolenie ponadroczne na temat Tragedii Górnośląskiej jak to nie mogą kilku zdaniowego oświadczenia przeforsować w Sejmiku Opolskim. Coś jeszcze? Tak, zapomniałbym. Kilka dni temu, pojawiły się dwujęzyczne tablice informacyjne, przy pozorowanych konsultacjach społecznych, we wszystkich 15 miejscowościach w gminie Prószków. Za co podatnicy zapłacili 39 tys. zł. I jeszcze jedno – niedawno podczas Euro 2012, działacze mniejszości tworzyli „niemieckie strefy kibica” np.: w Nowej Kuźni, nie mylić z Dębską Kuźnią, choć i tam pewnie w większości domów były małe fankluby. Ale Euro dla Niemców się skończyło i to we „włoskim stylu” nawet nasz Polak z Gliwic [Podolski] nie pomógł.

Ale, moim zdaniem, nie tylko reprezentacja Niemiec przegrała na boisku, przegrywają też działacze Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie. Doszli daleko bo dzięki PO współrządzą w województwie. Nie jest tajemnicą, że cieszyli się zawsze życzliwością opolskiego Kościoła i są nadal siłą w samorządzie. Już mało kto pamięta, że mieli problemy na początku kadencji w Sejmiku, aby zostać koalicjantem Platformy Obywatelskiej, która chciała zamienić MN na SLD. Jednak stara miłość nie rdzewieje i po kilku telefonach ważnych osobistości znów są w grze i u władzy z dostępem do lukratywnych stanowisk.

Przyjrzyjmy się zatem drużynie mniejszości niemieckiej. Mają swego przedstawiciela w Zarządzie Województwa, Ryszard Galla odszedł w posły, Andrzej Kasiura jest burmistrzem Krapkowic, a wcześniej przez trzy kadencje był w Zarządzie Województwa Opolskiego. Marszałek Sebesta z PO im sprzyja, i nawet pielgrzymuje z nimi na Górę Św. Anny w czasie, kiedy w Opolu organizowany jest Marsz dla Życia i Rodziny. Dla przeciętnego śmiertelnika nazwiska asów mniejszości nic nie mówią. Ich aktywność w świadomości mieszkańców Opola i województwa jest niewielka, a byłaby pewnie zerowa gdyby nie starania dziennika NTO, który co środę za pieniądze MN publikuje kilkustronicową wkładkę „Heimat”.

Oczywiście są jeszcze kadry w terenie. Mniejszość ma m.in. wójta sąsiadującej z Opolem gminy Dąbrowa – jest nim Marek Leja, były nauczyciel informatyki w Opolu. W Prószkowie wójtem jest Róża Malik, kiedyś jej zastępcą był szef Mniejszości Niemieckiej Norbert Rasch, który teraz jest radnym wojewódzkim, a ostatnio przegrał walkę o senat. Mniejszość ma jeszcze kilkunastu burmistrzów, wójtów i sołtysów, ale ich nazwiska, poza lokalnymi gminami, nie funkcjonują w obiegu. Działacze MN są szefami m.in. takich gmin jak Cisek, Polska Cerekiew, Reńska Wieś, Gogolin, Walce, Zdzieszowice, Dobrodzień, Gorzów Śląski, Radłów, Zębowice, Chrząstowice, Dobrzeń Wielki, Komprachcice, Łubniany, Ozimek, Turawa, Biała Prudnicka, Izbicko, Jemielnica, Kolonowski, Leśnica. To pewnie nie wszystkie przypadki z 71 gmin na Opolszczyźnie. Są jeszcze przecież starostwa, a także przypadki „zakamuflowanych” działaczy MN w różnych samorządowych ugrupowaniach. Mają siłę w samorządzie! Warto zadać więc pytanie czym się zajmują, w skali województwa, poza dwujęzycznymi tablicami, kibicowaniem niemieckiej reprezentacji i pielęgnacją własnych obejść i kościołów?

Na pewno dostają kasę na rozrywki kulturalne takie jak m.in. jubileuszowe Dni Mniejszości Niemieckiej i festyny gminne. Na jeden taki festyn mniejszości w Ozimku, ówczesny burmistrz Labus kupił grochówkę za pieniądze gminy – po kilku latach sprawa została umorzona przez sąd ze względu na niską szkodliwość czynu! Jeszcze Labus  jeździł samochodem na tzw. podwójnym gazie,  choć policjantom powiedział, że pił leczniczą „alpę”.

Łatwiej jest więc powiedzieć czym Mniejszość Niemiecka na Śląsku Opolskim się nie zajmuje. Otóż, działacze tyle mówią (i słusznie) o Tragedii Górnośląskiej i o potrzebie upamiętnienia ofiar, a groby pomordowanych w 1945 r. przez Sowietów mieszkańców Zakrzowa, wołają o pomstę do nieba. Nagrobki ofiar sowieckiego bestialstwa są poniszczone i zaniedbane, ale mniejszość woli zajmować się ustawami, a nie grobami i kultywowaniem pamięci. W sprawie cmentarza przy Wrocławskiej w Opolu też cisza, nie przeszkadza im zagrożenie zmienienia go w park, o czym pisaliśmy szczegółowo na NGO. Dziedzictwo materialne, czyli głównie zabytki też nie są przedmiotem ich zainteresowania. Jakoś nie widać, aby się tym interesowali, uruchamiali znajomości i pieniądze z Niemiec. Pierwszy przykład z brzegu, to gmina Dąbrowa pod Opolem, gdzie rządzi wójt z MN – trzy piękne pałace w Dąbrowie, Ciepielowicach i Naroku zamieniają się w ruinę, co robią działacze mniejszości? Nic, mówią, że to nie ich własność i nie ich problem. Potem jak się zawalą będą utyskiwać, że im Polacy zniszczyli dziedzictwo… Są oczywiście i dobre przykłady jak próba ratowania wapienników w Gogolinie, konserwacja zabytkowego mostu w Ozimku, czy renowacja klasztoru pocysterskiego w Jemielnicy. Dalej, dziedzictwo niematerialne – czyli śląskie zwyczaje, tradycje i kultura (wywodząca się najczęściej z polskich i słowiańskich korzeni i przez lata była ostoją polskości na Górnym Śląsku), też nie cieszą się uwagą mniejszości, czego przykładem są ostatnio opisywane przez nas uroczystości w Gogolinie.

Dla MN strumień pieniędzy z Niemiec zdecydowanie się zmniejszył. To już nie jest sytuacja, jak na początku lat 90. XX w., kiedy różnego rodzaju dary w postaci sprzętu medycznego, czy używanych samochodów strażackich robiły wrażenie i pozwalały niejednemu wójtowi budować swoją pozycję. Obecnie to polski rząd, a właściwie polski podatnik więcej łoży na działania MN, jak choćby pokrywa bezsensowną wymianę tablic, których jedynym celem jest skłócenie mieszkańców, bo przecież nie są one ustawiane po to, by mniejszościowi działacze nie pomyli drogi do domu. (Tutaj muszę obiektywnie stwierdzić, że dwujęzyczne tablice, a nawet nazwy ulic, mają sens jedynie w polsko-czeskim Cieszynie).

Jak wynika z ostatniego spisu powszechnego elektorat ma widoczne problemy tożsamościowe – raz autochtoni czują się Niemcami, raz Ślązakami. Jutro mogą zostać Polakami, czego im serdecznie życzymy. Otwarcie granic sprawiło, że już nie trzeba kupować sobie obywatelstwa, aby wyjechać do pracy w Niemczech. Można, jeśli ma się tylko ochotę, kultywować zwyczaje i tradycje przodków, mówić gwarą, dbać o dziedzictwo. Można zakładać stowarzyszenia i fundacje. Trzeba więc zadać sobie pytanie, czy potrzebna jest do tego uprzywilejowana Mniejszość Niemiecka?

Autor: Tomasz Kwiatek

  1. Anonim
    | ID: 02e23b41 | #1

    Za parę lat MN już nie będzie – powymierają omy i opy , a młodzi pójdą za POstkomuchami.

  2. My Polacy
    | ID: 7be6e074 | #2

    Jasne że nie ma sensu, sens ma tylko „polskość” i nasza polsko/polska wojna z naszym prezesem na czele!

  3. daga
    | ID: f938d171 | #3

    Mniejszośc Niemiecka zawsze miała i bedzie miała sens!! Bez Mniejszości Niemieckiej ten region nie miałby już nic do zaoferowania. Zostawcie nas autochtonów w spokoju. Lepiej idźcie do Warszawki czcić powstania i inne wasze żałoby. Tumczasem ja teraz wracam do pracy – jak to Niemiec – idę budować poleku dobrobyt mojego Śląska.

  4. Anonim
    | ID: 5c43a62b | #4

    @daga
    „dag” z ciebie taki niemiec jak z koziej du….. trąbka

  5. Łukasz
    | ID: 3f4b857c | #5

    Stop! Jeśli ktoś uważa się za autochtona to z pewnością nie może być Niemcem bądź Niemką. Sama nazwa Opola wskazuje początki słowiańskie, polskie, a nie germańskie. Do tego Ślązacy (przypomnę, że autochtoni to są pełną gębą) podczas emigracji czy też w rodzinnych domach kultywują tradycję polską, gwarę śląską (staropolski dialekt języka polskiego). Więc mniejszość niemiecka za autochtonów uważać się nie może. Jeśli już są Niemcami, to ich przodkowie zostali osiedleni tu za czasów pruskich bądź nieco późniejszych. Jeszcze do XIX wieku utrzymywał się silnie na tych terenach język polski pomimo ostrej germanizacji ze strony pruskiej więc Prusakom podziękuję. I to mówi prawdziwy tubylec, a nie ktoś kogo prababkę czy pradziadka przywieziono pociągiem, aby usprawnić akcję germanizacyjną.

    I zauważyć trzeba jakby tu jakieś komentarze miałyby się pojawić: Ślązacy to nie Niemcy! Więc niemiecki idioto (zwrot do członków mniejszości niemieckiej gadającej takie głupoty, bzdury, bezeceństwa) Śląsk nie jest Twój, a Ślązaków, a Ślązacy to Polacy w rzeczy samej tak więc Śląsk polski, nie natomiast niemiecki. Więc nie Twój.

    Dodam jeszcze, że Ślązacy walczyli, aby do Polski przynależeć, nie zaś do Niemiec, kultywowali język polski, gwarę, tradycje, zwyczaje, prawda, wielu uległo germanizacji, co nie zmienia stanu rzeczy, iż stali się Niemcami, byli zgermanizowanymi Polakami, zatracili może tożsamość narodową, jeśli przodki polskie to potomki polskie także.

    Wystarczy zajrzeć do historii lecz tępaki (bo tak należy takich nazywać) twierdzą, że tu Niemcy, że tu od zawsze po niemiecku gadali – otóż nie! Co bardzo mnie – jako tubylca – cieszy. :)

  6. bolo
    | ID: 43202d83 | #6

    „Ślązacy walczyli, aby do Polski przynależeć, nie zaś do Niemiec”
    Łukasz

    Co za bzdury,pomijanie 30% Ślązaków ktorzy w plebiscycie głosowali na za Niemcami jest fałszowaniem historii, po drugie jaki procent Ślązaków walczyło o przynależność do Polski?
    Gdzie młodzieńcze uczyło się historii Śląska? W stodole?

  7. Anonim
    | ID: 66549b1b | #7

    Bardzo dobrze napisane. Sama prawda, której nie dowiemy się z NTO ani opolskiej GW. Są tu przedstawione poglądy niemal 100% mieszkańców Opola i większej części mieszkańców Opolszczyzny, którzy właśnie to sadzą o tych burakach udających Niemców.

  8. NGO
  9. Łukasz
    | ID: 3f4b857c | #9

    bolo :
    „Ślązacy walczyli, aby do Polski przynależeć, nie zaś do Niemiec”
    Łukasz
    Co za bzdury,pomijanie 30% Ślązaków ktorzy w plebiscycie głosowali na za Niemcami jest fałszowaniem historii, po drugie jaki procent Ślązaków walczyło o przynależność do Polski?
    Gdzie młodzieńcze uczyło się historii Śląska? W stodole?

    Po pierwsze, czy 70% ma się dopasować do tych 30% czy na odwrót?
    Po drugie prawda jest taka, że za ruchem separatystycznym kryje się antypolskość i dążenie do rozbicia państwa.
    Po trzecie, pomijanie to nie fałszowanie. Jako, że historia nie kończy się na plebiscytach to śmiem twierdzić, że te 30% wspomnianych powyżej mogło być zgermanizowanymi Ślązakami, może też potomkami Prusaków przesiedlanych masowo przez Fryderyka II von Hohenzollerna na ziemie śląskie aby wzmóc germanizację. A może też przywiezionymi pociągami z całych Niemiec, ażeby wynik okazał się pomyślny.

    Ile procent walczyło, aby Śląsk przyłączyć do Polski – przyznam – nie wiem, ale śmiem twierdzić że większość. Ale ciekawym faktem jest fakt, że wg książki „Wieża” autorstwa Kazimierza Gołba harcerze śląscy we wrześniu 1939 roku bronili Katowic przed wkraczającym Wehrmachtem. Może to nie dowód za przyłączeniem Śląska do Polski, ale natomiast dowód, że Śląsk od Polski odłączony być nie chce.

    Powiem jeszcze jedno i chyba najważniejsze! Albo Niemiec albo Ślązak – jeśli mówimy o tych terenach. Nie można mieszać Ślązaków z Niemcami. Mniejszość Niemiecka to nie Ślązacy! Więc wniosek nasuwa się chyba jeden jeżeli ktoś opowiada się za Germanami: mamy dziś do czynienia ze współczesnymi folksdojczami.

    Przeciw mniejszości niemieckiej nie mam nic póki nie głoszą separatystycznych haseł, póki nie utożsamiają się ze Ślązakami, nie wymuszają dwu językowych tablic nazw miejscowości i gdy nie fałszują historii. Jeśli natomiast robią to, com wymienił to wówczas odzywa się we mnie wzmożony patriotyzm, bo tu Niemce kiedyś już były, tępili polskość etc. A teraz się dać nie można. I tyle!

  10. Pejter
    | ID: eab0b846 | #10

    Łukasz :

    bolo :
    „Ślązacy walczyli, aby do Polski przynależeć, nie zaś do Niemiec”
    Łukasz
    Powiem jeszcze jedno i chyba najważniejsze! Albo Niemiec albo Ślązak – jeśli mówimy o tych terenach. Nie można mieszać Ślązaków z Niemcami. Mniejszość Niemiecka to nie Ślązacy! Więc wniosek nasuwa się chyba jeden jeżeli ktoś opowiada się za Germanami: mamy dziś do czynienia ze współczesnymi folksdojczami.
    Przeciw mniejszości niemieckiej nie mam nic póki nie głoszą separatystycznych haseł, póki nie utożsamiają się ze Ślązakami, nie wymuszają dwu językowych tablic nazw miejscowości i gdy nie fałszują historii. Jeśli natomiast robią to, com wymienił to wówczas odzywa się we mnie wzmożony patriotyzm, bo tu Niemce kiedyś już były, tępili polskość etc. A teraz się dać nie można. I tyle!

    Słaby tekst, a ten komentarz to już kretynizm do kwadratu. Ślązakami mogą siebie nazywać zarówno mieszkający tutaj Polacy, osoby narodowości śląskiej jak i przedstawiciele mniejszości niemieckiej. Warunek jest jeden: nie mogą zawłaszczać pojęcia ŚLĄZAKA tylko dla swojej grupy. Jak ktoś tego nie pojął, to znaczy że nie rozumie Śląska.
    Poza tym pojęcie Volksdeutsch nie ma żadnego historycznego uzasadnienia w opolskiej części Górnego Śląska.

    PS. a odpowiadając na pytanie zawarte w tytule. Pewnie że ma sens. Gdyby nie było MN to czy zajmowałby się PiS i SP w woj. opolskim? Tak można nic nie robić prócz straszenia wyimaginowanym problemem rzekomego separatyzmu.

  11. Roman F.
    | ID: 76a3f0fa | #11

    @Pejter

    :-)

    To nie artykul, to propaganda – jak cala ta „gazetka”.

  12. svatopluk
    | ID: f2134bd9 | #12

    „(Tutaj muszę obiektywnie stwierdzić, że dwujęzyczne tablice, a nawet nazwy ulic, mają sens jedynie w polsko-czeskim Cieszynie)”

    Przecież te polskie napisy też skłóciły mieszkańców że co niektórzy musieli je zamalować. Albo potrafi autor jakoś wyjaśnić swoją obiektywną opinię?

  13. von Ratibor
    | ID: 1aaddb6e | #13

    Slązak to polok, niemiec i czech razem. kto tego nie rozumie niech wraca za Bug

Komentarze są zamknięte